Podstępny wirus ”ILoveYou”

Cybernetyczni piraci znów wstrząsnęli światowym systemem komputerów.A to dopiero początek  Był to najgroźniejszy dotychczas atak cybernetycznych piratów. Superszybki wirus, “wypuszczony” gdzieś na Filipinach, błyskawicznie rozprzestrzenił się po całym świecie, atakując banki, rządy, parlamenty i dziesiątki miliony komputerów osobistych. Zawiodły wszelkie filtry i programy ochronne. Wirus był ukryty w przesłaniach poczty elektronicznej, zatytułowanych “ILOVEYOU”, czyli “Kocham cię”. Zdaniem ekspertów, “mutacje” tego elektronicznego mikroba będą jeszcze grasować przez kilka tygodni. Straty, spowodowane przez elektroniczny atak, wyniosły miliony, może nawet miliardy dolarów. Wiele systemów komputerowych zostało bowiem wyłączonych, także prewencyjnie, co przerwało obieg informacji. Ogromne kwoty pochłonęło usuwanie szkód i instalacje nowych filtrów i programów zabezpieczających. W marcu 1999 roku panikę w globalnej sieci wzniecił wirus “Melissa”, który “zaraził” pół miliona komputerów. Atak Melissy zubożył światową gospodarkę o co najmniej, jak się szacuje 2 miliardy dolarów. Lecz wirus “ILOVEYOU” pędził przez kontynenty jak lawina, dwa razy szybciej niż “Melissa”. Dlatego nadano mu też od razu inną nazwę – “Killer from Manila” (Zabójca z Manili). “Miłosny wirus” uderzył w Hongkongu w czwartek, 4 maja po południu. W kilkadziesiąt minut później był już w Australii, Nowej Zelandii i w krajach Dalekiego Wschodu. Po kilku godzinach grasował w Europie i w Stanach Zjednoczonych. W ciągu doby opanował 45 milionów komputerów. To prawdziwa epidemia – stwierdził Sal Viveros, dyrektor antywirusowego działu amerykańskiej firmy oprogramowania komputerowego Network Associates. “Zabójca z Manili” działa niezwykle podstępnie. Należy do wirusowych “koni trojańskich” przemieszczających się za pośrednictwem poczty elektronicznej. Przesłanie jest zatytułowane zazwyczaj “Kindly check the attached LOVELETTER coming from me”, czyli “Zajrzyj uprzejmie do miłosnego listu ode mnie”. Występują też warianty zatytułowane “Joke” (Żart) i “Susitikim”. Biada, jeśli odbiorca lekkomyślnie otworzy załącznik! “Koń trojański” zmienia się wówczas w “wirusa-robaka” i zagnieżdża się na twardym dysku, niszcząc pliki graficzne i muzyczne. Co więcej, “czyta” adresy z elektronicznej książki adresowej i automatycznie sam się pod nie wysyła. W podobny sposób rozprzestrzeniała się “Melissa”, wybierała jednak tylko 50 pierwszych adresów z listy. “Zabójca z Manili” zagarnia natomiast wszystkie adresy, powodując taki potop danych, że “zapchane” systemy komputerowe odmawiają posłuszeństwa. Co więcej, jako nadawcy elektronicznej bomby figurują firmy lub osoby dobrze znane, wzbudzające zaufanie. A któż oprze się pokusie otworzenia listu miłosnego od przyjaciela? W tej sprawie natychmiast zabrali głos psychologowie: “Większość ludzi jest spragniona miłości. Samotność doskwiera zwłaszcza podczas godzin spędzanych przed komputerowym ekranem. Dlatego tak skwapliwie otwierano rzekome miłosne przesłanie”. “Dostałam wiadomość, przeczytałam “ILOVEYOU” i znalazłam się wśród tych głupców, którzy otworzyli. Wszystkie nasze komputery zostały zablokowane. Nie mam pojęcia, w jaki sposób wirus przeniknął przez barierę ochronną” – powiedziała Daphne Ghesquiere, rzeczniczka giełdy amerykańskiej pracująca w Hongkongu. “Zabójca z Manili” szalał w komputerach dwóch ministerstw w Nowej Zelandii. “To najpoważniejszy, najgroźniejszy wirus, z jakim mieliśmy do czynienia” – oświadczył minister komunikacji Nowej Zelandii, Trevor Mallard. W Wielkiej Brytanii ofiarą “miłosnego mikroba” padła szacowna Izba Gmin, która musiała wyłączyć swój system poczty elektronicznej na dwie godziny. Wirus poraził także ministerstwo obrony, giełdę, komputery serwisu informacyjnego BBC oraz około 10 procent przedsiębiorstw, w tym tak znaczące firmy, jak energetyczny koncern Scottish Power czy elektroniczny gigant Vodaphone Airtouch. W Danii “Zabójca z Manili” zaatakował parlament, wielką firmę telekomunikacyjną Tele Danmark, telewizyjny kanał TV2 Channel oraz ministerstwa środowiska i obrony. “Nie mamy pojęcia, w jaki sposób wirus się przedostał” – wyznał funkcjonariusz ministerstwa, Hugo Praestegaard. Federalny rząd szwajcarski nakazał wyłączenie swego głównego komputera, który także został “zarażony”. W ten sposób powstrzymano rozprzestrzenianie się wirusa. W Belgii zapanowało zamieszanie w systemie bankowym. Według dyrektora Sal Viverosa, “miłosny wirus” wdarł się do 80 procent komputerów w Szwecji, 70 procent w Niemczech i 30 procent w Wielkiej Brytanii. Zaraz po pojawieniu się “zabójcy”

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2000, 2000

Kategorie: Wydarzenia