Prawosławni nie mogą się przebić

Prawosławni nie mogą się przebić

Kiedy gmina żydowska występowała w Siedlcach o zwrot majątku, jej roszczenia uznawano. Jedyny wniosek społeczności prawosławnej spotkał się z odmową

Czego wy od nas chcecie? – zapytał dziennikarz „Tygodnika Siedleckiego” proboszcza parafii prawosławnej pod wezwaniem św. Trójcy. Ks. Sławomir Kochan nie zwrócił nawet uwagi na zawarty w pytaniu rozdział na „nas” i „was”, choć przecież redaktor i proboszcz są obywatelami tego samego państwa i mieszkańcami tego samego miasta. – Mamy dowody, że tu, na działce przy Floriańskiej, istniało coś, co było własnością Siedleckiego Prawosławnego Zarządu Parafialnego – odpowiedział ks. Kochan.

Kiedy redaktor przyszedł na plebanię, wniosek parafii wsparty odpowiednimi dokumentami i mapkami leżał już w Komisji Regulacyjnej ds. Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Był to w Siedlcach pierwszy i zapewne ostatni wniosek Kościoła prawosławnego o zwrot majątku. Do tej pory roszczenia, i to skuteczne, wysuwała jedynie Gmina Żydowska w Warszawie. Władze Siedlec uznały jednak żądanie parafii za bezpodstawne i podjęły walkę o oddalenie wniosku.
Dzień przed pierwszą rozprawą przed komisją na pierwszej stronie „Tygodnika Siedleckiego” ukazał się duży artykuł pt. „”Prus” prawosławny?”, ze spreparowanym zdjęciem przedstawiającym narożnik siedleckiego liceum ogólnokształcącego zwieńczony cerkiewną kopułą z przekreślonym krzyżem.
– Fotomontaż zrobiono celowo – komentuje proboszcz Kochan. – Teraz ludzie z liceum, w którym jestem zresztą zatrudniony jako katecheta, patrzą na mnie nieufnie. A przecież parafia wcale nie zamierza odbierać liceum. Mamy jedynie dokumenty hipoteczne potwierdzające własność części działki znajdującej się po drugiej stronie nieruchomości, gdzie jest internat, wcale nie w tym miejscu, gdzie autor fotomontażu umieścił kopułę. Sprawa toczy się o uznanie praw do działki i wyznaczenie nieruchomości zastępczej lub przyznanie odszkodowania.

Nieszczera rozmowa

Ponieważ procedury składania wniosku i jego udokumentowanie wymagały sporej pracy archiwistyczno-prawniczej, szczupłe siły proboszcza wsparł prawosławny arcybiskup lubelski i chełmski, Abel. Nie tylko uruchomił poszukiwania w lubelskich archiwach i odnalazł córkę jednego z przedwojennych proboszczów, lecz także umówił się na rozmowę z prezydentem Siedlec, dr. Mirosławem Szymanowiczem. Rozmowa była miła, prezydent potwierdzał przychylność władz miasta dla prawosławnej parafii w Siedlcach, do której należą nie tylko rdzenni siedlczanie, ale również przyjezdni z Białostocczyzny oraz osoby pochodzenia ukraińskiego, Ormianie, Gruzini, Białorusini. Jeden z parafian, Paweł Samoluk, wyjechał nawet przed dwoma laty do Prawosławnego Seminarium Duchownego w Warszawie, a obecnie studiuje w Grecji.Okazało się jednak, że przyjęcie władyki przez prezydenta miasta było jedynie fasadą, bo urząd miał już przygotowaną negatywną odpowiedź w sprawie wniosku parafii, którą w tym samym dniu przesłał do komisji regulacyjnej. W pierwszym akapicie uzasadnienia prezydent zwracał uwagę, że wniosek parafii zgłoszono po terminie, zatem „roszczenie wygasło”. Prezydent podważał również prawa parafii do działki.
Arcybiskup w bardzo uprzejmym tonie odpowiedział prezydentowi, że wniosek parafii został zgłoszony w odpowiednim terminie, bowiem Sejm znowelizował ustawę rządowo-kościelną.
Komisja regulacyjna, wbrew negatywnemu stanowisku siedleckich władz, wszczęła postępowanie. Nakazała jedynie uzupełnić dane dotyczące praw do własności i sporządzić operat szacunkowy, który jest fachową wyceną nieruchomości. Działka pod licealnym internatem została oszacowana na 307 tys. zł.
Dziś, miesiąc po pierwszym posiedzeniu komisji i spotkaniu z prezydentem miasta, widać jakby zalążki ugody. Prezydent Szymanowicz ustami rzeczniczki urzędu, Joanny Skolimowskiej-Szpury, oświadcza: – Z przepisami prawa nie dyskutujemy. Jeśli komisja regulacyjna podejmie decyzję i uzna, że zwrot przejętego majątku się należy, będzie to wykonane, tak jak było już w przypadku pięciu wniosków złożonych przez Gminę Wyznaniową Żydowską, która uzyskała odszkodowanie w kwocie 636.400 zł, trzy nieruchomości w naturze i zapewne jeszcze jedną w postaci ekwiwalentu.
O zasadności wniosku parafii prawosławnej jest przekonany kierownik referatu geodezji w urzędzie miasta, Karol Choromański, który badał parametry działki o powierzchni 1,2 tys. m kw. – Problem jedynie w tym, czy komisja regulacyjna uzna, iż obiekt służył kultowi religijnemu.

Wspólne dzieje

Prawosławni w Siedlcach byli od dawna, właściwie od samego początku. Osada nad rzeką Muchawką uzyskała prawa miejskie w 1547 r., zaś historycy mówią o obecności prawosławia już w XIV wieku. Burze dziejowe sprawiały, że obrządek wschodni na tych ziemiach zmieniał swoje oblicze, raz zbliżając się do katolicyzmu, a raz oddalając. Kolejne etapy tych zmian to unia brzeska, która w 1596 r. podzieliła prawosławie na unitów (później w zaborze austriackim zwanych Kościołem greckokatolickim) i dyzunitów. Jej wynikiem były długotrwałe spory i walki między obu stronami. Kościół prawosławny do dziś uważa unię brzeską za rozbicie jedności, natomiast Kościół rzymskokatolicki za największą i najważniejszą próbę jej odbudowy.
Prawosławie w Siedlcach bywało więc to synonimem przegranej dla jego wyznawców, np. gdy po roku 1795 miejscowość znalazła się w zaborze austriackim, to znakiem zwycięstwa, gdy po upadku Księstwa Warszawskiego w 1815 r. została włączona do Królestwa Polskiego. Miasto było nawet dwukrotnie (w latach 1837-1845 i 1867-1912) stolicą jednej z imperialnych guberni Kraju Przywiślańskiego. W 1867 r. zaczęto budować w Siedlcach wielki sobór prawosławny św. Ducha, który miał aż 11 dzwonów. Od uzyskania niepodległości w 1918 r. świątynia, pozbawiona charakterystycznych kopuł, służy wyznawcom Kościoła katolickiego.
Przed I wojną światową działało w Siedlcach pięć cerkwi prawosławnych, natomiast w Polsce międzywojennej, kiedy prawosławie przestało być religią państwową, ok. 300 siedlczan tego wyznania spotykało się w różnych, nierzadko przypadkowych miejscach. Domem modlitwy był m.in. będący w posiadaniu tej wspólnoty budynek przy ul. Floriańskiej. Niewykluczone, że służył również jako ochronka czy szkółka niedzielna. Lekcje religii w duchu prawosławia pobierało w roku 1937 w Siedlcach 97 uczniów szkół podstawowych i średnich. W wykazie z tego roku napisano, iż „nauka religii odbywa się w języku ojczystym, polskim lub rosyjskim, w zależności od języka domowego. Nauka modlitwy i teksty liturgiczne są tylko w języku cerkiewnosłowiańskim”. Obiekt przy ul. Floriańskiej figuruje w kilku przedwojennych spisach nieruchomości należących do parafii prawosławnej, ale po II wojnie światowej, po zburzeniu i ponownym odbudowaniu jako własność skarbu państwa jest siedzibą liceum im. Bolesława Prusa.

Czekając na dzwonnicę

Nową cerkiew prawosławną postawił dopiero w 1986 r. nieżyjący już proboszcz Borys Dykaniec. Zanim dopiął swego, stoczył wiele potyczek z władzami i przeciwnościami natury formalnej i społecznej. Lokalizację świątyni zmieniano mu czterokrotnie. W publikacji pt. „Prawosławie na terenie Siedlec w XIX i XX wieku” zanotowano jego słowa: „Z ubolewaniem stwierdzam, że stereotyp prawosławnego Rosjanina, symbolu religii zaborców, trwa do dziś”. Proboszcz dodaje, że podczas budowy zdarzały się przypadki kradzieży i czynów chuligańskich. Okazało się, że szykany najskuteczniej przerwała interwencja „po sąsiedzku” proboszcza parafii rzymsko-katolickiej św. Ducha. Świątynia przy ul. Brzeskiej 15 w końcu zatem stanęła, co najstarsza parafianka, mająca dziś 90 lat Halina Leonowa, nazwała cudem.
Niewielka, skromna cerkiew, w sam raz dla 40 rodzin prawosławnych, nadal nie ma dzwonnicy. Plebania, gdzie odbywają się też lekcje religii (w sumie dla 22 uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i liceum), spotkania chórzystów czy Rady Parafialnej, jest niedokończona, zaś schody wiodące na piętro zabezpiecza tylko prowizoryczna, zbita z listew poręcz. W takim stanie gospodarstwo otrzymał poprzedni proboszcz, Mirosław Wiszniewski. – Niewielka wspólnota parafialna – wspomina dzisiaj – była wyeksploatowana ciężarem budowy nowej cerkwi pw. Świętej Trójcy. Mogliśmy jedynie liczyć na pomoc bogatszych parafii w kraju lub dobre serce naszych wyznawców na Zachodzie. To, co dzisiaj mamy w Siedlcach, zawdzięczamy im i Kościołowi ewangelicko-augsburskiemu z okręgu Balingen w Niemczech.
Ks. Wiszniewski jako pierwszy postanowił skorzystać z pomocy ustawy rządowo-kościelniej regulującej stosunki między państwem a Polskim Autokefalicznym Kościołem Prawosławnym, która dawała prawo przywracania utraconych dóbr majątkowych.
– Nowelizację ustawy z wielkim trudem uzyskaliśmy dopiero w tym roku – uzupełnia. – Zostało wszczęte postępowanie regulacyjne. Dopiero w połowie lat 90. udało mi się odnaleźć archiwalne akta zakupu nieruchomości dla siedleckiej parafii prawosławnej. Niestety, archiwum diecezjalne w Chełmie zaginęło. Po uchwaleniu nowelizacji naszej ustawy mamy termin składania wniosków do roku 2006.
Parafianie w Siedlcach już któryś rok z rzędu patrzą na placyk przed cerkwią przeznaczony pod nową dzwonnicę i pomagają przy rozbudowie plebanii. Gdyby inwestycja została wsparta środkami pochodzącymi z udokumentowanego majątku wspólnoty prawosławnej w Siedlcach, prace można by zakończyć w ciągu kilku miesięcy. Nie trzeba czekać na żaden wielki jubileusz.
W książce „Prawosławna Eparchia Chełmska”, wydanej z okazji dziesięciolecia reaktywowania prawosławnej diecezji lubelsko-chełmskiej, jej autor, dr Andrzej Gil, napisał: „Prawosławie z całą swą spuścizną było i jest po dziś dzień istotnym elementem krajobrazu kulturowego tego regionu i wspólnym dziedzictwem wszystkich jego mieszkańców, bez względu na narodowość i konfesję. Warto więc dążyć do jak najlepszego poznania i zrozumienia tych problemów, by nie zubożyć rodzimej tradycji historycznej naszej wspólnej „małej ojczyzny””. Dodajmy: warto również wyzbyć się uprzedzeń.

Wydanie: 2004, 45/2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy