Organizacja Narodów Zubożałych

Organizacja Narodów Zubożałych

Internally displaced peolpe get off from a United Nations High Commissioner for Refugees (UNHCR) truck in Bunagana on November 11, 2022 after fleeing conflict between the Armed Forces of the Democratic Republic of the Congo (FARDC) and M23 (March 23 Movement) in the territory of Rutsuru in the DRC. (Photo by Aubin Mukoni / AFP)

Wojna, kryzys inflacyjny i zmiana globalnego układu sił wywołały kryzys w dotacjach na działania charytatywne i rozwojowe Trwająca już ponad 300 dni wojna w Ukrainie to z finansowego punktu widzenia worek bez dna. Nikt oczywiście nie podważa sensu wydawania pieniędzy na wsparcie Ukraińców, walczących w imieniu całego Zachodu i wartości, które tenże Zachód ceni najbardziej, takich jak samostanowienie i demokracja. Wręcz przeciwnie, nawet te społeczeństwa, które tradycyjnie ceniły sobie przywileje w handlu z Rosją, a od angażowania się w konflikty raczej stroniły – jak Niemcy – wywierają na swoich polityków presję, by kurka z pieniędzmi dla Kijowa nie zakręcać. Im dłużej jednak wojna trwa, tym większy wystawia wszystkim rachunek. Według wyliczeń najważniejszego think tanku zajmującego się za oceanem sprawami międzynarodowymi, Council on Foreign Relations, od lutego do grudnia administracja Joego Bidena przekazała Ukrainie pomoc militarną, finansową i humanitarną na łączną kwotę niemal 50 mld dol. To ponad 14 razy więcej, niż Amerykanie wpłacają rocznie na konto World Food Programme, najważniejszej agendy Narodów Zjednoczonych walczącej z głodem na świecie. Jej cały budżet to zresztą niespełna 8,5 mld dol. Amerykanie dorzucają do niej najwięcej, tak samo jak do Banku Światowego, UNICEF, UNESCO i UNHCR. Powyżej 1 mld dol. rocznie na wyżywienie najuboższych państw, głównie z Rogu Afryki i Ameryki Centralnej, dają jeszcze tylko Niemcy. A ze wsparcia WFP korzystało w 2021 r. więcej niż 90 mln osób w 43 krajach. Jedzie pomoc z daleka W ciągu kolejnych 12 miesięcy dane te mogą się zmienić. Po pierwsze, znacząco zwiększy się liczba osób wymagających systemowej pomocy ze strony instytucji charytatywnych i rozwojowych. Głód się rozpędza, już teraz widać to nie tylko w materiałach analitycznych, ale i chociażby w reportażach. Nie wszystkiemu winna jest rosyjska inwazja na Ukrainę, bo kryzysy wybuchają też z powodu lokalnych konfliktów. Przejęcie władzy w Afganistanie przez talibów, spór o region Tigraj w Etiopii, najgorsza od 80 lat susza w Rogu Afryki czy seria huraganów dewastujących jeden po drugim obszary rolne w Hondurasie i Nikaragui nie mają akurat z Ukrainą nic wspólnego. Jednocześnie wpędziły w biedę kolejne miliony ludzi. Głód rośnie także dlatego, że Putin przez długie miesiące blokował eksport żywności z Ukrainy, a i na rosyjskie produkty nałożono embargo. Z powodu tej wojny, jak szacuje UNHCR, agenda Narodów Zjednoczonych ds. migracji, na granicy głodu może się znaleźć kolejne 43 mln ludzi w aż 81 krajach, głównie na globalnym Południu. Pomóc im będzie niezwykle trudno, bo coraz bardziej brakuje na to pieniędzy. Według danych platformy Financial Tracking Services, monitorującej obowiązkowe, jak i dobrowolne wpłaty poszczególnych państw na cele charytatywne i rozwojowe realizowane przez instytucje ONZ, wszystkie te programy w 2023 r. pochłoną łącznie 51,7 mld dol. Na koniec grudnia 2022 r. zgromadzono mniej niż połowę (48,9%) tej kwoty. W liczbach bezwzględnych 25,3 mld dol. Potrzeba więc drugie tyle. Dla porównania – kilka tygodni temu Elon Musk dokonał przejęcia Twittera za 44 mld dol., prawie dwukrotność kwoty potrzebnej do tego, by globalna walka z głodem zakończyła się względnym sukcesem. Trudno o bardziej dobitną ilustrację asymetrii stosunków władzy w późnokapitalistycznym społeczeństwie. Widać w dodatku, że istnieją kierunki i cele, na które bogaci nie szczędzą, oraz takie, które obchodzą niewielu. W relatywnie niezłym stanie są budżety projektów funkcjonujących od lat, czasem nawet od dekad. Z jednej strony, napawa to oczywiście optymizmem, z drugiej – może wpędzać w poczucie beznadziei, bo pokazuje, że przez cały ten czas problemów strukturalnych, takich jak głód, brak dostępu do wody pitnej czy edukacji nie udało się wyeliminować. W grupie „szczęśliwców” znajdują się Republika Środkowoafrykańska (zebrane 83% potrzebnej kwoty), Libia (77%), Jemen i Róg Afryki (88,6%) czy Sudan Południowy (68%). Znacznie mizerniej wyglądają generalnie programy poświęcone konkretnie kryzysom uchodźczym. Na pomoc uchodźcom z Afganistanu zebrano zaledwie 19% potrzebnej kwoty, mimo że tutaj docelowy budżet wynosi „jedynie” 623 mln dol. Pomoc uchodźcom z Syrii – 26%. Tym z Demokratycznej Republiki Konga – 30%. Wenezuelczykom – 50%. Praktycznie żadnych szans na realizację nie mają już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2023, 2023

Kategorie: Świat