“Przegląd” dotarł do nie publikowanego raportu NIK o zarobkach i wydatkach w kasach chorych Śląska Kasa Chorych płaciła swoim pracownikom po 100 zł miesięcznie za niepalenie, Podkarpacka kupiła luksusowe samochody, informując, że tylko takie poradzą sobie w górach. NIK skontrolował kasy chorych, a swoje oceny doprowadził do lutego 2000 r. Na razie raport czytają urzędnicy resortu zdrowia i zapewne formułują odpowiedzi na wiele poważnych zarzutów. Redakcja “Przeglądu” dotarła do raportu. Z jego szczegółowych badań wybraliśmy te dotyczące płac urzędników i kosztów utrzymania kas. Kasy chorych, poza sfinansowaniem leczenia obywateli, mają jeszcze jedno poważne zadanie. Muszą utrzymać siebie. Oczywiście, także z naszych składek. I trzeba przyznać, że z tego zadania wywiązują się znakomicie. W części kas na płace wydano 0,3% posiadanych funduszy (Podkarpacka Kasa), w innych 3% – Branżowa Kasa. Dużo to, czy mało? Przed powstaniem kas starano się obliczyć, ile będą kosztować urzędnicy. Wyliczono, że około 2% posiadanych funduszy. Wyobrażano sobie, że w “głównej” kasie każdego regionu pracować będzie 120 osób, w oddziale – 30. Dlaczego niektóre kasy wydały mniej pieniędzy? Otóż nie dlatego, że postanowiły żyć skromniej. Po prostu zatrudniono mniej osób, mniej wydano na ich delegacje, mniej na telefony. Ale ci zatrudnieni nie zrezygnowali ze smakowitych płac. Na przykład w Lubelskiej Kasie Chorych zamiast planowanych 150 osób zatrudniono 85, później 105. Za to postanowiono o nich zadbać. Kasa wystąpiła o “zmniejszenie świadczeń dla ubezpieczonych”, czyli mniejsze wydatki na nasze leczenie, ale równocześnie poprosiła o zwiększenie kosztów administracyjnych, czyli także płac. Mało ich, dzielni są, to niech chociaż zarobią. Kosztem pacjentów. Z czasem struktura kas zaczęła się rozrastać. Od września 1999 r. zaczęły działać rady kas. W każdej radzie zasiadło od 17 do 23 osób. Każda z nich pobiera dietę za każde posiedzenia. Każda dieta to 2/3 przeciętnego wynagrodzenia oraz zwrot kosztów przejazdów i noclegów. RYBAK DyrektorEM Płace pracowników kas kształtowały się od 900 zł do 14,5 tys. zł. Dyrektorzy kas zarabiali od 10,5 tys. zł do 14,5 tys. zł. Nie dbano przy tym o przestrzeganie regulaminu wynagrodzeń. Wynagrodzenia w kasach są więc odbiciem tego, ile pracownik chciał zarabiać, a nie tego, na ile zasługuje W ub.r. aż 13 spośród 16 dyrektorów kas chorych nie miało odpowiednich kwalifikacji na tak poważne stanowiska. Podobnie było na niższych szczeblach. Ogólna zasada jest taka – dyrektorem kasy może być osoba “legitymująca się wykształceniem ekonomicznym lub uniwersyteckim, ale tylko kierunki – zarządzanie, prawo, administracja, lub ukończonymi studiami podyplomowymi – organizacja, zarządzanie w jednostkach służby zdrowia lub odpowiednimi kursami, ukończonymi w ciągu ostatnich pięciu lat”. Konieczne było również doświadczenie zawodowe, czyli kierowanie większymi zespołami ludzi. A kto tak naprawdę rządzi naszym zdrowiem? Według NIK, trzech dyrektorów miało wykształcenie wyższe, techniczne lub elektryczne, dwóch było lekarzami, trzech wykształciło się na kierunku pielęgniarskim, czterech miało dyplom psychologa lub socjologa, jeden znał się na rybactwie morskim i technologii żywienia, jednemu udało się tylko skończyć szkołę średnią, specjalizacja – radiolog. Podobnie było w oddziałach – NIK krytycznie ocenił zatrudnienie 13 z 14 osób. Do lipca 1999 r. w części kas honorowano dodatki funkcyjne, w innych tylko wynagrodzenie zasadnicze. Później wprowadzono nowy system, a tam jeszcze lepiej – premie kwartalne i trzymiesięczna odprawa pieniężna dla zwolnionego dyrektora. W górę poszły pensje dyrektorów – zarabiali od prawie 10 tys. zł do niespełna 20 tys. zł miesięcznie. Ich zastępcom też się polepszyło – rekordzista zarabiał ponad 13 tys. zł. NIK nie doszedł, dlaczego jedni zarabiali więcej, drudzy mniej. Nie było reguł, za to były najdziwniejsze pomysły. Śląska Kasa Chorych płaciła swoim pracownikom po 100 złotych miesięcznie za niepalenie. W sumie od lutego do września 1999 r. wydano na ten cel 280 tys. zł. Opolska Kasa Chorych tak się martwiła o swoich ludzi, że premie wypłacała im co miesiąc, a nie co kwartał, jak nakazywał regulamin. Kasy, które tak ochoczo wypłacały sobie
Tagi:
Iwona Konarska









