Wydarzenia

Powrót na stronę główną
Wydarzenia

Horror z tragifarsą

Polityczny serial ostatnich dni wykreował swoich bohaterów Od dwóch tygodni trwa konflikt w koalicji. Od dwóch tygodni politycy AWS i UW codziennie prezentują się przed mikrofonami stacji telewizyjnych i radiowych i tłumaczą swoje racje. Jak wypadają? Czy potrafią przekonać telewidzów? Czy wytrzymują napięcie? Oto spostrzeżenia osób bacznie obserwujących każdy krok polityków. 1. Marian Krzaklewski Lider AWS od dawna był krytykowany za brak komunikatywności. Ostatnio próbował wprowadzić zmiany w swoim wizerunku. Nie zyskały one jednak aprobaty większości osób obserwujących poczynania Mariana Krzaklewskiego. “To jest typowe dorosłe dziecko, czyli dorosły mężczyzna, który zachowuje się jakby był młodzieńcem, próbuje ostatnio mniej zadzierać do góry brodę i przybierać mniej zatroskaną minę, ale to jest tak aktorskie i sztuczne, że wątpię, by kogokolwiek to przekonało. Marian Krzaklewski ma chyba pięciu doradców, którzy mówią mu sprzeczne rzeczy i on nie wie, co ma robić” – mówi Piotr Tymochowicz, z ICCE Greenpol, firmy zajmującej się wizerunkiem polityków. Podobne uwagi dorzuca również prof. Tadeusz Goban-Klas z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od komunikowania masowego: “Media łapią Mariana Krzaklewskiego, kiedy biegnie przez Sejm, a mąż stanu nie biega, tylko kroczy”. Satyryk, Tadeusz Drozda, uważa Krzaklewskiego za mistrza uniku: “Zawsze, kiedy jest jakaś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Rozwód na szczytach władzy

Co z koalicją AWS-UW? Jak to co – przecież od dawna nie istnieje Gdy w poniedziałek wieczorem zarząd Unii Wolności ogłaszał, że wycofuje swoich ministrów z rządu, większość posłów AWS sądziła, że to kolejne dąsy słabszego koalicjanta. – W Akcji najpierw przyjęto oświadczenie zarządu Unii o wyjściu unijnych ministrów z rządu, jako bluff – opowiada jeden z posłów AWS. – A potem, kiedy Unia upierała się przy swoim, zapanowała panika. I zaczęto szukać winnych. O, proszę, mówiono na przykład, że to spisek grupy Tomaszewskiego, która specjalnie skłóciła Unię z Akcją, po to, by wywołać kryzys. – Początkowo Unia wcale nie zamierzała wychodzić z koalicji – mówi inny z naszych rozmówców. – Groźba wycofania ministrów miała służyć zdyscyplinowaniu AWS-u, wymuszeniu na Akcji wycofania Hermana i poparcia dla gospodarczych pomysłów Balcerowicza. Ale gdy zarząd Unii ogłosił, że chce wyjść z koalicji, unijne doły zareagowały z entuzjazmem. I wymusiły na liderach usztywnienie stanowiska. Trudno tę opinię zweryfikować. W każdym razie mogliśmy w ub. tygodniu obserwować, jak Unia ewoluowała. I z każdym dniem stawała się coraz bardziej twarda. Mieliśmy więc taką sytuację, że politycy AWS coraz bardziej nerwowo pytali Unitów, czegóż chcą, a w odpowiedzi słyszeli wyniosłe milczenie. Dopiero gdzieś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Wyrok za złe intencje

Dlaczego “Życie” popełniło tak wiele błędów, publikując tekst o pobycie obecnego prezydenta w Cetniewie? Tego procesu być nie powinno. I nie musiało go być. Kto wie, czy taka właśnie nie powinna być najważniejsza refleksja po wyroku w procesie Aleksander Kwaśniewski kontra “Życie” Tomasza Wołka. Sąd przyznał w nim rację obecnemu prezydentowi, nakazując gazecie zamieszczenie na pierwszej stronie “Życia” sprostowania i przeproszenia powoda. Media, także te nie zawsze przychylne Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, nie miały tu wątpliwości, rozpoczynając swoje informacje z ostatniej rozprawy od słów: “Prezydent wygrał proces” (w sprawie oskarżeń o kontakty z rosyjskim szpiegiem w Cetniewie, w sierpniu 1994 r.). Nawet pozwana redakcja potrafiła napisać tylko: “Pierwsza runda dla prezydenta”. Dlaczego więc nie powinno być tego procesu? Tysiące ludzi, których oburzyły kłamliwe oskarżenia “Życia”, zapewne są zdania, że po prostu sprawiedliwości stało się zadość. To z pewnością prawda. Sam Aleksander Kwaśniewski nie bez racji przecież mówił po ogłoszeniu wyroku, że jako zwykły człowiek odczuwa cień satysfakcji. Osoba publicznie i na dodatek całkowicie bezpodstawnie opluta chce, by publicznie oczyszczono ją z fałszywych zarzutów. Dla zdrowia życia publicznego w Polsce wyrok piętnujący postawę autorów “Życia” powinien, ba!, musiał zapaść. I tak się stało. W reakcjach wielu zwyczajnych ludzi pojawia się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Do Unii przez Paryż

Francuzi zrobili wszystko, by nadać wizycie Aleksandra Kwaśniewskiego jak najlepszą oprawę “Widok bez precedensu, dwaj prezydenci, stojąc ramię w ramię, pokazali się na balkonie Pałacu Elizejskiego, ażeby zademonstrować, w jak dobrej są zażyłości” – pisał w swej relacji z wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego w Paryżu “Les Echos”, wielki dziennik gospodarczy. Francuzi bardzo dużą wagę przywiązują do etykiety, więc każdy gest wykraczający poza nią jest drobiazgowo analizowany. Podczas wizyty Kwaśniewskiego było ich wiele – i w Pałacu Elizejskim, i podczas spotkania z premierem, Lionelem Jospinem, w Pałacu Matignon, a także podczas spotkania z merem Paryża w Hotel de Ville, czy też podczas wizyty w Zgromadzeniu Narodowym. Jeden z francuskich dziennikarzy, obsługujących oficjalne spotkania w Pałacu Elizejskim wyliczył kilka nadzwyczajnych gestów francuskiego prezydenta. Jacques Chirac już czekał na polskiego gościa na schodach pałacu, a zwykle tak jest, że czeka wewnątrz, wychodząc na podest honorowy dopiero wtedy, gdy gość zbliża się do schodów prowadzących do pałacu. Gorąca była też temperatura powitania. Ale tu powinniśmy wziąć poprawkę na temperament obu prezydentów. I Chirac, i Kwaśniewski należą do polityków otwartych, są ekstrawertykami. Otwarte okazywanie swoich sympatii leży w ich naturze. Jest to tym łatwiejsze, że dobrze się znają, spotykali się wcześniej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Komisarz przyszedł nocą

Warszawski zamach samorządowy “Pod osłoną nocy pan premier Buzek dokonał zamachu na samorząd Gminy Centrum i jako zamachowiec powinien ponieść konsekwencje” – to komentarz Leszka Millera do decyzji o powołaniu komisarza w warszawskiej Gminie Centrum. “Jeżeli premier zdecyduje się na wprowadzenie komisarza, to nadużyje prawa tylko po to, aby utrzymać swoich kolegów z Akcji przy władzy” – mówił z kolei prezydent Warszawy Paweł Piskorski na kilka godzin przed całym wydarzeniem. “Najbardziej mnie boli, że samorządność łamie Akcja Wyborcza Solidarność, a broni jej SLD” – to słowa komentarza z “Gazety Wyborczej”. Pomińmy bóle dziennikarzy. Nocne wprowadzenie komisarza do Gminy Centrum, i to w sposób będący wręcz szyderstwem z prawa, jest na pewno wydarzeniem, które przynosi niebagatelne konsekwencje. Nie chodzi tu o groźby Unii Wolności, że czas wyjść z koalicji. Konsekwencje polegają na tym, że AWS, wciąż największa siła polityczna w kraju, rezygnuje z demokracji jako sposobu sprawowania władzy i wybiera drogę na skróty. Drogę, która – na dobrą sprawę – gwarantuje jej władzę w mieście maksimum na kilka miesięcy. Mamy więc siłę, niepohamowaną wolę utrzymania ze wszelką cenę władzy i myślenie w perspektywie paru tygodni czy miesięcy. Zresztą rzecz nie dotyczy tylko stolicy i samorządu gminnego. Wariant z komisarzem,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Kto manipuluje lustracją?

W zakresie, w jakim znam materiały, mogę powiedzieć, że nie dają one sądowi żadnych podstaw do zakwestionowania oświadczeń lustracyjnych obu prezydentów Prof. Wiesław Chrzanowski senator ZChN-AWS. Żołnierz Po­wstania Warszawskiego, stalinow­ski więzień polityczny (1948- 1954), ekspert NSZZ Solidarność (1980-81), minister sprawiedliwo­ści (1991) i marszałek Sejmu (1991-93). Umieszczony na Liście Macierewicza, oczyszczony przez Sąd Lustracyjny.   Czy, pańskim zdaniem, lustra­cja prezydentów przebiega pra­widłowo? – Sam proces lustracji kandydatów na prezydenta przebiega zgodnie z ustawą. Ale, z drugiej strony, w sposób bardzo niedoskonały, w dużej mierze z przy­czyny niedoskonałości ustawy. W normalnym procesie, o jakichś cechach procesu karnego, najpierw mamy do czynienia z oskarżycielem, który anali­zuje dokumenty. To jest wstępna wery­fikacja, oskarżyciel ma stwierdzić, czy jest podstawa do oskarżenia, czy nie. Te czynności, z natury rzeczy, są objęte taj­nością. Natomiast w tym przypadku materiały kierowane są wprost do sądu. Sąd także stosuje zasadę tajności, ale okazuje się, że jest ona fikcją. I to fikcją z różnych przyczyn, pozaustawowych. Bo jeżeli w sprawie Kwaśniewskiego jest wyznaczony termin rozprawy i dzień wcześniej „Gazeta Polska” ogła­sza, że do sądu wpłynął “kwit”, to w końcu zapytajmy: skąd ona to wie? Ktoś ją informuje. Nie mówię – kto, nie prowadzę żadnych śledztw. Ale faktem jest, że to informowanie,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Podstępny wirus ”ILoveYou”

Cybernetyczni piraci znów wstrząsnęli światowym systemem komputerów.A to dopiero początek  Był to najgroźniejszy dotychczas atak cybernetycznych piratów. Superszybki wirus, “wypuszczony” gdzieś na Filipinach, błyskawicznie rozprzestrzenił się po całym świecie, atakując banki, rządy, parlamenty i dziesiątki miliony komputerów osobistych. Zawiodły wszelkie filtry i programy ochronne. Wirus był ukryty w przesłaniach poczty elektronicznej, zatytułowanych “ILOVEYOU”, czyli “Kocham cię”. Zdaniem ekspertów, “mutacje” tego elektronicznego mikroba będą jeszcze grasować przez kilka tygodni. Straty, spowodowane przez elektroniczny atak, wyniosły miliony, może nawet miliardy dolarów. Wiele systemów komputerowych zostało bowiem wyłączonych, także prewencyjnie, co przerwało obieg informacji. Ogromne kwoty pochłonęło usuwanie szkód i instalacje nowych filtrów i programów zabezpieczających. W marcu 1999 roku panikę w globalnej sieci wzniecił wirus “Melissa”, który “zaraził” pół miliona komputerów. Atak Melissy zubożył światową gospodarkę o co najmniej, jak się szacuje 2 miliardy dolarów. Lecz wirus “ILOVEYOU” pędził przez kontynenty jak lawina, dwa razy szybciej niż “Melissa”. Dlatego nadano mu też od razu inną nazwę – “Killer from Manila” (Zabójca z Manili). “Miłosny wirus” uderzył w Hongkongu w czwartek, 4 maja po południu. W kilkadziesiąt minut później

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

SKL w pułapce Krzaklewskiego

Prawyborów prezydenckich na prawicy nie będzie, więc co będzie?   Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe znalazło się pod ścianą. Jeszcze niedawno, podczas kongresu, kiedy delegaci wiwatowali Maciejowi Płażyńskiemu, wydawało się, że SKL jest na najlepszej drodze do zajęcia centralnego miejsca w rządzącej koalicji. Teraz nastroje są inne. SKL, najsilniejsza kadrowo partia AWS, zamierzało stać się spinaczem koalicji AWS-UW. Miało ambicję patronowania prawyborom prezydenckim, czyli wyłanianiu wspólnego kandydata koalicji. I nie ukrywało, że znakomicie w tej roli wypadłby marszałek Sejmu Maciej Płażyński. Dziś te zamierzenia praktycznie leżą w gruzach. Burzycielem okazał się Marian Krzaklewski, który, trochę z zaskoczenia, zgłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich. I zakomunikował, że żadnych prawyborów na prawicy nie będzie. Tym samym zniechęcił do kandydowania marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego. I postawił w kącie AWS-owskie partie – SKL, ZChN i PPChD, skąd pochodzą pomysły prawyborów. Drugi cios przyszedł ze strony Unii Wolności. Unia postanowiła nie wystawiać swego kandydata w wyborach, tym samym zostawiając SKL w próżni. Czy znaczy to, że Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe przeszło do defensywy? Jeszcze nie. Sekretarz generalny SKL Wojciech Arkuszewski wyciągnął nową broń – wstępne wyniki ankiety, którą pod koniec kwietnia rozesłano do członków Stronnictwa.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Czy leci z nami złoty?

Sterujący naszą gospodarką nie przewidzieli tak nagłego spadku kursu złotego Tak nagłego i głębokiego załamania złotego wobec dolara nie notowały jeszcze wolnorynkowe dzieje polskiej gospodarki. W ub. tygodniu nasz pieniądz tracił i po 15 gr dziennie. W piątek po południu kantory sprzedawały dolary nawet po 4,80 zł, gdy natomiast kilka dni temu, po świętach wielkanocnych, ich cena nie przekraczała 4,35 zł. Prezes NBP, Hanna Gronkiewicz-Waltz, stwierdziła uspokajająco, iż nie powinno być istotnych zagrożeń dla kursu złotego. Inni sternicy naszej gospodarki w ogóle nabrali wody w usta, udając, że nie ma problemu. Nie bardzo zresztą wiadomo, co mieliby powiedzieć, gdy sytuacja tak dalece odbiegła od wcześniejszych zapowiedzi. Przypomnijmy, że 11 kwietnia, gdy Rada Polityki Pieniężnej uwalniała kurs złotego, nastroje były nader optymistyczne. “Kurs złotego jest stabilny i nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie miało się to zmienić” – mówił wiceminister finansów Jarosław Bauc, jeden z najbliższych współpracowników wicepremiera Balcerowicza. “W najbliższych miesiącach złoty może stać się silniejszy” – dodawał prof. Stanisław Gomułka, doradca ministra finansów. – Większość osób podejmujących tę decyzję uważała, że złotówka się umocni – mówi dziś prof. Wiesława Ziółkowska z Rady Polityki Pieniężnej. Ile można stracić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Jak prezydent z papieżem

Otoczenie Jana Pawła II zaakceptowało fakt, że nie tylko katolik może być przywódcą Polaków Jak daleka jest droga z Warszawy do Watykanu? Obserwatorzy kolejnych spotkań Aleksandra Kwaśniewskiego z papieżem gotowi są twierdzić, że – niezależnie od stałej odległości mierzonej kilometrami – bez wątpienia jest coraz krótsza. Psychologia, a nie geografia, sprawiły, że po ośmiu osobistych spotkaniach polskiego prezydenta z Janem Pawłem II nawet długie watykańskie korytarze, prowadzące do położonej na drugim piętrze Biblioteki Papieskiej, utraciły swoją, tremującą trochę nowicjusza za Spiżową Bramą, surowość. Otoczony barwnym orszakiem papieskich Szwajcarów Aleksander Kwaśniewski uśmiechał się tym razem, idąc na spotkanie z papieżem. Weterani dziennikarskich obsług dostrzegli to od razu i zaraz skomentowali: “Kiedyś w spotkaniach prezydenta z Wojtyłą było o wiele więcej napięcia”. Nie chodzi tylko o subtelność psychologicznych zachowań. Od momentu inauguracji prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego politycy i dziennikarze zastanawiali się, jak ułożą się stosunki pomiędzy wywodzącym się z lewicy politykiem-ateistą a papieżem, który (choć postępowy w sprawach społecznych) w kwestiach wiary i wynikających z niej przykazań etycznych jest postacią konserwatywną i rzadko skłonną do kompromisu. Prasa włoska, na ogół dobrze zorientowana w nastrojach panujących w Watykanie, pisała, że zwycięstwo Kwaśniewskiego nad Lechem Wałęsą to w istocie porażka Kościoła. Od razu też

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.