Czarzasty i Biedroń mają konkurencję

Czarzasty i Biedroń mają konkurencję

Warszawa 21.10.2022 r. Podpisanie dekklaracji wspolpracy miedzy Stowarzyszszenie Lewicy Demokratycznej i Unia Pracy. fot. Krzysztof Zuczkowski

Umowa programowa między Unią Pracy a Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej Który skrót brzmi bardziej znajomo: koalicja SLD-UP czy Nowa Lewica? Odpowiedź jest chyba prosta, więc dodajmy do tego kolejny element – w 21. rocznicę podpisania umowy koalicyjnej między SLD a Unią Pracy odbyła się w Sejmie konferencja, podczas której ogłoszono umowę programową między Unią Pracy a Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej. Umowę otwartą, do której dołączyć mają kolejne lewicowe ugrupowania. Tak oto na naszych oczach sił nabiera ta część lewicy, która nie znalazła się w ugrupowaniu Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Ci, którzy nie zostali do ich partii zaproszeni albo też podczas jednoczenia Wiosny i SLD rok temu zostali wypchnięci lub sami zdecydowali, że wolą stać obok. Co z tego będzie? Zdecydowanie za wcześnie jest, by odpowiadać na to pytanie. Przede wszystkim dlatego, że narastający podział Polski na PiS i anty-PiS odbiera tlen innym ugrupowaniom i niesłychanie zubaża debatę publiczną. Różnie więc może być. Ale nie sposób też nie zauważyć, że ta nowa koalicja SLD-UP nie powstała w próżni. Bo ma bazę działaczy i przestrzeń programową. Zjednoczenie Wiosny i SLD było szumnie zapowiadane, a okazało się – jak to określił prof. Jacek Raciborski – farsą. Poza głównym „zjednoczeniowym” nurtem zostało kilka znaczących organizacji, m.in. Unia Pracy, na aut wypchnięto dziesiątki działaczy. Z perspektywy roku, wyraźnie widać, że zjednoczenie partii Czarzastego i Biedronia nie służyło wzmocnieniu siły lewicy, ale było rozgrywką o władzę wewnątrz formacji. Dziś obaj są praktycznie nieusuwalni, partia jest ich własnością – bo oni mogą zawiesić każdego. A jednocześnie owo „zjednoczenie” na nic wartościowego się nie przełożyło. Programowo Nowa Lewica buksuje, w debacie publicznej zajmuje pozycję marginalną, nie wychodząc poza banał. Sondażowo też nie błyszczy – oscyluje w granicach 6-11%. I właśnie ten stan otworzył miejsce dla nowej koalicji SLD-UP. Trudno bowiem było przypuszczać, by Unia Pracy czy działacze, których Czarzasty pozbył się ze swojej partii, zrezygnują z życia publicznego. Dlaczego mieliby to robić? Nic dziwnego więc, że oni wszyscy, zamiast umierać, zaczęli się organizować. A przychodzi im to tym łatwiej, że Nowa Lewica swoimi błędami otwiera im polityczną przestrzeń. Po pierwsze, jest zamknięta. Gotowa do współpracy co najwyżej z partią Razem. Tymczasem i Unia Pracy, i Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej deklarują otwarcie na inne środowiska lewicowe. „Mnóstwo ludzi szuka miejsca dla siebie – mówi Witkowski. – Trzeba ich więc przyciągnąć. Przede wszystkim mądrymi propozycjami”. Podobnie mówi Kwiatkowski – „Strategia kierownictwa Nowej Lewicy sprowadza się do wykluczania. Do eliminowania wszystkich niezależnych bytów na lewicy. My mówimy co innego. Po tzw. zjednoczeniu lewicy mnóstwo działaczy popadło w apatię, w zniechęcenie. Chcemy do nich dotrzeć, aktywizować ich. I to po części się udaje. W kolejnych województwach powstają struktury Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej”. Wbrew pozorom to nie jest trzeciorzędny spór. To są dwa różne modele życia publicznego. Model, który niestety dziś coraz bardziej dominuje, polega na tym, że kierownictwo partii o wszystkim decyduje, a rolą sympatyków jest zaakceptowanie przyjętych decyzji i oddanie głosu w wyborach. Model alternatywny polega z kolei na tym, że sympatycy danej formacji tworzą różne byty – stowarzyszenia, organizacje pozarządowe, kluby i to one w dyskusjach, czasami gorących, kształtują kierownictwo ugrupowania. Oczywiście model ten utrudnia życie różnym kandydatom na dyktatorów, ale zakorzenia formację w kolejnych środowiskach. Po drugie, SLD-UP i Nową Lewicę różni stosunek do minionych czasów. Widać to było podczas konferencji w Sejmie, w której gośćmi honorowymi byli twórcy koalicji SLD-UP sprzed 21 lat – Leszek Miller i Marek Pol. Nowa koalicja SLD-UP bezpośrednio nawiązuje do tamtej, określa się jej spadkobierczynią. Widać to też, gdy rozmowy schodzą na tematy Polski Ludowej. Biedroń wówczas milczy, Czarzasty mówi, że jest „stary komuch”, i uważa, że to załatwia wszystko. No nie załatwia, „starym komuchem” jest też Stanisław Piotrowicz, „starym komuchem” był wieloletni skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski i tak można mnożyć. W dzisiejszych czasach to określenie nic nie znaczy. Ważne są za to konkretne działania. A tu Nowa Lewica jest ostrożna, nie zagłębia się w analizę tamtych czasów, a często, chyba w imię zachowania świętego spokoju, przyjmuje punkt widzenia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 44/2022

Kategorie: Kraj