Laboratorium okrucieństwa i wielkoduszności

Laboratorium okrucieństwa i wielkoduszności

Spodziewam się najgorszego, czyli banalizacji przemocy


Agnieszka Holland


Premiera najnowszego filmu artystki, „Zielonej granicy”, już 22 września 2023 r.!


Kiedy pani film o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej jest pokazywany na festiwalu w Wenecji, rząd przygotowuje referendum, w którym mają paść pytania o „likwidację bariery na granicy”, „przyjęcie nielegalnych imigrantów”, „przymusowy mechanizm relokacji narzucany przez biurokrację europejską”. Jak pani się czuje, słuchając o tym pomyśle?
– To obrzydliwy ruch i mam nadzieję, że okaże się nieskuteczny. Co mogę panu powiedzieć? Sam pomysł jest szyty tak grubymi nićmi, że tylko najbardziej zażarci zwolennicy obecnej władzy mogą to łyknąć jak pelikan żabę. Innym stanie w gardle.

Prof. Jarosław Płuciennik pisał, że te pytania są wielką manipulacją, że to sformułowania jak u Orwella. Język znów stał się narzędziem przemocy?
– Pamiętam czasy stalinowskie, ten język manipulacji i propagandy, to piętrzenie przymiotników przypomina naprawdę głęboki PRL. Nie wiem, gdzie oni się tego uczą, gdzie te lekcje biorą. Już nie mówię o kłamstwie. Jedno z tych pytań jest szczególnie kłamliwe, załatwia im dużo spraw: próbują przypieprzyć Unii Europejskiej, jednocześnie gdzieś ten biedny Tusk przewija się cały czas w tle. Relokacja to czasy Kopacz-Tusk, na tym w dużym stopniu Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory. Dochodzi też pytanie o rozebranie płotu.

Który postawiono za ponad 1,5 mld zł.
– Kupa osób się tam nakradła, a przy okazji zgwałcono wielką część Puszczy Białowieskiej. Jak zaczną z powrotem wszystko rozbierać, to znowu ją rozjadą. Niech na razie płot sobie stoi. Będzie najwyżej zabytkiem, symbolem czasów, a potem zacznie się z niego sprzedawać pręty, jak kawałki tynku z muru berlińskiego. Bo wydaje się nieskuteczny. Efekt odstraszający, jak się zdaje, jest minimalny – przechodzących przybywa. Może w tym jest skuteczny, że ludzie, którzy go forsują, łamią sobie nogi i ulegają ciężkim kontuzjom.

Chyba nieprzypadkowo dwa z czterech pytań dotyczą właśnie granicy. Dla rządu to karta, którą przed wyborami można skutecznie grać.
– Dlatego, że ten temat sprawdził się w 2015 r. i cały czas był grzany. Teraz mamy realną sytuację – kryzys. Na dokładkę jest on geopolitycznie zakorzeniony w działaniach Łukaszenki, Putina i jest związany z wojną w Ukrainie. To nie tak, że ktoś zmyśla tego typu kontekst. On taki jest. Pytanie tylko, jak wobec tego mają się zachować polskie władze i Europa w ogóle, co w moim przekonaniu kompletnie się nie sprawdza. Albo nasi politycy wykorzystują to do swoich partykularnych, wyborczych celów – nie licząc się z życiem i dobrostanem ani uchodźców, ani mieszkańców, ani naszych służb mundurowych, które też doznają głębokiego dyskomfortu – albo okazuje się, że cała Europa zawiodła.

Pani bohaterka pyta w pewnym momencie, co na to Wspólnota Europejska. Słyszy w odpowiedzi: 20 tys., tyle co najmniej ludzi zginęło na Morzu Śródziemnym od czasu kryzysu z 2015 r. I nikt w Unii nie kiwnął palcem. Dlaczego tak się dzieje?
– Bo panuje wielki strach przed tym, że nadmierna obecność migrantów może zdestabilizować spójność Unii już całkowicie i że będą wygrywać kolejne ekipy populistyczne. Ten strach jest uzasadniony, ale nie ma żadnej kontrnarracji, która temu by się przeciwstawiała. Nie ma i nie będzie też pomysłu na to, co należałoby zrobić, żeby tych ludzi u granic Europy nie było. Bo co można zrobić, żeby stracili determinację i rozpacz, która sprawia, że chcą się dostać do nas na tych łupinach i szukać szansy dla siebie i swojej rodziny? Odpowiedzią jest chowanie głowy w piasek, przyklejanie plastrów na tę ranę oraz festiwal okrucieństwa: pushbacki, brak pomocy na Morzu Śródziemnym ze strony Fronteksu, budowanie płotów i śmierć ludzi. A liczba uciekających będzie jedynie rosnąć w związku z kryzysem klimatycznym.

Wieszczy pani katastrofę.
– Już nie wieszczę, to zapewne zacznie się dziać niedługo, w zasadzie już się dzieje. Widać początki tego procesu i konsekwencje wojen, które są w Somalii, Nigrze i innych krajach. Ludzie tam nie mogą żyć, bo Ziemia się gotuje. Wiadomo, że kryzys nie będzie się zmniejszał, tylko narastał. Unia nie ma pomysłu, dlatego spodziewam się najgorszego, czyli banalizacji przemocy.

Na granicy saudyjskiej strażnicy graniczni strzelają właśnie masowo do etiopskich uchodźców. Łatwo możemy się od nich nauczyć. Nie będzie płotów, wystarczy dużo karabinów maszynowych.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 37/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.


Agnieszka Holland – reżyserka i scenarzystka filmowa, jedna z czołowych postaci europejskiego i światowego kina, przewodnicząca zarządu Europejskiej Akademii Filmowej. Na początku kariery była zaliczana do twórców kina moralnego niepokoju. Laureatka m.in. Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie („Pokot”, 2017), Złotych („Obywatel Jones”, 2019) i Platynowych Lwów w Gdyni (za całokształt twórczości) oraz wielu prestiżowych nagród filmowych.


Fot. Agata Kubis

Wydanie: 2023, 37/2023

Kategorie: Kultura, Wywiady

Komentarze

  1. Observer
    Observer 11 września, 2023, 13:19

    Niestety prawda. ZaMiast działań u źródła, owszem kosztownych, prymitywne działania siłowe. Nieskuteczne na dłużej Ale prymitywizm+przemoc i sila=barbarzynstwo a więc zaprzeczenie tego czego się niby broni.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Voleur
    Voleur 14 września, 2023, 20:32

    Raz dostając się poza nawias społeczeństwa, trudno wrócić i udawać, że istnieje wyłącznie ład….

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. maciek
    maciek 17 września, 2023, 08:58

    Przepraszam, ale wobec tego, co czeka Europę w związku z przestępczym rozbudzeniem masowego parcia prymitywnej biedoty o obcej i nawet wrogiej wobec innowierców kulturze, gabinetowe paplanie pani Holland o humanitaryzmie jest oderwanym od życia pięknoduchostwem. Naród, Pani Holland, to ci, których Pani nie pytała, co sądzą o tsunami prymitywnych muzułmanów na kraje chrześcijańskie. A w Biblii jest mowa o obowiązku przyjmowania pojedynczego przybysza, a nie milionów czy setek tysięcy.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy