Depresja nie jest słabością

Depresja nie jest słabością

Depresja jest bardzo demokratyczna, dotyka i tych, którym w życiu się powiodło, i tych, którym się nie powiodło Prof. Dominika Dudek – psychiatra, kierowniczka Katedry Psychiatrii i Kliniki Psychiatrii Dorosłych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Słowo depresja szeroko funkcjonuje w naszym języku potocznym. To dobrze czy źle? – Tak, używamy go jako synonimu chandry czy smutku. Mówimy: mam depresję, bo coś mi nie wyszło, bo jest brzydka pogoda. Konsekwencje tego z jednej strony są pozytywne, bo dziś to słowo aż tak bardzo nie stygmatyzuje. Z drugiej – negatywne, ponieważ pacjenci chorujący na depresję bywają bagatelizowani, mierzą się ze stwierdzeniami typu: weź się w garść, w dzisiejszych czasach wszyscy mają depresję. A depresja to przede wszystkim ciężka choroba całego organizmu, w której smutek jest jednym z głównych objawów, ale nie jedynym. Kiedy stwierdza się, że pacjent nie przeżywa zwykłego smutku, tylko cierpi na depresję? – Zazwyczaj, jeśli jesteśmy smutni, to mamy ku temu powód i jeżeli uda nam się ten powód odwrócić, smutek ustępuje. W depresji zdarza się, że są jakieś czynniki wyzwalające, ale najczęściej fakt, że one miną, nie ma większego wpływu na przebieg samej depresji. Poza tym w normalnym smutku każdy człowiek ma swoje sposoby, żeby go redukować. Robimy wtedy to, co sprawia nam przyjemność. Jeden będzie słuchał muzyki, drugi pójdzie pobiegać, a ktoś inny spotka się z przyjaciółmi. W depresji to niemożliwe, ponieważ jednym z jej kluczowych objawów jest tzw. anhedonia, czyli utrata zainteresowań, pozytywnych uczuć oraz odczuwania przyjemności. Człowiek nie może więc w ten sposób sobie pomóc, bo po prostu nic go nie cieszy. Depresja musi również trwać odpowiednio długo, czyli co najmniej dwa tygodnie. Zawsze objawia się ona w postaci nadmiernego smutku, zdołowania? – Jest wiele innych objawów, także fizycznych, które temu smutkowi towarzyszą. Nie za każdym razem pacjent przychodzi i mówi: panie doktorze, jest mi smutno. Ktoś może chodzić po lekarzach i szukać pomocy medycznej w związku z dolegliwościami somatycznymi, bo bardzo źle się czuje, jest osłabiony, brakuje mu energii, odczuwa różne bóle. Nie zawsze smutek wysuwa się na pierwszy plan. Czy depresja nie jest aby naddiagnozowana? – Zdarza się, że pacjenci przychodzą do lekarza z własną gotową diagnozą pod tytułem „mam depresję”. Ale kiedy dłużej się z nimi porozmawia, okazuje się, że przeżywają jakieś frustracje i oczekują, że dostaną cudowny lek, który rozwiąże ich życiowe problemy. Niestety, leki antydepresyjne nie działają na kłopoty finansowe, problemy z żoną czy złego szefa. Psychiatra potrafi zdiagnozować, co jest depresją, a co nią nie jest. Jakie mity pokutują w naszym społeczeństwie na jej temat? – Niebezpiecznym mitem jest uważanie depresji za słabość. Przekonanie, że to choroba ludzi słabych, którzy się poddali, że wystarczy „wziąć się w garść”. Wcale tak nie jest. Depresja jest bardzo demokratyczna, dotyka zarówno tych, którym w życiu się powiodło, jak i tych, którym się nie powiodło. Dlaczego ludzie zapadają na depresję? – Depresja jest chorobą wieloczynnikową, nie ma jednej konkretnej przyczyny, nie ma więc podstaw, żeby cokolwiek czy kogokolwiek za nią winić. W psychiatrii wskazuje się pewną podatność człowieka, która może wynikać np. z genetyki, mankamentów rozwojowych czy problemów we wczesnym dzieciństwie. Zazwyczaj na tę podatność nakładają się później jakieś czynniki zewnętrzne, które wyzwalają epizod depresyjny. To mogą być poważne wydarzenia traumatyczne, żałoba, ale również przepracowanie czy nawet pozytywne sytuacje wymagające adaptacji lub zmieniające rytm życia. Co o depresji mówią nam statystyki? – Na depresję choruje kilka procent populacji. Choroba znacznie częściej dotyka osoby ze współistniejącymi schorzeniami somatycznymi, np. występuje u ponad 20% osób z cukrzycą albo schorzeniami układu sercowo-naczyniowego. Statystyki pokazują też, że na depresję mniej więcej dwukrotnie częściej cierpią kobiety niż mężczyźni. Oczywiście tutaj można dyskutować, na ile to kwestia liczby zachorowań, a na ile zgłaszania się po pomoc i podejmowania leczenia. W Polsce od lat ok. 80% samobójców to mężczyźni. – Mężczyźni częściej dokonują samobójstw, natomiast kobiety częściej podejmują próby samobójcze. Wielu mężczyzn zaciska zęby i cierpi, bo okazanie słabości i zgłoszenie się po pomoc jest dla nich bardzo trudne. W naszej kulturze pokutują mity, że mężczyzna nie płacze, nie może się mazać, musi być silnym macho.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2023, 2023

Kategorie: Psychologia, Wywiady