Zazdroszczę Nikiforowi

Zazdroszczę Nikiforowi

Nagroda jest taką samą próbą charakteru jak klęska Krzysztof Krauze, reżyser, laureat festiwalu w Karlowych Warach Krzysztof Krauze (ur. w 1953 r.) – reżyser, absolwent łódzkiej Filmówki. Debiutował w 1988 r. filmem „Nowy Jork, czwarta rano”, osiem lat później nakręcił polityczno-sensacyjne „Gry uliczne”. Długo czekał na sukces. Przełomem w karierze był znakomicie przyjęty „Dług” z 1999 r. Najnowszy obraz Krauzego, „Mój Nikifor”, zdobył Kryształowego Globusa na 40. festiwalu w Karlowych Warach, Krauze otrzymał też nagrodę dla najlepszego reżysera, a odtwórczyni roli tytułowej, Krystyna Feldman – dla najlepszej aktorki. Film uhonorowano także nagrodą Don Kichota FICC. – Dobrze jest być reżyserem filmowym w Polsce? – Dobrze jest debiutować. Debiutant jest mile widziany. Lubi go prasa – bo odkrywa kogoś nowego; publiczność – bo jest młoda i czeka na sukces kogoś ze swego pokolenia; producenci, bo oszczędzają na honorariach. Źle jest być reżyserem, który musi zrobić drugi film, niezależnie od tego, czy odniósł wcześniej sukces, czy nie. Gdy zalety debiutanta znikają, wówczas zaczynają się schody. – Sądzi pan, że nowa ustawa o kinematografii to zmieni? – Cała tajemnica tkwi w ludzkich charakterach, zresztą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 30/2005

Kategorie: Kultura