Był blues

Był blues

Tadeusz Nalepa (1943 – 2007) Śmierć Tadeusza Nalepy, słusznie okrzykniętego ojcem polskiego bluesa, zamknęła pewien etap w polskiej muzyce. To oczywiście truizm, ale w przypadku artysty, który odcisnął piętno na kilku pokoleniach odbiorców, a jego twórczość zamieszała w sercu niejednego słuchacza, nie da się uniknąć banału. Nad stratą, jaką poniosła polska kultura, jeszcze nieraz zapłaczemy, zwłaszcza że na współczesnym horyzoncie nawet nie majaczą sylwetki artystów, których udziałem miałaby stać się muzyczna rewolucja w pełnym tego słowa znaczeniu. A takiej właśnie dokonał swego czasu Tadeusz Nalepa, sprowadzając bluesa na nasz grunt i czyniąc zeń przedmiot pożądania mas. On rzeczywiście był pierwszy. Blues po polsku? Trudna sprawa, zwłaszcza jeśli przyjrzymy się genezie tego gatunku, którego korzenie sięgają przecież czasów ucisku murzyńskich niewolników. Z ich specyficznego folkloru – zawołań ulicznych sprzedawców, kołysanek, opowieści włóczęgów, żebraczych zawodzeń, pieśni gospel – zrodziła się muzyka, której treścią były codzienne ludzkie sprawy, marzenia, radości, niepokoje i klęski. „Blues jest zawsze bluesem, niezależnie od szerokości geograficznej, pod którą jest grany” – mówił Nalepa na krótko przed śmiercią Krzysztofowi Lubczyńskiemu na łamach „Trybuny”; był to jeden z ostatnich wywiadów, jakich artysta udzielił przed śmiercią. „Nazwano mnie ojcem polskiego bluesa nie dlatego, że wymyśliłem czy nadałem mu jego polską specyfikę, lecz dlatego, że jako pierwszy zaśpiewałem bluesa po polsku”, dodał. Tak było w istocie, ale blues Nalepy, oparty przez wiele lat na poezji Bogdana Loebla, zawierał jednak w sobie ów pierwiastek „polskiej specyfiki”, którym był smutek czy raczej „smętek”. Gdzieś na dnie tych wszystkich poruszających pieśni, jakie śpiewał Nalepa w zespołach Blackout i Breakout, a później już pod własnym nazwiskiem, kryła się tęsknota, ból, owo „coś”, co w pewnej warstwie odrywało tę twórczość od pierwotnych korzeni bluesa, tych pogodnych, sprowadzając go na bardzo romantyczną, egzystencjalną, a więc „polską” ścieżkę. Niespełniona albo przegrana miłość, nieuchronna albo spodziewana śmierć, „koniec” jako synonim ludzkich dążeń, pragnień i namiętności – o tym najchętniej śpiewał Nalepa, zostawiając jednak otwarte drzwi nadziei. I tak samo grał, „na nucie najwyższej”, cytując pewnego poetę. „Na wysoką wchodzę górę, na najwyższy idę szczyt / Ze mną chodź, miła, ze mną chodź / Stamtąd ujrzysz całe życie swe / Stamtąd ujrzysz to robactwo, co padlinę świata żre”… „Muszę dziś ciebie zabić / Muszę, bo miłość w tobie gaśnie już / Muszę dziś ciebie zabić / Może jej ocalenie przynieść nóż”… „Rodzą się miliony / dzieci Twych bez szans / rodzą się pod dachem nieba, w którym Ty / ponoć szczerozłoty tron swój masz”… Nawet sławna piosenka „Kiedy byłem małym chłopcem”, pochodząca z legendarnej płyty Breakoutu zatytułowanej po prostu „Blues”, też nie jest najweselsza, choć wesoło zaśpiewana: „Kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem, hej / Wziął mnie ojciec, wziął mnie ojciec i tak do mnie rzekł / Najważniejsze co się czuje, słuchaj zawsze głosu serca, hej // Kiedy byłem, kiedy byłem dużym chłopcem, hej / Wziął mnie ojciec, wziął mnie ojciec i tak do mnie rzekł / Głosem serca się nie kieruj, tylko forsa ważna w życiu jest”… Tadeusz Nalepa nie był wirtuozem gitary, ale grał sercem. To się czuło, był to artysta rozpoznawalny, jedyny, zwłaszcza że był autorem chyba wszystkich swoich kompozycji. Kochał muzykę. „Od dziecka byłem zakochany w muzyce. Moim wymarzonym prezentem na gwiazdkę była harmonijka ustna. W czwartej klasie zacząłem chodzić do szkoły muzycznej na skrzypce, gdzie uczył mnie profesor Dziedzic, który był związany z moją rodziną: grał u mojego dziadka Michała. Bo dziadek miał orkiestrę weselną, zabawową, gdzie grał też drugi mój dziadek. Pradziadek był skrzypkiem, grywali też moi wujkowie. Toteż pochodzę z muzycznej rodziny. Polską muzykę ludową mam we krwi, może nawet w nadmiarze i dlatego się wziąłem za coś zupełnie innego”, napisał w książeczce dołączonej do niedawno wydanego zestawu wszystkich albumów nagranych pod własnym nazwiskiem. Urodził się 26 sierpnia 1943 r. w Zgłobieniu koło Rzeszowa, gdzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2007, 2007

Kategorie: Kultura