Wpisy od Marcin Giełzak
Francuska lewica podniosła głowę
Partia Socjalistyczna wyrasta na główną zaporę przed partią Le Pen… albo Macrona.
Twórca V Republiki Francuskiej, gen. de Gaulle, pozostawił po sobie nie tylko nowe państwo, ale i nowy rodzaj partii. Jego Unia na rzecz Nowej Republiki, wzorowana zdaniem niektórych na piłsudczykowskim Bezpartyjnym Bloku Współpracy z Rządem, miała stanowić porozumienie wszystkich patriotów od prawa do lewa. Jej deputowani odmówili zajęcia w parlamencie miejsc po prawej stronie, a że nie było zgody innych formacji, by zajęli miejsca środkowe, ostatecznie zostali rozsadzeni równo po szerokości izby. Ich ambicją było zmieścić w sobie całą scenę polityczną. Zamierzeń tych nie podzielali jednak następcy generała.
Wraz z prezydenturą Georges’a Pompidou ruch gaullistowski, a właściwie już postgaullistowski, przesuwa się wyraźnie w prawo. Kolejne partie odwołujące się do tej tradycji, aż po funkcjonującą dziś formację Republikanie (Les Républicains, LR), mogą już być wymieniane jednym tchem z brytyjskimi torysami czy niemiecką CDU. Jako że polityka nie znosi próżni, musiała się pojawić przeciwwaga. Rola ta przypadła budowanej z mozołem zjednoczonej lewicy „republikańskiej” (tj. nie- i antykomunistycznej). Choć zajęło to trzy dekady, jej lider François Mitterrand objął w końcu najwyższy urząd w państwie. Jego długie rządy (14 lat) wielu uznało za domknięcie się systemu. Jeśli bowiem lewica, która dawniej uważała sposób działania państwa gaullistowskiego
za „nieustanny zamach stanu”, pogodziła się z „monarchią republikańską” stworzoną przez generała, to istniała pewność, że podstawy ustroju są stabilne.
Jak się okazało, V Republika dzieliła najmniej. Dodatkowym czynnikiem stabilizującym ten układ była alternance, czyli okresowa wymiana władzy z prawicowej na lewicową. Kiedy rządzili postgaulliści, socjaliści (Parti Socialiste, PS) byli największą partią opozycyjną – i odwrotnie. Społeczeństwo miało poczucie, że ktoś patrzy władzy na ręce, już przebierając nogami, aby ją zastąpić. Inna polityka zawsze była możliwa. Wszystko to skończyło się jednak 7 maja 2017 r., gdy wybory prezydenckie wygrał Emmanuel Macron.
Głęboki kryzys dwóch tradycyjnych partii władzy znalazł finał w wypadnięciu z wyścigu do Pałacu Elizejskiego pewnych kandydatów do drugiej tury wyborów prezydenckich – Dominique Strauss-Kahn z PS oskarżony został o gwałt, a François Fillon z LR o malwersacje finansowe. Francuska scena polityczna, dawniej wzór stabilności i przewidywalności, implodowała. Osłabione partie establishmentowe doświadczyły drastycznego „cięcia po skrzydłach” – twardy elektorat uciekał do partii skrajnych, centryści zaś znaleźli nowego lidera, Emmanuela Macrona. Tak powstał nowy ład partyjny, w ramach którego centroprawica i centrolewica zdecydowały się połączyć siły i zaczęły się przedstawiać jako jedyna alternatywa wobec rządów partii skrajnej prawicy lub lewicy.
Główny bezpiecznik w postaci alternance został wymontowany, znikła alternatywa wobec polityki gospodarczej, społecznej czy zagranicznej suflowanej przez prezydenckich technokratów, którzy może i byli dawniej „na prawicy” lub „na lewicy”, ale kończyli te same prestiżowe uczelnie i posyłają dzieci do tych samych szkół. Wobec dominacji bloku centralnego, a jednocześnie wręcz cywilizacyjnej grozy, jaką budziła wizja przejęcia władzy przez Marine Le Pen albo Jeana-Luca Mélenchona, liczni socjaliści wzywali do przyłączenia się do Macrona i budowy silnej lewej flanki w jego ruchu.
Kiedy mer Paryża Anne Hidalgo otrzymała w wyborach prezydenckich 1,7% głosów, wydawało się, że to koniec socjalizmu we Francji. Partii pozostawało czekać, aż zostanie do reszty rozebrana między stronnictwo prezydenckie, czyli Odrodzenie (Renaissance, RE), a rosnącą w siłę Francję Niepokorną Mélenchona (La France Insoumise, LFI). Dość powszechna była opinia, że decyzja o przystaniu do Nowej Unii Ludowej, Ekologicznej i Społecznej (NUPES) zdominowanej przez „niepokornych” jedynie przyśpieszy ten proces. Oburzeni na współpracę ze skrajną lewicą rzucili legitymacje partyjne, inni wydawali się pogodzeni z tym, że zostaną przez nią wchłonięci. Niespodziewanie dla wszystkich, w tym samych socjalistów, karta odwróciła się w czerwcu 2024 r.
Ulica i zagranica nie pomogą PiS
Partia Kaczyńskiego zaczyna wyglądać jak parodia formacji Tuska rodem z pasków w dawnym TVP Info Powiadają, że prawdziwy dziennikarz to człowiek, który potrafi wytłumaczyć rzecz, której sam nie rozumie. Ja muszę przyznać, że nie pojmuję, dlaczego Jarosław Kaczyński uznał, że najlepszą formułą bycia w opozycji wobec rządu Donalda Tuska będzie ta, którą zwykło się nazywać „ulica i zagranica”. Innymi słowy, PiS chce kopiować to, co samo uważało za najgorsze praktyki w czasach, gdy na czele opozycji stali kolejni
RAZEM czy rozłam?
Politycy Razem nie ukrywają, że zobowiązania wobec wyborców traktują poważniej niż ewentualne porozumienia w koalicji Każdy, komu marzyło się robienie ambitnej lewicowej polityki w kraju bez lewicy, miał dwa wyjścia, które hasłowo nazwę pozytywizmem i entryzmem. Ta pierwsza postawa właściwa była publicystom i społecznikom, którzy wybrali pracę u podstaw: zdobywanie serc i umysłów raczej niż głosów i mandatów, zmienianie dyskursu raczej niż prawodawstwa, tworzenie ruchów miejskich raczej niż politycznych. Ta druga sprowadzała się zaś
Reforma Unii: ani triumf, ani zgon
Negocjacje w sprawie zmian traktatów potrwają lata. Nie pozwólmy, aby przegrały je dla nas eurofobia albo euroentuzjazm Polityk wybaczy najgorsze obelgi, najbezczelniejsze oszczerstwa, a nawet najbardziej zuchwały zamach na interes własny lub partii, ale nie wybaczy bycia ignorowanym. Jego racją bytu jest być w mediach. Dobry obyczaj nakazuje jednak wymyślić elegancki pretekst przed wproszeniem się do nich. PiS, które widzi w sobie rząd jednocześnie ustępujący i przyszły, pokazało, że jest gotowe do kolejnej, czteroletniej kampanii
Rozpad francuskiej lewicy
Szeroka koalicja partii lewicowych zawaliła się pod ciężarem własnych sprzeczności. Może to być jednak szansa na odrodzenie w upadku Ulica Solferino. Już sama nazwa kojarzy się ze zwycięstwem. Nadano ją przecież, aby uczcić francuski triumf w jednej z największych bitew XIX stulecia. I właśnie tam, w VII dzielnicy Paryża, pod numerem 10, stoi imponujący, a zarazem szykowny budynek. Dawniej była to siedziba Partii Socjalistycznej (PS). Prawie 4 tys. m kw. i dekady wspomnień. W międzywojniu
Symetryzm dał zwycięstwo opozycji
PiS powróci do władzy, jeśli nie znikną przyczyny, dla których już dwa razy po nią sięgnęło. Symetryści to rozumieją, ale czy pojmie nowy rząd? Gdyby liberalna klasa dyskutująca spisała wspólnym wysiłkiem katechizm dobrego opozycjonisty z czasów panowania Zjednoczonej Prawicy, z pewnością dowiedzielibyśmy się z niego, że jednym z najcięższych grzechów przeciwko demokracji był symetryzm. Zasługiwałby on na własny sylabus błędów, pośród których znaleźlibyśmy liczne uchybienia względem dziennikarskiej rzetelności i obywatelskiej asertywności. Spór dotyczyłby tylko tego, czy grzeszono z głupoty, czy z wyrachowania.
Zwycięzcą konfliktu Izraela z Hamasem będzie Iran
Dla rządu ajatollahów ważniejszy jest upadek Izraela niż powstanie Palestyny Gdyby konflikt izraelsko-palestyński sprowadzał się wyłącznie do rywalizacji między tymi dwoma narodami o miejsce pod słońcem, zapewne już dawno zostałby zakończony kompromisem. Jeśli uważamy, że Żyd urodzony w Nowym Jorku ma prawo do ojczyzny w Lewancie, to tym bardziej ma je Palestyńczyk, który przyszedł na świat w Jerozolimie. Sytuacja ta jest jednak dużo bardziej złożona, bo nieustępliwość Izraelczyków żyruje potęga Stanów Zjednoczonych, a beznadziejny opór Palestyńczyków podtrzymują zmienne
Rynek psuje sondaże
Pracownie badające preferencje wyborcze mają więcej roboty niż kiedykolwiek. Ale ilość nie przekłada się na jakość Dr Michał Pierzgalski (ur. w 1983 r.) – specjalista od systemów i zachowań wyborczych, badacz systemów głosowania i zachowań wyborczych, politolog i ekonomista, pracownik Uniwersytetu Łódzkiego. Czy sondaże nami manipulują? – Nie znam twardych, naukowych dowodów, które sugerowałyby, że znane sondażownie celowo manipulują postawami politycznymi Polaków. Zdarzają im się jednak błędy i wpadki. Są one najprawdopodobniej efektem wad metody, szczególnie