Wpisy od Robert E. Hunter
Jimmy Carter i próba uczłowieczenia Realpolitik
Carter zatrudnił ludzi, którzy rzucali mu wyzwania. Mógł przybierać marsowe oblicze, ale nigdy „nie uśmiercał doradcy”
Robert E. Hunter gościł już na łamach „Przeglądu”. 29 kwietnia 2024 r. ukazał się jego artykuł „NATO na rozdrożu”. Tekst poprzedzała krótka prezentacja sylwetki autora, nie ma zatem potrzeby ponownego przypominania jego intelektualnych i politycznych dokonań. Ważne w kontekście prezentowanych poniżej fragmentów interesującego artykułu wspomnieniowego o zmarłym niedawno prezydencie Jimmym Carterze jest przede wszystkim to, że w jego administracji Hunter był członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Council – NCS) – najpierw jako dyrektor ds. zachodnioeuropejskich, a następnie bliskowschodnich. Z całością tekstu, który ukazał się 2 stycznia 2025 r., można się zapoznać pod adresem: responsiblestatecraft.org/carter-middle-east.
(…) Pracowałem w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego za kadencji Jimmy’ego Cartera, od dnia inauguracji jego prezydentury w 1977 r. do 20 stycznia 1981 r., kiedy to w Białym Domu wymieniła nas ekipa Ronalda Reagana. (…) Niewielu pozostało urzędników wysokiego szczebla zajmujących się w administracji Cartera polityką zagraniczną, którzy mogliby dać osobiste świadectwo tamtym czasom.
(…) Carter zlecił doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniewowi Brzezińskiemu zrekrutowanie jak najlepszego zespołu ludzi zarówno z rządu, jak i spoza niego, bez oglądania się na ich preferencje polityczne lub wsparcie finansowe udzielane prezydentowi w trakcie kampanii. Podobnie było w Departamencie Stanu, w którym jego sekretarz Cyrus Vance utworzył pierwszorzędny zespół, również bez brania pod uwagę afiliacji politycznych. Długo będzie się dyskutować czy połączenie „grającego twardo” Brzezińskiego z Vance’em, który prezentował dżentelmeńskie podejście do polityki, wyszło na dobre. Różnili się znacznie, a najwyraźniej było to widać w kwestii postępowania wobec Związku Radzieckiego. Brzeziński kładł nacisk na konfrontację, podczas gdy Vance na dyplomację, choć wspartą siłą. Carter musiał poświęcać mnóstwo czasu na „rozdzielanie ich”, a mnie przypadła kluczowa rola w redukowaniu napięć pomiędzy Radą Bezpieczeństwa Narodowego a Departamentem Stanu (…).
(…) Zespół ludzi tworzących Radę Bezpieczeństwa Narodowego był mały – liczył mniej niż 60 profesjonalistów radzących sobie ze wszystkimi sprawami. Oznaczało to, że każdy jego członek musiał mieć szeroką perspektywę i zdolność łączenia problemów w obrębie regionów i poza nimi. Musiał także wykształcić „prezydencki sposób myślenia”. Dodatkowo znaczyło to, że członkowie zespołu, a nie jedynie doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, często kontaktowali się bezpośrednio z prezydentem, co od tamtej pory jest rzadkością. Dzisiejszy personel rady rozrósł się do 600 osób, osłabiając w ten sposób skuteczność swojego działania, a czasami znacząco przyczyniając się do porażek w polityce zagranicznej ponoszonych przez ostatnie administracje.
(…) Carter zatrudnił ludzi, którzy rzucali mu wyzwania i zmuszali go do dogłębnego przemyślenia opcji dostępnych w polityce zagranicznej. Mógł przybierać marsowe oblicze, ale nigdy „nie uśmiercał doradcy”. Dla kontrastu w administracjach ostatnich lat – w szczególności w dwóch ostatnich – prezydenci woleli potakiwaczy. Ucierpiała na tym powaga Ameryki w świecie.
(…) Carter rozumiał, że Stany Zjednoczone muszą uznać, że inne kraje, w tym bliscy sojusznicy, mają własne interesy i nie będą bez szemrania podążać za polityką USA. Kwestia ta nabrała jeszcze
Wstęp, wybór i przekład Piotr Kimla, tytuł pochodzi od tłumacza
NATO na rozdrożu
Nie doprowadzić do trwałej konfrontacji z Rosją 4 kwietnia minęła 75. rocznica powołania do życia NATO. Dokonało się ono na mocy przyjęcia traktatu waszyngtońskiego – porozumienia między USA, Kanadą i dziesięcioma państwami Europy. O wyzwaniach stojących przed sojuszem, skupiającym obecnie – po przyjęciu Finlandii i Szwecji – 33 kraje, interesująco, w sposób odbiegający od dominującej w Polsce narracji, wypowiedział się Robert E. Hunter. Nie negując konieczności wsparcia Ukrainy, przestrzega przed trwałym antagonizowaniem Rosji. Hunter był