Wiek robi swoje. Nawet Bońkowi nie odpuszcza. Na łamach „Rzeczpospolitej” prezes Boniek opowiedział bajkę. Jego zdaniem na mistrzostwach świata w Meksyku było tak: „Kompletnie nieprzygotowany wyjazd. Logistyka przerosła wszystko. Zabrakło jakiegokolwiek rozeznania. Stołówki nawet nie było w ośrodku. Smog, ruch straszny”. Bońkowi musiały się pomylić imprezy. Bo nasza reprezentacja mieszkała w luksusowym ośrodku, daleko za Monterrey i smogu tam nie mogło być. A tym bardziej strasznego ruchu. Było pusto i spokojnie. A jedzenie piłkarzom robił polski kucharz, często z polskich produktów, o które zadbał prezes PZPN, a jednocześnie wiceminister rolnictwa, szef Igloopolu Edward Brzostowski. Piłkarze jedli, co chcieli. Może nawet za dużo? Co nie przeszkodziło im awansować z grupy. Po raz ostatni. Bo w Rosji – wiadomo. A o hotelu w Soczi lepiej nie mówić. Podobnie jak o tamtejszym klimacie.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy