Tag "kryzys migracyjny"

Powrót na stronę główną
Świat

Spór o granicę

Wygrywają politycy, tracą wszyscy inni Korespondencja z USA Nagłówki przyciągają sensacją: będzie wojna Waszyngtonu z Teksasem. Kryzys imigracyjny zatopi Bidena. Trump pochwala strzelanie do migrantów i ma w nosie Sąd Najwyższy. Czy Ameryka stoi u progu anarchii? Niewykluczone. Zanim jednak zaczniemy dywagować, jak będzie wyglądała kolejna wojna secesyjna, zwróćmy uwagę, że kryzys imigracyjny – rekordowe fale migrantów, którzy w 2023 r. chcieli nielegalnie dostać się do USA – to przede wszystkim kryzys humanitarny obnażający niewiarygodny wprost paraliż amerykańskiego państwa. Brutalna walka polityczna tylko ten paraliż pogłębia, do tego jeszcze bardziej dzieli już i tak skłócone społeczeństwo. Nie ma wątpliwości. Ameryka po raz kolejny mierzy się z kryzysem imigracyjnym. W ubiegłym roku straż graniczna na południu kraju zatrzymała ponad 2,5 mln osób. Prawdziwe liczby są zapewne wyższe. Oznacza to, że granicę przekraczało nielegalnie średnio 8 tys. ludzi dziennie. Grudzień okazał się rekordzistą wszech czasów. Choć liczby z reguły wtedy spadają, tym razem podskoczyły do 10 tys. przekroczeń dziennie, a 19 grudnia – do 12 tys. (informacje Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego). Artykuł 42 Ostatni raz sytuacja na granicy przedstawiała się tak dramatycznie w roku 2000, kiedy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Tylko świnie siedzą w kinie…

Ta złota myśl z komunikatu związkowców z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej została powtórzona przez pana prezydenta, który najwyraźniej pogląd ten podziela, pochwalił bowiem związkowców i zapowiedział, że do kina na „Zieloną granicę” nie pójdzie, tylko obejrzy ją sobie za darmo w telewizji. Zaoszczędzi przy tym na kosztach biletu. Że pan prezydent jest oszczędny, to dobrze, poza tym wydaje się usprawiedliwione. Pochodzi on wszak z Krakowa. Nie bardzo jest jednak zrozumiałe, dlaczego prezydent uważa, że trzeba być świnią, by kupić bilet i oglądać „Zieloną granicę” w kinie, a nie jest się świnią, kiedy film ogląda się za darmo na ekranie swojego telewizora czy w laptopie. Nie wiem, co na ten temat sądzą związkowcy z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Może trzeba ich zapytać? Związkowcy, którzy „Zieloną granicę” oglądali nie wiem gdzie – w kinie chyba nie, bo przecież „tylko świnie siedzą w kinie” – ani kiedy, bo komunikat wydali jeszcze przed premierą, najwyraźniej nic z filmu nie zrozumieli. Bardzo im już tylko z tego powodu współczuję. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 40/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Błaszczak, Duda: Spocznij! Odmaszerować!

Może należy się cieszyć, że władza interesuje się filmem i reżyserką? Niesłychana sekwencja zdarzeń medialno-politycznych wokół nieobejrzanego filmu Agnieszki Holland „Zielona granica” i brutalne, niewidziane od kilkudziesięciu lat wzmożenie propagandowe obozu władzy każe jednak odrzucić tę tezę. Aż świerzbią ręce, żeby napisać: niech się żadna władza nie wtrąca do dzieł kultury i pracy twórczej – to zawsze musi się skończyć katastrofą, rozpadem, zniszczeniem, manipulacją na potrzeby propagandy wyborczej lub dowolnej innej. Histeryczne pobudzenie aktywu ministerialnego (wszak nie tylko Błaszczak recytował antyhollandowe frazy, odcinał się minister, nomen omen, kultury i ciemnoty narodowej Gliński, od czci i wiary odsądzali reżyserkę Morawiecki i Ziobro etc.) w ocenie filmu, którego nie widzieli, jest wydarzeniem doprawdy niezwykłym w swojej intensywności i karykaturalności. Sam Błaszczak charakteryzuje się bez wątpienia dwiema cechami: nienaruszalną służalczością i kompletną niesamodzielnością myśli (może to nawet za mocne słowo: myśli) i działań. Jest idealnym wykonawcą rozkazów politycznych. Jest kapralem tej władzy, która z nędzy ławki rezerwowych uczyniła go ministrem obrony. Sam nasz antybohater, z twarzy niepodobny do nikogo, jest takoż marnym aktorem. Jego patetyczne pustosłowie w obronie munduru, honoru, służby ośmiesza samą instytucję wojska i powinno budzić zażenowanie „bronionych”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Meloni i Schlein – pojedynek na garsonki

We Włoszech po raz pierwszy w historii rządzą kobiety, zarówno prawicowym rządem, jak i lewicową opozycją Korespondencja z Rzymu „Jestem Giorgia! Jestem kobietą, jestem matką, jestem ze skrajnej prawicy! Nie dla lobby LGBT, tak dla rodziny naturalnej! Nie dla masowej imigracji! Nie dla bankierów międzynarodowych! Nie dla biurokratów brukselskich! Nie dla przemocy islamskiej! Nie dla aborcji, tak dla życia!”, krzyczała Giorgia Meloni w październiku 2021 r., podczas wiecu hiszpańskiej narodowo-konserwatywnej partii Vox. Już wkrótce minie rok (22 października), od kiedy Meloni rządzi Włochami jako pierwsza kobieta w historii tego kraju. W społeczeństwie opartym historycznie na modelu patriarchalnym to z jednej strony ewenement, z drugiej przewidywalna kolej rzeczy. Tylko konserwatywna prawica mogła wyłonić ze swojego grona kobietę zdolną rządzić krajem, ale na twardych, maskulinistycznych zasadach, gdyż dla innych kobiet i innego modelu władzy nadal nie ma tu miejsca. Świadczy o tym już sam fakt, że Meloni mówi o sobie premier, a nie premierka. Mała blondynka w eleganckich, kolorowych garsonkach dziś już zupełnie nie przypomina ani tej Giorgii krzyczącej zaledwie dwa lata temu na wiecu Vox, ani pyskatej, wymachującej flagą na wiecach postfaszystowskiego Sojuszu Narodowego dziewczyny z rzymskiej dzielnicy Garbatella. Meloni zmieniła się jak kameleon,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kino refleksji humanistycznej

Jak można było się spodziewać, polska prawica nienawidzi, a świat z aprobatą kiwa głową i nagradza polskie filmy Korespondencja z Wenecji Na czerwonym dywanie w tym roku blado, a nawet gorzej. W Wenecji bywali zwykle wielcy artyści i wielkie nazwiska, plejada gwiazd i celebryci, tym razem sezon posuchy totalnej. Niepojawienie się aktorów na 80. edycji najstarszego festiwalu filmowego świata stało się faktem, powód jest taki, że Hollywood ogarnął permanentny strajk. Rozpoczęło go w maju ponad 11 tys. scenarzystów, a dołączyli do nich aktorzy, jest to masowo wyrażany sprzeciw wobec nieuregulowanych tantiem ze streamingu i wobec wizji z najczarniejszych dystopii, że ludzi w branży zastąpią systemy sztucznej inteligencji. Pierwszą kostkę domina trąciła Zendaya, aktorka, która w zgodzie z trwającym protestem odmówiła udzielania wywiadów w ramach promocji filmu ze swoim udziałem, sam film zaś – nową produkcję Luki Guadagnina, która miała otworzyć festiwal – z programu Wenecji wycofano. Jak wiele produkcji zniknęło z rozpiski, ile dziur było do załatania – trudno wyrokować. Na starcie festiwal stał pod znakiem zapytania. A potem okazało się, że Wenecja podnosi się z kolan i nawet broni się programem. Weźmy powrót Luca Bessona i pośmiertny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura Wywiady

Laboratorium okrucieństwa i wielkoduszności

Spodziewam się najgorszego, czyli banalizacji przemocy Agnieszka Holland Premiera najnowszego filmu artystki, „Zielonej granicy”, już 22 września 2023 r.! Kiedy pani film o kryzysie na granicy polsko-białoruskiej jest pokazywany na festiwalu w Wenecji, rząd przygotowuje referendum, w którym mają paść pytania o „likwidację bariery na granicy”, „przyjęcie nielegalnych imigrantów”, „przymusowy mechanizm relokacji narzucany przez biurokrację europejską”. Jak pani się czuje, słuchając o tym pomyśle? – To obrzydliwy ruch i mam nadzieję, że okaże się nieskuteczny. Co mogę panu powiedzieć? Sam pomysł jest szyty tak grubymi nićmi, że tylko najbardziej zażarci zwolennicy obecnej władzy mogą to łyknąć jak pelikan żabę. Innym stanie w gardle. Prof. Jarosław Płuciennik pisał, że te pytania są wielką manipulacją, że to sformułowania jak u Orwella. Język znów stał się narzędziem przemocy? – Pamiętam czasy stalinowskie, ten język manipulacji i propagandy, to piętrzenie przymiotników przypomina naprawdę głęboki PRL. Nie wiem, gdzie oni się tego uczą, gdzie te lekcje biorą. Już nie mówię o kłamstwie. Jedno z tych pytań jest szczególnie kłamliwe, załatwia im dużo spraw: próbują przypieprzyć Unii Europejskiej, jednocześnie gdzieś ten biedny Tusk przewija się cały czas w tle. Relokacja to czasy Kopacz-Tusk,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Broniąc Holland, oskarżajmy rządzących!

Jakże piękna mimo swojej oczywistej ohydy jest rozkręcana przez prawicę, rząd i ich media afera wokół filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”. Którego, rzecz jasna, nikt na oczy nie widział, a kiedy już będzie wyświetlany w polskich kinach, cała ta wataha warczących na reżyserkę „prawdziwych Polaków” i tak ostentacyjnie nie pójdzie go obejrzeć. Co w tym pięknego? Otóż mnie, choć równocześnie czuję na plecach dreszcze, bezmiernie fascynuje oglądanie spektaklu nienawiści rozpętywanego przez osoby i środowiska odpowiedzialne za niezliczone akty przestępcze dokonywane na polsko-białoruskim pograniczu, za praktyczną filozofię pushbacków – wypychania uchodźców z powrotem na Białoruś. W tym dzieci i kobiet w ciąży. Wielokrotnie nazywałem to jednoznacznie – ta władza, łamiąc polskie, własne, tutejsze, oraz europejskie (sama Europa nie jest bez podobnych win) prawa, dopuszcza się mordów, tortur, złego traktowania. Te śmierci na, przy, obok muru granicznego, w bagnach puszczańskich i rzekach, w ciemności, zimnie i opuszczeniu, oraz pobicia, kłamstwa, ten rozmach w nieudzielaniu pomocy (podczas gdy bez dnia przerwy udzielają jej nieliczne i nieliczni), to jest czyste bestialstwo motywowane najgorszym z możliwych rozumieniem polityki: nie ma takiej potworności, której nie zrobi się dla utrzymania władzy. Ten polityczny cel uświęca wszystkie bezprawne działania, rozkazy, propagandę, nagonkę na pomagających, kryminalizowanie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Grupowy egoizm i walka o wspólne pastwisko

W kampanii politycy wykorzystują naszą nieufność do państwa, obcych i migrantów Dr hab. Barbara Pasamonik – kulturoznawca i socjolog Jak Polacy radzą sobie z kryzysem? – Dziś mówimy tak naprawdę o „wielokryzysie”, bo w kolejne kryzysy wchodzimy, zanim zakończą się poprzednie: nie rozprawiliśmy się z pandemią, a wybuchła wojna w Ukrainie, wojna w Ukrainie trwa, a my dajemy odpór niespotykanej od lat inflacji. Do tego dochodzi kryzys migracyjny na granicy z Białorusią, w którym odbija się echo kryzysu migracyjnego z 2015 r. – uchodźcy z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki byli i są znacznie „bardziej obcy” niż Ukraińcy. Nasze poczucie bezpieczeństwa jest raz po raz destabilizowane, na wielu polach – zdrowotnym, społecznym, kulturowym, ekonomicznym. W tej sytuacji jesteśmy zmuszeni uruchamiać strategie przetrwania. Czyli? – Różne badania pokazują, że jako społeczeństwo polegamy w pierwszej kolejności na relacjach rodzinnych i jednocześnie nie mamy wielkiej wiary w państwo. Żeby przetrwać w trudnych czasach, zwracamy się ku temu, co bliskie, zamiast szukać oparcia w instytucjach? – Tak, dokonuje się swego rodzaju zwrot egoistyczny. A ściślej mówiąc, zwrot ku egoizmowi grupowemu. Na pierwszy plan wysuwa się interes moich bliskich (grupy pierwotnej), czemu towarzyszy wyostrzony podział na swoich i obcych. Ten mechanizm ma w socjologii swoją nazwę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Twierdzy Niemcy nie będzie

W niemieckim podejściu do migracji pragmatyzm wygrywa z populizmem 30 lat temu, 29 maja 1993 r., w Solingen zginęło pięć młodych dziewcząt i kobiet pochodzenia tureckiego, gdy prawicowi ekstremiści podpalili ich dom. Przez Niemcy przeszła fala przemocy w reakcji na rosnącą liczbę uchodźców – od tamtego czasu do dzisiaj z ręki prawicowych ekstremistów zginęło 161 osób. Obecnie co trzeci mieszkaniec Solingen pochodzi z rodziny imigrantów. Na obchody 30-lecia mordu przyjechał pierwszy niemiecki minister z tureckimi korzeniami Cem Özdemir. W 2022 r. niemieckie obywatelstwo przyjęło ok. 168,5 tys. osób, najwięcej od dwóch dekad i niemal o jedną trzecią więcej niż w roku poprzednim. Największą grupą naturalizowanych mieszkańców Niemiec były osoby narodowości syryjskiej – przeważnie młodzi mężczyźni z fali uchodźczej w latach 2014-2016. W niemieckim podejściu do migracji pragmatyzm wygrywa z populizmem. Dali radę Problem migracji dzieli naród niemiecki na pół. Jak wynika z barometru politycznego telewizji ZDF, opublikowanego 16 czerwca, nieznaczna większość (52%) Niemców uważa, że ich kraj nie poradzi sobie ze zwiększonym napływem uchodźców. Przeciwnego zdania jest 45% obywateli. Jeszcze w marcu 51% Niemców było na tak wobec migracji, 46% – na nie. Zdecydowana większość za największe zagrożenia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Podlasie pod ścianą

Kryzys migracyjny trwa, Podlasianie nie mogą normalnie żyć ani pracować „W trakcie przedłużonego świątecznego weekendu od 7 do 10 kwietnia br. polsko-białoruską granicę nielegalnie próbowało przekroczyć 180 osób. Zatrzymano również 6 pomocników w organizowaniu nielegalnego przekroczenia granicy”, informowała po świętach wielkanocnych Straż Graniczna. Latem zeszłego roku na podlaskim odcinku granicy z Białorusią ukończono budowę wysokiego na 5,5 m płotu ze stalowych przęseł, zwieńczonego drutem żyletkowym, o łącznej długości 186 km. Pozostałe 206 km granicy polsko-białoruskiej chroni bariera elektroniczna, oddana do użytku pół roku później. Znajduje się tam, gdzie nie ma płotu, np. wzdłuż granicznych rzek – Bugu i Świsłoczy. „Nielegalne przedostanie się do Polski jest obecnie niemal niemożliwe. Polska granica jest dziś najlepiej chroniona w Europie”, tweetował na początku 2023 r. Stanisław Żaryn, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP. W podlaskich lasach przybywa uchodźców. Za zaginione uznaje się obecnie kilkaset osób. Zmarło co najmniej 40, więcej niż w ciągu 50 lat na granicy między NRD a RFN. Kryzys migracyjny trwa, Podlasianie nie mogą normalnie żyć i pracować. Turysta czy szmugler Ruiny kościoła św. Antoniego w Jałówce leżą na skraju wsi, niespełna kilometr

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.