Alfabetyczne listy oszczędzą wątroby kandydatów

Alfabetyczne listy oszczędzą wątroby kandydatów

Od 1989 r. listy w wyborach do Senatu układane są alfabetycznie. Mimo to wybierani byli senatorowie Żołyniak czy Żenkiewicz Podzielam poglądy wyrażone przez Janusza J. Tomidajewicza w tekście „Do wyborów według alfabetu” (PRZEGLĄD nr 16). Chciałbym je wzmocnić osobistym doświadczeniem z trzech udanych kampanii parlamentarnych kandydata SLD do Senatu. Wielokrotnie sygnalizowałem w naszym obozie politycznym konieczność rezygnacji z układania list wyborczych do Sejmu według rankingu opracowywanego przez tzw. kręgi kierownicze. Ustalenia te zawsze poprzedzały wielotygodniowe walki, tysiące wypalonych papierosów i dziesiątki nocy zarwanych przez spiskowanie. Bywały też interwencje pozastatutowe, zmiany podjętych (niby ostatecznych) decyzji. W efekcie już na wstępie kampanii wyborczych wielu działaczy było zmęczonych, niewyspanych i cierpiało na bóle wątroby… A potem rozpoczynała się właściwa kampania wyborcza, która w 80% koncentrowała się na udowadnianiu swojej wyższości nad innymi kandydatami z tej samej listy! Spory programowe z przeciwnikami politycznymi w okręgach wyborczych, zwłaszcza znacznie oddalonych od stolicy, były sporadyczne, miałkie, przyjmowały bardziej formę sporów personalnych niż ideowych. Każdy kandydat starał się docierać do bliskich mu zawodowo czy towarzysko środowisk i był bardzo niezadowolony, kiedy na takim spotkaniu pojawiał się ktoś z tej samej listy. Nieraz musiałem wkładać wiele wysiłku i czaru osobistego,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 20/2018, 2018

Kategorie: Opinie