Roman Kurkiewicz

Powrót na stronę główną
Felietony Roman Kurkiewicz

Wiwat Biejat!

Tak, po prostu bardzo mnie to cieszy, że Magda Biejat została kandydatką lewicy na urząd prezydenta(tki) RP. W zasadzie nie mam wątpliwości, że to jeden z najlepszych wyborów i że kandydatka w naprawdę ponadstandardowym stopniu wyczerpuje znamiona właściwej osoby na właściwym miejscu. Że ubiega się o stanowisko, na którym się nie zbłaźni (a można, można), nie skompromituje (a zdarza się i zdarzało), nie zmieni przekonań (a bywało, bywało) i któremu sprosta (nie tak łatwo wcale). Ma charakterologicznie dobrą energię, nawet można by powiedzieć: ma tę moc. Właściwie z nie wiadomo jaką świecą szukać kandydata o porównywalnych czy podobnych przymiotach. Sądzę też, że politycznie mamy doskonały moment, aby realna kandydatka, dla której polityka nie jest pustym słowem, zaistniała w tym maczystowskim wyścigu. Tu bokser, tam intelektualista, tu mędrek, tam kaznodzieja. Jakaż to byłaby ulga od tych nieświeżych jak męska szatnia person męskich.

Tym, czym zaprzątam sobie głowę, są zachowawcze głosy, nazywane płynącymi z „otoczenia” kandydatki, że patrzmy trzeźwo – idziemy po 5%. To wy sobie pójdźcie gdzie indziej i dokąd indziej. A Magda Biejat, mam nadzieję, pójdzie w kampanii po urząd lub co najmniej II turę. Jej pozycja w porównaniu ze startującym w 2015 r. niejakim Andrzejem Dudą jest o niebo lepsza. Od Nawrockiego wytrzęsionego z rękawa Jarosława Kaczyńskiego o dwa nieba plus to dodatkowe niewierzących. Tylko z takim podejściem warto iść w tę historię. Nie będzie łatwo. Media w swoim durnym zachłyśnięciu się i skrywanej fascynacji „obywatelskim” delegatem prezesa, Długopisem II, wyciągnęły go z niebytu politycznego na pozycję liczącego się kandydata. Pozytywność i kompetencje Biejat nie są aż tak sexy dla polskiego mainstreamu (patrz histeryczne zachowanie Moniki Olejnik podczas rozmowy z kandydatką lewicy).

Rzecz jasna, kandydatura narusza i kilka tabu, i jeszcze więcej status quo. Bo kobieta. Bo lewica. Bo z innego rozdania niż świat konfliktów polsko-polskich sprzed dekad. Bo spoza solidarnościowego PO-PiS. Polska już zasłużyła na przecięcie tej pępowiny. Lamusy do lamusu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Nie wyrażam zgody na pociągnięcie mnie do odpowiedzialności

Ta potężna, przejmująca tytułowa fraza pojawiła się w oświadczeniu Jarosława Kaczyńskiego podczas obrad sejmowej Komisji Regulaminowej, która zajmowała się pozbawieniem polityka i posła immunitetu w związku z zarzutem uderzenia aktywisty podczas którejś z miesięcznic smoleńskich. Kaczyński, lider PiS oraz, przypomnę, były premier i wicepremier, wdawał się w szarpaninę ze Zbigniewem Komosą, który od kwietnia 2018 r. składał lub próbował składać 10. dnia każdego miesiąca wieniec pod pomnikiem (w czasach rządów PiS uniemożliwiały mu to policja i wojsko, ochraniające pomnik i Kaczyńskiego). Na wieńcu znajdowała się tabliczka z napisem: „Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski”. Komosa miał prawomocny wyrok sądu, który uznawał jego prawo do składania wieńca z tabliczką tej treści. Od czasu utraty przez PiS władzy i tym samym zdjęcia politycznego parasola ochronnego policji i żandarmerii dochodziło do częstych, również fizycznych starć wokół rzeczonego wieńca. Agresja zawsze pochodziła od samego Kaczyńskiego lub jego akolitów, w tym posłów (Macierewicz, Suski). Po kolejnym starciu 10 października 2024 r., w wyniku którego Komosa został dwukrotnie uderzony w twarz przez Jarosława Kaczyńskiego, sprawa trafiła do sądu i w tej kwestii obradowała komisja, która zarekomendowała odebranie immunitetu szefowi PiS. Taką też decyzję podjął Sejm. Jarosław Kaczyński stanie przed sądem.

Zobaczymy, sąd niech sądzi.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Polsko, aresztuj Netanjahu

Listy otwarte rzadko zmieniają świat, ale często bywają istotnym elementem debaty, zapisem historii, wyrazem nie tylko bezradności, lecz także odwagi i determinacji, świadectwem sporu i różnic, dokumentacją hipokryzji i głupoty. W niektórych kwestiach nie kosztują nic i nie wymagają niczego. W innych wręcz przeciwnie. Jeśli w dzisiejszej Polsce coś bardzo zdumiewa (nie, nie wszystkich, nigdy wszystkich nie zdumiewa to samo), tym czymś jest milczenie wobec zbrodni ludobójstwa, czystek etnicznych i zagładzania na śmierć mieszkańców Gazy. Cisza środowisk inteligenckich, akademickich, medialnych. Z tego zadziwiającego bezgłosu wyłamuje się „List otwarty: apel o równe standardy w stosowaniu prawa międzynarodowego adresowany do Premiera RP, Rady Ministrów RP, Ministra Spraw Zagranicznych i Ministra Sprawiedliwości”.

Czytamy w nim m.in.: „My, dla których pamięć Zagłady jest wyzwaniem etycznym, zawierającym się w haśle »nigdy więcej – dla nikogo, nigdzie«,

my, które i którzy od roku z przerażeniem obserwujemy masakrę, dokonywaną przez Izrael na Palestynkach i Palestyńczykach w Strefie Gazy, ataki na mieszkańców i mieszkanki Zachodniego Brzegu, bombardowanie cywilów w Libanie,

my, które i którzy śledzimy doniesienia o nieludzkich torturach w izraelskich więzieniach, o zabijaniu palestyńskich dziennikarzy, pracowników ochrony zdrowia i ONZ, o blokowaniu przez Izrael pomocy humanitarnej kierowanej do Gazy,

my, które i którzy od ponad roku z przerażeniem i z gniewem obserwujemy pierwsze w historii relacjonowane na żywo ludobójstwo, którego sprawcy publicznie chwalą się swoimi zamiarami i czynami,

z nadzieją przyjmujemy nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu i Joawa Galanta, wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Jak podkreślają od lat organizacje prawnoczłowiecze, pociąganie sprawców łamania praw człowieka do odpowiedzialności karnej jest jednym z najważniejszych narzędzi przywracania sprawiedliwości. Społeczność międzynarodowa odpowiedzialna jest za to, by oprawcy dowiedzieli się, że nie stoją ponad prawem.

Dlatego wzywamy rząd Polski, państwa, które podpisało Statut Rzymski powołujący Międzynarodowy Trybunał Karny, by jednoznacznie zadeklarował, że podporządkuje się decyzji Międzynarodowego Trybunału Karnego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Figuranci demokracji

Zaczęło się. Musiało się zacząć. Tak to już jest z wyścigami. Zawsze mają start, przeważnie metę, wynik, rezultat, sukces lub porażkę, swoich pewniaków i farciaków, faworytów i niedoszacowanych, zasłużonych i przypadkowych. Problem polega na tym, że demokracja nie jest dyscypliną sportową. A może już jest? Właściwie zasadne wydaje się nawet pytanie, czy wybory prezydenta w kraju takim jak Polska są jeszcze zjawiskiem politycznym, czy już wyłącznie marketingowo-sprzedażowym. Jak w USA, tylko wciąż taniej niż tam.

Znamy już nazwiska kandydatów dwóch głównych sił polityczno-partyjnych. Żaden z nich nie jest liderem politycznym własnej formacji. Bliskie prawdy absolutnej jest stwierdzenie, że raczej obrazują antypody swoich liderów, choć bardziej zdecydowanie uwaga ta dotyczy pisowskiego pomazańca, Nawrockiego. Gdyby zrobić test wzrokowy, jak w niektórych zabawach określających inteligencję, i postawić w jednym rzędzie Jarosława Kaczyńskiego, Przemysława Czarnka, Mariusza Błaszczaka, Beatę Szydło i Karola Nawrockiego, a potem zapytać, który element nie pasuje, nie byłoby żadnej wątpliwości, że to obecny szef IPN. Im bardziej się różni od liderów albo ich akolitów, tym lepiej. I jeszcze nazwanie go przez najbardziej partyjniacką polską partię polityczną kandydatem obywatelskim! Wilk jest owcą! Złodziej sędzią! Maluda wielkoludem!

Murarz piekarzem! Doktor nauk robotnikiem!

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Nie było prawa i sprawiedliwości, będzie bida z nędzą

Nie wygląda na to, żeby lamentacjom PiS z racji decyzji Państwowej Komisji Wyborczej, która odrzuciła sprawozdanie finansowe partii za rok 2023, co skutkuje utratą dotacji na trzy lata (ok. 75 mln zł), będzie towarzyszył jakiś specjalny autokrytyczny namysł. Wręcz przeciwnie. Reakcja jest prosta jak budowa cepa: ani słowa komentarza do okoliczności, które kazały PKW sprawozdanie odrzucić. (Wprawdzie jest jeszcze Sąd Najwyższy z neosędziami w odwodzie, ale PKW już zapowiedziała, że SN w tej wersji poważnie traktować nie zamierza).

Powody, które dowodzą złamania prawa przez PiS, są następujące: agitacja wyborcza Jarosława Kaczyńskiego, kiedy to prezes zagrzewał do głosowania na swoją partię podczas dwóch pikników wojskowych, których koszt PKW wyceniła na ponad 138 tys. zł. Spot wyborczy byłego ministra Zbigniewa Ziobry, który w środku kampanii promował zmiany w kodeksie karnym. Była to najwyższa zakwestionowana kwota, ponad 2,6 mln zł. Na ok. 32 tys. zł wyceniono „spacer po zdrowie” z kandydującą do Sejmu Jadwigą Emilewicz, opłacony przez Kostrzyńsko-Słubicką Specjalną Strefę Ekonomiczną. Kolejny zarzut to sprawa szefa Rządowego Centrum Legislacji Krzysztofa Szczuckiego, który dał fikcyjne etaty sześciu osobom pracującym przy jego kampanii wyborczej. Tu PKW wyceniła nielegalną kampanijną korzyść na ponad 183 tys. zł.

Do tych stwierdzeń PKW prezes PiS słowem się nie odniósł,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Śpieszmy się kochać bomby, tak szybko mogą zostać wystrzelone

Iście surrealistyczne wrażenia dopadły mnie, kiedy docierały do mnie kaskady podniosłych słów z okazji otwarcia bazy wojskowej USA w Redzikowie w okolicach Słupska. Czego tam nie było! „To najważniejsza inwestycja wojskowa Stanów Zjednoczonych w naszym kraju i pierwsza stała placówka wojsk USA w Polsce”, zachłystywał się minister obrony narodowej i wicepremier Kosiniak-Kamysz. Podczas otwarcia bazy rakietowej usłyszeliśmy także: „Polskie elity są zgodne. Niezależnie od tego, kto rządzi w Warszawie i Waszyngtonie” (Radek Sikorski). Hm… Jeśli w takiej sprawie są zgodne, to czym się różnią? Zawsze drżę, kiedy słyszę o nienaruszalnej jedności i zgodzie dwóch śmiertelnie zwaśnionych plemion politycznych.

Baza powstawała osiem lat. Jej podstawowe zadanie to obrona… USA przed atakiem rakietami balistycznymi wystrzelonymi przez Iran (odwiecznego wroga Polski, nieprawdaż?). Prezydent Barack Obama zastopował budowę, uznając, że zagrożenie ze strony Iranu osłabło. Tarcza podlega Dowództwu Europejskiemu Stanów Zjednoczonych oraz Sojuszowi Północnoatlantyckiemu. W przemówieniach było dużo słów o pokoju. A w tle setki miliardów dolarów wydawane nieprzerwanym strumieniem. W Polsce tylko około miliarda kosztował ów dodatkowy cel dla światowych przeciwników USA.

W czasie tych fanfarad i radości ze stacjonowania u nas amerykańskich żołnierzy kończyłem lekturę wydanej właśnie po polsku książki „Wojna nuklearna” uznanej amerykańskiej dziennikarki, finalistki Nagrody Pulitzera, Annie Jacobsen. To fabularyzowany dokument na temat dynamiki konfliktu nuklearnego, kiedy USA zostają zaatakowane przez Koreę Północną, która wystrzeliwuje rakietę balistyczną. Prowadzeni przez autorkę przez procedury, decyzje, reakcje, rozkazy i działania wojskowych USA

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Hameryko, bo jo cie kochom

Krótka piłka z tymi wyborami w USA, Trump pozamiatał w kilkanaście godzin, żadnych Kapitoli szturmować nie trzeba, faszyści wszystkich krajów zachwyceni. Z głębokim rechotem czytałem polskie komentarze pełne zdziwienia: „Zaskakujące wieści z Kremla. Takiej reakcji Putina się nie spodziewano”. A cóż powiedział prezydent Rosji na wieść o wyborze przez Amerykanów Trumpa? „Mówimy o nieprzyjaznym kraju, który jest bezpośrednio i pośrednio zaangażowany w wojnę przeciwko naszemu państwu” – gratulacji nie będzie, a stosunki dwustronne są najgorsze w historii. A jeszcze wczoraj czytałem, jak Putin pompuje miliony, żeby Trump wygrał, i jak w tym celu destabilizuje sam proces wyborczy. Wszystko to jakoś się nie składa w spójną opowieść. Ale polska miłość do USA jest ślepa i, jak z definicji, nie widzi, bo nie chce i nie może widzieć, czym polityka amerykańska jest w istocie, czym są jej interesy i jak kompletnie nieważna jest w tej perspektywie jakaś tam Polska.

Sięgnąłem ostatnio do ważnej i zajmującej skądinąd książki nieżyjącego już prof. Wiktora Osiatyńskiego „Prawa człowieka i ich granice”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Paroksyzmy prezydenta

Dla tych, którzy mają małe dzieci i zwierzęta domowe, raczej psy niż koty, pewne formy zachowań w sytuacjach nerwowych, awanturniczych są oczywistością. Nie ma wówczas wobec krzyczącego, miotającego się po podłodze dzieciaka czy namolnego psiaka broni potężniejszej niż obojętność, brak zainteresowania, przejście mimo, niezwracanie uwagi. To po prostu działa, choć warto pamiętać, że ten krzyk czy szczek jest zarazem czymś kompletnie nieznośnym, jak i wołaniem o uwagę, zainteresowanie.

Atak decybeli trzeba jednak przerwać, w ostateczności przeczekać. Tyle pseudomądrości pedagogicznych.

Jest to refleksja, która mnie dopadła po ostatnich występach i publicznych wystąpieniach prezydenta Dudy, Andrzeja. Andrzej Duda już wielokrotnie zasłużył sobie na konstatację, że cechuje go rodzaj niedojrzałości, że wykonuje gesty i serwuje wypowiedzi godne chłopca w krótkich spodenkach. W ostatnich dniach widowiskowo powrócił do tej niedojrzałości, dokładając szczyptę chamstwa i ogólnej dezynwoltury, rozumianej tu jako rezygnacja z pracy rozumowej. Za to ujawnił potencjał do natychmiastowej tzw. reakcji nożycowej (uderz w stół, nożyce się odezwą). Otóż nasza instytucja, bo tak się widzi Andrzej Duda, została, jak się okazuje, dotknięta do żywego krytyczną pod jego adresem wypowiedzią prof. Adama Strzembosza, przypomnijmy – byłego pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, przewodniczącego Trybunału Stanu oraz przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa.

94-letni obecnie profesor w wypowiedzi publicznej stwierdził, że Andrzej Duda winien jest co najmniej 16-krotnego naruszenia konstytucji podczas swojego urzędowania, nazywanego też harcowaniem. Cios nestora polskiego świata prawniczego trafił widać celnie, bo z zawziętością godną lepszej sprawy i nieokiełznaną agresją Duda usiłował się odwinąć Strzemboszowi. Jak to ma w swoim niepowtarzalnym stylu, dobrał jednak nie te armaty do nie tego komara.

„Prof. Strzembosz jest jednym z ludzi, którzy są odpowiedzialni za to, że w polskim wymiarze sprawiedliwości pozostali komunistyczni sędziowie, splamieni przynależnością do PZPR, a niektórzy splamieni wydawaniem wyroków w stanie wojennym – wyzłośliwił się prezydent.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Inteligencja może sztuczna, zwolnienia prawdziwe

Od czasu udostępnienia usługi ChatGPT i kolejnych wcieleń zabawkowej „sztucznej inteligencji dla początkujących” dyskusja o rozwoju tej technologii, tego instrumentu czy narzędzia jest jedną z najczęściej podejmowanych publicznie. Czy AI jest groźna, czy zapanuje nad światem, kiedy zacznie zagrażać ludziom, jak szybko osiągnie samoświadomość, do czego jest zdolna, czy jest błogosławieństwem, czy przekleństwem. Ta debata musi się toczyć, na wiele pytań już znamy odpowiedzi. Wiemy, że Izrael w Gazie wykorzystał narzędzie AI o nazwie Gospel (Ewangelia). Wyznaczało ono cele bombardowań, szacując liczbę potencjalnych zabitych i – jak to sztuczna inteligencja – nie przejmując się tym w ogóle. Wszak spust czy enter naciskał już oficer albo żołnierz IDF.

Bez tej dyskusji możemy utknąć w dawnym złudzeniu o dobrodziejstwie internetu jako takiego. Nauczka z tamtej przygody: stworzenie zmonopolizowanego potwora władzy i mnożenia majątku przez nielicznych, poddanego absolutnej kontroli i mocy wykluczania, wygenerowanie systemu globalnego uzależnienia, zarówno na poziomie ogólnym, jak i osobistym – wszystko to powinno nam świecić na alarm w kwestiach AI. Bajki o szansach powszechnej edukacji i rozwoju medycyny to cyfrowo-algorytmowa zasłona dymna.

Tymczasem mamy kamyczek, polski, do globalnego koszyczka tej dyskusji. Otóż istnieje w Krakowie OFF Radio Kraków, które jest odgałęzieniem publicznego Radia Kraków

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Tusk najlepszym kandydatem PiS na prezydenta

Tusk najlepszym kandydatem PiS na prezydenta

Myślałem o tym, żeby na spokojnie popastwić się nad byłym prezydentem Bronisławem Komorowskim, który wychynął z matecznika, coby płaczliwie bronić myśliwych, którym niby to dzieje się w Polsce krzywda. Lamentacjami podzielił się w odnowionej TVP Info, gdzie powiedział: „Dla wielu dziennikarzy i polityków myśliwi z łowców stali się zwierzyną. Jest teraz moda, żeby im dołożyć jak najmocniej”. Nie zapominajmy, że to komentarz czynnego myśliwego, który jako prezydent ukrywał tę swoją ówczesną aktywność i okłamywał społeczeństwo, że nie poluje. Teraz jako nieformalny pierwszy lobbysta broniący interesów myśliwych podzielił się „przemyśleniami”, zaznaczając, że zło czai się gdzie indziej: „Problemem nie są polscy myśliwi, tylko m.in. włoscy i austriaccy. Trzeba pilnować tego, żeby ptaki, które chronimy, nie zostały zastrzelone podczas lotu we Włoszech lub Austrii. Oni strzelają o wiele więcej niż polscy myśliwi”. Zdaniem Komorowskiego, również zabijając zwierzęta, myśliwi de facto ich bronią.

Zmiany przygotowywane przez obecny rząd dotyczą m.in. propozycji badań okresowych myśliwych (to jedyna grupa z prawem posiadania i używania broni palnej nieobjęta tym obowiązkiem), ograniczenia polowań zbiorowych i przy stosowaniu noktowizji, obowiązku informowania właściciela nieruchomości o planowanym polowaniu indywidualnym na jego gruncie czy konieczności otrzymania pozwolenia na budowę ambony. Te i inne propozycje zmian w prawie łowieckim doprowadzają myśliwych do białej gorączki. Wtedy, jak widać, rusza im w sukurs stary wiarus z jeszcze ciepłym sztucerem.

Kiedy myślałem, że nic tych wistów nie przebije, wyjechał na białym koniu Donald Tusk z nową polityką migracyjną, czyli m.in. propozycją ogólnoeuropejskiej zgody na „zawieszenie” prawa azylowego. Prawa, przypomnijmy, zapisanego w konwencjach genewskich czy w polskiej konstytucji (tak, tak: konstytucja, konstytucja!!!), gdzie mamy cały art. 56, który stanowi: 1. Cudzoziemcy mogą korzystać z prawa azylu w Rzeczypospolitej Polskiej na zasadach określonych w ustawie. 2. Cudzoziemcowi, który w Rzeczypospolitej Polskiej poszukuje ochrony przed prześladowaniem, może być przyznany status uchodźcy zgodnie z wiążącymi Rzeczpospolitą Polską umowami międzynarodowymi.

Zaklęcia Tuska, że bezpieczeństwo, że Finlandia już to zrobiła, że Łukaszenka i Putin

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.