Drwale, susza i zmiany klimatyczne zagrażają zielonym płucom Ziemi Z wyciętych przez drwali mateczników w dżungli amazońskiej uciekły roje nietoperzy wampirów i rzuciły się na ludzi. Latające ssaki roznoszą wściekliznę. W stanie Maranhao pokąsały już ponad 1350 osób, z których 23 zmarły. To tylko jedna z licznych hiobowych wieści napływających z zielonych płuc Ziemi. Dżungli amazońskiej zagrażają susza, zmiany klimatyczne oraz drwale, niszczący wciąż nowe obszary lasu pod pola i pastwiska lub wycinający „selektywnie” co cenniejsze drzewa. „Amazonia znalazła się w kleszczach destruktywnych sił, a ich połączony efekt może zmienić ten niepowtarzalny ekosystem z lasu w step”, ostrzega Carlos Rittl z organizacji obrońców środowiska Greenpeace. Dżungla amazońska to największy zwarty kompleks deszczowego lasu tropikalnego na naszej planecie. Pokrywa obszar 7 mln km kwadratowych w Brazylii i w siedmiu innych krajach Ameryki Południowej. Jest jednym z najważniejszych regulatorów globalnego klimatu. Miliony drzew usuwają z atmosfery masy dwutlenku węgla, który zamieniają na tlen i glukozę. Ogromna dżungla zapewnia także bioróżnorodność, żyje tu prawie jedna trzecia wszystkich gatunków istot żywych, od bajecznie kolorowych motyli po tapiry i jaguary. Ale w ciągu ostatnich 30 lat wycięto 17% amazońskiego lasu deszczowego. W Brazylii co piąty obywatel żyje poniżej granicy ubóstwa – biedni bezrolni wycinają i wypalają dżunglę, aby zdobyć ziemię pod uprawę. Jeszcze poważniejsze spustoszenia powodują wielcy hodowcy bydła, poszukujący nowych pastwisk, oraz brazylijskie i międzynarodowe koncerny górnicze i drzewne. Tropikalny las jest ogromny, toteż władze Brazylii i innych krajów nie są w stanie go ochronić przed nielegalnym wyrębem. Zresztą rząd kraju także czerpie z niekiedy rabunkowej eksploatacji dżungli ogromne zyski (które przeznaczane są przede wszystkim na obsługę zagranicznego zadłużenia, natomiast środki na ochronę środowiska są ograniczone). Zdaniem ekspertów, jeśli wylesieniu ulegnie 40% zielonych płuc Ziemi, nic już nie powstrzyma procesu stepowienia. Wtedy dżungli amazońskiej nie uda się uratować. Konsekwencje dla klimatu planety okażą się katastrofalne. Pod koniec października okazało się, że niszczenie zielonego kompleksu nad Amazonką przebiega dwa razy szybciej, niż sądzono do tej pory. W dotychczasowych obliczeniach nie uwzględniano bowiem selektywnego wyrębu. Ten sposób eksploatacji lasu uważany był przez długi czas za przyjazny dla środowiska i zalecany przez ekologów. Polega on na tym, że wycinane są tylko niektóre, najcenniejsze drzewa, większość jednak pozostaje nietknięta. W Amazonii obiektem pożądania są przede wszystkim drzewa mahoniowe – za pień można dostać od kupców równowartość kilkuset dolarów. Ale w dżungli nad wielką rzeką rośnie także 35 innych gatunków szlachetnych drzew. Jak poinformował magazyn „Science”, skutki selektywnej wycinki badała grupa amerykańskich naukowców, którą kierował Gregory Asner z Carnegie Institution of Washington w Stanford. Przeanalizowali oni jeszcze raz zdjęcia satelitarne obejmujące powierzchnię pięciu amazońskich stanów Brazylii. Do tej pory trudno było ustalić, jaki zasięg ma selektywny wyrąb, ponieważ w gęstej pokrywie deszczowego lasu zniknięcie jednego lub kilku drzew było w zasadzie niewidoczne, także z powietrza czy z orbity. Ale Asner i jego koledzy wykorzystali nowy program komputerowy Carnegie Landsat Analysis System o bardzo wysokiej rozdzielczości, analizujący różnice koloru, światła i cienia. Rozpoznawał on automatycznie nawet niewielkie ubytki w koronach drzew, pasma odsłoniętej ziemi czy odcięte, rozkładające się gałęzie. Rezultaty okazały się szokujące. Oto co roku na skutek selektywnego wyrębu niszczonych jest średnio 15,5 tys. km kwadratowych dżungli rocznie, a więc tyle samo, ile zostaje unicestwionych w wyniku zwykłej, masowej wycinki, karczowania i wypalania lasu. Oznacza to, że do atmosfery rocznie uwalniane jest dodatkowe 100 mln ton gazu cieplarnianego, jakim jest dwutlenek węgla. To o jedną czwartą więcej, niż sądzono do tej pory. Prof. Asner podkreśla, że dotychczas naukowcy usiłujący ustalić skalę i następstwa globalnego wzrostu temperatur nie brali tych 100 mln ton pod uwagę w prognozach modeli klimatycznych. Jak mogło dojść do takich spustoszeń? Szlachetne drzewa mają zazwyczaj wielkie korony (do 25 m średnicy). Sieć lian łączy je z innymi drzewami. Kiedy taki olbrzym zostaje zwalony, pociąga
Tagi:
Marek Karolkiewicz









