Austriacki eksport śmierci

Austriacki eksport śmierci

Jak zapewniają MSW i MSZ, zezwolenia zostały cofnięte po trzech miesiącach. Koncern Rheinmetall stanowczo twierdzi, że mimo zgody rządu nie dokonano ani jednej dostawy do tych krajów.
Pilz przywołuje też zgodę austriackich ministerstw na sprzedaż do Emiratów od 2006 r. 285 379 granatów, 16 128 min i 399 karabinów. A także eksport w 2010 r. do Arabii Saudyjskiej 9 tys. granatów odłamkowych Jak podaje portal si-se-puede.at, tylko w 2010 r. z handlu z Emiratami wpłynęło do Austrii 56 mln euro, z Arabią Saudyjską – 5,6 mln euro. Łącznie w latach 2006-2016 austriackie władze wydały 24 zgody na wywóz broni do Emiratów i 22 do Arabii Saudyjskiej. Sprzedawano granaty, wyrzutnie, karabiny, pistolety maszynowe, amunicję i miny przeciwpancerne. Peter Pilz podejrzewa, że za pośrednictwem Emiratów austriacka broń dostaje się do organizacji terrorystycznych w Syrii czy Somalii. Dochodzenie Amnesty International dowiodło, że w latach 2005-2009 Austria była jedynym państwem obok Włoch, które sprzedawało broń, amunicję i uzbrojenie reżimowi w Syrii.

Rynek się kurczy

Międzynarodowe embargo, które ma być pierwszym kryterium przy wydawaniu zezwoleń na wywóz broni, przez kolejne rządy było traktowane dość elastycznie. Portale społecznościowe i poważne tytuły z materiałami śledczymi, jak tygodnik „Falter”, porównują obecną sytuację do afery Noricum z lat 80. Austria była wówczas zaangażowana w nielegalny handel bronią dla skonfliktowanych Iranu i Iraku. Komisja śledcza postawiła potem przed sądem polityków z SPÖ, Freda Sinowatza, Leopolda Gratza i Karla Blechę, który jako jedyny usłyszał wyrok. Tajemnicą poliszynela są interesy koncernu Steyr Mannlicher z Iranem w czasie obowiązywania embarga, jak też to, że firma Glock groziła przeniesieniem produkcji z kraju, jeśli nie będzie mogła dostarczyć zamówienia do Iraku.

Niektórzy zarzucają Pilzowi niszczenie miejsc pracy w przemyśle zbrojeniowym. Rynek dla legalnych interesów Austriaków w handlu bronią coraz bardziej się bowiem kurczy. Własne wojsko zamówień nie składa, zadowalając się sprzętem często 40-letnim, zakupy wewnętrzne są niewielkie. W kontraktach międzynarodowych natomiast istnieje ryzyko, że kraj kupiec wejdzie w stan wojny już w trakcie transakcji i nie będzie jej można wówczas sfinalizować, a pozyskanie klienta i formalności mogą potrwać kilka lat. „Nie mieszać się wprost w konflikty zbrojne to jedyne, co pozostało z naszej neutralności”, mówi tygodnikowi „Falter” prawnik konstytucjonalista Heinz Mayer.

Dane ściśle tajne

Większość państw europejskich publikuje narodowe raporty o eksporcie o charakterze militarnym, jednak rząd austriacki w 2010 r. podjął decyzję, by takich sprawozdań nie ujawniać. Przekazuje tylko dane do Unii Europejskiej.

Według raportu Republiki Austrii przesłanego do UE, w 2013 r. sprzedano np. broń do Kataru (za 380 tys. euro), Arabii Saudyjskiej (127 tys. euro), Jordanii, Tadżykistanu, Mali, Bangladeszu, niewielkie ilości do Pakistanu. Do tego doszły kontrakty np. na dostawę amunicji do Emiratów za 1,5 mln euro i pojazdów lądowych za 5 mln euro oraz podobny kontrakt na dostawę pojazdów do Turkmenistanu za 14 mln euro. Arabii Saudyjskiej sprzedano wojskowe symulatory za 2,7 mln, a Libii technologię do uzyskiwania danych obrazowych za niemal 1,8 mln euro. Państwa te nie spełniają kryteriów austriackiego prawa dotyczącego handlu bronią i amunicją. Ale dzięki kontraktom także z tymi krajami Austria wypracowała ponad 2,3 mld euro na unijnym rynku handlu bronią, którego obroty wynoszą 36,7 mld euro.

W tej sytuacji trudno się dziwić hasłom inicjatyw uchodźców, jak ta z niemieckiego obszaru językowego, The Voice Refugee Forum: „My jesteśmy tutaj, bo wy zniszczyliście nasze kraje”. Członkowie forum uważają, że koszty wojen pokrywają całe społeczności, zyski zaś idą w prywatne ręce, a powinny płynąć na pomoc uchodźcom. Niewątpliwie Austria ze swoim elastycznym podejściem do własnego prawa w kwestii eksportu broni czerpie profity z destabilizacji w wielu regionach. Oznacza to także współodpowiedzialność za wszystko, co się dzieje na tych autorytarnie rządzonych terenach. I tę widać po stronie obywatelskich inicjatyw, jak #aufstehn (powstać). Tworzą ją zaangażowani ludzie, walczący o fair play w polityce, społeczeństwie, ekonomii i ekologii. Jedna z ich kampanii to zbieranie podpisów pod apelem o wstrzymanie dostaw broni na tereny objęte wojną oraz zaprzestanie robienia interesów z państwami, które są zaangażowane w konflikty lub łamią prawa człowieka. By politycy musieli oficjalnie zareagować na ten apel, potrzeba 20 tys. podpisów. Do tej pory zebrano ich niewiele ponad 14 tys.

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 26/2016

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy