Agencja informacji PiS

Agencja informacji PiS

PAP była nie tylko organem propagandowym usłużnym wobec partii rządzącej, ale też agencją tworzącą fake newsy

Zmiana władz Polskiej Agencji Prasowej wywołała histerię wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy wkroczyli do siedziby spółki, tłumacząc to interwencją poselską. W rzeczywistości nie miało to nic wspólnego z instrumentem kontrolnym przysługującym parlamentarzystom, było to raczej siłowe najście. Politycy PiS krążyli po budynku, kontrolując niemal każdy krok nowego prezesa PAP Marka Błońskiego, blokowali drzwi, próbowali legitymować i zastraszać pracowników. Prym wiódł Antoni Macierewicz, który dopuścił się przemocy wobec jednego z pracowników. „O tym niedopuszczalnym incydencie powiadomiliśmy policję, złożymy także formalne doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na zmuszeniu pracownika PAP do określonego zachowania”, stwierdził prezes Błoński.

Postronnemu obserwatorowi postawa polityków PiS może się wydawać przesadzona. Jednak PAP była ważnym elementem w partyjnym przekazie formacji Jarosława Kaczyńskiego, gdyż jest podstawowym źródłem informacji dla gazet, stacji telewizyjnych i radiowych oraz portali internetowych.

Zgodnie z ustawą o PAP agencja „uzyskuje i przekazuje odbiorcom rzetelne, obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i z zagranicy” i „nie może znaleźć się pod prawną, ekonomiczną lub inną kontrolą jakiegokolwiek ugrupowania ideologicznego, politycznego lub gospodarczego”. Te dwa kluczowe zapisy ustawy były przez ostatnie osiem lat brutalnie łamane przez PiS, bez jakichkolwiek konsekwencji dla obozu władzy.

Partyjny zaciąg kadrowy

Wiosną 2016 r. prezesem PAP został Artur Dmochowski, którego nominację zatwierdził Jarosław Kaczyński. Dmochowski to były dziennikarz pisowskich biuletynów propagandowych – „Gazety Polskiej”, „Gazety Polskiej Codziennie” i portalu Niezależna, które poprzez sieć spółek kontroluje prezes PiS. Dmochowski do PAP ściągnął zaufanych ludzi z gazet wspierających PiS. Pierwszym zastępcą redaktora naczelnego został Cezary Bielakowski, który pod koniec rządów PO-PSL pisał we „Wprost” o aferze podsłuchowej i rzekomych nadużyciach przy kontrakcie na zakup śmigłowców Caracal. Oba tematy były maczugą, którą PiS w czasie kampanii wyborczej waliło w PO i PSL.

Na czele redakcji krajowej stanął Piotr Kotomski, były sekretarz redakcji portalu Niezależna i dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie”. Jako zastępcę Kotomski wziął sobie Jakuba Pilarka z „Gazety Polskiej Codziennie”, który nazwał rząd PO-PSL „aferalno-agenturalnym”, Donalda Tuska „największym szkodnikiem III RP”, a prezydenta Bronisława Komorowskiego „błaznem, którego kocha Moskwa”.

Szefem redakcji anglojęzycznej został z kolei publicysta wspierającego PiS tygodnika „Sieci” Paweł Korsun. Ten w felietonach nazywał TVN „TFałszN”, Grzegorza Schetynę „S(he)hieną”, a PO „padlinożercami”.

Dmochowski prezesem PAP długo nie pobył. W październiku 2017 r. odszedł w atmosferze skandalu. Za jego rządów spółka stanęła na krawędzi bankructwa. Jak informowały media, jednym z powodów zadłużenia PAP były wysokie zarobki kadry menedżerskiej. Spółka musiała się ratować kredytem i dotacją z budżetu państwa. Dmochowskiemu krzywda się nie stała, został ambasadorem w Czarnogórze, a od czerwca 2023 r. jest ambasadorem w Tajlandii.

Jego miejsce zajął Wojciech Surmacz, były pracownik związanej ze SKOK-ami spółki medialnej Fratria wydającej tygodnik „Sieci”. Surmacz był m.in. redaktorem naczelnym „Gazety Bankowej” i portalu wGospodarce.pl.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 3/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. X.com/Anna Fotyga

Wydanie: 03/2024, 2024

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy