Zaplątani w obce sieci

Zaplątani w obce sieci

Obraz polskiego rybaka na maleńkim kutrze to widok dobry dla malarza, ale nie zwolenników Unii Szósta rano, zimno, ciemno, mokro. W porcie rybackim w Górkach Zachodnich kutry odbijają od brzegu, mącąc poranną ciszę turkotem silników. Wypływamy jako ostatni „w tukę”, czyli w dwie jednostki, które wspólnie będą ciągnąć jedną sieć. Pracują tylko szyper i mechanik, reszta załogi odsypia w kubryku nocne naprawianie siatek. Od kilku dni wciąż są na morzu, nie opłacają się im powroty do domów rozrzuconych po odległych dzielnicach Trójmiasta. – Chcemy złapać tę odrobinę dobrej pogody, zanim znowu zacznie się sztorm – tłumaczą rozespani. – Bo jesień w tym roku była straszna, a zwłaszcza listopad. Wciąż dmucha i dmucha, raz z północnego, potem z południowego zachodu. Ryba rozgoniona, skołowana. Okres jesienno-zimowy, chociaż kapryśny, jest dla rybaków szczególnie ważny – to właśnie wtedy łowi się najwięcej. Trzeba więc wykorzystać każdy dzień. Po godzinie płynięcia w mroku szare niebo zaczyna jaśnieć na wschodzie, niemrawo wstaje blade słońce. Rybacy spuszczają sieć. Uwolniona z ogromnej szpuli powoli zanurza się w wodzie. Stalowe liny, za pomocą których zaczepiona jest do kutrów, naprężają się. Teraz pozostaje tylko czekanie na udany, bogaty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 51/2001

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman