To nie było samobójstwo

To nie było samobójstwo

Barbara Blida zginęła w wyniku szamotaniny. To najbardziej logiczna hipoteza raportu Ryszarda Kalisza

„Barbara Blida nie planowała popełnienia samobójstwa”, czytamy w raporcie. To oczywisty wniosek, jeśli prześledzi się nie tylko ostatnie minuty, lecz także ostatnie dni jej życia.
Gdy 25 kwietnia, o godz. 6.00 zapukali do jej domu funkcjonariusze ABW, była spokojna, nie zdradzała zdenerwowania. Odmówiła podpisania dokumentów, które przedstawili jej funkcjonariusze, zadzwoniła do swojego adwokata. Potem poszła do sypialni, na piętro domu. Tam, w sejfie, znajdowała się broń. Blida wyjęła astrę z sejfu, schowała w połach szlafroka i zeszła do łazienki.
Gdyby chciała do siebie strzelić, mogłaby to zrobić w sypialni. Mogłaby też wcześniej przygotować sobie broń w jakimś innym miejscu, gdzieś w łazience.
Nie dzwoniłaby także do adwokata, prosząc go o obronę.
Jak wynika z zeznań jej męża, Barbara Blida nie była zaskoczona wizytą smutnych panów. Wcześniej wzywano ją już do prokuratury, gdzie składała wyjaśnienia na temat kontaktów z Barbarą Kmiecik. Jak mówili przed komisją prokuratorzy, na wezwania stawiała się bezzwłocznie i udzielała wyczerpujących odpowiedzi. Jak zeznał przed komisją Henryk Blida, chciała iść do prokuratury i tym razem, by wyjaśnić sprawę i oczyścić się z zarzutów.
Zwłaszcza że jej spokój burzyły różne artykuły prasowe i przecieki przedstawiające ją jako niemal partnerkę biznesową Barbary Kmiecik. To także dlatego nie chciała się spotkać z Barbarą Kmiecik, która kilka miesięcy wcześniej opuściła areszt. Kmiecikowa zabiegała o spotkanie, w połowie marca dzwoniła do Blidy, chciała się spotkać osobiście, by wszystko wytłumaczyć, ale była posłanka na spotkanie się nie zgodziła.
Te wszystkie elementy obalają tezę, że była na skraju załamania psychicznego, roztrzęsiona, nieobliczalna. Owszem, przygnębiały ją rozmaite plotki, że oto prokuratura na nią się szykuje, na pewno czuła, że jest inwigilowana, przygnębiały ją medialne informacje o kolejnych zatrzymaniach, ale to wszystko jej nie załamywało.
Cóż więc takiego się stało, że nagle strzeliła?

Tajemnica łazienki

Zmiana nastąpiła w ciągu kilku minut, kiedy Barbara Blida była w łazience. Początkowo badając sprawę, przyjęto założenie, że Blida sama weszła do łazienki, pozostawiwszy uchylone drzwi. Obok zaś drzwi, na poręczy fotela usiadła pilnująca jej funkcjonariuszka ABW. Henryk Blida i funkcjonariusze ABW byli w tym czasie w kuchni.
Tymczasem z zeznań funkcjonariuszki wynika, że weszła ona do łazienki. Na jak długo? Dlaczego? Czy rozmawiały?
Tego nie wiemy.
Jednak komisja śledcza ustaliła, że funkcjonariuszka, która „opiekowała się” Blidą, była swego rodzaju fachowcem – osobą przeszkoloną do rozmów z osobami zatrzymywanymi i do ich „rozmiękczania”.
Mówił o tym komisji śledczej Ryszard O., który podsłuchał rozmowę funkcjonariuszy ABW. Sądzili oni, że O. śpi, więc swobodnie rozmawiali. Mówili, że funkcjonariuszka w randze kapitana, która wkroczyła do domu Blidów w Siemianowicach Śląskich, dostała instrukcje od swojego naczelnika z wydziału operacyjnego. Jej zadaniem było złamanie psychiki posłanki. Miała jej opowiadać o tym, co ją czeka w areszcie, i pokazać to w najczarniejszych barwach.
Bardzo prawdopodobna jest więc hipoteza, że w trakcie takiej rozmiękczającej rozmowy Blida sięgnęła po broń, wtedy doszło do szamotaniny i broń wypaliła.
Jest to tym bardziej prawdopodobne, że w momencie strzału obie panie były obok siebie. Jak zeznała funkcjonariuszka ABW – na wyciągnięcie ręki. Czytamy to w stenogramie przesłuchania, które odbyło się 12 maja 2009 r. Oto jego kluczowe fragmenty:
„Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Proszę świadka, i teraz ten bardzo już trudny moment. Czy świadek słyszała strzał w domu, już wewnątrz, Barbary Blidy?
Świadek:
Słyszałam dźwięk, jak później okazało się, to był dźwięk strzału, ale w momencie, kiedy go słyszałam, nie wiedziałam, że to jest strzał. (…) To brzmiało tak, jakby coś ciężkiego spadło z półki.
(…) Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Głuchy, tak. Dobrze. A gdzie w tym momencie, jak ten ciężki, głuchy dźwięk świadek usłyszał, świadek był?
Świadek:
W łazience właściwie. W łazience, przy czym łazienka składała się z dwóch pomieszczeń. Ja stałam w progu… w progu tego drugiego pomieszczenia.
(…) Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Komisja ma pełną wiedzę, jak wyglądały te pomieszczenia, ich wygląd. Mamy, nazwijmy to łazienkę, czy ubikację, po prawej stronie od wejścia, od tego wcześniejszego pokoju był sedes i bidet i później w prawo jak się szło, w lewo było wejście do tej, nazwijmy to, pakamery, kolejnego miejsca. To gdzie świadek w momencie tego strzału był, w których drzwiach, pomiędzy pakamerą, tym kolejnym pomieszczeniem a łazienką, czy pomiędzy wejściem do łazienki z tego pokoju?
Świadek:
W tych drugich drzwiach stałam, w miejscu, z którego widziałam panią Blidę.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Czyli tych drugich, to znaczy wejście z pokoju do łazienki, czy wejście z łazienki do pakamery?
Świadek:
Ja bym tego nie nazwała pakamerą, to było wejście z łazienki do łazienki, tak bym to nazwała.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Wejście z łazienki do łazienki, rozumiem. Dobrze.
Czy świadek patrzyła się na Barbarę Blidę, czy była odwrócona, proszę opisać ten moment.
Świadek:
Na pewno stałam przodem do Barbary Blidy.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Czyli świadek ją obserwowała?
Świadek:
Tak.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
To proszę powiedzieć, co świadek, jakie było zachowanie Barbary Blidy?
Świadek:
Jakby główną czynność, jaką wykonywała, to było mycie zębów. (…) Jakby ja nie przypominam sobie już w tej chwili faktu, czy ona te zęby szorowała, czy nie, natomiast na pewno sięgała po szczoteczkę do zębów, przypuszczam, że po pastę, obracała się, co jakiś czas w stronę półki i brała stamtąd przedmioty, potem obracała się z kolei w stronę umywalki.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Proszę dalej kontynuować, jak do tego doszło?
Świadek:
I w pewnym momencie po raz kolejny obróciła się, obracając się w stronę tej półki, stała tyłem do mnie i później osunęła się.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Czyli myje zęby, idzie troszeczkę, bo tak jak znamy to, to to jest gdzieś metr, półtora, przechodzi do tej półki, stoi przodem do półki…
Świadek:
Właściwie nawet nie przodem do półki, a może…, tak bardziej przodem w kierunku kąta tej łazienki.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Przodem odwrócona w kierunku kąta, tak.
Świadek:
I do mnie tyłem.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
I co następuje?
Świadek:
I wtedy, tak jak ja to pamiętam, równolegle następuje osuwanie się jej i jakby ten dźwięk. Sądziłam, że coś spadło, że ona osuwając się na ziemię, zrzuciła jakiś przedmiot na podłogę.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Czy świadek widział moment wyjmowania broni przez Barbarę Blidę?
Świadek:
Ja nie widziałam broni w ogóle.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Czy świadek jest w stanie nam powiedzieć, czy ona miała tę broń w szlafroku w kieszeni, czy ona na tej półce może leżała, skąd się ta broń znalazła w jej ręku, Barbary Blidy?
Świadek:
Nie mogła mieć broni w szlafroku, albowiem zaraz po wejściu do łazienki sprawdziłam kieszenie w szlafrokach i tej broni tam nie było. Mogę przypuszczać, że broń leżała na półce, ale nie mam takiej pewności.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Tak, rozumiem. W momencie tego strzału, tego dźwięku, w jakiej odległości świadek był od Barbary Blidy?
Świadek:
Blisko. Nie umiem ocenić, ile to było w metrach. Sądzę, że gdybym zrobiła kilka kroków, tobym jej dotknęła.
Przewodniczący poseł Ryszard Kalisz (Lewica):
Czy świadek w jakiś sposób dotknął Barbarę Blidę…, w którym momencie, jak ona upadła, czy…, w jakim momencie, czy świadek w ogóle miał jakiś kontakt, że tak powiem, fizyczny z Barbarą Blidą?
Świadek:
Jak osunęła się, to podeszłam do niej, ponieważ nie byłam świadoma, co się stało, wydawało mi się, że straciła przytomność i prawdopodobnie zaczęłam ją cucić. Wydaje mi się, że uderzałam ją w twarz. Na początku nie było w ogóle krwi. I dopiero po jakimś czasie, kiedy pokazała się krew i zobaczyłam jakby otwór w klatce piersiowej, zorientowałam się, co się stało, tak myślę, że wtedy pomyślałam, że to był strzał i zaczęłam wzywać pomocy.
(…)
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
Pani mówi, że w momencie tego dziwnego dla pani odgłosu (strzału – przyp. RW) pani Barbara Blida była odwrócona tyłem. Natomiast to, co widzieliśmy na wizji lokalnej, ciało, które osunęło się po strzale, pani poseł Blida była twarzą zwrócona do wyjścia z tej pakamery, czyli do pani byłaby zwrócona przodem. To jak to się stało właśnie, że była w momencie usłyszenia tego odgłosu była do pani tyłem zwrócona i potem przodem?
Świadek:
Ja nie pamiętam tego momentu. Natomiast przypuszczam, że się obróciła, musiało się tak stać.
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
Czyli miała jeszcze tyle siły, żeby wykonać…
Świadek:
Prawdopodobnie tak.
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
Ale gdyby strzeliła do siebie, to w momencie odwrócenia, co by się stało z tym rewolwerem, chyba powinien jej wypaść z ręki, prawda?
Świadek:
Pani poseł, nie wiem, trudno mi gdybać na ten temat. Ja tej broni nie widziałam.
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
Ale wie pani z wizji lokalnej, że broń wysunęła się spod szlafroka.
Świadek:
Tak, to wiem z wizji lokalnej.
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
I ręce…, ułożenie ciała było takie, że ręce były wzdłuż ciała, czyli rewolwer, z którego pani poseł Blida się postrzeliła, to albo powinien wypaść jej z ręki i być koło niej, albo gdzieś w zasięgu. Więc pytam się, jak to się stało, że ta broń była pod szlafrokiem?
Świadek:
Nie umiem pani odpowiedzieć na to pytanie i ja nie wiem, jak zachowałaby się broń…
(…)
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
A to według pani, czy jest możliwe, żeby człowiek, który do siebie strzela i przestrzela dwie warstwy szlafroka, chowa ten rewolwer pod szlafrok i dopiero się osuwa?
(…) Świadek:
Ja nie umiem pani odpowiedzieć na to pytanie. Ja nie wiem, czy pani Blida strzelała przez dwie warstwy szlafroka, nie mam takiej wiedzy.
Poseł Danuta Pietraszewska (PO):
Badania kryminologiczne wskazują, że były poły przestrzelone obydwie, czyli przestrzeliła, tak? Tylko właśnie potem, dlaczego ta broń się znalazła pod szlafrokiem, a nie w zasięgu ręki albo blisko ręki?
Świadek:
Nie umiem pani odpowiedzieć na to pytanie”.

Cóż wynika z tych słów?

Po pierwsze, funkcjonariuszka nieudolnie przeszukała Blidę, nie sprawdzając, czy pod szlafrokiem chowa rewolwer.
Po drugie, była z nią w łazience.
To jest o tyle istotne, że, jak zeznał Henryk Blida, po usłyszeniu strzału pobiegł do łazienki i zastał funkcjonariuszkę siedzącą na fotelu, przed łazienką.
Eksperyment wykazał, że droga między kuchnią a łazienką zabrała Blidzie ok. 30 sekund. W tym czasie więc funkcjonariuszka musiała się zorientować, że była posłanka jest śmiertelnie ranna, wyjść z łazienki i usiąść na poręczy fotela. Można założyć, że jej zachowaniem kierowała panika. Bo powinna reanimować śmiertelnie ranną.
Po trzecie, jeżeli była w łazience, to czy można przyjąć, że milczała? W świetle informacji o jej zadaniach, o tym, że „rozmiękcza” zatrzymanych, trudno w to uwierzyć.
Po czwarte, za tezą o szamotaninie przemawia sposób ułożenia ciała Barbary Blidy. Gdy padła na ziemię, była PRZODEM do funkcjonariuszki. A rewolwer miała w połach szlafroka.
Raczej mało prawdopodobna jest sytuacja, że ktoś strzela do siebie, a potem się odwraca i chowa broń…
A jeżeli była przodem…

Jak znikały ślady

Kolejnym elementem dającym wiele do myślenia jest kąt oddania strzału. Blida była praworęczna, a kula weszła z lewej strony, od góry, pod kątem 20 stopni. Prawą ręką takiego strzału się nie odda. Nawet gdyby próbować strzelać z tzw. przyłożenia, naciskając język spustowy kciukiem, też jest to ekwilibrystyczne. Więc…
Wreszcie obciążającą poszlaką jest fakt, że ślady z miejsca wypadku (?) zostały zatarte. Nie ma ich, co jest tym bardziej symptomatyczne, że w zatrzymaniu brali udział oficerowie ABW, czyli osoby przeszkolone w zakresie zabezpieczania śladów.
I zapewne znające sposoby ich zacierania…
Na rewolwerze nie ma śladów odcisków palców. Najwyraźniej zostały wytarte. Dlaczego?
Na kurtce funkcjonariuszki nie ma śladów prochów strzelniczych, nie ma śladów krwi reanimowanej Blidy. Jednocześnie komisja dotarła do informacji, że dzwoniono z domu Blidy do Delegatury ABW w Katowicach, prosząc o przywiezienie identycznej kurtki. Innymi słowy – wszystko wskazuje na to, że kurtki podmieniono. Dlaczego?
Zabezpieczanie śladów w domu Blidów rozpoczęto dwie godziny po tym, jak zabrało ją pogotowie. W międzyczasie funkcjonariusze ABW umyli ręce.
Na czyje polecenie? Dlaczego?
W tej sprawie jesteśmy świadkami zmowy milczenia – funkcjonariusze ABW nic nie pamiętają, prokuratura w Łodzi, która sprawę prowadziła (i umorzyła), nie wykazywała się dociekliwością. I najchętniej wszystko by przemilczano.
Za to głośne na rozmaitych forach internetowych są różne szuje, które wołają: o co chodzi, gdyby Blida była niewinna, toby do siebie nie strzelała!
No właśnie o to chodzi, że była niewinna i że zabić się nie chciała.

Wydanie: 2011, 25/2011

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Kot Jarka
    Kot Jarka 22 czerwca, 2011, 18:42

    Kat strzału sugeruje ze to funkcjonariuszka ABW straszyła p. Blidę ale nie zauważyła ze bron była odbezpieczona i strzeliła.
    Natychmiast po tym uciekła z łazienki i siadła na kanapie w przedpokoju.

    Dlaczego p. Kaliszowi coś takiego nie przyszło do głowy skoro z broni funkcjonariusze ABW wytarli ślady palców ?
    Czy dlatego ze widział ze premier Tusk chroni funkcjonariuszy ABW przed odpowiedzialnością prawna za mataczenie i zatarcie śladów ?

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. elkaem
    elkaem 5 lipca, 2011, 12:46

    Funkcjonariusz ABW nie potrafi rozpoznać odgłosu strzału? Funkcjonariusz ABW nie wie, że nie wolno mu umyć rąk? Gdzie są badania kurtki pierwotnie noszonej przez funkcjonariuszkę? Same pytania! Przeciętny zjadacz chleba oglądający filmy z serii CSI więcej chyba wie o metodach badania miejsca wypadku niż ci, pożal się Boże, funkcjonariusze! To nawet sprawca zabójstwa podczas kradzieży paliwa w Piotrkowie Trybunalskim został ustalony dzięki badaniom DNA w ciągu niecałego roku (http://policyjni.gazeta.pl/Policyjni/1,91455,9815396,Zabil_podczas_kradziezy_paliwa__Wpadl_dzieki_badaniom.html), a tu „specjaliści” nie mogą dojść prawdy w ciągu tylu lat!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy