Znikające dokumenty

Znikające dokumenty

O lubelskim przedsiębiorcy Waldemarze Szyszce pisałam rok temu w 26. numerze „Przeglądu”, w reportażu „Lubelski wymiar (nie)sprawiedliwości”. Sądziłam, że ukazując zmagania biznesmena z dochodzeniem sprawiedliwości przed lubelską prokuraturą i sądem, pomogę bohaterowi reportażu. Nic bardziej mylnego. Dopiero wtedy zmasowana siła prawniczego ataku doprowadziła do tego, że sąd skazał wreszcie przedsiębiorcę. Niepokorny biznesmen Firma rodzinna WALMAR rozpoczęła działalność w 1990 r. i od tego czasu prowadziła ścisłą współpracę z Zakładem Energetycznym w Lublinie – Lubzel. Ministerstwo Przemysłu i Handlu umieściło ją w wykazie przedsiębiorstw zaliczanych do krajowego zaplecza energetyki. W swoim najlepszym okresie zatrudniała 100 pracowników.Na wschodzie Polski Lubzel był monopolistą. O względy jego prezesa starało się wiele prywatnych firm. Prezes więc zagwarantował sobie osobisty nadzór nad przetargami. Wygrywały w nich „zaprzyjaźnione” firmy.– Moja firma była na przetargach utrącana, mimo że oferowała jedne z najniższych cen – mówi Waldemar Szyszko. – O nieuczciwych przetargach i innych przekrętach informowałem policję i prokuraturę, która odmawiała jednak wszczynania postępowań przeciwko monopoliście.Szyszko wystąpił więc do prezesa lubelskiego UOKiK, ale ten szybko sprawę wyciszył. Jego decyzja została uchylona dopiero wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie – Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.Niestety, brak zamówień spowodował,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2012, 28/2012

Kategorie: Kraj