37 kolejek z Ekstraklasą

37 kolejek z Ekstraklasą

Nad kreską – bój o prymat

8. POGOŃ SZCZECIN – cztery kolejki przed zakończeniem fazy zasadniczej zatrudniono trzeciego trenera, Czesława Michniewicza. Przed nim pracowali Dariusz Wdowczyk i Ján Kocian. Właśnie pod okiem tego trzeciego zespół zapewnił sobie miejsce w grupie mistrzowskiej. Po ostatnim meczu Michniewicz powiedział: „Skończyła się dla nas gra w grupie finałowej. Była to swego rodzaju droga przez mękę. Większość meczów przegraliśmy, ale czasami byliśmy blisko zwycięstw. Na pocieszenie pozostaje fakt, że ostatnio grało wielu młodych zawodników. Oni będą decydować o przyszłości Pogoni Szczecin, ale nie decydują o teraźniejszości”. Rzeczywiście w klubowej kadrze aż nadmiar młodzieży (jak określił to Zbigniew Mucha z „PN”: z przodu liceum, z tyłu gimnazjum). W Szczecinie mogą się pochwalić drugim po Ruchu najbardziej archaicznym obiektem w kraju, a co gorsza, ciągle pozostają na etapie koncepcji, uzgadniania i projektowania. Jednym słowem, stan jak w powiedzeniu jednego z trenerów: „Wy grajta, a my wam się nie bójta!”.
7. GÓRNIK ZABRZE – głównym powodem do narzekań był przesuwany termin oddania do użytku stadionu po liftingu. Ruszył montaż krzesełek i odżyła nadzieja na otwarcie w nowym sezonie chociaż jednej nowej trybuny. Odradzamy typowanie wyników meczów zabrzan – wystarczy przypomnieć dwa wyniki, kiedy występowali w roli gospodarzy: z Wisłą 0:5 i z Lechem 1:6. Gra i forma w kratkę to jakby nic nie powiedzieć.
6. WISŁA KRAKÓW – bezsprzecznie gwiazdą pierwszej wielkości był bośniacki pomocnik Semir Štilić. Tuż po zakończeniu sezonu oświadczył, że wyjeżdża z Krakowa. W 23 meczach drużynę prowadził Franciszek Smuda, aż wreszcie zastąpił go Kazimierz Moskal. „Franz” stracił posadę z powodu beznadziejnego startu wiślaków w rundzie wiosennej. W czterech pierwszych meczach po zimowej przerwie tylko jeden punkt, po remisie z Pogonią 1:1. To był najgorszy wiosenny start Wisły w trwającej od grudnia 1997 r. „erze Bogusława Cupiała”. Trzecia kadencja Smudy w Wiśle była jego najdłuższą przy Reymonta. Wcześniej pracował najpierw przez 418, potem 243, a teraz 636 dni. Do trzech razy sztuka i z całą pewnością już wystarczy.
5. LECHIA GDAŃSK – od 22 ligowych spotkań zespołem kieruje były reprezentant Polski (42 mecze) Jerzy Brzęczek. Wujek aktualnego reprezentanta Kuby Błaszczykowskiego podjął się nie lada wyzwania. Jak napisano na jednym z portali internetowych: „Atuty musi teraz potwierdzić w Lechii Gdańsk. Wchodzi do najtrudniejszej szatni w Ekstraklasie, wieży Babel, w której najpoważniejszym problemem jest brak lidera. To być może rola przeznaczona właśnie dla niego”. Okazało się, że sprostał zadaniu – a przez szatnię przewinęło się aż 34 piłkarzy, w tym 20 Polaków. Najgłośniejszym transferem były przenosiny Sebastiana Mili ze Śląska. Skończyło się raczej na zawiedzionych oczekiwaniach, bo wiosną z powodu jego występów szału nie było.
4. ŚLĄSK WROCŁAW – wygrana z Lechią rywalizacja o pozycję premiowaną udziałem w Lidze Europy. Przełomowym momentem było zwycięstwo 3:0 18 kwietnia właśnie nad gdańszczanami. Wtedy wreszcie uwierzono, że i bez Mili można wiele zdziałać. Coraz lepiej w roli przewodnika stada czuje się trener Tadeusz Pawłowski. Trudno, żeby było inaczej, skoro w latach 1974-1982 był czołową postacią wrocławskiej jedenastki. Wybitny w rozwiązywaniu problemów pozornie nie do rozwiązania.
3. JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – im dłużej trwały rozgrywki, tym większą przyjemność czerpało się z oglądania nie tyle meczów, ile widowisk z udziałem tej drużyny. Ofensywnej, odważnej, bez kompleksów. A ile wręcz traumatycznych przeżyć i sportowych sukcesów! Bo chociażby w końcówce wiosny: w 32. kolejce – od 0:1 do 3:1 z Lechem w Poznaniu; trzy dni później z Legią 0:1 w wielce kontrowersyjnych okolicznościach po karnym w doliczonym czasie gry. No i ta umiejętność przechylania szali na swoją korzyść – z Wisłą u siebie przegrywali do 87. minuty 0:1, by wygrać 2:1; wreszcie w ostatniej kolejce – także przed własną widownią – od 0:2 do 4:2 z Lechią. Trener białostockiego zespołu Michał Probierz znany jest z tego, że u niego co w sercu, to na języku: „Dla mnie to my jesteśmy mistrzem Polski. Nie wiem, czy jakikolwiek zespół byłby w stanie się podnieść po tylu problemach, po tylu kontrowersyjnych decyzjach arbitrów przeciwko nam”. Z wypowiedziami zawsze można polemizować, ale jedno jest pewne – pan Michał jest obecnie naszym najlepszym trenerem klubowym. I bardzo fajnie, bo prawdziwa kariera (ur. w 1972 r.) dopiero przed nim.
2. LEGIA WARSZAWA – do perypetii tego klubu w ciągu niespełna roku pasują jak ulał słowa piosenki Wojciecha Młynarskiego: „Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?”. Wicemistrzostwo kraju przyjęto jak ciężką porażkę. Zamiast litanii doskonale znanych zarzutów fragmenty listu kibica do Legii: „W Poznaniu wystrzeliły korki od szampanów. Wszystko jest jasne. Mistrzem Polski został Lech Poznań i to jest dla nas, kibiców Legii, informacja najważniejsza. Ziściło się wszystko to, co swoją postawą i grą zapowiadaliście od początku wiosny tego roku – przegraliście ten sezon, zawaliliście go, nie spełniliście pokładanych w Was nadziei, nie udźwignęliście odpowiedzialności. Nie deprecjonujmy przy tym sukcesu Lecha, skończmy z narracją, że to my przegraliśmy ten sezon. Nie, to Lech go wygrał, zdobywając więcej punktów na koniec sezonu – takie są warunki zdobycia mistrzostwa Polski i Lech je spełnił, Wy nie. Rzucanie medalami i łzy po meczu z Górnikiem to jakaś farsa z Waszej strony, tak na marginesie. Niezależnie od wyniku, niezależnie od tego, z kim i w jakim stylu przegraliście, ciągle słyszeliśmy tylko, że jest dobrze, że mamy przewagę, że rotacja jest wymagana, bo taki natłok spotkań, a jak tylko zaczniemy grać pierwszą jedenastką, to ho, ho, ligo, drżyj. Liga jednak nie zadrżała, liga postanowiła dać nam nauczkę. (…) Przejdźmy teraz do Was, Panowie Piłkarze. Co miesiąc na Wasze konta wpływają kwoty niewyobrażalne dla zwyczajnego zjadacza chleba w Polsce. Macie zapewnione wszystko, od jedzenia, przez lekarzy, opiekę, po zajęcia indywidualne. Większość ludzi dałaby się pociąć za taką pracę i takie warunki, Wy nimi ewidentnie gardzicie. (…) Mam jednak wrażenie, że trener znajduje się pomiędzy młotem a kowadłem, pomiędzy grupą trzymającą władzę w szatni a prezesem, który nie chce siać fermentu. Pomiędzy zarabiającymi ogromne pieniądze mentalnymi gówniarzami a biznesmenem, dla którego PR jest ważnym elementem budowania wartości i który – podejrzewam – zakładał, że pracuje z dorosłymi, dojrzałymi ludźmi.
Te zarzuty stawiam z perspektywy kibica, który pojawia się na sporej części meczów przy Łazienkowskiej, który wydaje niemałe pieniądze na bilety, a któremu obrzydziliście piłkę nożną przez ostatnie pół roku. Niestety, charakteru nie da się kupić”.
1. LECH POZNAŃ – najpierw poznaniacy zremisowali z Legią 2:2 w Warszawie, potem wygrali z nią w Poznaniu 2:1 i ten sam wynik powtórzyli 9 maja na Łazienkowskiej. Co prawda, tydzień wcześniej na Stadionie Narodowym Puchar Polski wywalczyła stołeczna drużyna także po konfrontacji z lechitami 2:1, ale jeśli chodzi o ligowe zmagania, nie mamy wątpliwości, kto w minionym sezonie był lepszy. Mistrzostwo to także osobisty sukces trenera Macieja Skorży (wcześniej dwukrotnie wygrał z Wisłą), który przychodząc do klubu 1 września 2014 r., zastał zespół rozbity po kompromitacji w europejskich pucharach. Ale to nieprawda, że zwycięzców się nie sądzi. Nigdy bowiem nie ma tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Dowodem wypowiedź Skorży: „Sukces, który osiągnęliśmy, nie powinien być traktowany jako apogeum, lecz pewien etap. Absolutnie nie wolno nam się nim zachłystywać. Musimy znać swoje miejsce w szyku, choćby dlatego, że rywale popełniali błędy i ten fakt również nam pomógł. W czasie gdy nie byłem jeszcze trenerem Lecha, bardzo uważnie przyglądałem się tej drużynie. Patrzyłem na grę i wydawało mi się, że jest to ekipa, która może z każdym w tej lidze wygrać. I miałem rację”. Dodajmy, że było niełatwo i ciekawie, bo o tytule przesądziły wyniki ostatnich meczów. Jednak ile to wszystko, o czym powyżej, jest naprawdę warte, przekonamy się podczas europejskich pucharów. Już niebawem…

Foto: Przemysław Szyszka

Strony: 1 2

Wydanie: 2015, 25/2015

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy