03/2024

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Obserwacje

Jak ramen stał się częścią kuchni japońskiej

W Japonii ramen szybko się zamawia, szybko dostaje, szybko zjada i szybko wychodzi Ramen nie ma jednej oryginalnej wersji, o której można by powiedzieć, że to jest wzorzec ramenu. W wielu miastach i miasteczkach Japonii rozwinęły się lokalne odmiany, które można przypisać do kilku podstawowych kategorii, ale każda jest też samodzielnym daniem z własną historią, często mocno związaną z historią i specyfiką miejsca powstania. Od smaganej syberyjskimi wichrami wysepki na najbardziej północnym krańcu Japonii, poprzez wielkie megalopolis na pacyficznym wybrzeżu Honsiu, po tropikalne wyspy na najdalszym południu, lokalne rameny oddają atmosferę miejsc i są świetnym wprowadzeniem do opowieści o innych japońskich daniach. Historia ramenu wiąże się z wielką rewolucją, która dokonała się w japońskiej kulturze i objęła wszystkie sfery życia, od organizacji politycznej poprzez szkolnictwo, system lecznictwa, administrację, sądownictwo, system monetarny i wojsko, aż po sposób ubierania się i jedzenia. Mowa o tzw. Odnowie Meiji (często nazywanej także Restauracją Meiji), w czasie której Japonia – po wiekach izolacji – otworzyła się na świat, a jej przywódcy uznali, że kraj należy szybko dostosować do nowych warunków. Okres ten rozpoczął się w roku 1868 wraz z końcem długich rządów szogunów z rodu Tokugawa (znanych jako okres Edo)

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Powrót

W MSZ do dwóch wiceministrów posłów, Władysława Teofila Bartoszewskiego i Andrzeja Szejny, dołączyła kolejna dwójka, tym razem z wnętrza ministerstwa – Henryka Mościcka-Dendys i Robert Kupiecki. Można rzec, że ci pierwsi zostali Sikorskiemu wybrani, bo są zobowiązania koalicyjne, a tych drugich wybrał sobie sam. Przykład Roberta Kupieckiego jest tu szczególny. Otóż w roku 2015, gdy władzę w kraju przejęło PiS, Kupiecki zameldował się w MSZ. Pracował w tym ministerstwie od roku 1994, przeszedł wszystkie szczeble, od stażysty poczynając, był zastępcą ambasadora RP przy NATO, dyrektorem Departamentu Polityki Bezpieczeństwa, ambasadorem RP w Stanach Zjednoczonych (w latach 2008-2012, wyrobił tam sobie bardzo wysoką markę), potem podsekretarzem stanu w MON. To nie był człowiek wrogo nastawiony do ekipy PiS. Gdy wyjeżdżał do USA, był w ostatniej grupie tych, których do rotacji zgłosiła Anna Fotyga, jeszcze w roku 2007. Innymi słowy, miał poparcie minister Fotygi, premiera Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zresztą na decyzji o jego powołaniu na ambasadora w USA 15 listopada 2007 r. widnieją podpisy premiera Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Cała sprawa ocierała się wówczas o skandal, Kupiecki przed wyjazdem nie był przesłuchiwany przez komisję sejmową, bo starego Sejmu już nie było (wybory odbyły

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura Wywiady

Cenzurę nosimy w naszych głowach

Połowa moich filmów jest próbą rozliczenia się z haniebnym dziedzictwem nazistowskim Volker Schlöndorff – reżyser filmowy Gdy nas umówiono na rozmowę na festiwalu EnergaCAMERIMAGE, doszły mnie słuchy, że to pan nadał kierunek jego organizacji. – Nie chcę sobie przypisywać zbyt wielu zasług, ale kiedy tu przyjeżdżam, faktycznie wracają wspomnienia, różne obrazy naładowane emocjami. Pamiętam pierwsze edycje tego festiwalu, które odbywały się w Toruniu. To było tak dawno temu – w 1991 r. Chwilę wcześniej upadł mur berliński, miasto było szare i smutne. Na rynku nie świeciły się żadne neony, poza jednym, który migał na czerwono w rogu. To był sex shop (śmiech). Prawdziwa nowość w kraju, w którym dopiero co upadł komunizm. Spacerowaliśmy tam i z powrotem z Markiem Żydowiczem, doszliśmy nad rzekę i powiedział, że planuje stworzyć w tym mieście festiwal filmowy z prawdziwego zdarzenia. Podzieliłem się z nim uwagą, że nie może konkurować z Cannes czy Wenecją, musi się skupić na bardzo wąskiej specjalizacji. I padło na operatorów filmowych, których pracy ten festiwal jest poświęcony. – Najbardziej lubię pracę z operatorami. Miałem zaszczyt i przyjemność pracować z takimi ludźmi jak Igor Luther czy Sven Nykvist. Podejrzewam, że gdybym nie dostał szansy zostania reżyserem, zająłbym się zdjęciami. Kiedy zaczynałem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Sowiej głowie dość dwie słowie

Sowy mają lornetkę w oku! Potrafią przybliżyć sobie obraz, wydłużając teleskopowe oko! Ot, taki naturalny zoom Niewiele zwierząt może się równać z sowami pod względem obecności w symbolice. Za sprawą nocnego widzenia sowa stała się ucieleśnieniem dostrzegania tego, co dla dziennego zwierzęcia, jakim my jesteśmy, pozostaje niewidoczne. Stąd już blisko do mądrości. Choć Hegel pisał, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, czyli że mądrzejemy na starość, to przecież lepiej późno niż wcale. Z drugiej strony staropolskie porzekadło mówiło, że każda sowa głupia w dzień. Rzymska Minerwa przejęła cechy Ateny, obie były symbolizowane przez pójdźki widniejące na ich tarczach. Szacunek, jakim starożytni Hellenowie darzyli Atenę, rozciągał się na te ptaki i do dziś są one tam dobrze traktowane, mimo fatalnego stosunku Greków do zwierząt. Jednak pierwszym ptakiem symbolizującym boginię mądrości była wrona, co wydaje się słusznym wyborem, zważywszy na przymioty intelektualne tego ptaka. Pójdźka zastąpiła wronę dopiero po tym, jak król Lesbos Epopeus zgwałcił swoją córkę Nyktimene. Ta ze wstydu ukryła się w lesie, nie śmiąc za dnia nikomu ukazać twarzy. Atena ulitowała się nad dziewczyną, zmieniając ją w sowę i czyniąc z niej swój emblemat. Sowi móżdżek

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Łańcuch zdarzeń

Przeciętny Kowalski ma prawo nic nie rozumieć z tego, co się dzieje w tym polityczno-prawno-sądowym chaosie. Jedna izba Sądu Najwyższego wydaje „w imieniu Rzeczypospolitej” orzeczenie, z którego wynika, że Kamiński i Wąsik, skazani w grudniu 2023 r. prawomocnie przez sąd okręgowy – także „w imieniu Rzeczypospolitej” – mandatu jednak nie tracą, marszałek Sejmu nie miał prawa go wygasić, nadal są posłami i mają immunitet. Zdaniem tej izby skazanie nie jest ważne, bo w 2015 r. pan prezydent skorzystał wobec obu panów z prawa łaski. Druga izba tegoż Sądu Najwyższego („w imieniu Rzeczypospolitej”, a jakże!) orzeka, że ułaskawienie z 2015 r. jest nieważne, zażalenie panów Kamińskiego i Wąsika na wygaszenie mandatów poselskich jest bezzasadne, co więcej, złożona z pisowskich nominatów Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie jest Sądem Najwyższym i nie jest uprawniona do rozpoznawania takich zażaleń. W międzyczasie policja, wykonując prawomocny wyrok sądowy, zatrzymuje obydwu panów na terenie… Pałacu Prezydenckiego i zgodnie z orzeczeniem sądowym odwozi ich do kryminału. A dzieje się to krótko po tym, jak do pałacu zaprosił obydwu skazanych pan prezydent. PiS ze swoim wodzem na czele wrzeszczy, że to niesłychane bezprawie, a obydwaj prawomocnie skazani i umieszczeni tam, gdzie znaleźć się powinni, są „pierwszymi więźniami politycznymi od 1989 r.”, „osobami, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Duda ciągle kręci

Sypie się wiara ludu pisowskiego, że cokolwiek by zrobili, nic im nie grozi. Kamiński i Wąsik za kratami to ledwie początek przywracania w Polsce faktycznego prawa i rzeczywistej sprawiedliwości. Obydwaj siedzą za przestępstwa przeciwko elementarnym zasadom państwa prawa. Ofiarą tego, co zrobili i za co odpowiadają, był Andrzej Lepper. Jego syn, Tomasz Lepper, uważa, że za to, co zrobili ojcu, nie zasługują na akt łaski. Tyle lat minęło, że zaczynamy zapominać o tej paskudnej robocie polityków PiS, których celem było rozbicie i przejęcie Samoobrony. Lepper miał zapłacić za stawianie warunków Kaczyńskiemu. I zapłacił własnym życiem. Gdy słuchałem zeznań wicepremiera Gowina, który postawił się prezesowi w sprawie wyborów kopertowych, usłyszałem, jakie groźby padały ze strony Kaczyńskiego. Czasy się zmieniają, ale kłamstwa i groźby prezesa nie. Politycy wiążący się z Kaczyńskim wykazują się bezmyślnością, masochizmem lub bezgraniczną chciwością w sięganiu po frukta władzy. Dotąd nie brali pod uwagę, że w finale mogą mieć spotkania z prokuratorami i sądami. Skala nadużyć, korupcji i złodziejstwa była w ostatnich latach tak wielka, że liczba procesów nie może być śladowa. Każde środowisko zawodowe zna takie przypadki. I teraz od sprawiedliwego rozliczania przestępców wyborcy będą uzależniać swoje poparcie dla Koalicji 15 Października. Jeśli ta ekipa da

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Zagnani w ciemny kąt

Policja weszła do Pałacu Namiestnikowskiego i spod nosa Dudy wyprowadziła Kamińskiego i Wąsika, którzy się ukrywali. Politycy PiS krzyczą: reżim Tuska, okrutna dyktatura, nastał mroczny czas dla Polski! Żyjemy nie tylko w dwóch porządkach prawnych, ale też w dwóch zupełnie odmiennych światach. One nie przystają do siebie. Co dla jednych jest totalitaryzmem, dla drugich jest państwem prawa. Co dla jednych jest zamachem stanu, dla drugiej strony jest przywracaniem normalności. Pośrodku paliwo na wojnę domową. Dlatego mam znajomych, na których padł blady strach. Co to będzie? Mamy już policję, tajne służby i telewizję publiczną, więc spoko, powie prosty zwolennik liberalnej demokracji. I będzie miał rację. Ale kto zszyje te dwa światy? Nie widać takiego krawca. Podejrzewam od dawna, że u źródeł obyczajowych skurczów naszej narodowo-katolickiej prawicy są urazy seksualne. I blokowany popęd, co prowadzi do erotycznej hipokryzji. Stąd w Sejmie wyprostowany palec Lichockiej oraz członek w stanie erekcji, czyli gest Kozakiewicza w wykonaniu Kamińskiego. W finale wpis Dudy, w panice wykasowany: „Powiedz mu, żeby zapytał swoją Żonę, co to znaczy »mieć jaja«. Ona wie!”. Zapewne prezydentowi chodziło o Hołownię. Mnożą się interpretacje. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 3/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Drzewa lubią być blisko siebie

Pozwólmy Puszczy Kampinoskiej żyć Kiedy zrodziła się Puszcza Kampinoska? Jak wyglądał jej początek? Czy zaczęła się od pojedynczego drzewa? (…) Jedno jest pewne: nikt z nas nie widział początków puszczy, ale ona powstała i wciąż się stwarza. Codziennie od nowa. Puszcza trwa dopóty, dopóki może – do ostatniego butwiejącego pnia, do ostatniego nasiona. Nie ma zagospodarowanych części i nie daje się okiełznać. Być może właśnie dlatego w wyobraźni wielu ludzi jest czymś groźnym i nieznanym. Aby ją oswoić, musimy się jej pozbyć. Zamienić na rządki równo posadzonych, samotnych sadzonek. A przecież drzewa to bardzo towarzyskie organizmy. Bez trudu można dostrzec to wszędzie, gdzie odradza się puszcza. (…) Drzewa lubią być blisko siebie i wspólnymi siłami budować ekosystem, czyli tworzyć więzi, które z czasem przekształcą się w coś, co badała m.in. Suzanne Simard. W jej artykule opublikowanym w „Nature” zostało to określone jako wood wide web, czyli leśny internet. Las to złożony system zdolny do adaptacji. Musi taki być, bo tworzące go organizmy roślinne nie są zdolne do przemieszczania się (co nie oznacza, że się nie ruszają). Gdyby nie ta niezwykła zdolność adaptacyjna wspierana przez umiejętność pozyskiwania i przetwarzania ogromnych ilości danych (i to wszystko bez udziału układu nerwowego),

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wszystkie grzechy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika

Afera gruntowa to wierzchołek góry nadużyć byłych ministrów i nadzorców CBA. Należy się spodziewać kolejnych aktów oskarżenia Pegasus W Sejmie ma powstać komisja śledcza ds. inwigilacji cyberbronią Pegasus. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik jako nadzorcy służb nie tylko mieli wiedzę, kto był nielegalnie inwigilowany, ale jest wielce prawdopodobne, że sami wydawali polecenia, kogo wziąć na celownik. Z dotychczasowych ustaleń wiadomo, że wbrew kłamliwym twierdzeniom polityków PiS rozpracowywano nie terrorystów (do tego właśnie program został stworzony przez firmę z Izraela), lecz polityków opozycji i osoby, które PiS uznało za niebezpieczne dla partii. Między innymi Krzysztofa Brejzę, szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w wyborach 2019 r., i jego ojca, prezydenta Inowrocławia, a teraz senatora, Ryszarda Brejzę, posłankę Koalicji Obywatelskiej Magdalenę Łośko (współpracowała z Krzysztofem Brejzą), adwokata Romana Giertycha, prokurator Ewę Wrzosek, która wszczęła śledztwo w sprawie legalności wyborów kopertowych w czasie pandemii, lidera Agrounii, a teraz posła i wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka, dziennikarza Tomasza Szwejgierta, współautora biografii Mariusza Kamińskiego, a nawet osobistego wroga Zbigniewa Ziobry, kontrowersyjnego biznesmena i twórcę internetowego Zbigniewa Stonogę. Pegasus ma opinię broni zabójczej nie tylko dlatego, że jest niewykrywalny, ale także dlatego, że za jego pomocą można

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Agencja informacji PiS

PAP była nie tylko organem propagandowym usłużnym wobec partii rządzącej, ale też agencją tworzącą fake newsy Zmiana władz Polskiej Agencji Prasowej wywołała histerię wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy wkroczyli do siedziby spółki, tłumacząc to interwencją poselską. W rzeczywistości nie miało to nic wspólnego z instrumentem kontrolnym przysługującym parlamentarzystom, było to raczej siłowe najście. Politycy PiS krążyli po budynku, kontrolując niemal każdy krok nowego prezesa PAP Marka Błońskiego, blokowali drzwi, próbowali legitymować i zastraszać pracowników. Prym wiódł Antoni Macierewicz, który dopuścił się przemocy wobec jednego z pracowników. „O tym niedopuszczalnym incydencie powiadomiliśmy policję, złożymy także formalne doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na zmuszeniu pracownika PAP do określonego zachowania”, stwierdził prezes Błoński. Postronnemu obserwatorowi postawa polityków PiS może się wydawać przesadzona. Jednak PAP była ważnym elementem w partyjnym przekazie formacji Jarosława Kaczyńskiego, gdyż jest podstawowym źródłem informacji dla gazet, stacji telewizyjnych i radiowych oraz portali internetowych. Zgodnie z ustawą o PAP agencja „uzyskuje i przekazuje odbiorcom rzetelne, obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i z zagranicy” i „nie może znaleźć się pod prawną, ekonomiczną lub inną kontrolą jakiegokolwiek ugrupowania ideologicznego, politycznego lub

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.