Kazimierz Kutz: Jestem za autonomią Śląska, nie za jego odłączeniem od Polski W 1997 roku grupa Ślązaków postanawia założyć stowarzyszenie mniejszości i żąda uznania odrębnej, śląskiej narodowości. W Czytelniku Kutz spotyka Tadeusza Konwickiego i Henryka Berezę: – A ty kim jesteś? – pyta Konwicki. – Jasne, że Ślązakiem – odpowiada Kutz. – To ja też chcę być Ślązakiem – wyznaje Bereza. Danucie Lubinie-Cipińskiej, śląskiej dziennikarce, opowiada historię, która przydarzyła mu się w latach sześćdziesiątych: „Byłem kiedyś w towarzystwie Konwickiego, Dygata, Holoubka. I w pewnym momencie Stasiu Dygat mówi: ťKurwa, gdzie są ci Polacy?Ť. Bo jeden z nas był z Litwy, drugi z Francji, trzeci z Czechosłowacji, czwarty ze Śląska”. Lubi też wspominać, jak w stanie wojennym Halina Mikołajska prosi go, żeby „przechrzcił” ją na Ślązaczkę. Wybitna aktorka, działaczka KOR-u, jest pod wrażeniem kobiet ze Śląska, z którymi siedziała w obozie dla internowanych. Kutz „chrzci” ją wódką. W 2001 roku zobaczył w programie „Big Brother” Klaudiusza Sevkovicia – trzydziestolatka urodzonego w Siemianowicach Śląskich, mieszkającego w Niemczech, a ożenionego z Angielką. – Jestem Polakiem ze Śląska – stwierdził łysy idol nastolatek. Kutz: – Ten facet nie ma problemów z określeniem swojej tożsamości. On jest labilny narodowo. A labilność to ten pragmatyzm, który pozwolił Ślązakom pozostać przy Polsce. Teraz Śląsk wraca do połowy XIX wieku – wtedy nie było tych wszystkich paskudztw narodowościowych, a była wielokulturowość. Marzec 1993. Kutz udziela dużego wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Formułuje podstawowe założenia nowego, radykalnego widzenia Śląska. Po pierwsze: pacyfikacja Wujka była kolejnym przykładem krzywdzenia Śląska przez obcych, kolonizatorów. Kiedyś krzywdzili Niemcy, dziś krzywdzą Polacy. Po drugie: na przemianach ustrojowych najwięcej stracili mieszkańcy Śląska, w większości robotnicy. To o nich zapomniała polska inteligencja. Po trzecie: Ślązacy są naiwni, sami sobie zafundowali Polskę i całkowicie się zawiedli. – Ich ziemia została zdewastowana, a kultura pracy Górnoślązaków całkowicie zmarnowana, nikt nie pojął śląskiej mentalności. Polska była biednym, głupim krajem, zidiociałym na skutek swoich nieszczęść. Wszystko, co się w niej działo, działo się przez mit powstań przegranych, przez męki, przez Syberię. Kto się czuje Polakiem, to się czuje, i został. Reszta wyjechała. Ale nikt tu już nikogo nie nabierze na hasło Polska. I to jest wspaniałe. Po czwarte: Śląsk zasługuje na autonomię, a Polsce dobrze zrobi, jeśli stanie się krajem federacyjnym. W odredakcyjnym komentarzu do rozmowy Adam Michnik, naczelny „Gazety”, pisał: „Kutz mówi nam, ludziom z Polski centralnej, o rzeczach szokujących. Mówi niejako w imieniu tych, których prośbą i groźbą przymuszono do milczenia. Kutz wierzy w jakąś autonomię Śląska, która może być fragmentem jakiejś kantonizacji Polski – troszkę na wzór Szwajcarii. Wyznam, że jestem sceptyczny. W epoce krwawych etnicznych konfliktów i płonących granic takie idee mogą łatwo przeobrazić się w swoje przeciwieństwo i zamiast autonomicznych kantonów możemy zobaczyć ocean nienawiści. Ale Kutz ma rację: Polska nie rozumie Śląska”. Maj 1993. Kutz pisze do matki: „Ostatnio moim wywiadem w Wyborczej narobiłem sporo szumu, tu w Warszawie pełna konsternacja, a na Śląsku spore ożywienie. Wszystko tak ciekawe, szkoda tylko, że tak późno przychodzi albo raczej, że jestem już w swoich latach”. „Nadchodzi czas zapłaty za wiele obrzydlistw władzy dawniejszej i dzisiejszej, nareszcie idą czasy, że ze Śląska będzie się nie tylko brało, ale trzeba będzie mu też coś dać” – mówi w rozmowie z Baniewicz. „Górny Śląsk jest dla Kutza sercem Polski. Kutz przykłada ucho do Górnego Śląska: z napiętą uwagą nasłuchuje, jak to serce pompuje krew. Z pracy tej pompy czerpie wiedzę o kondycji Polski” – twierdzi Feliks Netz. Rok 2003. Główny Urząd Statystyczny ogłasza wyniki spisu powszechnego: 173 tysiące polskich obywateli zadeklarowało narodowość śląską, choć wśród proponowanych w ankiecie narodowości śląskiej nie było. Kutz też każe ankieterowi wpisać narodowość „Ślązak”. – Ślązacy wyprostowali plecy. To wielki triumf demokracji. Ludzie już się nie boją przyznać, kim są. Zademonstrowali, że jednak istnieją. Dobrze by było, żeby władza to zrozumiała. Ale władza nie zrozumie – mówi Kutz. „Rezerwat,
Tagi:
Aleksandra Klich









