Wpisy od Kornel Filipowicz

Powrót na stronę główną
Felietony Stanisław Filipowicz

Kraj odrealniony

„Kraj rozdarty i odrealniony”. Takim określeniem posłużył się francuski poseł, markiz de Paulmy, wyjaśniając powody, dla których w 1764 r. rozstawał się z Warszawą. Opuszczał kraj, w którym pojęcie racji stanu zastąpiły intrygi, konflikty i chorobliwe ambicje stronnictw. Kraj pozbawiony środka ciężkości, dewastowany przez porywy wzajemnej pogardy i nienawiści.

7 września 1764 r. odbyła się ostatnia wolna elekcja. Została ona – jak pisał w „Pamiętnikach” Jędrzej Kitowicz – przeprowadzona „w zgodzie, w spokojności i skromności od wieków w królestwie niepraktykowanej”. Święto trwało krótko – bardzo szybko w „króla Ciołka” uderzyła fala nienawiści. Część magnaterii nie uznawała monarszego majestatu, nie przyjmowała do wiadomości rezultatów elekcji.

Król nie mógł rozwinąć skrzydeł. „Łatwiej przychodziło Stanisławowi – odnotował Adam Zamoyski w pracy „Ostatni król Polski” – nawiązywanie kontaktów opartych na obopólnym zaufaniu i szacunku z cudzoziemcami niż z rodakami”. Stanisława Augusta otaczała pogarda – „patrioci” nie mogli mu wybaczyć grzechu pierworodnego, a więc namaszczenia z rąk Katarzyny. Azaliż, gdy jawiła się szansa, by mu zaszkodzić, sami bez wahania poddawali się woli rosyjskiej ambasady – tak było w 1767 r., kiedy to zawiązano konfederację radomską. Całą inicjatywą zawiadywał pułkownik rosyjskiej armii Wasilij Karr. Nie przeszkadzało. Intryga była prosta: spełnić rosyjskie żądania dotyczące uznania praw dysydentów, odbierając jako zapłatę decyzję o usunięciu króla. Plan zawiódł, do detronizacji nie doszło. Niepocieszeni „

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Stanisław Filipowicz

Wysokie obcasy

Republika to słowo otoczone blaskiem, używając go, stajemy na wysokich obcasach. Przez moment, jak pamiętamy, istniała u nas Partia Republikańska. Początkowo przybrała postać politycznej kanapy, w fazie schyłkowej bez trudu udałoby się ją posadzić na kuchennym taborecie, a wreszcie przestała istnieć. Jej główną ambicją była dystrybucja środków NCBR w gronie dobrych znajomych. Na pewien czas ogniskiem światła stał się pisowski Instytut De Republica, ale on też przestał istnieć. No tak, była jeszcze Liga Republikańska, która we wrogów uderzała jajkami. Republikańskie dostojeństwo, jak widzimy, wykuwa się w walce.

Ambicje „republikanów” sięgały zawsze wysoko. Mówiono nawet (i u nas, i na świecie) o „uszlachetnianiu demokracji”, co miało oznaczać podporządkowanie indywidualnych interesów zasadzie dobra wspólnego. W ten sposób cnota miała stanąć do walki z zepsuciem, które szerzyli liberałowie, otaczając kultem samolubne ego.

Zostawmy szczudła, zejdźmy na ziemię. Popatrzmy, jak to wyglądało u źródeł, w Rzymie, w bajecznych czasach początku. Salustiusz, jeden z ważnych świadków epoki, opisując w „Sprzysiężeniu Katyliny” zepsucie skrywające się za fasadą wzniosłych frazesów, informował: „Zamiast wstydu, zamiast bezinteresowności, zamiast cnoty – panowały zuchwałość, rozrzutność, chciwość”. Jak zatem widzimy, nasi krajowi szermierze cnoty nie odstają od wzorca. Sam Katylina, spiskowiec, którym kierowało nienasycone pragnienie władzy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Kochana Wisławo! Kornelu drogi!

Kiedy zaczyna się ta korespondencja, Szymborska jest już po czterdziestce, a Filipowicz po pięćdziesiątce. Oboje zaskoczyło niespodziewane uczucie Korespondencja dwojga świetnych pisarzy? Oczywiście tak. Zapomnijmy jednak na chwilę, że chodzi o przyszłą noblistkę i jednego z najznakomitszych prozaików polskich. Przede wszystkim bowiem jest to listowny dialog miłosny. Dialog dwojga dojrzałych ludzi – kiedy ta korespondencja się zaczyna, Wisława Szymborska przekroczyła już czterdziestkę, a Kornel Filipowicz pięćdziesiątkę – których zaskoczyło niespodziewane uczucie. Mocne i,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.