Wpisy od Przegląd

Powrót na stronę główną
Promocja

TOP 5 eSIM do podróży: porównanie Yesim, Airalo, Holafly, eSIM Plus i Saily w 2025 roku

Artykuł sponsorowany W 2025 roku dla wielu osób planowanie wyjazdu zaczyna się od pytania o internet mobilny, a dopiero potem o hotel czy bilety. Poza Unią Europejską roaming może być drogi, a nawet w UE limity danych szybko

Promocja

Jak efektywnie korzystać z SMS marketingu w strategii marketingowej?

Artykuł sponsorowany

SMS marketing to jedno z najskuteczniejszych narzędzi komunikacji z klientami, które przy odpowiednim zastosowaniu może znacząco zwiększyć efektywność Twojej strategii marketingowej. Współcześni konsumenci są bombardowani setkami wiadomości każdego dnia poprzez różnorodne kanały komunikacyjne, ale to SMS-y wciąż mają wyjątkową zdolność do przyciągania uwagi dzięki swojej bezpośredniości i prostocie.

Dowiedz się, jak skutecznie włączyć SMS marketing do swojej strategii, aby nie tylko zwiększyć zaangażowanie klientów, ale także poprawić wyniki sprzedażowe. Wykorzystaj potencjał SMS marketingu w swojej firmie – odkryj sprawdzone metody oraz narzędzia, które mogą Ci w tym pomóc.

Odpowiednie podejście do klientów

Aby SMS marketing przyniósł oczekiwane rezultaty, konieczne jest zrozumienie i uwzględnienie potrzeb oraz oczekiwań odbiorców. Personalizacja komunikatów odgrywa tutaj niezwykle istotną rolę. Wysyłając wiadomości dostosowane do preferencji i zachowań klientów, zwiększasz szansę na ich pozytywną reakcję. Warto też pamiętać o odpowiednim targetowaniu – nie każdy klient powinien otrzymywać te same wiadomości. Segmentacja bazy danych na podstawie wcześniejszych interakcji z marką pozwala dostarczać bardziej relewantne (trafne, odpowiednie) treści, co z kolei przekłada się na wyższe zaangażowanie.

Zwięzłe i treściwe komunikaty

Jednym z głównych atutów SMS marketingu jest jego bezpośredniość, dlatego komunikaty powinny być zwięzłe i klarowne. Ograniczona liczba znaków wymaga, aby przekaz był maksymalnie treściwy i przyciągał uwagę od pierwszych słów. Aby zwiększyć efektywność swoich kampanii, warto skupić się na:

  • jasnym przekazie – koncentruj się na najważniejszej informacji, którą chcesz przekazać.
  • używaniu języka korzyści – pokaż klientowi, co zyska dzięki podjęciu działania.
  • krótkim i prostym Call-to-Action – wyraźnie wskaż, jaką akcję powinien podjąć odbiorca (np. kliknięcie w link, odpowiedź na wiadomość).

Zastosowanie tych zasad pomoże w tworzeniu komunikatów, które skutecznie angażują odbiorców i prowadzą do oczekiwanych działań.

Sprawdź ofertę systemu masowej wysyłki SMS, który pomoże w prowadzeniu SMS marketingu: https://www.tidesoftware.pl/produkty/komunikacja-mobile/masowa-wysylka-sms/

Integracja z innymi kanałami

SMS marketing, choć skuteczny jako samodzielne narzędzie, osiąga najlepsze wyniki w połączeniu z innymi kanałami komunikacji. Integracja SMS-ów z kampaniami e-mailowymi, mediami społecznościowymi czy nawet aplikacjami mobilnymi pozwala na stworzenie spójnej i wielokanałowej strategii. Dzięki temu możesz dotrzeć do swoich klientów na różnych etapach ich ścieżki zakupowej, zwiększając tym samym prawdopodobieństwo konwersji. Co więcej, wykorzystanie raportów i analiz z różnych kanałów umożliwia lepsze zrozumienie efektywności kampanii i ich dalszą optymalizację.

Inne kwestie

Poza kluczowymi elementami, warto zwrócić uwagę na inne aspekty, które mogą wpłynąć na sukces marketingowej kampanii SMS.

Przede wszystkim, istotne jest przestrzeganie regulacji prawnych, takich jak RODO, co zapewnia bezpieczeństwo danych klientów i buduje zaufanie do marki. Dodatkowo, optymalizacja czasu wysyłki wiadomości oraz monitorowanie wskaźników takich jak open rate czy CTR, pozwala na bieżąco oceniać skuteczność kampanii i wprowadzać niezbędne poprawki. Odpowiednie narzędzia do masowej wysyłki SMS, oferowane przez Tide Software, mogą znacząco ułatwić zarządzanie i automatyzację tych procesów, zapewniając jednocześnie ich najwyższą skuteczność.

Artykuł sponsorowany

Polemika

Polemika do tekstu 35 religii w szkole

Polemika do tekstu Kornela Wawrzyniaka z „Przeglądu” z 6.10.2025

https://www.tygodnikprzeglad.pl/35-lat-religii-w-szkole/

oraz do analogicznej wersji pod zmienionym tytułem na Portalu Onet z 12.10.2025

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/seria-skandali-w-polskim-kosciele-to-byl-strzal-w-kolano/xj1k8xr

Autorzy: Dariusz Kwiecień i Tomasz Sypniewski, nauczyciele religii w szkole średniej w Warszawie, członkowie Stowarzyszenia Katechetów Świeckich

Czytając tekst pana Kornela Wawrzyniaka w „Przeglądzie”, trudno oprzeć się wrażeniu, że jego narracja o religii w szkole to nie analiza, lecz akt oskarżenia — z wyrokiem wydanym jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Wawrzyniak i cytowani przez niego eksperci malują Kościół jako opresyjną instytucję, nauczycieli religii jako strażników „szariatu katolickiego”, a uczniów – jako ofiary „katolickiej indoktrynacji”. Tyle że ten obraz, choć wygodny, jest całkowicie nieprawdziwy. A przecież „półprawda jest całym kłamstwem”.

Manipulacja tytułem – przykład medialnej nierzetelności

Warto zauważyć, jak różnie przedstawiono ten sam tekst w różnych mediach. Oryginalny tytuł w Tygodniku „Przegląd” – „35 lat religii w szkole i coraz szybsza laicyzacja” – jest przynajmniej uczciwą publicystyczną tezą. Autor stawia diagnozę, z którą można się zgodzić lub polemizować, ale wiadomo, czego dotyczy artykuł. Natomiast tytuł nadany przez portal Onet: „Seria skandali w polskim Kościele. To był strzał w kolano” – to już czysta manipulacja. Nie tylko przesuwa akcent z tematu religii w szkole na sensacyjną narrację o „skandalach w Kościele”, ale też buduje emocjonalny kontekst, który nie ma wiele wspólnego z treścią artykułu. To przykład medialnej techniki, która z poważnej dyskusji o edukacji czyni propagandowy spektakl, odwołujący się do emocji, a nie argumentów. Takie zabiegi nie służą ani prawdzie, ani rzetelności dziennikarskiej. A przecież debata o religii i etyce w szkole powinna być przestrzenią spokojnego namysłu – nie medialnego polowania na sensację.

Mityczne przywileje kleru czy jawna dyskryminacja nauczycieli religii

Co to właściwie oznacza, że „od 1 września 2025 r. szefowa resortu edukacji ogranicza przywileje kleru w szkole i jego dostęp do uczniów”, jak w sposób mało wyrafinowany przedstawia to pan redaktor? Przypominamy, że „kler” to potoczna nazwa osób duchownych, do których zalicza się 34,7 tysiąca księży katolickich i 154 biskupów (z tego co wiemy, żaden z tych ostatnich nie uczy religii w szkole). Za to w szkołach pracuje 29,8 tysiąca pełnoprawnych nauczycieli, nazywanych potocznie katechetami, spośród których tylko 8 tysięcy stanowią księża. Zdecydowana większość katechetów to jednak osoby świeckie (3250 mężczyzn i aż 13450 kobiet). Po bezprawnej reformie pani minister Nowackiej wielu z nich straciło pracę, ma ograniczone etaty, a przez to niższe dochody, mimo że mają na utrzymaniu dzieci, starszych rodziców i zobowiązania kredytowe. Sam resort edukacji szacował, że w wyniku nagłego ograniczenia lekcji religii do jednej tygodniowo zlikwidowanych zostanie 10,5 tysiąca etatów nauczycieli religii.

Paradoksalnie więc minister Barbara Nowacka – znana feministka i orędowniczka równości kobiet – swoją decyzją najbardziej uderzyła właśnie w kobiety. W zawodzie nauczyciela religii przeważają przecież kobiety, często z wieloletnim doświadczeniem pedagogicznym i dodatkowymi kwalifikacjami. To one, a nie „kler”, poniosły największe konsekwencje tej decyzji. W imię rzekomego „unowocześnienia edukacji” pozbawiono pracy tysiące kobiet, które całe życie poświęciły kształceniu młodzieży i budowaniu etosu szkoły. Trudno o bardziej wymowny przykład sprzeczności między ideologicznymi deklaracjami a rzeczywistością.

Jakkolwiek by liczyć, nawet gdyby każdy z uczących księży zrezygnował z nauczania w szkole (choć część dyrektorów chce mieć księdza jako katechetę, bo jest kompetentnym nauczycielem, ma dobry kontakt z młodzieżą i często realizuje awans zawodowy, którego nie może przerwać), bilans się nie zgadza.

Nie przywilej, tylko prawo

Zacznijmy od rzeczy podstawowej: religia w szkole nie jest żadnym „przywilejem kleru”. To prawo rodziców i uczniów, zapisane w Konstytucji RP (art. 53) oraz w konkordacie między Stolicą Apostolską a Polską. To prawo do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami, a nie przymus uczestnictwa w praktykach religijnych. W każdej szkole rodzic lub pełnoletni uczeń sam decyduje o uczestnictwie. Mówienie o „ograniczaniu dostępu kleru do uczniów” brzmi tak, jakby nauczyciele religii byli intruzami, a nie pełnoprawnymi pracownikami systemu edukacji, którzy – przypomnijmy – zdają takie same egzaminy, podlegają ocenie pracy i są zobowiązani do przestrzegania tych samych standardów dydaktycznych, co inni nauczyciele. My, nauczyciele religii, nie walczymy o przywileje, lecz o zachowanie sensu swojej pracy – katechetycznej i wychowawczej, opartej na trosce o człowieka. To nie jest interes zawodowy, lecz apel ludzi, którzy codziennie słuchają młodzieży, rozmawiają z nią o wartościach, cierpieniu i nadziei, gdy inni już nie mają na to czasu.

Religia fanatyzuje czy wychowuje do miłości i ofiary?

Kolejny redaktorski „kwiatek” to passus, że w obronie katechetów „do akcji ruszyła fundamentalistyczna organizacja Ordo Iuris ze swoim projektem, który ma nas cofnąć o 100 lat, do dwóch obowiązkowych godzin religii w szkołach. Tyle że działania te przyniosą skutek odwrotny do zamierzonego (…) Lekcje religii katolickiej, które miały wymiar indoktrynacji, stały się jednym z najważniejszych elementów sekularyzacji polskiej młodzieży — tłumaczy prof. Stanisław Obirek, teolog i były jezuita”.

Rzeczywiście, w międzywojniu religia była obowiązkowa i to w wymiarze dwóch godzin. Czy indoktrynowała pokolenie Kolumbów, które oddało niewyobrażalną daninę krwi w walce z dwoma totalitaryzmami, czy raczej wychowała ich w duchu miłości do ojczyzny i uzdolniła do najwyższej ofiary – niech ocenią historycy, socjologowie i psychologowie. Równie wątpliwa jest teza prof. Obirka, że lekcje religii przyczyniły się do sekularyzacji Polaków. Czy zatem gdyby religii nie przywrócono w 1990 r. po jej bezprawnym usunięciu przez komunistów w 1961 r., sekularyzacja by nie nastąpiła? Badania socjologiczne pokazują, że sekularyzacja społeczeństw dobrobytu ma zupełnie inne źródła – kulturowe, polityczne, gospodarcze i społeczne.

Sama zaś „szarża” Instytutu Ordo Iuris polegała jedynie na tym, że wsparł on środowisko katechetów i przygotował dla Komitetu Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej „Tak dla religii i etyki w szkole” projekt ustawy, postulujący przywrócenie poprzedniego wymiaru nauczania religii, który – jak sam autor przyznaje – został bezprawnie naruszony rozporządzeniem minister Barbary Nowackiej.

Europejski standard, nie polska osobliwość

Warto przy tej okazji poruszyć wątek skargi, a właściwie dwóch skarg – z 24 marca 2025 i 16 maja 2025 r., złożonych przez nasze stowarzyszenie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Należałoby się zastanowić, dlaczego rząd najprawdopodobniej przegra obie sprawy.

W większości państw europejskich – w tym w Niemczech, Austrii, Hiszpanii, Włoszech czy Finlandii – lekcje religii są integralną częścią edukacji publicznej, finansowaną przez państwo. Polska nie jest tu wyjątkiem, lecz kontynuuje europejską tradycję wychowania integralnego, w którym wiedza i moralność się dopełniają.

Bezstronność (nie „neutralność”) światopoglądowa państwa nie oznacza eliminacji religii z przestrzeni publicznej, lecz równy szacunek dla przekonań wierzących i niewierzących. Dlatego szkoła powinna zapewniać możliwość nauki religii lub etyki – a nie likwidować jedną z nich pod hasłem „neutralności”. Wiedzą to europejscy włodarze. Wiedzą to całe społeczeństwa 22 krajów Unii Europejskiej. Tylko na własnym, polskim podwórku zaściankowego antyklerykalizmu toczymy spór o wartości aksjologiczne, które mogą przynieść wielką społeczną korzyść w naszym narodzie.

Religia nie indoktrynuje, lecz uczy myślenia

Pan redaktor powtarza jak mantrę, że lekcje religii to „indoktrynacja”. Szkoda, że najwyraźniej nie zajrzał do podręczników, w których mowa o wolności sumienia, odpowiedzialności moralnej, historii religii, a nawet o zjawisku niewiary. Religia w szkole nie zamyka umysłów – przeciwnie, stawia pytania, których nikt inny w edukacji już nie zadaje: po co żyję, co jest dobrem, czym jest miłość, kim jestem?

W świecie, w którym uczymy młodzież algorytmów, ale nie sensu, lekcja religii pozostaje jednym z niewielu miejsc, gdzie młody człowiek może zmierzyć się z pytaniami o siebie. Nie każdy uczeń wyjdzie z niej wierzący – ale każdy ma szansę wyjść myślący.

Zarzuca się nam, nauczycielom religii, że „zmuszamy” uczniów lub że „wszyscy byli z automatu zapisani”. To nieprawda. Od lat obowiązuje zasada dobrowolności: jeśli ktoś nie chce chodzić – nie chodzi. Ale czy naprawdę rozwiązaniem problemu ma być całkowite usunięcie religii ze szkoły? Czy nie lepiej rozmawiać, doskonalić metody i podnosić jakość nauczania – tak jak w przypadku każdego innego przedmiotu?

Spadek zaufania do Kościoła a przemiany społeczne

Kolejnym, być może nieświadomym przekłamaniem w artykule, jest przywołanie spadku zaufania do Kościoła katolickiego w Polsce w ciągu ostatnich dziesięciu lat – z 58 proc. do 35,1 proc. we wrześniu 2025 r. Jednocześnie autor podaje, że „między 1992 r. a 2022 r. liczba dorosłych Polaków deklarujących wiarę spadła z 94 proc. do 84 proc., a regularnie uczestniczących w praktykach religijnych – z 70 proc. do 42 proc.”. Wynikałoby z tego, że znaczna część wierzących Polaków… nie ufa samym sobie, bo to oni właśnie tworzą Kościół.

W rzeczywistości dane te mówią więcej o przemianach społecznych niż o kondycji wiary. Autorowi zapewne chodziło o spadek zaufania do biskupów, który jest zjawiskiem złożonym i wieloczynnikowym. Wpływ na niego miały zarówno błędy pojedynczych osób, jak i sposób komunikowania się Kościoła z wiernymi w trudnych sprawach. W ostatnich latach widać jednak coraz większą otwartość Episkopatu na dialog, refleksję i potrzebę odnowy. Równocześnie coraz aktywniejszą rolę w życiu Kościoła odgrywają świeccy — nauczyciele, rodzice, ludzie zaangażowani społecznie — którzy czują się współodpowiedzialni za jego misję i wiarygodność. To właśnie w tej współpracy duchowieństwa i świeckich może dokonywać się prawdziwe oczyszczenie i odnowa wspólnoty wiary.

Choć liczba przypadków przestępstw wśród duchowieństwa nie jest statystycznie wyższa niż w innych grupach zawodowych, oczekiwania wobec księży są inne – mają być przewodnikami duchowymi. Stąd rozczarowanie i spadek autorytetu. Jednak z tych danych nie wynika, że to religia w szkole zawiodła. To raczej lustro przemian społecznych. W epoce, gdy autorytetem jest influencer, a „duchowość” sprowadza się do cytatu z Instagrama, trudno oczekiwać, by katecheza była panaceum. Mimo to w wielu szkołach – zwłaszcza mniejszych – to właśnie nauczyciel religii pozostaje jednym z nielicznych dorosłych, z którymi młodzież rozmawia o wartościach, cierpieniu czy śmierci – z szacunkiem i nadzieją na życie wieczne.

Religia a edukacja zdrowotna w szkole

Szermowanie przez redaktora Wawrzyniaka argumentem o rzekomym spadku frekwencji na lekcjach religii w zestawieniu z zajęciami edukacji zdrowotnej brzmi dość komicznie. Nawet w zsekularyzowanej stolicy na religię uczęszcza więcej uczniów szkół średnich niż na edukację zdrowotną – i to mimo że ci, którzy nie wybierają religii ani etyki, są często umieszczani w środku planu lekcji, zmuszeni do bezproduktywnego czekania na tzw. „okienkach”. Religia i etyka natomiast zostają przesuwane na skrajne godziny zajęć.

Taka praktyka odbiera uczniom poczucie stabilności i realną możliwość wyboru między przedmiotami etycznymi. Warto przypomnieć, że Trybunał w Strasburgu w wyroku Grzelak przeciwko Polsce (2010) zobowiązał państwo do zapewnienia uczniom faktycznego dostępu do nauki etyki. To zadanie nie dla Kościołów ani związków wyznaniowych, lecz dla Ministerstwa Edukacji Narodowej, które przez lata nie zadbało o odpowiednie przygotowanie nauczycieli tego przedmiotu.

Decyzje obecnego resortu uderzyły nie tylko w nauczycieli i uczniów, ale także w organizację pracy szkół. W małych miejscowościach dyrektorzy są zmuszeni do redukcji etatów, łączenia klas i układania planów lekcji wbrew zasadom racjonalnej organizacji nauki.

Tak właśnie wygląda w praktyce ministerialnie rozumiana „neutralność światopoglądowa”.

Czy pół miliona to dużo?

Autor artykułu zarzuca propagandowy wymiar inicjatywie „TAK dla religii i etyki w szkole”, pod którą zebrano pół miliona podpisów, twierdząc, że to jedynie 1,7 proc. uprawnionych do głosowania. Zapraszamy pana redaktora, by sam spróbował zebrać choćby 500 podpisów pod dowolną inicjatywą, wymagającą podania imienia, nazwiska, adresu i numeru PESEL. Te 500 tysięcy podpisów, nawet jeśli ma wymiar symboliczny, jest drugim wynikiem w historii obywatelskich inicjatyw ustawodawczych w wolnej Polsce. Dla porównania – inicjatywa „Świecka szkoła” z 2015 r., przygotowana m.in. przez obecną wiceminister edukacji p. Katarzynę Lubnauer, zebrała 150 tysięcy podpisów, choć organizatorzy z pewnością chcieliby mieć ich trzy razy więcej.

Można więc przypuszczać, że właśnie ta liczba podpisów zadziałała jako czynnik integrujący środowiska polityczne wokół wartości, z którymi utożsamia się zarówno część opozycji, jak i obecnej koalicji. Niewykluczone, że od roku szkolnego 2026/2027 religia i etyka zostaną na nowo umocowane w prawie oświatowym jako przedmioty wzmacniające wychowawczą rolę szkoły.

Powrotu do salek parafialnych nie będzie

Lewica z uporem powtarza hasło o potrzebie powrotu religii do salek parafialnych, jakoby miała to być lepsza forma nauczania. To jednak postulat całkowicie nierealny. Salki te powstały doraźnie po wyrugowaniu religii ze szkół przez władze komunistyczne i dziś w większości nie spełniają podstawowych standardów prowadzenia zajęć dydaktycznych. Nie chcą tego także rodzice, którzy oczekują, by szkoła była miejscem integralnego wychowania – również w wymiarze etycznym i duchowym.

Zamiast więc walczyć z religią w szkole, środowiska laickie mogłyby podjąć rzeczowy dialog z Kościołami i związkami wyznaniowymi, by wspólnie wypracować dobry program etyki szkolnej – taki, za który wdzięczni byliby także rodzice niewierzący. Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno natomiast rozpocząć systemowe szkolenie nauczycieli etyki, zgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Grzelak przeciwko Polsce z 2010 roku.

Religia jako wspólne dobro, nie narzędzie wojny kulturowej

Wawrzyniak kończy swój tekst apelem o rozmowę. Trudno się z tym nie zgodzić. Ale rozmowa wymaga wzajemnego szacunku, a nie pogardy wobec wierzących, nauczycieli religii czy inicjatyw obywatelskich. Pół miliona podpisów pod projektem Stowarzyszenia Katechetów Świeckich to nie „propaganda”. To pół miliona obywateli, którzy widzą w religii wartość wychowawczą, kulturową i moralną. W demokracji ich głos waży tyle samo, co głos zwolenników laicyzacji.

Nie wszyscy nauczyciele religii to „księża z ambony”. Wielu z nas to świeccy pedagodzy, doświadczeni małżonkowie, rodzice, wiodący życie w świecie. Wchodzimy do klas nie po to, by „nawracać”, ale by towarzyszyć. Szkoła bez miejsca na rozmowę o wartościach, nawet jeśli będzie świecka, stanie się duchowo pusta. I właśnie przed tym – a nie przed „szariatem katolickim” – trzeba dziś Polskę bronić.

Warto przy tej okazji wspomnieć, że Stowarzyszenie Katechetów Świeckich powstało z inicjatywy nauczycieli, a nie hierarchii kościelnej. Nie jest agendą Kościoła, lecz obywatelską organizacją reprezentującą świeckich pedagogów. Naszym celem jest dialog, troska o edukację aksjologiczną i obrona prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami.

Proroctwo? Kto wie

Na koniec chcielibyśmy podziękować panu redaktorowi Wawrzyniakowi za mimowolne rozsławienie naszego Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, któremu przypisał 10,5 tysiąca członków. W rzeczywistości wszystkich świeckich katechetów w Polsce jest około 17 tysięcy, a do stowarzyszenia należy co setny z nich. Niemniej czujemy się reprezentantami całego środowiska i ufamy, że z Bożą pomocą spełnimy rolę oślicy Balaama – w obronie tego pokolenia. A o jaką rolę chodzi? Warto zajrzeć samemu do Biblii. Albo po prostu – uczestniczyć w lekcjach religii w szkole.

Dariusz Kwiecień

Tomasz Sypniewski

Kontakt@katecheci.org.pl

Promocja

Dlaczego warto kupować meble online?

Artykuł sponsorowany Na etapie urządzania mieszkania albo domu można napotkać wiele trudności. Znalezienie idealnych mebli do salonu, sypialni albo pokoju gościnnego to nie lada wyzwanie, chociażby ze względu na ogromną różnorodność produktów dostępnych na rynku. Jeśli chcesz oszczędzać czas

Aktualne Od czytelników

Listy od czytelników nr 48/2025

Czy Warszawa ma gospodarza?

Niedługo trzeba było czekać na kolejne przykłady słabego zarządzania stolicą. Od 14 do 16 listopada zamknięto 10 stacji centralnego odcinka metra. Modernizacja 30-letniej linii jest oczywiście konieczna. Dlaczego jednak zdecydowano się na nią akurat wtedy, gdy jednocześnie zamknięto Dworzec Centralny, a w alei Niepodległości trwają wielomiesięczne roboty drogowe, które już w normalnych warunkach powodują korki?

A jeśli nie było możliwości wyboru innego terminu, dlaczego w alei Niepodległości nie zapewniono pierwszeństwa transportowi publicznemu? Dlaczego nie poproszono o wsparcie stołecznej policji, która mogłaby usprawnić ruch? Co z tego, że autobus komunikacji zastępczej przyjeżdżał zgodnie z planem, skoro większą część trasy pokonywał z prędkością nieprzekraczającą 20 km/godz., a przez wiele minut stał w korkach? I to w środku dnia, poza godzinami szczytu. Czy naprawdę nie dało się lepiej tego zorganizować?

I drugi przykład. Kabaty, godz. 1.17 w nocy. Z pierwszego snu wybudza mnie niski, jednostajny dźwięk. Przez myśl przelatują różne scenariusze: ciężki pojazd wojskowy, nadlatujący samolot? Dźwięk narasta, odbija się od ścian budynków. Spoglądam przez okno – źródłem hałasu okazuje się maszyna czyszcząca jezdnię. Jedzie powoli, oddala się, po czym wraca i zaczyna kolejny przejazd. Tak przez godzinę, a może i dłużej. Rozumiem, że na ruchliwych arteriach takie prace muszą się odbywać nocą. Ale na spokojnej uliczce między blokami, w środku osiedla?
Jolanta Kurtz

Czwarty świat, cztery ściany

Do mojej miejscowości nie dociera komunikacja w soboty i niedziele. Z kolei autobus z Radomska do mojej wioski na końcu świata odjeżdża o godz. 18.48 od poniedziałku do piątku. Mamy cudowne możliwości korzystania z oferty kulturalnej i pracy. Dziękuję za podjęcie tematu.
Ania Rumocka

Gospodarka rosyjska w czasie wojny

To codzienne, nachalne i naprzemienne wyśmiewanie Rosji i straszenie nią jest prześmieszne. Jednego dnia Rosja nie potrafi od trzech lat pokonać Ukrainy, a już następnego dnia szykuje się do napaści na Polskę, NATO i Europę. Mówią, że w walkach straciła wszystkie czołgi i sprzęt, by za chwilę obwieszczać, że tysiące czołgów szykuje się do ataku na nas i resztę Europy. Jednego dnia media wszędzie piszą, jaka to Rosja biedna i jakie katusze cierpi tamtejsze społeczeństwo, podkreślają przy tym, jaki sukces odniosły sankcje, które już zaraz, za chwilę spowodują upadek tego kolosa na glinianych nogach. A na drugi dzień te same media wyliczają, jakie to gigantyczne sumy wydaje Moskwa na zbrojenia. Następnie media znów napiszą, że rosyjska gospodarka jest w fatalnym stanie, tak jak armia, a pojutrze o ogromnych pieniądzach wydanych na armię albo na coś innego. I tak w koło Macieju.
Michał Czarnowski

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Za plecami Trzaskowskiego

Za nami finał konkursu Warszawianka Roku. Jak na dwumilionowe miasto zainteresowanie było mizerne. Ledwie 23 tys. głosów. Coś tam widocznie nie gra ze zgłaszaniem kandydatek. Słyszy się o kumoterstwie ważnych urzędniczek magistratu, które wpychają swoje koleżanki. I lobbują za nimi, jakby nie miały innego zajęcia. Prezydenta Trzaskowskiego traktują jak misia, który mało co kuma. I nie wie, co ma za plecami. Na szczęście konkurs wygrała Agnieszka Sikora. Autentyczna społeczniczka. Dziennikarka i pedagożka. Konsekwentna, bardzo wrażliwa na problemy bezdomności. Znowu nie udało się wygrać Aleksandrze Laudańskiej. A tak się starała. Tyle zabiegów i nic.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Mateusz Pakuła z Nagrodą Boya

Po autorskim spektaklu „Latający potwór Spaghetti”, owacyjnie przyjętym przez publiczność Łaźni Nowej w Nowej Hucie, Mateusz Pakuła odebrał 12 listopada 2025 r. Nagrodę AICT im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Nagrodę tę otrzymał za wybitne dokonania reżyserskie i dramaturgiczne, a zwłaszcza autorskie spektakle oparte na powieściach „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” oraz „Skóra po dziadku”, zrealizowane w koprodukcji Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie i Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Spotkanie otworzył dyrektor Bartosz Szydłowski w kostiumie biskupa, nawiązując nim do dramatu Pakuły i zapowiadając skromną ceremonię z udziałem członkiń zarządu polskiej sekcji AICT/Klubu Krytyki Teatralnej SDRP, Marzeny Dobosz i Katarzyny Michalik-Jaworskiej, oraz przewodniczącego Tomasza Miłkowskiego.

Przed wręczeniem dyplomu Miłkowski krótko przypomniał

Zarząd polskiej sekcji AICT/Klub Krytyki SDRP

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Oszukał rolników, doradza Nawrockiemu

A to się rolnicy ucieszyli. Najbardziej ci oszukani przez Tomasza Obszańskiego, nowego doradcę prezydenta Nawrockiego ds. rolnictwa. Paradoks? Po części. Bo rolnicy, którzy mimo pozwów sądowych nie dostali od niego pieniędzy, liczą, że skoro Obszański dotąd nie zapłacił za dostarczone jego firmie owoce, warzywa i rośliny strączkowe, to może zapłaci z pensji u Nawrockiego. Od sierpnia dostaje tam przecież 15 tys. zł. Na spłatę oszukanych rolników Obszański kasy nie ma, ale na wypasionego land rovera za 900 tys. zł jakoś te grosiki zebrał. Okradzeni rolnicy próbowali się dostać do Nawrockiego, ale to dla nich za wysokie progi. Swoją drogą potwierdza się, że ten prezydent wykazuje silny pociąg do ludzi mających kłopoty z prawem.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Szamotanina na Orlenie

Niby mała rzecz, a wkurzyć może nawet flegmatyków. Podjeżdżacie na stację, by zatankować paliwo, ale chcecie ochronić ręce. Nie trzeba długo się rozglądać, prawie na każdej stacji są jednorazowe rękawiczki. I tu kończą się dobre wiadomości. A zaczyna szamotanina z badziewiem, które trudno założyć. Walka z produktem rękawiczkopodobnym. Kupionym gdzieś po taniości dla kierowców estetów. Jeśli chcą mieć czyste ręce, to niech kombinują. Nasz czytelnik z Chorzowa, z zawodu kierowca, zirytowany tym, co go spotyka, zrobił ranking stacji pod kątem rękawiczek jednorazowych. I co mu wyszło? Najdłużej trzeba się szamotać na stacjach Orlenu, a najlepiej jest na stacjach BP i Moya.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Lojalna jak Zawisza

„Będę namawiała do tego, żebyśmy byli przeciw”, mówiła Marcelina Zawisza w programie Wirtualnej Polski. Zawisza to od 2019 r. posłanka Razem lokowana przez Włodzimierza Czarzastego na dobrych miejscach list wyborczych lewicy. Tego samego Czarzastego, którego Zawisza chciała uwalić w wyborach na marszałka Sejmu. Efekt zabiegów Zawiszy był taki, że do bojkotu przekonała trzy osoby. Wszystkie z Razem. Szału nie było. Ale przypomniała wyborcom, że oprócz dwóch synów urodzonych w czasie posłowania ma jeszcze coś. Szczególne podejście do lojalności.

Zawisza podkreśla zawsze, że jest Ślązaczką z Opolszczyzny. Pechowy to region. Jak nie Gomoła, to Zawisza. W Sejmie przebija ich już tylko hiperaktywny poseł Jarosław Sachajko.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.