BP: będzie problem

BP: będzie problem

Jak koncern naftowy próbuje ratować twarz i interesy Gdy widzi się obrazy z Zatoki Meksykańskiej, staje się jasne, że wiele lat zabierze BP usuwanie szkód, jakie poniósł ich korporacyjny wizerunek. W ten sposób komik Stephen Colbert zaczął swój program „The Colbert Report” na kanale Comedy Central. Im dłużej w Stanach trwa walka z plamą, tym częściej o BP mówi się w programach satyrycznych. „PR-mageddon”, jak trafnie określił sytuację komik. Bezradność firmy obśmiał Jon Stewart w swoim „The Daily Show”: – Po wielu nieudanych próbach powstrzymania wycieku BP powiedziało, że ma nowy, genialny plan. Chcą zatkać dziurę. Czy nie jest na to aby za późno? BP stało się przedmiotem gniewu publicznego bez precedensu we współczesnej historii. Na portalu społecznościowym Facebook internauci dają wyraz złości, zakładając grupy krytykujące koncern i dołączając do nich, np. do „Boycott BP” (640 tys. członków), „Zatrzymać wyciek ropy, wciskając zarząd BP w dziurę” (prawie 290 tys. członków) czy „Niech spoczywa w spokoju Spongebob, zmarły w wyniku wycieku ropy dzięki BP” (220 tys. członków). Spongebob to bohater popularnej wśród dzieci kreskówki, emitowanej również u nas na kanale Cartoon Network. Rozwścieczeni internauci nie przebierają w słowach. Na różne sposoby przerabiane jest logo koncernu. Na YouTube trafiły filmy parodiujące reklamy giganta, w których wypowiadający okrągłe, proekologiczne frazesy ludzie są umorusani czarnym złotem. Stacje telewizyjne codziennie pokazują zrozpaczonych, wściekłych lub po prostu zrezygnowanych ludzi, których życie w taki czy inny sposób związane jest z zatoką. Rybacy, hodowcy ostryg, ludzie żyjący z turystyki, drobni przedsiębiorcy – wszyscy mówią to samo: niech to się wreszcie skończy. Końca jednak nie widać. BP: błoga petrochemia Zaczęło się od platformy wiertniczej Deepwater Horizon, pływającej, zdolnej do częściowego zanurzenia i dynamicznie pozycjonowanej jednostki zbudowanej przez Hyundai Heavy Industries w Korei Południowej. Właścicielem platformy była firma Transocean, która leasinguje tego typu sprzęt oraz zapewnia załogę i obsługę techniczną koncernom na całym świecie, w tym BP. 20 kwietnia na jednostce doszło do eksplozji, w wyniku której życie straciło 11 pracowników, a 17 zostało rannych. Znajdująca się 66 km od wybrzeża Luizjany platforma płonęła przez 22 godziny, po czym poszła na dno. Obawiających się wycieku obywateli tego samego dnia uspokajała dowódczyni straży przybrzeżnej z Nowego Orleanu wiceadmirał Mary Landry. Mówiła, że nie ma śladu po ropie. 24 kwietnia musiała jednak potwierdzić najgorsze – z miejsca, w którym jeszcze cztery dni wcześniej znajdowała się platforma, wycieka ropa. W chwili obecnej nie jest to najpoważniejsza katastrofa, jaka zdarzyła się na wodach Zatoki Meksykańskiej. Takie niechlubne miano przypadło wyciekowi z odwiertu Ixtoc I, gdzie operowała podobna do Deepwater Horizon jednostka, właścicielem której był meksykański koncern naftowy Petróleos Mexicanos (w skrócie Pemex). Wyciek nie miał jednak poważnych skutków dla środowiska i sytuację szybko opanowano. BP musi teraz stoczyć ciężki bój na dwóch frontach, na których obecnie przegrywa. Po pierwsze, musi opanować sytuację w zatoce – co dotychczas okazało się ponad siły firmy. Po drugie, musi ratować swój wizerunek i tak pieczołowicie pielęgnowaną przez ostatnich kilka lat markę BP. Wizerunkowo koncern przez miesiąc po tragedii wypadał fatalnie. 13 maja, trzy tygodnie po katastrofie, w wywiadzie dla brytyjskiego „Guardiana” prezes BP Tony Hayward mówił, że „Zatoka Meksykańska to duży akwen. Ilość ropy i rozpuszczalnika, jakie się tam wydostają, nijak się nie ma do ogólnej objętości akwenu”. Pięć dni później dla „Sky News”: „Wpływ na środowisko tej katastrofy będzie umiarkowany”. A pod koniec maja: „Nikt nie chce bardziej niż ja, aby to się skończyło. Chcę odzyskać swoje życie”. Stephen Colbert spuentował tę kanonadę nietrafionych wypowiedzi, mówiąc, że BP pewnie przeżyje wyciek ropy, ale czy przeżyje Tony’ego Haywarda („dupka”, jak go określił)? Po miesiącu firmie wreszcie udało się zapanować nad komunikacyjnym chaosem. Twarzą firmy w związku z tragedią został prezes koncernu. – Prezes nie ma innego wyjścia niż firmować swoją twarzą obecną sytuację i bardzo dobrze, że on to robi – przekonuje Sebastian Hejnowski, dyrektor zarządzający w agencji Ciszewski Public Relations. Nie doszło więc do dziwnej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 25/2010

Kategorie: Świat