Od czytelników
Listy od czytelników nr 50/2025
Prywatyzacja edukacji w natarciu
Ciekawa jestem poziomu nauczania w domach. I co z identyfikowaniem się takich dzieci z rówieśnikami? Co z socjalizacją społeczną? Mam mieszane uczucia.
Małgorzata Markiewicz
Zamiast brać przykład z najlepszych, np. z Finlandii, staczamy się po równi pochyłej. Znakomicie potwierdza to felieton prof. Widackiego o nieukach, nie wiadomo po co marnujących czas i pieniądze (swoje – pal diabli, ale dlaczego publiczne?) na różnych „uczelniach”.
Janusz Mikołaj Kowalski
Stronnictwo długiego trwania
Waldemar Pawlak jest bardzo sprytnym politykiem, który nie o jedną, ale o dwie głowy przerasta większość obecnej sceny politycznej w Polsce. Generalnie ta nasza scena polityczna to tragedia. Intelektualne miernoty, od prawa do lewa. Pawlaka zdecydowanie zaliczam do pierwszej ligi, a nawet do politycznej ekstraklasy.
Damian Paweł Strączyk
Jeśli dobrze pamiętam, to PSL rzadko widzi wrogów, z tym zastrzeżeniem, że widzi ich chyba wyłącznie w koalicjach rządzących, które współtworzy. Czy koalicjant jest z prawa, czy z lewa, czy z centrum, wydaje się najmniej istotne. Ważne, żeby był.
Michał Błaszczak
Czy naprawdę musimy wycierać ręce świeżo ściętym drzewem?
Brzmi jak żart, ale to rzeczywistość, którą od lat akceptujemy. Na polskim rynku trwa ciche, ale poważne zjawisko: zdecydowana większość dostępnego na rynku papieru toaletowego i ręczników papierowych powstaje wyłącznie z celulozy, czyli z bezpośredniej wycinki lasów.
Produkty zawierające makulaturę są marginesem, a często nie ma ich w ogóle na sklepowych półkach. (…) Na tym tle jeszcze bardziej rażący jest fakt, że produkty z czystej celulozy – powstające w całości z wycinki lasu – są oznaczane jako „eco”, mimo że ich główny surowiec nie ma nic wspólnego z ekologią. To manipulacja konsumentem i przykład greenwashingu w najczystszej postaci. (…)
W dobie elektryfikacji, gospodarki obiegu zamkniętego i presji na ograniczenie emisji dwutlenku węgla fakt, że tak podstawowy produkt powstaje niemal wyłącznie z dziewiczego drewna, brzmi jak ponury żart. Tym bardziej że makulatura jest dostępna, tańsza, a technologia pozwala na jej bezpieczne wykorzystanie. To skandal. Skandal, że w 2025 r. jednorazowy produkt kupowany codziennie przez miliony ludzi powstaje w sposób sprzeczny z zasadami zrównoważonego rozwoju. Skandal, że konsument nie ma dostępu do podstawowej informacji o składzie produktu i źródle surowca (…). Skandal, że branża może bezkarnie naklejać zielone liście na opakowania, choć w środku znajduje się produkt pochodzący wyłącznie z wycinki lasów. (…)
Las Wycinany
Listy od czytelników nr 49/2025
Sejmie, zrób coś!
Po stronie prawicy startujących i zgłoszonych było mnóstwo, dzięki temu to oni opanowali większość obwodowych komisji i zasadniczo, zwłaszcza w komisjach na wsiach i w małych miastach, byli poza kontrolą. Jedna rzecz ich różniła od strony demokratycznej – nie walczyli między sobą. Dodatkowo chytrze wystawili kandydata „pozasystemowego”, ale zaprawionego w bojach specjalistę od PR. Wróg był jeden i nawet nie próbowali walczyć z Hołownią ani kandydatami lewicy. Po stronie demokratycznej był od początku wściekły atak na samych siebie, a ze strony PO na Hołownię. On właściwie tylko się odgryzał. Jedynym, który nawoływał do opanowania, był Tusk, ale tzw. doły nie chciały go słuchać i nie słuchają do dziś.
Lewica głównie atakowała Trzaskowskiego i trochę Hołownię oraz PSL (LGBT, aborcja – tak jakby to były najważniejsze tematy wyborów prezydenckich, gdzie chodziło o głosy tej wsi i małych miast). W wyborach prezydenckich obóz demokratyczny nic nie wygrał, a wszystko przegrał. Część lewicy dziarsko przeszła na stronę wroga. Teraz być może przez długie lata nie będzie możliwości realizacji słusznych postulatów dotyczących praw kobiet i praw dla osób LGBT.
Hołownia przez sześć lat uczciwie informował, że wszedł do polityki po to, aby wygrać wybory prezydenckie. To się nie udało, więc z polityki odchodzi i najlepiej będzie, gdy szybko się o nim zapomni.
Dariusz Barczyński
TVP – wielkie rozczarowanie
„Telewizja publiczna” to takie samo po orwellowsku prawdziwe znaczenie jak „Prawo i Sprawiedliwość” czy „Platforma Obywatelska”. Należałoby zabrać partyjniactwu możliwość decydowania o telewizji publicznej, a na jej czele powinien stanąć przewodniczący wybierany w wyborach powszechnych przez płatników abonamentu i zależny od wyborców mandatem. Nie kłaniałby się kacykom partyjnym i byłby od nich niezależny.
Józef Brzozowski
Skończmy z tym
Dziękuję Otwartym Klatkom za pomoc, wsparcie i odwagę – tak, odwagę – przy śledztwach. Jestem prawie od początku, czyli od 11 lat, pod waszymi skrzydłami. Bo my, mieszkańcy wsi, żyjemy tu w cieniu fermy norek. A to nie fermy, to obozy zagłady. Tu nie liczy się ani zwierzę, ani człowiek. Liczy się producent zwierząt na futro. Lobby opanowało Radio Maryja, Konfederację i część posłów, pozwalając na okrucieństwo.
Romana Bomba
Oddajcie 100 milionów!
Jeśli posłowie odczuwają zdumienie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby ograniczyć środki finansowe przeznaczane na IPN. Tym bardziej że osiągnięcia tej instytucji są dosyć skromne, nie licząc pompowania kultu „wyklętych”. Narracja polskiego IPN totalnie przegrywa z pohukiwaniem ukraińskiego odpowiednika. Przecież to się w głowie nie mieści.
Damian Paweł Strączyk
Listy od czytelników nr 48/2025
Czy Warszawa ma gospodarza?
Niedługo trzeba było czekać na kolejne przykłady słabego zarządzania stolicą. Od 14 do 16 listopada zamknięto 10 stacji centralnego odcinka metra. Modernizacja 30-letniej linii jest oczywiście konieczna. Dlaczego jednak zdecydowano się na nią akurat wtedy, gdy jednocześnie zamknięto Dworzec Centralny, a w alei Niepodległości trwają wielomiesięczne roboty drogowe, które już w normalnych warunkach powodują korki?
A jeśli nie było możliwości wyboru innego terminu, dlaczego w alei Niepodległości nie zapewniono pierwszeństwa transportowi publicznemu? Dlaczego nie poproszono o wsparcie stołecznej policji, która mogłaby usprawnić ruch? Co z tego, że autobus komunikacji zastępczej przyjeżdżał zgodnie z planem, skoro większą część trasy pokonywał z prędkością nieprzekraczającą 20 km/godz., a przez wiele minut stał w korkach? I to w środku dnia, poza godzinami szczytu. Czy naprawdę nie dało się lepiej tego zorganizować?
I drugi przykład. Kabaty, godz. 1.17 w nocy. Z pierwszego snu wybudza mnie niski, jednostajny dźwięk. Przez myśl przelatują różne scenariusze: ciężki pojazd wojskowy, nadlatujący samolot? Dźwięk narasta, odbija się od ścian budynków. Spoglądam przez okno – źródłem hałasu okazuje się maszyna czyszcząca jezdnię. Jedzie powoli, oddala się, po czym wraca i zaczyna kolejny przejazd. Tak przez godzinę, a może i dłużej. Rozumiem, że na ruchliwych arteriach takie prace muszą się odbywać nocą. Ale na spokojnej uliczce między blokami, w środku osiedla?
Jolanta Kurtz
Czwarty świat, cztery ściany
Do mojej miejscowości nie dociera komunikacja w soboty i niedziele. Z kolei autobus z Radomska do mojej wioski na końcu świata odjeżdża o godz. 18.48 od poniedziałku do piątku. Mamy cudowne możliwości korzystania z oferty kulturalnej i pracy. Dziękuję za podjęcie tematu.
Ania Rumocka
Gospodarka rosyjska w czasie wojny
To codzienne, nachalne i naprzemienne wyśmiewanie Rosji i straszenie nią jest prześmieszne. Jednego dnia Rosja nie potrafi od trzech lat pokonać Ukrainy, a już następnego dnia szykuje się do napaści na Polskę, NATO i Europę. Mówią, że w walkach straciła wszystkie czołgi i sprzęt, by za chwilę obwieszczać, że tysiące czołgów szykuje się do ataku na nas i resztę Europy. Jednego dnia media wszędzie piszą, jaka to Rosja biedna i jakie katusze cierpi tamtejsze społeczeństwo, podkreślają przy tym, jaki sukces odniosły sankcje, które już zaraz, za chwilę spowodują upadek tego kolosa na glinianych nogach. A na drugi dzień te same media wyliczają, jakie to gigantyczne sumy wydaje Moskwa na zbrojenia. Następnie media znów napiszą, że rosyjska gospodarka jest w fatalnym stanie, tak jak armia, a pojutrze o ogromnych pieniądzach wydanych na armię albo na coś innego. I tak w koło Macieju.
Michał Czarnowski
Listy od czytelników nr 47/2025
Lustratorzy i lustrowani
Artykuł w „Przeglądzie” wywołał u mnie bolesną refleksję. Chodzi o dekomunizację, o resorty mundurowe: policję, wojsko. Degradacje i pozbawienie środków do życia! Osobiste tragedie i pytanie, kto za tym stał i czy poniósł jakąkolwiek odpowiedzialność. Przykładem jest mój śp. brat Tadeusz. Zmarł na raka w 2023 r. Wykształcony, poliglota, oficer Wojska Polskiego. Naukowiec w randze majora. Odmówiono asysty wojskowej na pogrzebie, bo był komuchem! Pustawy kościół Marynarki Wojennej. Cios dla najbliższych. A mnie to zabolało, bo był moim bratem. W tamtym czasie prowadzono współpracę z oficerami z ZSRR, brat jeździł na poligony do sąsiadów. Piszę, bo ta głęboka zadra dotyczy wielu Polaków, którzy byli prawi, zdolni, a zostali zepchnięci do niższej warstwy. Jesteście odważni i spróbujcie te rany zagoić. Bo słowo „przepraszam” to zbyt mało.\
Małgorzata (nazwisko do wiadomości redakcji)
Oskarżony Zbigniew Z.
Za czasów tego zera dwa lata trzymano w areszcie wydobywczym 80-letnią kobietę, która była chora na raka. Trzeba jeszcze przypomnieć, co wyprawiano z Wojciechem Kwaśniakiem czy z lekarzami opiniującymi sprawę ojca Ziobry. Wieczna hańba ludziom, którzy się tego dopuścili.
Andrzej Boruczak
Oddajcie 100 milionów!
IPN to dziecko PO-PiS. Krzywdy rodzicom nie zrobi, a że kosztuje coraz więcej, to normalne – apetyt rośnie w miarę jedzenia. ROBIĆ, NIE GADAĆ! Uważam, że IPN jest szkodliwy dla Polski i należy go zlikwidować. Ale kto ma to zrobić? Gdyby rządowi Donalda Tuska zależało na społeczeństwie obywatelskim i prawdzie historycznej, to wpłynąłby na swoich posłów w sejmowej Komisji Finansów Publicznych i zmniejszył budżet IPN – na początek o 100 mln. Ale na wstępie artykułu Roberta Walenciaka jest jasny sygnał posłanki Krystyny Skowrońskiej (KO), że temat można zagadać i ucichnie. „Czy to się uda?”, pyta wiceprzewodnicząca sejmowej komisji. Ja odpowiedziałbym pani, że jak się chce, to się uda!
Józef Brzozowski
Zmarnowana szansa
Tworzenie nowego przedmiotu o nazwie edukacja zdrowotna było niepotrzebne. Treści tego przedmiotu można było umieścić w biologii, chemii. Pomysł minister Nowackiej, a w zasadzie Koalicji Obywatelskiej, okazał się słaby. Pozostał duży niesmak, który nie świadczy dobrze o Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Damian Paweł Strączyk
Potrzebny przedmiot został wprowadzony jako nieobowiązkowy, do tego na pierwszej lub ostatniej lekcji. Wielkie zdziwienie, że frekwencja taka, a nie inna. A pani minister udowadnia, że ten resort jest przydzielany na odczepnego miernym politykom.
Dominika Śmigiel
Listy od czytelników nr 46/2025
Ludobójstwo rozgrzeszone
Z wielkim zainteresowaniem zapoznałem się z artykułem Bohdana Piętki o ludobójstwie w Indonezji w 1965 r. Przełom lat 50. i 60. XX w. był okresem bardzo ożywionych kontaktów politycznych i współpracy gospodarczej między Polską a Indonezją (wizyty prezydenta Sukarna w Polsce i Aleksandra Zawadzkiego w Indonezji, kontrakt na dostarczenie dwudziestu kilku polskich statków dla indonezyjskiej floty kabotażowej, współpraca w dziedzinie lotnictwa). Obserwowałem to z bliska, pracując w ambasadzie polskiej w Dżakarcie. Poznałem też wielu ludzi – polityków, dziennikarzy, działaczy kultury. Z przerażeniem dowiedziałem się o zabójstwie niektórych w masakrach reżimu Suharta.
W 1966 r. znalazłem się w składzie delegacji polskiej na sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku. Delegacja otrzymała polecenie Władysława Gomułki, by potępić dokonane w Indonezji zbrodnie na forum zgromadzenia. Powierzono mi przygotowanie wystąpienia w tej sprawie. Niestety, nie wygłoszono go w Komitecie Politycznym Zgromadzenia, lecz skierowano do Komitetu Społecznego, dążąc do zminimalizowania jego efektu. Stało się tak pod widocznym wpływem delegacji ZSRR, niechętnej rozgłosowi w tej sprawie. Myślę, że warto, by o tym epizodzie też wiedziano.
Tadeusz Strulak
Nawrocki ma gest. Za nasze
Trudno się dziwić, że prawie nikt nie czyta książek wydawanych przez IPN. Przecież wiemy, że nad gloryfikacją „żołnierzy wyklętych” pracuje cały sztab ludzi. Windują oni do rangi bohaterów ludzi odpowiedzialnych za czyny zbrodnicze. Nie szukajmy daleko – „Ogień”. Ten sam IPN słusznie atakuje UIPN za gloryfikację bandziorów z UPA. Uważam jednak, że krytykując Ukrainę za kult jawnych zbrodniarzy, należy postępować bardzo ostrożnie z „wyklętymi”.
Damian Paweł Strączyk
Jaka przyszłość polskiej gospodarki?
Tamte założenia były zbawieniem dla polskiej gospodarki (szkoda tylko, że nie były jeszcze bardziej konsekwentnie wdrażane). Niestety, w 2015 r. zawróciliśmy z tej drogi, poszliśmy w megasocjal i obniżki podatków – i już po 10 latach mamy gigantyczny problem zadłużenia.
Zbigniew Ludwig
Dziś niewidzialna pięść rynku dziesiątkuje niemiecki przemysł, a za nim, jak za panią matką, na dno pójdzie polski. Niemcy chcą bronić rynku samochodowego przed azjatycką produkcją. Czym? Cłami? Przepisami dyskryminującymi? A tu niespodzianka. Nie wyprodukują niczego bez zezwolenia Chin, które od 8 października nałożyły przepisy licencyjne na metale ziem rzadkich. A to wymaga pozyskania nowych dostawców i spowoduje wzrost cen, czyli obniżenie konkurencyjności. Zachodnia piramida finansowa się wali.
Marek Głowinkowski
List od czytelniczki nr 44/2025
Dziecko słyszy, dziecko widzi Październik
O zmierzchu Włocławek tonie w aromacie kawy zbożowej. Aura deszczowo-śniegowa chwilami ustępuje poblaskom słońca. Skuleni przechodnie śpieszą do domów. Jest paźdzernik 1956 r. Plac Wolności pustoszeje, głośniki mamroczą pod nosem. W domu ciepło i przytulnie, w żeliwnym piecu syczy koks. Słychać dzwonek u drzwi.
Opierając się na kulach, wchodzi mozolnie pan Hajdo i zajmuje miejsce w fotelu. Potem ktoś od Bohma, z Celulozy, domownicy siadają w krąg. Każdy przynosi nowinki. Tata był latem w delegacji służbowej w Poznaniu, wujek pracuje w Celulozie, pan Hajdo już co prawda na emeryturze, ale ma wielu znajomych z okresu działalności w Stronnictwie Demokratycznym. Rozmawiają, nie zwracając uwagi na dziewczynkę. Podobno w jednostkach Wojska Polskiego stacjonujących w lasach wokół Włocławka ogłoszono stan pogotowia. Nikt nawet nie zastanawia się po co.
Nazajutrz, chyba wieczorem, bo od strony Brześcia przezierała jeszcze przez chmury mglista poświata słońca, zamiast iść na spacer, skręciliśmy w ulicę Kościuszki i stanęliśmy szpalerem przed księgarnią, gdzie zwykle czekały odłożone dla mnie książki. Od strony cmentarza narastał dźwięk, jakby pociąg toczył się ulicą.
I pojawiły się. Stalowoszare, szczękając gąsienicami, karnie sunęły ku Wiśle. Pod otwartymi klapami jaśniały twarze pyzatych chłopców. Miny mieli nietęgie. Włocławianie długo stali wzdłuż ulicy Kościuszki. Aż ku Wiśle skierował się ostatni czołg. Niebawem wujek przyniósł wiadomość, że w Celulozie i innych zakładach rozdają robotnikom broń. Że celowo wpuszczają rosyjskie oddziały do otoczonego przez polskie wojsko miasta.
Nazajutrz chłodno, wietrznie, aczkolwiek pogodnie. Idziemy na spacer, skręcając w kierunku cukierni na rogu Kościuszki i placu Wolności po moje ulubione ciastko francuskie. Wzdłuż placu za milicjantem biegnie grupka wyrostków. Rzucają weń zgniłymi pomidorami i jabłkami, coś pokrzykują. Milicjant otrząsa się i przyśpiesza kroku. Skręcamy w kierunku parku. Głośniki na placu Wolności trąbią na pełny regulator o jakimś Gomułce. Ani jednego czołgu, tylko ślady gąsienic na jezdni.
Maria Janssen
Listy od czytelników nr 43/2025
35 lat religii w szkole
Istotnym czynnikiem obecnej laicyzacji jest zapewne i to, że Polacy tak naprawdę nie są religijni w sensie potrzeb duchowych. Polaków ku katolicyzmowi popychały bowiem zawsze czynniki zewnętrzne: sarmatyzm za I RP, gdy katolicyzm był elementem ideologii pozwalającej Polakom poczuć się „narodem wybranym”; zabory, gdy katolicyzm uczyniony został elementem polskiej tożsamości narodowej, zresztą poza wolą hierarchii kościelnej i poniekąd wbrew niej; czasy „realnego socjalizmu”, gdy Kościół katolicki jako jedyna organizacja społeczna niekontrolowana przez władzę stał się patronem i opiekunem opozycji oraz symbolem oporu. Pewną rolę odegrała też duma z wyboru Polaka na papieża. Tym samym kościoły zapełniały masy ludzi „praktykujących, ale niewierzących”. To jednak się skończyło i nie wróci, a wiary, głębszej duchowości nigdy pod tym nie było.
Teraz aktywność religijna podlega tym samym regułom, jakim podlega każda aktywność społeczna: skoro nie przynosi korzyści ani nie zaspokaja potrzeb, to się z niej rezygnuje. Tu nawet nie chodzi o niechęć czy nienawiść do Kościoła katolickiego – ludzi młodych on coraz częściej w ogóle nie interesuje. Presja obyczajowa (chrzest, komunia, ślub, pogrzeb) zanika wraz z odchodzeniem starszego pokolenia, które przywiązywało do tego wagę, a strach przed nieznanym po śmierci też zmalał niemal do zera. Nawiasem mówiąc, dzisiejsza laicyzacja nie jest pierwszą w naszych dziejach. Analogiczna była przed wojną, gdy Polska odzyskała niepodległość i nagle skończył się popychający Polaków ku katolicyzmowi czynnik zaborów.
Krzysztof Guderski
Zatrzymać ludobójstwo w Palestynie
Związki zawodowe, a za nimi społeczeństwa wielu krajów, protestują przeciwko przemocy wobec Palestyny. We Włoszech ogłosiły strajk generalny. A nasze związki? Gdzie Solidarność Dudy? Gdzie się podziały miliony wrażliwych na krzywdę ludzką członków tej gloryfikowanej, broniącej praw ludzkich organizacji? Nie słyszę ich głosu. Są zajęci walką o świadczenia kombatanckie.
Krzysztof Kosowski, Kraków
Pożyczamy i pomagamy
W nawiązaniu do tekstu Marka Czarkowskiego informuję, że w kurtuazyjnej rozmowie z ministrem Stefanem Mellerem, poprzedzającej mój wyjazd do Mongolii w roli ambasadora, zostałem poproszony o „posunięcie do przodu” sprawy zadłużenia Mongolii wobec Polski z czasów RWPG. Dług ten, po przeliczeniu z rubli transferowych, wynosił ok. 5 mln dol. Zdołałem sprawę sfinalizować w listopadzie 2006 r. i z upoważnienia premiera Jarosława Kaczyńskiego (ja, SLD-owiec) podpisywałem umowę z ministrem finansów Mongolii Nadmidynem Bayartsaikhanem. Zatem główne wyznaczone mi zadanie zrealizowałem już w pierwszym roku misji.
Zbigniew Kulak, ambasador Polski w Mongolii w latach 2005-2009
Dość ponurej atmosfery
Jaka szkoda, że nie ma już Pomarańczowej Alternatywy, bardzo by się teraz przydała do rozładowania ponurej atmosfery. Fajnie by było, gdyby po mieście biegały krasnale i wołały: „Bąkiewicz na sztorc! Wyrwać go z korzeniami i na Malbork!”.
Piotr Gordon
Burza nad polskim rynkiem mieszkaniowym
Wszystko fajnie, tylko z drugiej strony barykady jest armia cwaniaków, którzy mogą i dokonują quasi-kradzieży mieszkania. Bo prawo w Polsce lepiej broni posiadacza niż właściciela lokalu. Spójrzmy na takie sytuacje: ktoś wziął kredyt na mieszkanie i wynajął je na rynku, żeby spłacać kredyt. Teraz zjawia się cwaniak, który przestaje płacić właścicielowi, bo zna prawo i wie, że nic mu nie grozi. I co ma robić właściciel? Opłacać raty kredytu, płacić za media i czekać cierpliwie na wyrok sądu, którego i tak nie będzie można wykonać, bo cwaniak nie ma lokalu zastępczego? W tym momencie pomagają jedynie firmy eksmitujące, bo nawet policja nic nie zrobi. Jak to jest, że ktoś zawiera umowę najmu, przestaje płacić i robi się z niego ofiarę? Ja też chciałbym kupić sobie najnowszy model lexusa na raty, a potem przestać je płacić i niech bank się tym martwi, a ja będę śmigał po autostradach darmowym samochodem. Bo czemu nie?
Michał Czarnowski
Listy od czytelników nr 41/2025
Tajemniczy prezes ZUS
Jest oczywiste, że osoba kierująca Zakładem Ubezpieczeń Społecznych ma olbrzymi wpływ na funkcjonowanie tej instytucji. Ale w tym przypadku ważniejsze są zasady, na jakich owa instytucja funkcjonuje.
Po pierwsze, jest patologią, że ci, którzy płacą składki, nie mają żadnego realnego wpływu na kształtowanie władz ZUS. Moim zdaniem obecni i byli płatnicy składek powinni być równymi akcjonariuszami Funduszu Ubezpieczeń Społecznych SA, bo tam są zbierane pieniądze. A FUS powinien mieć ZUS jako spółkę córkę. Na zasadzie Kodeksu spółek handlowych akcjonariusze wybieraliby radę nadzorczą spośród kandydatów spełniających wysokie wymagania określone w regulaminie wyborów.
Po drugie, według GUS zobowiązania wobec systemu emerytalnego wynoszą 5 bln zł, a według byłej prezes ZUS „tylko” 3 bln zł. Na tym tle niezwykle denerwujące jest, że w kolejnych budżetach państwowych widnieje pozycja dotacja dla ZUS, a w rzeczywistości jest to spłata niewielkiej części zobowiązań lub części odsetek.
Po trzecie, z powyższego wynika, że premier, który odpowiada za budżet i powołuje prezesa instytucji, która ma największe należności od budżetu, ma największy w Polsce konflikt interesów.
Po czwarte, ZUS jest największą instytucją finansową w Polsce, a wszyscy ubezpieczeni mają indywidualne konta emerytalne. Powstaje więc pytanie, dlaczego pójście na emeryturę zależy od jakiegoś ustawowo określonego wieku emerytalnego, a nie od kwoty zgromadzonej na indywidualnym koncie emerytalnym i od decyzji zainteresowanego. Na przykład ktoś mógłby iść na emeryturę po przepracowaniu jednego miesiąca.
Z tych przykładowych powodów kluczowe znaczenie ma demokratyczny wybór władz FUS i ZUS.
Paweł Zieliński
Gdzie biją serca Polaków i Niemców?
Polaków – nadal w ukryciu i milczeniu, jak Rycerz Giewontu i krzak róży w chocholim przebraniu. Bo przecież nie we wsłuchanych w łatwą i płynącą potokiem ciągle tę samą, natrętną jak giez patriotyczną mantrę (narodowcy, może z drobnymi wyjątkami, wbijają się w dumę najmniejszym kosztem – werbalnym i sztandarowym, w czyny niebogatym). Nie w ludziach o chorobliwej ambicji władzy i małych charakterach, pełnych zawiści i przewrotności, psujących wszystko, do czego się wezmą. Już tylko w resztkach tragicznie dziesiątkowanej postszlacheckiej i chłopskiej inteligencji z jej ofiarnością, godnością i skromnością. Rzadko w mediach. Są dziś słyszalne w mieszkańcach prowincji wielkich i małych miast, pobudowanych wsi, w nosicielach żywej pamięci – i w tych ludziach u władzy, którzy nie zatracili zdolności słuchania ich pulsu. Widać ślady
Listy od czytelników nr 40/2025
Zbigniew Derdziuk – tajemniczy prezes ZUS
W ZUS są od lat niedobory kadrowe. Zadań nieustannie przybywa, także tych niecovidowych. Ciągła biegunka legislacyjna. E-zwolnienia, e-składka, abolicje, miliardy zawiadomień do płatników, trzynastki dla emerytów, wyrównania dla kolejnych grup wymyślanych przez rząd, emerytury dla matek czworga dzieci. Myślicie, że to się samo robi?
Komputery są coraz starsze, systemy przeciążone na maksa. Patrzysz w kręcące się kółeczko i szlag cię trafia, bo robota się nie posuwa. A jeszcze słyszysz zachwyty, jak to automaty zasiłki wypłacają. Powiem krótko: automaty dodały pracownikom roboty w najgorszym okresie – można by powieść o tym napisać. A góra wierzy w takie historie i myśli, że ludzie już nie są potrzebni. Jednak jest też druga strona medalu: trzeba zauważyć, że całkiem sporo rzeczy robi się niepotrzebnie.
Na przykład dzwoni pani z ZUS, że trzeba napisać oświadczenie, że pracownik jest nadal zatrudniony. Pada odpowiedź, że przecież nie mają wyrejestrowania, więc chyba oczywiste, że jest zatrudniony. Ale ona potrzebuje mieć to na piśmie.
Albo urząd skarbowy: proszę napisać, czym się zajmuje firma. Wiadomo, że w CEIDG jest zgłoszenie PKD, ale oni potrzebują dokładniej i na piśmie. I tak w koło. Rozumiem, że nie zawsze to wina urzędników, ale faktem jest, że często płaci się ludziom za kompletnie zbędną biurokrację, a ktoś na tę budżetówkę musi się składać.
Michał Czarnowski
Od lat podejmowane są próby zlikwidowania ZUS, przecież dysponuje olbrzymimi pieniędzmi Polaków. Jak dotąd, mimo wielu prób, żadnemu rządowi to się nie udało, na szczęście. Oto mamy kolejną próbę, bo jak z jednej strony się nie udało, to z drugiej trzeba go kopnąć, prawda? Kolega ze Stanów chwalił mi się, że u nich pracuje się do śmierci. Powiedziałam: „Tak, do śmierci lub do czasu, kiedy zabraknie ci sił lub się rozchorujesz. I co wtedy?”. „Opowiadasz – rzekł. – Wszyscy tak pracujemy i jakoś mamy siłę”. I co? Niedługo po tej rozmowie wysiadł mu kręgosłup. Ot tak, z dnia na dzień, podobno bez wyraźnej przyczyny. Z trudem wstawał, ledwo chodził, w pełnym gorsecie i z wielkim bólem. Na wiele miesięcy został bez źródła dochodu, więc również bez pomocy lekarskiej. Co z nim teraz się dzieje? Nie wiem. Przestał się odzywać. Nie mam pojęcia, czy ma za co żyć, czy nie stracił domu.
Małgorzata Markiewicz
Do jakiego narodu Polacy są najbardziej podobni kulturowo?
Po pierwsze, naród – warto pamiętać, że możemy o nim mówić dopiero od XIX w. Wtedy powstaje idea, że każdy naród powinien tworzyć swoje państwo, chociaż Polacy różnią się, także kulturowo, między sobą, a w Polsce mieszkają przedstawiciele i przedstawicielki innych narodów i grup etnicznych. Po drugie, podobieństwo kulturowe. Współczesne teorie antropologiczne mówią jasno: nigdy nie byliśmy bardziej zunifikowani, a zarazem bardziej podzieleni kulturowo. Cały świat zna popularny napój gazowany, a w Polsce do dziś nie mamy zgody, czy sałatka jarzynowa ma być z jajkiem, czy bez. Choć zauważamy różnice, podobieństw szukamy dziś w poprzek tradycyjnych kategorii: mogą nas łączyć sposoby spędzania wolnego czasu, miłość do kiszonek, potrzeba bezpieczeństwa i sny o wolności.
Miranda Zarzycka, antropolożka, Warszawskie Obserwatorium Kultury
Listy od czytelników nr 39/2025
Dlaczego Kościół zwalcza edukację zdrowotną?
Zdarza nam się zapominać, że Kościół (szczególnie w Polsce) jest siłą polityczną, która tak jak każda inna partia bądź lobby korporacyjne walczy o swój kawałek tortu. A im więcej da się wykroić, tym lepiej. W świecie chrześcijańskim szkoła i Kościół były ściśle ze sobą związane przez 1,3 tys. lat, co w pewnym sensie rozłączyły dopiero reformacja i oświecenie. Kościołowi jest jednak na rękę udawać, że takiej sytuacji nie było. Wtedy można tworzyć pozory, że ma on prawo decydowania w kwestii kształcenia młodych Polek i Polaków. Polska jest zaś podatnym gruntem dla takiego działania. Wystarczy wspomnieć, że w tym kraju nie ma wydarzenia, podczas którego ksiądz nie poświęciłby budynku czy wozu strażackiego. Od biedy pokropi nawet serwer czy światłowód. Biskupi wbrew twierdzeniom nie obawiają się treści przedmiotu edukacja zdrowotna. Nie obawiają się również deprawacji młodzieży. Obawiają się tylko i wyłącznie o możliwość indoktrynowania, która daje im władzę.
Ignacy Onton, filozof
Teoria wielkiej szachownicy
Zarówno w artykule prof. Kołodki, jak i w innych analizach wojny Rosji z Ukrainą (a tak naprawdę przecież z USA i NATO) zadziwia pomijanie teorii wielkiej szachownicy Zbigniewa Brzezińskiego, która moim skromnym zdaniem wydaje się bardzo dobrze tłumaczyć antecedencje, przyczyny i cele tego konfliktu. Według Brzezińskiego Ukraina jest geopolitycznym „sworzniem” mającym decydujące znaczenie dla mocarstwowej kontroli nad Eurazją. Innym takim „sworzniem” jest Iran, mający wedle teorii podobne znaczenie dla kontroli nad Zachodnią Azją vel Bliskim Wschodem, co może równie dobrze jak w przypadku Ukrainy tłumaczyć presję USA na ten niezależny od nich kraj. Jeśli wojna rosyjsko-ukraińska jest rzeczywiście elementem mocarstwowej gry na wielkiej szachownicy, jedynym wyjściem z sytuacji będzie nie jakiś kompromis, ale zdecydowana i nieodwracalna klęska jednej ze stron.
K. Wozniak
Grudziądz semper fidelis
Po lekturze felietonu Jana Widackiego „Grudziądz semper fidelis” zgadzam się z jego prawie całą treścią, a szczególnie ze zdaniem: „Pewnie nie mam znów racji, ale wydaje mi się, że mądry patriotyzm wymaga minimum znajomości historii”.
Tak, Panie Profesorze, minimum znajomości historii to również znajomość kontekstu faktu, dlaczego „ponad 80% mieszkańców miasta podpisało volkslistę”, co Pana zdaniem miałoby świadczyć o ich „niewierności”. Otóż może z Galicji nadal nie widać tego, że „podpisanie” DVL na terenach włączonych do Rzeszy było zupełnie czymś innym niż jej „podpisanie” w Generalnym Gubernatorstwie. Wszak mieszkańcy m.in. Grudziądza byli zmuszeni do znalezienia się na DVL na podstawie informacji udzielonych w obowiązkowym spisie policyjnym w listopadzie 1939 r. Potem dostawali pocztą decyzję administracyjną o zakwalifikowaniu do konkretnej grupy, głównie trzeciej, której członkowie nie byli uznawani za Niemców, co nie przeszkadzało powoływać ich do Wehrmachtu. Te niezakwalifikowane niespełna 20% zostało przeznaczone do wysiedlenia do GG. O ile zatem w Generalnym Gubernatorstwie trzeba było bardzo się postarać, aby się dostać na DVL, o tyle na terenach włączonych do Rzeszy trzeba było bardzo się postarać, aby się na nią nie dostać.
Piotr Kurzac









