Archiwum

Powrót na stronę główną
Aktualne Przebłyski

Dopisek do tablicy

Armia kombatantów, którzy dzielnie walczyli z komuną, rośnie jeszcze szybciej niż inflacja. O przywileje walczą kolejne pokolenia. Filip Frąckowiak, radny PiS w Warszawie, w 1985 r. miał pięć lat, gdy jego ojciec Józef Szaniawski został aresztowany i skazany pod zarzutem współpracy z Radiem Wolna Europa. Prawdziwy kombatant? Ale jak rozumieć list Szaniawskiego do gen. dyw. Edwarda Poradki, szefa WSW? Odręczny list z 4 października 1985 r. wydrukowało „Nie” w styczniu 1991 r. Cóż tam pisze Szaniawski? „Chcę działać, a myślę, że potrafię, przeciwko Radiu Wolna Europa, jeśli to będzie możliwe w Monachium, lub jeśli nie, to w kraju. A jeśli i to jest niemożliwe, to chcę współpracować z WSW przeciwko wrogom Polski Ludowej, w tym zwłaszcza przeciwko wywiadowi amerykańskiemu i opozycji wewnętrznej. Chciałem podkreślić raz jeszcze, że nigdy nie byłem i nie jestem wrogiem Polski Ludowej, ustroju socjalistycznego, sojuszu PRL-ZSRR. Wręcz odwrotnie. Dawałem temu wyraz jako działacz młodzieżowy na studiach na Uniwersytecie Warszawskim, w okresie mojej pracy zawodowej i społecznej w PAP, AP Interpress, Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (…)”. I tak dalej i dalej. Przypominamy o tym, bo w grudniu na ścianie domu, w którym mieszkał Józef Szaniawski, umieszczono tablicę pamiątkową. Może by tam dać kawałek listu do gen. Poradki?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Stan gotowości

Rok wyborczy rozpoczęty. Dobrze, że mężów opatrznościowych demokratyczna opozycja już nie upatruje w politykach rangi tego, który przeszedł do historii jako twórca nowego święta styczniowego. Mnie to się nawet spodobało, jako osoba świecka nie nadążam za upaństwowionym kalendarzem liturgicznym i nigdy nie wiem, czy trzeciego jest Sześciu Króli, czy szóstego Trzech. W każdym razie, jak sobie pomyślę, że kiedyś chcieliśmy obalić kaczyzm za pomocą pana Petru, to jakiś postęp jednak widać nawet gołym okiem. Nie mam złudzeń, mam pewność, że jeśli pisowskiej zarazy nie uleczy konsylium pod nadzorem ordynatora Tuska, jedynego polityka klasy światowej w tym ponurym, brunatniejącym państwie, to trucizna narodowego socjalizmu katolickiego wejdzie Polakom w krew na pokolenia, na dłużej niż PRL, niż zabory, do końca świata, jaki znamy. Mam też wreszcie tę podnoszącą na duchu świadomość, za sprawą dość szczególnej sytuacji życiowej, że jeśli naród pozwoli pozostać u władzy kaczystom, resztę życia spędzę poza granicami tego nieszczęsnego kraju. By tak rzec, jestem już spakowany. Niczym prepersi uzupełniający na okoliczność wojny jądrowej wyposażenie swojego bunkra doskonalę zawartość walizki i plecaczka. Tak zwany dorobek życia w moim przypadku ma charakter niematerialny, majątku nie posiadam, od nieruchomości stronię jako człowiek

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Psychologia Wywiady

Depresja nie jest słabością

Depresja jest bardzo demokratyczna, dotyka i tych, którym w życiu się powiodło, i tych, którym się nie powiodło Prof. Dominika Dudek – psychiatra, kierowniczka Katedry Psychiatrii i Kliniki Psychiatrii Dorosłych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Słowo depresja szeroko funkcjonuje w naszym języku potocznym. To dobrze czy źle? – Tak, używamy go jako synonimu chandry czy smutku. Mówimy: mam depresję, bo coś mi nie wyszło, bo jest brzydka pogoda. Konsekwencje tego z jednej strony są pozytywne, bo dziś to słowo aż tak bardzo nie stygmatyzuje. Z drugiej – negatywne, ponieważ pacjenci chorujący na depresję bywają bagatelizowani, mierzą się ze stwierdzeniami typu: weź się w garść, w dzisiejszych czasach wszyscy mają depresję. A depresja to przede wszystkim ciężka choroba całego organizmu, w której smutek jest jednym z głównych objawów, ale nie jedynym. Kiedy stwierdza się, że pacjent nie przeżywa zwykłego smutku, tylko cierpi na depresję? – Zazwyczaj, jeśli jesteśmy smutni, to mamy ku temu powód i jeżeli uda nam się ten powód odwrócić, smutek ustępuje. W depresji zdarza się, że są jakieś czynniki wyzwalające, ale najczęściej fakt, że one miną, nie ma większego wpływu na przebieg samej depresji. Poza tym w normalnym smutku każdy człowiek ma swoje sposoby, żeby go redukować. Robimy wtedy to, co sprawia nam przyjemność. Jeden

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Sylwester niefortunnych zdarzeń

Machina propagandowa TVP dała się oszukać „Zamiast Mel C będzie Nor Bi”, żartowali internauci po odwołaniu przez byłą Spice Girl występu na organizowanym przez TVP „Sylwestrze Marzeń”. Zrobiło się gorąco, bo do imprezy było zaledwie kilka dni. W ostatniej chwili zgodził się wystąpić popularny na początku lat dwutysięcznych zespół Black Eyed Peas, który według portalu Wirtualne Media zainkasował aż 1 mln dol. Rządowa machina propagandowa nie spodziewała się jednak, co za tę kwotę dostanie w gratisie. Gwiazdy wieczoru pojawiły się na scenie z tęczową opaską na ramieniu, symbolizującą solidarność z osobami LGBT. Na dodatek artyści przemówili przed drugim utworem: „Dedykujemy tę piosenkę wszystkim tym, którzy doświadczyli hejtu w tym roku. Społeczności żydowskiej – kochamy was, ludziom pochodzenia afrykańskiego – kochamy was, społeczności LGBTQ – kochamy was!”. Niektórych zamurowało. Tomasz Kammel prowadzący imprezę starał się ratować sytuację, mówiąc, że wszystko było ustalone. Również Samuel Pereira, szef portalu TVP Info, zapewniał na Twitterze, że wszystko idzie zgodnie z planem. Nie nabrał się na to nikt, no, może oprócz wiceministra rolnictwa Janusza Kowalskiego, który już po pierwszym utworze BEP zaproponował Pereirze dymisję: „Nie finansujemy telewizji publicznej dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Lewandowski na trenera reprezentacji

Po Czesławie Michniewiczu zostanie do bólu szczera ocena naszych piłkarzy: „Nie potrafię zmienić wody w wino”. Ano, nikt nie potrafi. Z tej grupy dość drewnianych piłkarzy, a takich teraz mamy, niewiele wyciśnie nawet najlepszy trener z zagranicy. Szkoda kasy. I szkoda dobrych trenerów, którzy trafią na Lewandowskiego z muchami w nosie. Kulisy relacji Lewandowskiego z Nawałką, Fornalikiem, Brzęczkiem i Michniewiczem dopiero poznamy. Na razie obowiązuje zawodowa omerta. Wielu wie. Ale nikt nie powie. Jest jednak coś, czym możemy zaskoczyć świat. Dlaczego Lewandowski ma rządzić z tylnego siedzenia? Zróbcie go trenerem reprezentacji.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojsko

Prawdziwy bóg wojny

Niezależnie od tego, jak dobrze wyszkolona i wyposażona będzie armia, bez sprawnej logistyki poniesie porażkę Nowy rok zaczął się dla armii rosyjskiej fatalnie. Dwie minuty po północy kilka rakiet HIMARS uderzyło w zajmowany przez żołnierzy kompleks szkolny w Makiejewce pod Donieckiem. Wedle ostrożnych szacunków zginęło lub zostało rannych 400 wojskowych (Rosjanie oficjalnie przyznali się do 89 zabitych, nie podają liczby poszkodowanych, Ukraińcy raportują dane ośmiokrotnie wyższe). Większość ofiar stanowili rezerwiści, którzy mieli trafić do jednostek artyleryjskich na froncie. Nie trafili. O wojnie w Ukrainie mówi się, że potwierdza dominację artylerii jako „boga wojny”. Pokazuje zarazem, że „bogiem bogów” jest wysokoprecyzyjna artyleria dalekonośna, głównie rakietowa. Trudno z tym się nie zgodzić, gdy pojedynczy atak eliminuje z walki ekwiwalent batalionu – i potencjalnie ucisza dziesiątki armatnich luf – a dokładność uderzenia sprawia, że zniszczeniu ulega jedynie przejęty przez wojsko obiekt, nie zaś cały kwartał z zamieszkującymi go cywilami. Ale… Pamiętajmy, że ktoś te himarsy w strefę walk dostarczył. To sprzęt amerykański, czyli droga rakiet wiodła przez ocean, a później przez kawał Europy, przebyły więc tysiące kilometrów. Z tego pozornie błahego stwierdzenia wynika warunek konieczny militarnego sukcesu – bez sprawnej logistyki ani

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Andrzej Szahaj Felietony

Liberałowie, nie lękajcie się!

Wciąż czytam o braku programu opozycji. Rzeczywiście, jest z tym słabo. Jak zwykle najlepiej wypada partia Razem. Niestety, jej głos jest marginalizowany lub lekceważony. Szkoda. Jedno nie ulega wątpliwości – taki program musi zostać sformułowany i najlepiej by było, gdyby łączył całą opozycję, jeśli chce ona przejąć rządy w kraju. Na razie nie musi być szczegółowy. Ważne, aby sygnalizował strategiczny kierunek zmian. Oto moja propozycja: skandynawskie państwo opiekuńcze. Jestem głęboko przekonany, że chce go większość polskiego społeczeństwa. Co więcej, to najlepszy jak dotąd model społeczny wynaleziony w świecie Zachodu – jak pokazują badania socjologiczne, sądzi tak nawet większość młodych ludzi w USA. W tym sensie kierunek aspiracji polskiego społeczeństwa pokrywa się z tym, co najcenniejsze w dotychczasowej historii świata. Pora zatem najwyższa, byśmy przystąpili do realizacji tego modelu także nad Wisłą. Jestem przeświadczony, że do pomysłu nie trzeba będzie przekonywać lewicy. Kłopot jednak z największą siłą opozycyjną, a mianowicie z Platformą Obywatelską. Mam wrażenie, że tej partii będzie najtrudniej zgodzić się na jego realizację. Wynika to z nadal ciążącego na jej sposobie myślenia neoliberalizmu, czyli doktryny ekonomiczno-społecznej, która (nader naiwnie) pokłada nadzieje w sile działania mechanizmów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Organizacja Narodów Zubożałych

Wojna, kryzys inflacyjny i zmiana globalnego układu sił wywołały kryzys w dotacjach na działania charytatywne i rozwojowe Trwająca już ponad 300 dni wojna w Ukrainie to z finansowego punktu widzenia worek bez dna. Nikt oczywiście nie podważa sensu wydawania pieniędzy na wsparcie Ukraińców, walczących w imieniu całego Zachodu i wartości, które tenże Zachód ceni najbardziej, takich jak samostanowienie i demokracja. Wręcz przeciwnie, nawet te społeczeństwa, które tradycyjnie ceniły sobie przywileje w handlu z Rosją, a od angażowania się w konflikty raczej stroniły – jak Niemcy – wywierają na swoich polityków presję, by kurka z pieniędzmi dla Kijowa nie zakręcać. Im dłużej jednak wojna trwa, tym większy wystawia wszystkim rachunek. Według wyliczeń najważniejszego think tanku zajmującego się za oceanem sprawami międzynarodowymi, Council on Foreign Relations, od lutego do grudnia administracja Joego Bidena przekazała Ukrainie pomoc militarną, finansową i humanitarną na łączną kwotę niemal 50 mld dol. To ponad 14 razy więcej, niż Amerykanie wpłacają rocznie na konto World Food Programme, najważniejszej agendy Narodów Zjednoczonych walczącej z głodem na świecie. Jej cały budżet to zresztą niespełna 8,5 mld dol. Amerykanie dorzucają do niej najwięcej, tak samo jak do Banku Światowego,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

W „bawarskich Wadowicach” wszystko wygląda inaczej

Po śmierci Benedykta XVI rodzinna miejscowość niemieckiego papieża liczy na turystyczno-pielgrzymkowe odrodzenie Jeżeli zapytamy statystycznego Niemca (może z wyjątkiem Bawarczyków), Włocha czy Polaka, gdzie urodził się zmarły kilka dni temu papież Benedykt XVI, albo nie uzyskamy odpowiedzi, albo usłyszymy, że „w jakimś małym, niemieckim miasteczku”. We Włoszech swego czasu mówiono nawet, że „urodził się gdzieś w Bawarii”. To „gdzieś” to Marktl am Inn na pograniczu Dolnej Bawarii i Austrii, nad krystalicznie czystą rzeką Inn. Wybierzmy się zatem do miejsca, które swoje niespodziewane pięć minut miało w 2005 r., kiedy bawarski kardynał Joseph Ratzinger został wybrany na papieża. I zapewne swój czas będzie miało ponownie, po tym jak w ostatnim dniu 2022 r. świat pożegnał 95-letniego Benedykta XVI – pierwszego od XV w. papieża, który dobrowolnie zrzekł się urzędu. Gdzieś w Bawarii „Przybyłem z dalekiego kraju”, brzmiały pierwsze słowa nowo wybranego papieża Polaka. Jego następca, Benedykt XVI, witając się z wiernymi, powiedział m.in., że „jest skromnym pracownikiem winnicy Pana”. Ale równie dobrze mógł dodać, że też pochodzi z odległego kraju i miejsca, o którym na lekcjach geografii nie uczyły się nawet bawarskie dzieci. Jadąc do rodzinnej miejscowości Benedykta XVI (większość odwiedza

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Globalny punkt widzenia

Sąd nad sankcjami

Europejska izolacja gospodarcza nie doprowadziła jeszcze rosyjskiej gospodarki do krachu. Wielu ekspertów zadaje sobie pytanie dlaczego Bywają okazje, gdy na miejscu są bardzo mocne słowa. Kiedy Europa ogłosiła pod koniec lutego ub.r., że nakłada „bezprecedensowe” sankcje na Rosję – tak rzeczywiście było. Środki zawarte w dziewięciu już kolejnych pakietach sankcji nie miały precedensu. Uderzono nie tylko w osobiste majątki osób „niepożądanych” czy biznes, ale także w system walutowy, rezerwy bankowe, import technologii i pół tuzina innych dziedzin. Chyba też nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby sankcje dotknęły największego dostawcę energii do państw, które owe sankcje wprowadzają. Skala i prędkość wprowadzania przez Zachód sankcji wywołały medialną euforię. Obywatelom USA, Polski czy państw bałtyckich kazano uwierzyć, że na ich oczach dzieje się magia. Gospodarka Rosji – jednego z największych na świecie eksporterów energii i państwa o niebagatelnych rezerwach – miała się posypać już w kilka miesięcy. „Wojna doprowadziła rosyjską gospodarkę do upadku, poskutkowała masowym bezrobociem, a ludzie sadzą ziemniaki w przydomowych ogródkach, żeby przetrwać”, przekonywała w czerwcu rosyjska ekonomistka Tatiana Michajłowa w rozmowie z opozycyjnym, powstałym za granicą portalem Meduza. Jednak już trzy miesiące później ten sam portal opublikował artykuł

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.