Wpisy od Krzysztof Potaczała
Oni z upadłych pegeerów
W Michniowcu ludzie żyją z dnia na dzień. Przyszłość to dla nich obce słowo Czy można wyżywić siedmioro dzieci i dwoje dorosłych za 560 złotych miesięcznie, opłacić prąd, kupić ubranie i drewno na opał? Okazuje się, że można – dzięki boskiej opiece i ludziom, którym jeszcze nie skamieniały serca. Kazimiera i Ludwik Pejscy z Michniowca w Bieszczadach żyją tak już dziesięć lat. Myślą tylko o jednym – jak przetrwać kolejny dzień. Żeby odwiedzić największą rodzinę w gminie Czarna, trzeba jechać aż na koniec Michniowca, tam, gdzie stoi tablica z przekreśloną na czerwono nazwą wsi. Tu kończy się droga; dalej już las, a za lasem Ukraina. Mimo że jest przed południem, w Michniowcu głucha cisza. Przed obskurnymi blokami po byłym pegeerze ujadają tylko psy, w uszach gwiżdże wiatr. Na przystanku PKS żywej duszy; jedyny we wsi sklep zamknięty, bo właścicielka pojechała po towar. Przed szkołą nieliczne ślady butów – to dzieci najmłodszych klas przyszły rano na lekcje. Pieszo, w śniegu po kolana. Są przyzwyczajone – nie takie zimy tu widziały. Kiedyś szkoła była ośmioklasową, ale nie opłacało się trzymać tylu nauczycieli, bo i uczniów niewielu, i budynek ciasny. Teraz zostały cztery klasy. – Dobrze, że chociaż tyle, bo istniało niebezpieczeństwo całkowitej likwidacji placówki –