Kobiety z przeszłości Clintona krytykują jego wspomnienia Bill Clinton to kłamca, rewizjonista historii i postać z gabinetu figur woskowych pozbawiona ludzkich uczuć, oburza się Monika Lewinsky. „Dla ratowania swej prezydentury przedstawił mój charakter w jak najgorszym świetle, zdradził mnie, zniszczył moje życie”, żali się była stażystka w Białym Domu. Autobiografia 42. prezydenta Stanów Zjednoczonych „My Life” jest w USA przebojem wydawniczym lata. W ciągu pierwszych ośmiu dni sprzedano milion egzemplarzy (aczkolwiek w „wiejskich stanach tradycyjnej Ameryki” nabywców jest znacznie mniej, niż oczekiwano). Autor zainkasował już 10 mln dol. zaliczki i zapewne zarobi drugie tyle. Tymczasem kobiety z przeszłości Clintona oskarżają go, że w autobiografii notorycznie mija się z prawdą. Komentatorzy podkreślają zaś, że Clinton, powszechnie znany jako womanizer (babiarz), na temat swych amorów okazał się zadziwiająco małomówny. Najbardziej rozgoryczona jest 30-letnia obecnie Monika Lewinsky. Romans Clintona z tą czarnowłosą stażystką o mało nie doprowadził do niesławnego końca prezydentury – w 1998 r. Izba Reprezentantów podjęła próbę usunięcia gospodarza Białego Domu z urzędu. Panna Lewinsky pojawia się jednak dopiero na 773 stronie 957-stronicowej autobiografii. Gigantyczny skandal sexgate zajmuje tylko 21 stron. Clinton nie mówi przy tym o romansie, ale o „niestosownym związku”. Monika Lewinsky, która na wspomnienia Hillary Clinton zareagowała milczeniem, tym razem z furią ruszyła do ataku. Nie chciała rozmawiać z amerykańskimi mediami, za to udzieliła wywiadów brytyjskiej telewizji ITV oraz dziennikowi „Daily Mail”. Zgodnie z panującym w Zjednoczonym Królestwie zwyczajem otrzymała za to honorarium – 120 tys. funtów od ITV. Zapewne redakcja gazety zapłaciła jeszcze więcej. Monice z pewnością przydadzą się te pieniądze. Telewizyjny show „Mr Personality”, który prowadziła, szybko zszedł z ekranów. Eleganckie damskie torebki, które od dwóch lat projektuje, sprzedają się coraz gorzej. Najwidoczniej rozsierdzona tym, że Clinton na swej „zakłamanej książce” zarabia miliony, odsądza dawnego przyjaciela od czci i wiary. „To, co Clinton napisał lub powiedział, jest straszne. Określenia, które użył, sprawiły, że czuję się, jak czułaby się każda kobieta, jak nic nieznaczący śmieć”, żali się Monica. Były prezydent oświadczył, że nawiązał romans ze stażystką z najprostszej przyczyny – ponieważ mógł. Rozsierdzona Lewinsky odpowiada: „To tak, jakbym ja była bufetem, a on nie mógł się powstrzymać przed sięgnięciem po deser”. Prezydent, usiłując odeprzeć ofensywę prawną specjalnego prokuratora Kennetha Starra, ukazywał stażystkę jako „kłamczuchę i wariatkę”. Sprawiał wrażenie, że to ona była inicjatorką związku, który miał charakter wyłącznie fizyczny. Monica nie może uwierzyć, że tak twierdzi człowiek, który ongiś z czułością mówił do niej: „kochanie”, „maleńka”, który obsypywał ją prezentami, takimi jak tomik poezji Walta Whitmana „Źdźbła trawy”. Panna Lewinsky twierdzi, że ma dowody, iż romans był oparty na obustronnym uczuciu. Te dowody to prezenty i przesłania, które Bill nagrał na jej automatyczną sekretarkę. „Jeżeli byłam tylko przedmiotem, który mógł wziąć, dlaczego udawał tę czułość? Skąd te telefony i te spojrzenia?”, pyta. Jej zdaniem, to prezydent był inspiratorem związku. „To on dotknął mnie pierwszy”, zapewnia. W godzinie próby Clinton jednak wyparł się wszystkiego i wypiera się nadal. Monica przypomina, że kiedy rozpętała się afera, była niedoświadczoną, młodą dziewczyną. Agenci prokuratora federalnego Kennetha Starra przesłuchiwali ją w hotelu, bez adwokata i grozili 27 latami więzienia, jeśli nie będzie współpracować w niszczeniu prezydenta. Nie zgodziła się jednak potajemnie nagrywać swych rozmów z Clintonem. Nie doczekała się wdzięczności. „Clinton jest dumny, że ocalił swą prezydenturę, ale uczynił to moim kosztem. Uratował urząd, niszcząc mnie. To wstyd słuchać tego, co ma dziś do powiedzenia”, mówi Monica. Gdyby był uczciwy, nie powinien umieszczać w autobiografii takiego rozdziału o swym romansie, nawet gdyby miał zarobić kilka milionów mniej. Monica żali się, że gdyby nie spotkała prezydenta, mogłaby zostać żoną i matką czy też pracować jako psycholog sądowy, a tak wciąż szuka miejsca w życiu. Cały świat zna zaś intymne szczegóły romansu, z cygarem i poplamioną niebieską suknią włącznie. Za niepoprawnego łgarza uważa autora „My Life” także Paula Jones, ongiś urzędniczka w Arkansas. Twierdzi, że w 1991 r.
Tagi:
Marek Karolkiewicz









