W Madrycie młodzi ludzi próbują wzniecić rewolucję. W iberyjskim królestwie wrze. Protesty społeczne mają największy zasięg w Europie. Oburzeni z powodu bezrobocia i braku nadziei młodzi chcą wzniecić rewolucję przeciwko nieudolnej klasie politycznej. W wyborach komunalnych i regionalnych rządzący w Hiszpanii od ośmiu lat socjaliści ponieśli druzgoczącą klęskę, najdotkliwszą w swojej historii. 22 maja Hiszpanie wybierali władze miast oraz 13 regionalnych parlamentów. Rządząca partia PSOE premiera José Luisa Rodrígueza Zapatera dostała tylko 27,8% głosów, 19% mniej niż przed czterema laty. Konserwatyści z opozycyjnej Partii Ludowej (Partido Popular) triumfują, zdobyli bowiem aż 37,6% poparcia (o 7% więcej). Socjaliści stracili władzę nawet w tradycyjnych bastionach lewicy, takich jak Andaluzja, Kastylia-La Mancha czy Aragonia. Przegrali w metropoliach: w Madrycie, Barcelonie, Walencji, Sewilli, Maladze i w Saragossie. „PSOE się wykrwawia”, napisał dziennik „El Mundo”. „Tsunami z 22 maja zatopiło socjalistów”, stwierdził komentator gazety „El País”. Konserwatyści zatriumfowali mimo wielu afer korupcyjnych, w które są uwikłani. „W Hiszpanii istnieje niebezpieczeństwo banalizacji występków popełnionych przez polityków. Niedługo pod tym względem będziemy przypominać Włochy”, powiedział zrezygnowany wybitny sędzia i prawnik Baltasar Garzón. W Barcelonie sukces odnieśli katalońscy nacjonaliści, których kandydat zostanie burmistrzem. Socjaliści po 32 latach stracili władzę w stolicy Katalonii. Wielu mieszkańców tego zamożnego regionu zastanawia się, czy warto jeszcze być częścią Hiszpanii, której gospodarka przeżywa czarne miesiące. W Kraju Basków niespodziewanie zwyciężyło Bildu – nowe ugrupowanie radykalnych nacjonalistów baskijskich, które wyprzedziło umiarkowanych nacjonalistów oraz socjalistów. Niektórzy podejrzewają Bildu o związki z baskijskimi terrorystami z ETA. Początkowo sąd nie dopuścił nawet tej partii do udziału w wyborach. Wybory parlamentarne w Hiszpanii odbędą się w marcu 2012 r. Opozycja twierdzi, że po katastrofie w wyborach regionalnych socjaliści, i tak tworzący gabinet mniejszościowy, powinni rozpisać przedterminowe wybory, utracili bowiem społeczny mandat do rządzenia. Premier Zapatero, który już wcześniej zapowiedział, że nie będzie kandydował na następną kadencję, zamierza wytrwać do końca. Komentatorzy są jednak zgodni, że po tak bezprecedensowej porażce socjaliści nie zdziałają już niczego, zwłaszcza w gorączce kampanii wyborczej. Po wyborach w 2012 r. konserwatyści z pewnością przejmą władzę. Przywódca Partii Ludowej Mariano Rajoy uważa się już za przyszłego szefa rządu, aczkolwiek nie ma charyzmy i jest w społeczeństwie jeszcze mniej popularny niż Zapatero. Ale wybory odbywały się w cieniu protestów społecznych, które wszczęli młodzi ludzie, mający dość mizerii gospodarczej. Skrzyknęli się przez Facebooka i Twittera, a także za pośrednictwem SMS-ów. 15 maja protesty wybuchły w 50 miastach. Prasa pisze więc o Ruchu 15 maja (Movimiento 15-M). W wyborczy weekend w demonstracjach uczestniczyło 60 tys. osób, w tym 25 tys. w Madrycie. W stolicy, na placu Puerta del Sol, demonstranci, lekceważąc zakazy władz, urządzili obóz namiotowy. Twierdzą, że stanie się on hiszpańskim Tahrirem. Na placu Tahrir w Kairze Egipcjanie dokonali zwycięskiej rewolucji. Niektórzy młodzi Hiszpanie marzą o rewolucji w arabskim stylu. O protestujących mówi się indignados, oburzeni – szalejącym w kraju bezrobociem, brakiem tanich mieszkań i życiowych szans. Ich hasło to Democracia Real Ya – prawdziwa demokracja teraz. Demonstranci są podzieleni i nie mają przywódców. Nastawieni raczej lewicowo, występują jednak przeciwko obu wielkim partiom politycznym. „Socjaliści i konserwatyści – to samo bagno”, powiedziała studentka Elena López. Indignados idealistycznie domagają się ograniczenia potęgi banków, wykorzenienia korupcji, zmiany prawa wyborczego korzystnego dla wielkich partii, opodatkowania bogatych i państwowego wsparcia dla ubogich. Młodzi mają powody do gniewu. Bezrobocie w Hiszpanii wynosi 21% i jest najwyższe w Unii Europejskiej. Wśród obywateli między 18. a 25. rokiem życia niemal co drugi nie ma pracy, przynajmniej stałej. Komentatorzy mówią o straconym pokoleniu czy też generacji ani-ani (ani nie studiują, ani nie pracują, ni estudian, ni trabajan). Ostry kryzys ekonomiczny pozbawił setki tysięcy młodych Hiszpanów życiowych szans. Kiedy partia Zapatera przejęła władzę, przeprowadziła śmiałe reformy społeczne i rozbudowała państwo opiekuńcze. Środków na to nie brakowało, gospodarka królestwa przeżywała bezprecedensowy rozkwit. Niestety, miał on charakter jednostronny, motorem
Tagi:
Jan Piaseczny









