Apetyt chińskiego smoka

Apetyt chińskiego smoka

Państwo Środka już nie tylko tanio sprzedaje swoje towary. Ono wykupuje światowe koncerny! Siedem i pół miliona biustonoszy made in China stało się w ostatnich dniach tematem z pierwszych stron europejskich gazet. Nawet tak poważny tytuł jak szacowny londyński „The Times” poruszył tę sprawę, pytając – cokolwiek sarkastycznie – czy komisarz Unii Europejskiej odpowiedzialny za handel międzynarodowy, Brytyjczyk Peter Mandelson, zdawał sobie sprawę, że jego nazwisko w historii UE kojarzyć się będzie na wieki z tym „niezmiernie ważnym kobiecym strojem”. Chińskie biustonosze – dopowiedzmy sprawę do końca – zatrzymane na unijnym cle w ramach wojny z napływem chińskich tekstyliów do Europy to zresztą tylko cokolwiek filuterny symbol szerszego zjawiska, jakie obserwujemy we współczesnym świecie, a mianowicie zalewu chińskimi towarami międzynarodowych rynków, w tym rynków najbogatszych państw świata. Jak powiedział w lipcu tego roku Peter Mandelson, nieformalne dochodzenie przeprowadzone przez Komisję Europejską w Brukseli wykazało, że od początku 2005 r., kiedy zniesiono w UE kwoty importowe na chińskie tekstylia i ubrania, import chińskich koszulek do krajów unijnych wzrósł o 187%, a włókna lnianego o 56%. Nieco wcześniej, w czerwcu, Bruksela alarmowała też, że np. w pierwszych czterech miesiącach 2005 r. import chińskich butów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 36/2005

Kategorie: Świat