Tag "medycyna"

Powrót na stronę główną
Nauka

Złoto na nowotwory

Czy gwiazdki ninja pokonają komórki glejaka?

Co my, laicy w dziedzinie nauki, wiemy o działaniu złota czy innych metali szlachetnych na ludzki organizm? Na pewno od starożytności było jasne, że złoto ma właściwości przeciwzapalne i antybakteryjne, dlatego może wspomagać gojenie się ran. Dzięki dużej kowalności kruszec można spłaszczyć do bardzo cienkiej warstwy i wykorzystać np. jako element opatrunku. Złoto znalazło zastosowanie również w stomatologii do wypełniania ubytków zębów. Pomaga też w leczeniu schorzeń skóry, serca, kości, wątroby oraz jako środek uspokajający. Różnymi zastosowaniami metali szlachetnych w medycynie zajmują się także polscy naukowcy.

Siła nanocząstek.

Pojawiła się m.in. informacja, że nanocząstki złota zabijają komórki rakowe. W Instytucie Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk w Krakowie postanowiono zająć się zdrowotnymi zaletami tego pierwiastka. Wypreparowano i wyhodowano rodziny komórek rakowych glejaka oraz raka jelita grubego. Metodami chemicznymi utworzono też drobiny złota o rozmiarach miliardowych części metra. Ponieważ w krakowskim IFJ powstało centrum medyczno-akceleratorowe przeznaczone do radioterapii protonowej, potraktowano komórki rakowe nanocząsteczkami złota.

Wyniki nie od razu zachwyciły. Okazało się, że nanocząsteczki zaburzają funkcje życiowe komórek rakowych, ale na krótko. Lepiej niszczą wroga nanocząsteczki w kształcie gwiazdek – a takie też potrafią syntetyzować laboratoria PAN w Krakowie. Być może do wytwarzania takich gwiazdek zainspirowały naukowców filmy, w których mistrzowie sztuk walki rzucają w przeciwników metalowymi gwiazdkami ninja? Jaki był powód, nie wiemy, ale utworzono nawet model teoretyczny wojny złota z rakiem dzięki analizie przeprowadzonej na Uniwersytecie Rzeszowskim i na Politechnice Rzeszowskiej. Skoro w instytucie w Krakowie można wytwarzać nanocząstki wieloma metodami, otrzymując drobiny o różnych rozmiarach i kształtach, z syntetycznego złota wyprodukowano nie tylko sferyczne nanocząstki o rozmiarach 10 nanometrów, ale także cząstki aż 200-nanometrowe, właśnie o budowie gwiaździstej, które niszczyły glejaka nadzwyczaj skutecznie. Wojnę złotych sekrecji z rozmnażającymi się komórkami nowotworowymi obejrzano dokładnie dzięki użyciu pierwszego w Polsce mikroskopu holotomograficznego, zakupionego przez IFJ PAN ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Zdrowie

Wielkie poprawianie urody

70% Polek i Polaków nie jest zadowolonych z wyglądu.

– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy żyli nawet 130 lat w zdrowiu i dobrej kondycji – ogłasza ze sceny chirurg plastyczny i współzałożyciel jednej z najbardziej luksusowych klinik świadczących usługi „medycyny stylu życia” podczas gali otwarcia. Zebrane na widowni osoby (głównie dojrzałe kobiety) przyjmują to bez oznak powątpiewania. Słychać szepty i poruszenie. – Medycyna regeneracyjna, medycyna prewencyjna, holistyczna koncepcja planu zdrowia pozwolą zachować wam młodość na dekady. Wystarczy, że zainwestujecie w siebie – przekonuje głos ze sceny. Sypią się brawa.

To nie scena z filmu science fiction ani migawka ze szwajcarskiej kliniki, ale nadwiślańska rzeczywistość. Medycyna estetyczna w Polsce przestała być postrzegana jako luksus, na który stać jedynie celebrytów i milionerów. Wraz ze wzrostem popytu i rozwojem technologii w branży pojawiły się bowiem „opcje na każdą kieszeń”. Poprawianie urody zeszło pod strzechy.

Cechy społecznie pożądane.

– Uwydatniając cielesne atrybuty uznawane za atrakcyjne, wysyłamy przekaz: „jesteśmy cenni” – uważa dr Aleksandra Szymków-Sudziarska, profesor Uniwersytetu SWPS specjalizująca się w psychologii ewolucyjnej. Zaznacza, że w upiększaniu ciała nie ma niczego nowego. Pierwszy raz zaobserwowano to już 250 tys. lat temu u neandertalczyków, którzy podobno ozdabiali twarze czerwoną ochrą. Homo sapiens wykorzystywali do dekorowania siebie muszelki, orle szpony i pióra, starożytni Egipcjanie dbali o twarz, używając olejków, kremów i pudrów, zaś
Rzymianie podkreślali urodę za pomocą fryzur i makijażu.

Zdaniem dr Szymków-Sudziarskiej współcześnie jednym z powodów, dla których tak ochoczo sięgamy po coraz to nowe, bardziej wyszukane, ale też inwazyjne narzędzia „upiększania” wyglądu jest zasygnalizowanie pożądanych społecznie cech, np. statusu materialnego. Prywatny trener, dieta pudełkowa, wyjazdy jogowe na Bali to komunikat, że stać nas na dbanie o zdrowie. A obok zdrowia najbardziej pożądana jest młodość. Szczególnie ceniona przez mężczyzn u kobiet (a nie odwrotnie), co z ewolucyjnego punktu widzenia wiąże się z relatywnie krótkim okresem płodności kobiet.

Społecznych korzyści z bycia atrakcyjną jest więcej – takie osoby są postrzegane jako bardziej kompetentne, więcej zarabiające. Chętniej zawieramy z nimi przyjaźnie. – To niesprawiedliwe i pomimo kulturowego przekazu, że wygląd nie ma znaczenia, raczej nic w tym zakresie się nie zmienia – dodaje badaczka.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Promocja

Chore zatoki u dziecka – przyczyny, objawy i leczenie

Choć zapalenie zatok przynosowych u dziecka to bardzo popularna dolegliwość, jej objawy są bardzo nieprzyjemne. Sprawdź, jak sobie z nimi radzić. Jakie są objawy chorych zatok u dziecka? Symptomy mogą się różnić w zależności od wieku dziecka, a także

Zdrowie

Ruch w interesie

Rynek środków na erekcję kwitnie. Stanowisko medycyny wobec tej oferty handlowej jest co najmniej sceptyczne.

Zła wiadomość jest taka, że do kolejnego roku będzie grubo ponad 300 mln mężczyzn z problemami ze wzwodem. Niestety, ta liczba szybko rośnie, bo w 1995 r. na zaburzenia erekcji narzekało „tylko” 150 mln mężczyzn. Poprawa nie nastąpiła, mimo że trzy lata później szwajcarska firma Pfizer wprowadziła dosyć skuteczny środek zaradczy oparty na organicznym związku chemicznym o nazwie Sildenafil, opatentowanym w 1993 r. Tabletka o nazwie Viagra, zawierająca inhibitor fosfodiesterazy (co za dzika nazwa dla związku powodującego czasowe rozkurczanie naczyń krwionośnych w prąciu), nie działała jednak w sposób trwały i nie leczyła raz na zawsze tej męskiej dolegliwości. Ratowała tylko jeden (słownie: JEDEN) stosunek płciowy, nawet jeśli w ciągu trzech godzin działania pigułki szczęśliwiec starał się wykorzystać okazję kilka razy. Drugą tabletkę, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa, można było zażyć dopiero następnego dnia.

Światło w tunelu.

Wiemy, skąd erotyczne niesprawność. Negatywny wpływ mają m.in. siedzący tryb życia, niewłaściwa dieta, brak aktywności ruchowej. Nie pomaga nadmierne picie alkoholu czy palenie papierosów. Problemy z potencją mogą także wynikać z chorób, takich jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, hiperlipidemia, stwardnienie rozsiane itd. Do tego dokłada się stres towarzyszący każdemu wrażliwemu mężczyźnie, myślącemu: „Znowu mi się nie uda”.

Viagra Pfizera, początkowo dosyć droga, była sprzedawana na receptę praktycznie do momentu, gdy wygasły prawa patentowe na produkcję sildenafilu i każdy zakład farmaceutyczny mógł się podjąć wytwarzania własnej wersji. Również w Polsce Polpharma wzięła sprawy w swoje ręce. Otrzymaliśmy powlekaną tabletkę o tej samej nazwie i podobnym wyglądzie – w kolorze niebieskim, o kształcie zaokrąglonego rombu i wymiarach 11,2 mm na 8,1 mm. Tabletki umieszczono tradycyjnie w blistrach po dwie lub cztery w kartonowym pudełku.

Obecnie w Polsce można nabyć także tabletki powlekane Viagra Connect Max, jak też specyfik Cialis i wszystkie inne formy zawierające sildenafil oraz pochodne (proszki, tabletki do rozgryzania i żucia, lamelki ulegające rozpadowi w jamie ustnej) bez recepty. Jeszcze w 2019 r. polska viagra była dostępna tylko z przepisu lekarza z tego powodu, że zawierała dawkę sildenafilu wynoszącą 100 mg, podczas gdy inne wersje produkowane masowo na potrzeby mężczyzn występowały w dawkach najwyżej 25 mg i 50 mg. Preparaty takie jak MaxOn Active, Maxigra Go i Inventum popularyzowano nawet w reklamach telewizyjnych po godz. 22.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Nauka

Granda z grantami

Czas zobiektywizować ocenę i wartość badań naukowych.

Na początku krótkie wyjaśnienie. W tym tekście chodzi o to, aby pieniądze przeznaczane na rozwój najważniejszych badań naukowych trafiały do osób lub zespołów badawczych, które mogą swoimi pracami przynieść największy pożytek społeczeństwu. Czy to pacjentom leczącym się na groźne choroby, czy konsumentom nowoczesnych technologii, które powinny być bezpieczne dla człowieka i środowiska. 

Obecnie dobór projektów badawczych, które otrzymują wsparcie finansowe od państwa lub innych sponsorów, oparty jest na dosyć enigmatycznych wskaźnikach. Nie zawsze obiektywnie ukazują one rzeczywistą wartość projektów. 

Przede wszystkim uwzględnia się publikacje w prestiżowych, wysoko punktowanych periodykach naukowych (na samym szczycie są anglojęzyczne „Nature” i „Science”) oraz liczbę cytowań artykułów w pracach innych autorów. Oczywiście pomijam systemy patologiczne, kiedy granty naukowe trafiają w ręce protegowanych, dzieci, mężów itd., co też się zdarza. Pisała o tym dosyć obszernie Magdalena Kawalec-Segond w dodatku do „Rzeczpospolitej”. W tekście „Jak działają kartele naukowe” odsłoniła siatkę uzależnień, w którą wpadają jednostki badawcze i naukowcy. W rezultacie promowani są sprytni udziałowcy takiego systemu, zespoły lub badacze, którzy pozycję w nauce uzyskują dzięki niezbyt uczciwym zabiegom, a są całe tabuny takich, którzy mimo osiągnięć na żadne wsparcie finansowe liczyć nie mogą. Autorka przeciwstawia ten protekcyjny system wspomagania, trącący nepotyzmem, metodom bardziej obiektywnym. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady Zdrowie

Pilnie potrzebujemy elektronicznej karty szczepień!

Decydenci muszą zrozumieć, że szczepienia to nie wydatek, lecz opłacalna inwestycja w zdrowie publiczne.


Dr n. med. Paweł Grzesiowski – pediatra, wakcynolog, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej zagrożeń epidemicznych, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.


„Współczesny świat jest propandemiczny” – to pana słowa. Nadal aktualne?
– Niestety, tak. Myśleliśmy, że pandemia spowoduje zmianę myślenia o chorobach zakaźnych, ale tak się nie stało. Świat nie przygotowuje się do walki z kolejnymi zagrożeniami, a przecież choroby zakaźne nie znikły. Przeciwnie, w wyniku wojen, migracji i kryzysu pandemicznego liczba szczepień spadła, a nasza odporność jest słabsza. Dlatego wracają choroby, które uznawaliśmy za dobrze kontrolowane, takie jak gruźlica, odra, krztusiec, kiła, inwazyjne choroby paciorkowcowe i inne. 

Co stoi na przeszkodzie temu, by szczepień w Polsce było więcej?
– Bariery systemowe, prawne i finansowe. Decydenci muszą zrozumieć, że szczepienia to nie wydatek, lecz długofalowa i bardzo opłacalna inwestycja w zdrowie publiczne. Dlatego uważam, że wszystkie szczepienia powinny być bezpłatne albo bardzo tanie dla pacjentów. Weźmy np. szczepienie przeciwko meningokokom, którego nie ma na liście obowiązkowych, czyli bezpłatnych szczepień dla dzieci. Ta choroba okalecza, nawet prowadzi do zgonu. Jedno chore dziecko kosztuje budżet państwa tyle, ile zaszczepienie tysiąca zdrowych dzieci. Jeżeli w wyniku meningokokowego zapalenia opon mózgowych dziecko np. straci słuch, koszty tego budżet państwa będzie ponosił przez całe życie dziecka (aparat słuchowy, implanty itd.). A można temu zapobiec, dofinansowując szczepienia. Każda racjonalna profilaktyka jest tańsza niż leczenie chorób i ich powikłań. 

Dlaczego liczą się nie tylko szczepienia dzieci, ale i dorosłych?
– Z prostej przyczyny: szczepionki się nie starzeją, to my się starzejemy! Niektóre szczepienia stosujemy od 100 lat i nadal są skuteczne, ale nasz układ odpornościowy po 60. roku życia zaczyna słabnąć. Mówimy o seniorach, że to pokolenie silver, ja bym dodał, że aby mieć silver power, potrzebujemy wsparcia układu odporności, tak jak dzieci. I to jest powód, dla którego powinniśmy jako dorośli korzystać z profilaktyki chorób zakaźnych, w tym szczepień ochronnych. 

Kto szczególnie powinien o tym pamiętać?
– Osoby z różnych grup ryzyka (wiek, stan zdrowia, narażenie, choroby przewlekłe itd.). W Stanach Zjednoczonych w ramach badania naukowego porównano grupę seniorów mających kontakt z małymi dziećmi z grupą, która takiego kontaktu nie miała. I okazało się, że w pierwszej grupie 15 razy częściej dochodziło do zakażeń pneumokokami. Seniorzy zakażali się od dzieci, które same nie chorowały, ale były nosicielami tych bakterii. Jeśli więc jesteś osobą dorosłą i masz w otoczeniu małe dzieci, to zaszczep się przeciwko pneumokokom! Mimo że jesteś zdrowy, bo twoim czynnikiem ryzyka jest właśnie kontakt z dziećmi.

Autoryzowany wywiad prasowy przygotowany przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia w związku z potrzebą upowszechniania idei szczepień, 2024 r.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Dni Matki

Odwiedziliśmy mamę tłumnie, wszystkie jej dzieci i osoby towarzyszące, czuła się ważna, kochana i otoczona bliskimi – czyli wprost przeciwnie do tego, jak jeszcze przed miesiącem, w szpitalnej izolatce. Państwowy szpital wypisał ją jako pacjentkę sondowaną, skrajnie wychudzoną i zanemizowaną, a pani ordynator na pożegnanie dała do zrozumienia, że rokowania są kiepskie. Słowem, szukałem dla mamy ośrodka, w którym będzie mogła spokojnie dożyć swoich dni (optymistycznie liczyłem na tygodnie). Nie było już z nią kontaktu werbalnego – w pierwszych dniach hospitalizacji pielęgniarki wyjęły jej protezę i potem tłumaczyły, że „usta się zapadły”, więc szczęki nie da się włożyć z powrotem, potem od niedelikatnie założonego zgłębnika spuchł jej język. Całkowicie unieruchomiona, ręce miała przywiązane do łóżka, co miało uniemożliwić wyszarpnięcie sondy z nosa, potem łaskawie pielęgniarki oswobodziły mamę, ale poowijały jej dłonie bandażami w rodzaj rękawic bokserskich.

Kiedy widziałem ją w szpitalu po raz ostatni, zakażoną złapanym w szpitalu clostridium, otworzyła oczy, a raczej z najwyższym trudem odkleiła powieki, by na mnie spojrzeć, uniosła lekko dłoń i dotknęła mojej koszuli, żeby dać do zrozumienia, że „ładnie się ubrałem”. Od kilkudziesięciu lat każda wizyta u mamy zaczynała się od rytualnej oceny mojego przyodziewku – dzięki temu gestowi wiedziałem, że mama wciąż jest świadoma, co z uwagi na jej stan było informacją zatrważającą. Płakała nocami, wołała bliskich na pomoc, więc szpitalny psychiatra zdiagnozował, że „rozmawia z osobami nieobecnymi i jest nadmiernie pobudzona”, po czym zaordynował odpowiednie środki, po których mama już nie pamiętała, jak się nazywa, więc łacno było zdiagnozować zaawansowany zespół otępienny. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Upadek uczelni medycznych?

Nowe kierunki lekarskie zaniżają standard kształcenia. Ministerstwa, zamiast działać, opowiadają o analizach.

Kierunków lekarskich na uczelniach, które nie mają nic wspólnego z medycyną, przybywa. Rodzi to liczne paradoksy, sprawiające, że na pacjentów i środowisko medyczne padł blady strach. Nowe kierunki mają braki w każdym możliwym aspekcie, a działania resortów nauki i zdrowia przypominają grę w Twistera z zawiązanymi oczami. Minister nauki Dariusz Wieczorek niby chce robić porządki, ale przez ostatnie pół roku w sprawie podejrzanych kierunków lekarskich nie działo się tak naprawdę nic.

Czarnek przeciera szlak.

Dariusz Wieczorek analizuje cofnięcie zgód na utworzenie trzech kierunków lekarskich. Wydaje się jednak, że przede wszystkim stara się sprawiać wrażenie, że coś robi. Na łamach portalu Rynek Zdrowia minister zapowiedział: „Jeżeli jakiś kierunek lekarski będzie miał negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej, to nie powstanie. Nigdy nie podpiszę na to zgody. Dotyczy to wszystkich kierunków studiów”. Problem w tym, że część nowo powstałych kierunków lekarskich, które pojawiły się jeszcze za poprzedniego rządu, już działa i naucza mimo negatywnej opinii PKA. 

Poprzednik Wieczorka, minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, pokazał bowiem swoim następcom, że ustawodawca stworzył „niechcący” furtkę, dzięki której szef resortu nie musi zwracać uwagi na to, co twierdzi Polska Komisja Akredytacyjna. Czarnek okazał się spryciarzem, który wiedział, że minister korzysta z opinii PKA raczej jak z sugestii co do podjęcia dalszych działań, do których jednak nie jest zobowiązany. Może więc, opierając się na negatywnej opinii PKA, nie dopuścić do otwarcia kierunku, ale nie jest do tego zobligowany. Tak też się stało z 14 kierunkami lekarskimi, które powołano do życia jeszcze za Czarnka i Niedzielskiego. Sęk w tym, że dziewięć miało negatywną ocenę Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Czarnek dał im więc szansę na poprawę, pod warunkiem że działać zaczną zaraz. Minister Wieczorek również daje tę szansę podejrzanym kierunkom. 

Tymczasem w środowisku medycznym słychać coraz częściej głosy niepokoju w związku z kompletnym nieprzygotowaniem nowych uczelni do nauczania przyszłych lekarzy. Minister Wieczorek po sześciu miesiącach od objęcia władzy opowiada o analizowaniu sytuacji, zasłaniając się tym, że taki stan rzeczy zastał. Ostatnio postraszył jednak, że nie pozwoli uruchomić studiów medycznych na trzech kolejnych uczelniach, którym pozwolił na to jego poprzednik. Chodzi m.in. o Politechnikę Bydgoską, na której już w czerwcu ma się rozpocząć nabór na kierunku medycznym, a planowane jest przyjęcie 60 osób. Na czarnej liście Wieczorka znalazły się jeszcze: filia Olsztyńskiej Szkoły Wyższej w Cieszynie oraz Akademia Tarnowska.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Historia

Dentystka daleko od szosy

W 1953 r. objazdowi stomatolodzy mają do dyspozycji 187 ambulansów. Bezpłatnie leczą dzieci i ludność wiejską, zwłaszcza pracowników PGR.

Początek grudnia 1961 r. Dentobus Teresy Radeckiej stacjonuje przy Szkole Podstawowej w Możdżanach. Tuż obok wsi potężnymi świerkami, dębami i jesionami szumi Puszcza Borecka. Zima, więc pewnie wszystko już przykryte grubą kołdrą śniegu. Skrzy się w słońcu, skrzypi pod butami. Stomatolożka z wdzięcznością myśli o białym baranku po kolana, jak dobrze, że wzięła go w tę podróż!

Na fotelu kolejno lądują dzieciaki. Niedomyte, rozczochrane… Do tego uzębienie dziurawe jak robaczywe maślaki. Próchnica szaleje, bo o myciu zębów mało kto słyszał. A jak słyszał, to nie traktuje zbyt poważnie. Doktor Radecka codziennie prowadzi więc pogadanki. Być może ma jakieś tablice poglądowe z przekrojem zęba i ogniskami próchnicy, być może musi jej wystarczyć własna moc przekonywania. Tłumaczy zbitym w gromadkę maluchom, co to za choroba, skąd się bierze, jak z nią walczyć. Najlepszy oręż to szczoteczka (osobista!, niedzielona z resztą rodziny) i pasta lub proszek, a strategia to regularne szorowanie zębów: rano i wieczorem. Nie wzdłuż dziąseł, ale kółeczkami. Dokładnie, każdy ząbek z osobna.

Dzieci słuchają z otwartą buzią, nową wiedzę zanoszą do domów. Stopniowo przyswoją ją i rodzice. Stomatolożka zakłada też plomby. Cementowe i amalgamatowe. Amalgamat to materiał będący połączeniem odpowiednich proporcji rtęci, miedzi, cynku, cyny i srebra. Niestety, tego typu wypełnienie nie łączy się ze szkliwem zębów ani z zębiną. Z czasem pomiędzy plombą a tkanką zęba powstają szczeliny – otwarta droga dla próchniczotwórczych bakterii. Inne wady amalgamatu to jego rozszerzalność pod wpływem ciepła, ciemny, nieatrakcyjny kolor (plomba przebarwia tkanki zęba) i rzekoma toksyczność spowodowana uwalnianiem rtęci, co zależy jednak od typu wypełnienia. Natomiast wielką zaletą jest twardość, dobrze wypolerowana plomba amalgamatowa może przetrwać nawet 30 lat (podczas gdy dzisiejsze białe kompozyty trzymają się najwyżej dekadę).

Dentystka i jej asystentka pracują od 8 rano do 16, z przerwą na drugie śniadanie. Zwykle przygotowuje je Helena. Kwaterują różnie: w pokoju z używalnością kuchni, w naprędce dostosowanym pomieszczeniu w szkole albo w siedzibie Gromadzkiej Rady Narodowej. Asystentka matkuje swojej „doktórce”, martwi się, że „jakoś blada, za mało je”. Dlatego wpycha w nią jaja na twardo, wiejski twaróg, częstuje własnoręcznie przygotowanym kompotem. Gotuje pożywne zupy, piecze dostarczone przez pacjentów kaczki i ryby. (…)

Po południu Teresa przyjmuje dorosłych. Z kobietami zwykle nie ma problemu. Trzeba borować – dobrze, niech borują, trzeba rwać – też dobrze, spokój będzie. Mężczyźni robią uniki. Bywa, że po pierwszym przeglądzie już nie wracają na fotel, a jak wracają, to po dwóch głębszych dla kurażu. Albo ściągnięci przez żony. (…)

Fragmenty książki Aleksandry Kozłowskiej Ambulans jedzie na wieś, Znak, Kraków 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Promocja

Jak zapobiegać kaszlowi krtaniowemu?

Zarówno dzieci, jak i dorośli mogą chorować na różne dolegliwości układu oddechowego. Często powodują one odruch kaszlu, który jest naturalną reakcją obronną organizmu, jednak może być uciążliwy i męczący. Jak sobie radzić w takim przypadku