Archeolog częściej bez łopaty

Archeolog częściej bez łopaty

Stara polska szkoła archeologii to właściwie przeszłość – nastały czasy archeologii globalnej Prof. dr hab. Aleksander Bursche – (ur. w 1956 r. w Warszawie) uczestniczył w ponad 20 ekspedycjach wykopaliskowych w Polsce i za granicą, w tym na Hayling Island (Wielka Brytania), na Olandii (Szwecja) i na Sycylii. Przez siedem sezonów kierował badaniami wykopaliskowymi na nekropolii kultury wielbarskiej w Krośnie w gminie Pasłęk. Jest opiekunem Studenckiego Koła Naukowego Kontaktów Cesarstwa z Barbaricum, pełni też funkcję wiceprzewodniczącego Rady Naukowej Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. Członek korespondent Niemieckiego Instytutu Archeologicznego i komitetu Danish PhD School of Archaeology. Członek Rady Naukowej Centrum Nauki Kopernik. Pomysłodawca i organizator 12 kolejnych edycji Festynu Archeologicznego w Biskupinie. Rozmawia Bronisław Tumiłowicz Czy możemy dziś mówić o polskiej szkole archeologii? – Sprawa jest skomplikowana, ponieważ polska szkoła archeologii powstawała przez wiele lat, w różnych warunkach i okolicznościach. Kiedy kształtowały się zręby tej nauki w XIX w., Polski nie było na mapie Europy. Który zaborca lepiej się znał na wykopaliskach? – Były różnice w metodach prowadzenia badań, a wielcy mistrzowie, którzy na ziemiach polskich rozwijali tę naukę, pochodzili z różnych regionów. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że szkoły lwowska i krakowska były bardziej nastawione na archeologię klasyczną, czyli śródziemnomorską, szkoła poznańska zaś, której najwybitniejszym przedstawicielem był prof. Józef Kostrzewski, tworzyła się pod wpływem Berlina i rozwijającej się tam archeologii pradziejowej, prehistorycznej. Te podziały, a nawet rozdźwięki między szkołami badawczymi powoli zanikają. Nadal jednak najbardziej znane są osiągnięcia nestora archeologii śródziemnomorskiej, prof. Kazimierza Michałowskiego. – Oczywiście, niemal każdy nosi na sobie piętno jego ręki, ale jesteśmy też bardzo dumni z wkładu prof. Erazma Majewskiego, który, choć był amatorem starożytnikiem, stworzył tuż po I wojnie światowej podstawy archeologii profesjonalnej na Uniwersytecie Warszawskim. Prof. Michałowski rozpoczął działalność kilka lat później. Zwrócę jednak uwagę na zajmującą się archeologią pradziejową szkołę poznańską. Prof. Józef Kostrzewski kształcił się w Berlinie. Pisał pracę doktorską u prof. Gustava Kossinny, który stworzył podstawy archeologicznej metody osadniczej, na której opierały się fundamenty poglądów nazistowskich. Natomiast już na gruncie polskim w latach 30. XX w. prof. Kostrzewski jako pierwszy rozpoczął regularne badania wykopaliskowe osady w Biskupinie, a przez organizowane tam obozy naukowe przechodzili jeszcze przed wojną, a nade wszystko po wojnie wszyscy polscy studenci archeologii czy historii kultury materialnej. I to właśnie dzięki Biskupinowi i dorobkowi prof. Kostrzewskiego wykuła się już dwa pokolenia temu metodologia badań archeologii pradziejowej. Gdyby nie Nowa Huta… Czyli polska archeologia rozwinęła się ze śródziemnomorskiej i pradziejowej? – Dopiero od niedawna można mówić o wspólnej, jednolitej metodologii, na którą złożyły się rozmaite doświadczenia. Warto wspomnieć o trzecim wielkim ośrodku, w Krakowie. Tamtejsza grupa archeologów rozwinęła badania związane, paradoksalnie, z budową Nowej Huty. Tej wielkiej inwestycji towarzyszyły olbrzymie projekty wykopaliskowe i właśnie na tym poligonie zdobywali szlify wybitni krakowscy badacze. Ponieważ są to tereny lessowe, zlokalizowano tam osady z okresu wczesnego neolitu, odnaleziono najwcześniejsze osady rolników na ziemiach polskich, także osady celtyckie, z okresu wpływów rzymskich i późniejsze. Ostatni wielki program badawczy dotyczył obchodów milenijnych. Pracami kierował prof. Aleksander Gieysztor – koncentrowały się one na okresie wczesnohistorycznym, zwłaszcza wczesnym średniowieczu. Warto powiedzieć, że wszystkie te programy badawcze prowadzone w ośrodku poznańskim, krakowskim i warszawskim korzystały w swojej metodzie z dorobku archeologii pradziejowej. Dotyczyło to zwłaszcza konkretnych sposobów pomiarów, dokumentacji terenowej, planów i profilów, rysunków (np. z wykorzystaniem kolorów) i fotografii (także z powietrza). Niektóre stosowane metody odróżniały nas od innych. Współcześnie coraz częściej sięga się po różnorodne metody bezinwazyjne, bez używania łopaty, wykorzystujące zdjęcia lotnicze, metody geofizyczne, pomiary laserowe, GPS, skanery, rekonstrukcje komputerowe w 3D i inne sposoby dokumentowania obiektów. Charakterystycznym i ważnym zadaniem dokumentacyjnym było rozpoczęcie tzw. archeologicznego zdjęcia Polski. Ten wielki program powstawał w latach 70. i miał zdokumentować wszystkie zabytki ruchome i nieruchome na mapach terenowych i specjalnych kartach. Praca została wykonana w ok. 90%. Jest niezmiernie żmudna i drobiazgowa. Każdy obszar trzeba

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2012, 2012

Kategorie: Nauka