Zyskowne zbliżenie

Zyskowne zbliżenie

Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, że odradzanie własnego potencjału geopolitycznego musi się opierać na współpracy z pozostałymi mocarstwami Stosunki Rosji i Stanów Zjednoczonych w ostatnim czasie coraz bardziej zaczynają przypominać współpracę (a w zasadzie wyrażaną do niej chęć) niż typową dotychczas rywalizację. Symboliczny reset wzajemnych relacji, jeszcze nie tak dawno marginalizowany, obecnie stał się zwrotem na tyle silnym, że nie jest go w stanie zakłócić nawet duża afera szpiegowska. Geopolityczny awans Moskwy w oczach Stanów Zjednoczonych to jednak zdecydowanie większa zasługa samych Amerykanów, którzy pod wodzą Baracka Obamy znacznie tonują swoją obecność w świecie. Mnogość problemów będących schedą po polityce ostatnich lat zobowiązuje do ich rozwiązania, Rosja zaś pozostaje jedynym graczem, który jest w stanie pomóc Waszyngtonowi. Nie dziwi zatem sztywny kurs administracji Obamy, która z szerokim uśmiechem zerka w stronę Miedwiediewa, widząc w nim szansę na realizację swoich interesów. Sytuacja ta rodzi pytanie, na ile istotna pozostaje (i pozostanie w przyszłości) rola obecnego prezydenta Rosji oraz jego towarzysza z kremlowskiego tandemu – Władimira Putina. Faktyczny reset Symboliczny reset dokonany między Stanami Zjednoczonymi a Rosją w 2009 r. przez wielu traktowany był jako zagranie czysto kurtuazyjne. Komentatorzy wskazywali w nim czystą kalkulację Amerykanów, którzy potrzebowali (i potrzebują nadal) Rosjan głównie w kontekście coraz bardziej katastrofalnej sytuacji w Afganistanie oraz w przypadku atomowych ambicji Iranu. Przycisk naciśnięty przez amerykańską sekretarz stanu Hillary Clinton oraz szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa z symbolicznego gestu przekształcił się jednak w realny, nowy etap bilateralnych stosunków między tymi krajami. Niewątpliwie najjaskrawszym przejawem nowej jakości w relacjach amerykańsko-rosyjskich był podpisany w kwietniu tego roku nowy układ o redukcji arsenałów jądrowych (będący kontynuacją podpisanego w 1991 r. układu START). Umowa podpisana w Pradze przez Baracka Obamę i Dmitrija Miedwiediewa znakomicie wystudziła dość napiętą atmosferę pomiędzy dwoma mocarstwami, która pogorszyła się po rosyjskiej interwencji w Gruzji i powołaniu państwowości Osetii Południowej i Abchazji w sierpniu 2008 r. Oliwy do ognia dolewały wówczas także amerykańskie plany tarczy antyrakietowej, której elementy miały być zainstalowane m.in. w Polsce i Czechach. Dokładając do tego dość intensywną obecność Stanów Zjednoczonych na obszarze poradzieckim (zwłaszcza na Ukrainie i w Gruzji), nie dziwi zaogniająca się do niedawna sytuacja między dwoma krajami. Najważniejszym aspektem nowego START-u jest jednak uznanie mocarstwowej pozycji Rosji przez Waszyngton. Wycofanie się z pierwotnych planów tarczy antyrakietowej (a zwłaszcza rozmieszczenia jej elementów blisko rosyjskiej granicy) oraz wspomniane podpisanie układu o regulacji arsenałów jądrowych bardzo skutecznie wpłynęło na rosyjskie mocarstwowe ego. Moskwa od pewnego czasu bardzo chce być postrzegana jako kluczowy światowy gracz, dlatego uznanie tej pozycji ze strony takiego gracza, jakim są Stany Zjednoczone, z pewnością umocniło to przekonanie. Niezwykle istotnym czynnikiem jest również wyraźne ustąpienie pola Rosji na terenie poradzieckim, co w przypadku ostatnich wydarzeń w Kirgistanie wprawiło Moskwę w spore zakłopotanie (chodzi tu w głównej mierze o podejmowaną kwestię ewentualnej interwencji zbrojnej Moskwy po wybuchu walk pomiędzy Kirgizami a Uzbekami na południu kraju). Podobne „odstąpienie” Stanów Zjednoczonych zauważalne jest w przypadku Gruzji – Barack Obama wyraźnie zadeklarował, że kraj ten nie stanowi już problemu w relacjach z Moskwą, oraz Ukrainy – która dość skutecznie została przez Rosję obdarzona „nową przyjaźnią”. Co ważne jednak, uznanie odradzającego się rosyjskiego potencjału geopolitycznego za fakt przez administrację Obamy, zostało docenione również przez Moskwę. Doskonałym tego przykładem jest postawa Rosji w kwestii irańskiej, która jeszcze do niedawna pozostawała kolejnym polem rywalizacji z Waszyngtonem. Ostatnie wydarzenia w relacjach pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi sprawiają, że coraz „naturalniejszy” zdaje się widok Miedwiediewa i Obamy, którzy razem, bez zbędnych dyplomatycznych ceregieli rozmawiają o najważniejszych kwestiach współczesnego świata. Dmitrij chce współpracy Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, że odradzanie własnego potencjału geopolitycznego musi opierać się na współpracy z pozostałymi mocarstwami. Usilne starania umocnienia grupy BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny) nie do końca jednak spełniają oczekiwania Moskwy. Rosja umacnia swoją pozycję względem USA, jednak to właśnie ze współpracy z Waszyngtonem może odnieść największe korzyści.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 29/2010

Kategorie: Świat