Archiwum

Powrót na stronę główną
Aktualne Promocja

Jak wybrać oryginalny prezent dla nauczyciela w przedszkolu?

Dzień Nauczyciela nie jest tylko świętem pedagogów, którzy zajmują się nauczaniem w szkole, ale także tych, którzy przygotowują dzieci do nauki, czyli uczących w przedszkolach. Na pewno będzie im miło, jeśli przygotujesz dla nich symboliczny prezent, który wynagrodzi im codzienne trudy pracy

Aktualne

Miód cynamonowy

W okresie jesienno-zimowym i wczesnowiosennym, każdego roku ma miejsce wzrost zakażeń grypopodobnych, głównie z powodu gwałtownych zmian temperatur i osłabienia naszej odporności. Warto z tego powodu zadbać szczególnie o swój organizm poprzez zwiększenie aktywności na świeżym powietrzu i stosowanie

Aktualne

Wyjątkowi goście trasy T.LOVE z okazji 40-lecia!

Grupa T.LOVE wyruszyła w urodzinową trasę koncertową, podczas której hucznie świętuje swoje 40-lecie wraz z wyjątkowymi gośćmi specjalnymi. Wiemy kto już w listopadzie pojawi się u boku załogi Muńka Staszczyka w Łodzi, Warszawie, Krakowie oraz we Wrocławiu. Nazwisko

Andrzej Romanowski Felietony

Konstytucja wielkanocna

Trudno uwierzyć, ale był taki czas, gdy w Sejmie III RP nie było prawicy. Po wyborach 1993 r. żadne z ugrupowań prawicowych nie osiągnęło wymaganego progu. Triumfował SLD. Centrystyczna Unia Demokratyczna (od 1994 r. Unia Wolności) stała się w tej sytuacji jedyną w Sejmie przedstawicielką obozu „solidarnościowego”. W partii tej pamiętano, że stworzony przez nią koalicyjny rząd Hanny Suchockiej został dopiero co obalony przez prawicę, ale unijni politycy, związani przeżyciami kombatanckimi, razem z prawicą uznawali SLD za wroga. Tymczasem jednak trzeba było uchwalić konstytucję. Byłem członkiem Rady Krajowej Unii Wolności i na jej kongresie w styczniu 1997 r. słuchałem wystąpienia byłej premier Hanny Suchockiej. Odrzucała ona rozpowszechnione wtedy myślenie, że do przyjęcia konstytucji ówczesny parlament „nie ma moralnego prawa”, ale równocześnie przyjmowała jako fakt oczywisty tegoż parlamentu „niereprezentatywność”. Obawiając się, że uchwalona już teraz ustawa zasadnicza będzie w przyszłości kontestowana, radziła odłożyć prace nad nią i najpierw wyrobić w społeczeństwie „patriotyzm konstytucyjny”. Było to logiczne i dalekowzroczne. Poczułem się przekonany. Suchockiej odpowiedział jednak Tadeusz Mazowiecki. Nie był on już liderem UW, ale z jej ramienia pracował w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Przewodniczącymi tego gremium byli kolejno Aleksander Kwaśniewski i Włodzimierz Cimoszewicz, a w tym czasie kierował

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Starcie Gomułki z Chruszczowem

Delegacja ZSRR nie rezygnowała z siłowego rozwiązania kryzysu w relacjach polsko-radzieckich Gdyby przeprowadzić sondę wśród rozsądnych ludzi nauki, nie tylko historyków, które z wydarzeń w Polsce Ludowej najbardziej odcisnęło się na życiu Polaków, z pewnością ogromna większość odpowiedziałaby: Październik ’56. I nie myliliby się. Znaczenia przełomu Października ’56 nie da się kwestionować ani deprecjonować. To wtedy stalinizm – polski stalinizm, łagodniejszy niż w krajach zwasalizowanych przez ZSRR – został definitywnie odrzucony przez władzę i społeczeństwo. Oczywiście to co wydarzyło się w październiku 1956 r., nie stało się nagle, miało swoją co najmniej dwuletnią genezę. W Polsce Październik ’56 był punktem kulminacyjnym zmian, do których dochodziło u nas i w ZSRR. Śmierć Józefa Stalina rozpoczęła destalinizację Związku Radzieckiego, początkowo powolną, by dać wyraźny jej dowód na XX Zjeździe KPZR. Ujawnienie przez Nikitę Chruszczowa w tajnym referacie skali zbrodni Stalina i tych popełnianych w jego imieniu było dla wielu szokiem. Ale nie dla wszystkich. Nie każdy w ZSRR i Polsce od razu zauważył przejawy załamywania się stalinizmu. Początkowo tylko wytrawni analitycy i obserwatorzy życia publicznego zauważali i trafnie odczytywali krótkie notki na dalszych stronach „Prawdy” o odwołaniu tego czy innego albo zwolnieniu z łagru. Polski Październik 1956 portal internetowy W Polsce odchodzenie od stalinowskich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Czarzasty i Biedroń mają konkurencję

Umowa programowa między Unią Pracy a Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej Który skrót brzmi bardziej znajomo: koalicja SLD-UP czy Nowa Lewica? Odpowiedź jest chyba prosta, więc dodajmy do tego kolejny element – w 21. rocznicę podpisania umowy koalicyjnej między SLD a Unią Pracy odbyła się w Sejmie konferencja, podczas której ogłoszono umowę programową między Unią Pracy a Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej. Umowę otwartą, do której dołączyć mają kolejne lewicowe ugrupowania. Tak oto na naszych oczach sił nabiera ta część lewicy, która nie znalazła się w ugrupowaniu Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Ci, którzy nie zostali do ich partii zaproszeni albo też podczas jednoczenia Wiosny i SLD rok temu zostali wypchnięci lub sami zdecydowali, że wolą stać obok. Co z tego będzie? Zdecydowanie za wcześnie jest, by odpowiadać na to pytanie. Przede wszystkim dlatego, że narastający podział Polski na PiS i anty-PiS odbiera tlen innym ugrupowaniom i niesłychanie zubaża debatę publiczną. Różnie więc może być. Ale nie sposób też nie zauważyć, że ta nowa koalicja SLD-UP nie powstała w próżni. Bo ma bazę działaczy i przestrzeń programową. Zjednoczenie Wiosny i SLD było szumnie zapowiadane, a okazało się – jak to określił prof. Jacek Raciborski – farsą. Poza głównym „zjednoczeniowym” nurtem zostało kilka znaczących organizacji,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sylwetki

Staszek

Pusto robi się wokół. Odszedł Staszek Ciosek. Zajmował w naszym życiu miejsce szczególne. Nie sposób było Go nie zauważyć. Jego postura, głos, jowialność , energia, oryginalna ocena sytuacji, siła perswazji, poczucie humoru wyróżniały Go i czyniły interesującym partnerem rozmów, dyskusji i sporów. Rozmowa, dialog, poszukiwanie kompromisu, zgody były Jego żywiołem. Męczyły Go rutyna, biurokracja i banalność. Uważał, że nuda zabija. Nie było więc przypadkiem, że młodego Staszka porwało Zrzeszenie Studentów Polskich. Organizacja, która tworzyła przestrzeń wolności, demokratycznych sporów, artystycznych eksperymentów, kształtowała postawy otwarte, wolne od gorsetu ideologii i skupiała ludzi tak różnych, że można ich dziś odnaleźć w całym polskim politycznym krajobrazie. Staszek był szefem ZSP i ten ZSP-owski charakter – otwarty, koncyliacyjny, z dystansem do siebie i świata – był Jego cechą przez całe życie. Te talenty sprawiały, że w trudnych momentach sięgano po Staszka, by negocjował, uspokajał, dogadywał się, a jak trzeba, to zwodził, przeciągał, czyli żeby był liderem dialogu i mistrzem kompromisu. Dlatego był ministrem do spraw związków zawodowych, ministrem pracy, płac i spraw socjalnych. Staszek był realistą, ale gotowym do myślenia poza granicami oficjalnej czy partyjnej poprawności. Z tego urodziły się „Memoriały Trzech”, czyli Cioska,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Lewico, doceń wreszcie Październik ’56

W tempie, które potęguje żal, odchodzi pokolenie Października ’56. Najbardziej twórczego i, niestety, najbardziej niedocenianego okresu w powojennej historii Polski. Wiem, jakie znaczenie miały rewolucja Solidarności i Okrągły Stół, ale największa kumulacja procesów, które tak twórczo wyzwoliły energię milionów Polaków, była właśnie po Październiku ’56. Wtedy zaczęło się demokratyzowanie i liberalizacja Polski. Doszło do ogromnych zmian w stosunkach społeczno-gospodarczych. Odrzucono kolektywizację wsi, zaczęły się lepsze czasy dla spółdzielczości. Otwarcie na Zachód najbardziej widoczne było w nauce. Na uczelnie wrócili naukowcy odsunięci od nauczania, powstał klimat do nieskrępowanych badań. Uwolniona ze stalinowskiego gorsetu kultura eksplodowała genialnymi dziełami, które do dziś cieszą się wielką popularnością. Wydawałoby się więc, że po 66 latach wiemy o tych wydarzeniach prawie wszystko. Niestety, mimo wielu prac naukowych i twórczości artystycznej Październik ’56 słabo przebił się do świadomości potocznej Polaków. A do młodzieży prawie w ogóle. W obiegu medialnym dominuje sprymitywizowana wersja IPN-owskiej polityki historycznej, która wydarzenia z tamtego czasu sprowadza do zmian na górze władzy. Wbrew takim faktom jak poparcie prymasa Wyszyńskiego dla ówczesnych zmian. Po twardych rozmowach Gomułki z Chruszczowem zmieniły się relacje z Moskwą, która z wielkim trudem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Werbownik

Dyletanci szkodzą. Niby to banał, ale jeśli chodzi o MSZ, o ten banał Polska potyka się regularnie. Przykładów jest wiele, może więc przypomnijmy jeden z ostatnich, bardzo żywo komentowany przy Szucha. Oto nie tak dawno Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ (MID), używała sobie na Polsce. „Bezczelna prowokacja Warszawy wobec ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa jest rażącym naruszeniem ogólnych zasad komunikacji dyplomatycznej”, grzmiała. O co chodziło? Otóż 3 października, po decyzji prezydenta Putina o zaanektowaniu ukraińskich obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego, do naszego MSZ wezwany został ambasador Federacji Rosyjskiej Siergiej Andriejew. Po to, żeby przekazać mu polskie stanowisko w tej sprawie. Z punktu widzenia dyplomacji to rutynowe działanie. Wzywa się ambasadora i wręcza dokument. Na zimno. Wszystko trwa krótko. Słów dużo nie trzeba. Jest to jakiś rodzaj teatru, w którym każdy gra swoją rolę. Ale tym razem wiceminister Marcin Przydacz wyłamał się z przypisanej mu roli. I zaczął ambasadora zagadywać, podpowiadać mu, co mógłby powiedzieć czekającym na niego przed gmachem MSZ dziennikarzom. Żeby potępił wojnę itd. Opowieści o tym, jak Przydacz rozmawiał z Andriejewem, krążą po MSZ jak najlepsza anegdota. Bo mieliśmy zderzenie outsidera (Przydacz ma zerowe pojęcie o dyplomacji) z absolutnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Im gorzej, tym lepiej. Dlaczego opozycja trzyma kciuki za kryzys?

Jeśli PiS przegra przez recesję i inflację, opozycja wróci do władzy z programem cięć i oszczędności, o którym marzy Jeżeli choć jedna rzecz naprawdę łączy dziś opozycję, jest nią wołanie o katastrofę. Niezależnie jakie słowo na literę k wybierzemy: kryzys, klęska, kompromitacja czy katastrofa – idzie o jedno. Większość opozycyjnych ugrupowań, antypisowskich autorytetów medialnych i telewizyjnych gadających głów trzyma kciuki za przyszłoroczne załamanie gospodarcze, energetyczne i kryzys finansów publicznych. Bo to może być w końcu ten kryzys, który zmiecie z planszy rządzącą ekipę. „Im gorzej, tym lepiej” – to być może przewrotne postawienie sprawy, ale w proeuropejskim i demokratycznym obozie w polskiej polityce przechował się najlepiej prawdziwie leninowski duch myślenia o polityce. Straszenie greckim, węgierskim, tureckim albo wenezuelskim kryzysem weszło części opozycji tak mocno w krew, że nie odróżnia już faktów od własnych urojeń, a kasandrycznych przepowiedni od rozsądnych kalkulacji prawdziwych przecież zagrożeń. Gdy nieliczni przedstawiciele obozu Koalicji Obywatelskiej – jak niedawno Jan Vincent Rostowski – mają tyle przyzwoitości, by w wywiadzie radiowym zaznaczyć, co jest zagrożeniem, a co wyłącznie kampanijnym biciem piany, należą im się szczere gratulacje. Bo to zdecydowana mniejszość w gronie histeryków, które rozciąga się od Wiosny Biedronia po Konfederację Bosaka i Mentzena. Nie sposób

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.