Do Unii przez Paryż

Francuzi zrobili wszystko, by nadać wizycie Aleksandra Kwaśniewskiego jak najlepszą oprawę “Widok bez precedensu, dwaj prezydenci, stojąc ramię w ramię, pokazali się na balkonie Pałacu Elizejskiego, ażeby zademonstrować, w jak dobrej są zażyłości” – pisał w swej relacji z wizyty Aleksandra Kwaśniewskiego w Paryżu “Les Echos”, wielki dziennik gospodarczy. Francuzi bardzo dużą wagę przywiązują do etykiety, więc każdy gest wykraczający poza nią jest drobiazgowo analizowany. Podczas wizyty Kwaśniewskiego było ich wiele – i w Pałacu Elizejskim, i podczas spotkania z premierem, Lionelem Jospinem, w Pałacu Matignon, a także podczas spotkania z merem Paryża w Hotel de Ville, czy też podczas wizyty w Zgromadzeniu Narodowym. Jeden z francuskich dziennikarzy, obsługujących oficjalne spotkania w Pałacu Elizejskim wyliczył kilka nadzwyczajnych gestów francuskiego prezydenta. Jacques Chirac już czekał na polskiego gościa na schodach pałacu, a zwykle tak jest, że czeka wewnątrz, wychodząc na podest honorowy dopiero wtedy, gdy gość zbliża się do schodów prowadzących do pałacu. Gorąca była też temperatura powitania. Ale tu powinniśmy wziąć poprawkę na temperament obu prezydentów. I Chirac, i Kwaśniewski należą do polityków otwartych, są ekstrawertykami. Otwarte okazywanie swoich sympatii leży w ich naturze. Jest to tym łatwiejsze, że dobrze się znają, spotykali się wcześniej kilkanaście razy, czy to we Francji, czy to w Polsce, czy podczas spotkań międzynarodowych. Rozmawiają po angielsku, tłumacz nie jest im potrzebny. Wreszcie scena na balkonie – kiedy obaj prezydenci, już po zakończeniu oficjalnych rozmów, stanęli uśmiechnięci w otwartych drzwiach i machali do stojących na dziedzińcu pałacu dziennikarzy. Kolejny punkt programu przewidywał, że Chirac odprowadzi polskiego gościa na dziedziniec i tam nastąpią krótkie wypowiedzi dla prasy. Tak też się stało, ale słowa francuskiego prezydenta wyszły poza zwyczajowy protokół. – Z przyjemnością gościłem polskiego prezydenta, który jest dla mnie prawdziwym, wielkim, wielkim przyjacielem – mówił Chirac, podkreślając słowo “wielki”. – Mam wciąż w sercu bardzo miłe wspomnienia z przyjęcia, jakie mnie spotkało podczas mojej wizyty w Polsce. Kontakty między naszymi krajami są bardzo intensywne. I mają szczególną wagę, kiedy Francja przejmuje prezydencję w Unii Europejskiej i kiedy Polska dokonuje bardzo dużych wysiłków, żeby dopasować swoje normy do standardów europejskich. Potwierdziłem prezydentowi Kwaśniewskiemu determinację Francji, żeby udała się reforma instytucji europejskich. A z drugiej strony, zapewniłem pana prezydenta, że Francja udzieli wsparcia bez precedensu i bez zastrzeżeń, by pomóc Polsce w osiągnięciu jej celu. Jaki jest to cel? W wywiadzie dla dziennika “Le Figaro”, opublikowanym w pierwszym dniu wizyty, Aleksander Kwaśniewski wyraźnie go określił: “Polska będzie gotowa do wstąpienia do Unii Europejskiej pod koniec roku 2002. Chcielibyśmy, żeby Unia Europejska była gotowa do tego procesu w roku 2003, czyli, żeby w tymże roku nastąpiło jej rozszerzenie”. Te słowa wyjaśniają cel wizyty. Francja w lipcu przejmie na pół roku przewodnictwo w Unii Europejskiej i to ona wyznaczać będzie kierunki europejskiej polityki. Trzeba więc odpowiednio wcześniej przekonywać tamtejszych polityków i opinię publiczną do spraw, na których nam najbardziej zależy – rozszerzenia Unii w roku 2003. Drugi cel łączył się z pierwszym. Zależy nam na rozwoju stosunków gospodarczych z Francją, na francuskich inwestycjach. Zresztą z roku na rok one rosną, Francja nadrabia opóźnienie z początku lat 90. i jest, z sumą 6,8 mld dolarów, już trzecim zagranicznym inwestorem w Polsce. Wcale niewykluczone, że niedługo przeskoczy w górę. France Telecom jest najpoważniejszym kandydatem w prywatyzacji TP S.A. (35% akcji za około 4 mld dolarów!), sieć “Iris” chce kupić “Orbis”, Francuzi przymierzają się też do kupna polskich elektrowni i niektórych fabryk zbrojeniowych. Polski rynek stał się dla tamtejszych firm bardzo atrakcyjny, nic więc dziwnego, że podczas spotkania Kwaśniewskiego z przemysłowcami na sali był nadkomplet gości. Tu biznes także łączył się z polityką. Na przykład spotkanie w izbie przemysłowej w Bordeaux odbywało się pod hasłem: “Polska partnerem Francji w zjednoczonej Europie”. Zresztą bardzo chwytliwym. Bo biznesmenom narzekającym na utrudnienia w prowadzeniu interesów w Polsce (z roku na rok tych narzekań jest coraz mniej) można było odpowiadać: jak wejdziemy do Unii, jak staniemy się jednym rynkiem, te kłopoty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 21/2000

Kategorie: Wydarzenia