Chcę oduczyć cwaniactwa

Chcę oduczyć cwaniactwa

Nienormalne jest zjawisko, gdy uczeń nie ma szans na dobrą ocenę bez dodatkowych lekcji – mówi Krystyna Łybacka – Akademie, powitania, białe bluzki, czyli uroczysty początek roku szkolnego. Ale z drugiej strony, bardzo ostry protest. Opodatkowanie szkół niepublicznych wzbudziło emocje. Pojawiły się głosy, że aby sprostać fiskusowi, konieczne będzie podniesienie czesnego. – Mówienie o tym, że w tej sytuacji trzeba będzie podnieść czesne, jest nieporozumieniem, a nawet nieuczciwością. – Jaka jest więc prawda o tym podatku? – Nie ulegają opodatkowaniu przychody, czyli to wszystko, co szkoła otrzymuje także od rodziców. W wysokości 19% opodatkowany będzie zysk, a więc różnica między przychodami a kosztami ich uzyskania, czyli nakładami. W przypadku różnego typu szkół niepublicznych takimi ponoszonymi nakładami jest cała działalność statutowa, czyli poza edukacją inwestowanie w infrastrukturę, poszerzenie bazy, także bibliotecznej, podniesienie płac nauczycielom czy utworzenie funduszu stypendialnego dla najzdolniejszych uczniów. Sądzę, że ten sposób konstruowania podatków jest zachętą do inwestowania. Pragnę też przypomnieć, że większość niepublicznych szkół jest opodatkowana na zasadzie non-profit, czyli nie mają żadnego zysku. – Dlaczego właśnie teraz ogłoszono ten pomysł? – Dokonano zmian w ustawie o podatku od osób prawnych. Wprowadzono zasadę jego obniżenia z 27% do 19% i przyjęto zasadę powszechności, czyli każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą przynoszącą zysk, podlega opodatkowaniu. Wyjątkiem są instytucje non-profit, a więc większość szkół niepublicznych. Natomiast jeżeli ktoś prowadzi działalność, która – zaznaczam: po odliczeniu ponoszonych nakładów – przynosi mu zysk, powinien płacić podatki. Niezapowiedziana „lekcja antykorupcyjna” – Za chwilę porozmawiamy, o tym, czego nauczył młodzież miniony rok szkolny. Ale najpierw czego nauczył ministra edukacji? – Pokazał mi dobitnie, jak wspaniali są nauczyciele. Potrafili zainteresować uczniów problematyką europejską, nie indoktrynując, tylko dając wiedzę. Miniony rok uświadomił mi, i celowo chcę, by to zabrzmiało patetycznie, że szkoła to człowiek, to nauczyciel, bez względu na to, gdzie się znajduje – czy w zamożnej okolicy, czy w skromnej wiosce. – A jak ocenia pani pomysł posła LPR, żeby nauczyciel deklarował, że nie jest homoseksualistą? Miałoby to być zapisane w Karcie nauczyciela. – Prosiłabym, żeby poseł wnioskodawca najpierw wniósł poprawkę, żeby przy ślubowaniu poselskim była informacja o orientacji seksualnej. – Krytyczne oceniane są egzaminy zewnętrzne na zakończenie podstawówki i gimnazjum, że anonimowe, bez refleksji grona pedagogów znających ucznia. – Może jest to sprawdzian zbyt chłodny, pozbawiony subiektywnej emocji wychowawcy. Ale bardzo ważne było wprowadzenie choć jednego zewnętrznego egzaminu, bo on uwiarygodnił pracę nauczycieli. A – co też istotne – unieważniliśmy ponad 2 tys. niesamodzielnych prac, pokazaliśmy, że preferujemy uczciwość, że potępiane jest cwaniactwo. – I w ten sposób odbyła się pierwsza, niezapowiedziana „lekcja antykorupcyjna”. Idea wywołała różne komentarze, także te, że dzięki mówieniu o oszustwach dzieci będą oswajane z nimi. – To nie mają być lekcje o tym, jakie są przejawy korupcji, bo to nie może być instruktaż korupcyjny. Lekcje przyniosłyby więcej krzywdy niż pożytku. Mają to być treści dodawane do kształcenia ogólnego na wszystkich poziomach. Trzeba silniej wpajać młodym ludziom, jak ważna jest postawa daleka od cwaniactwa. Oczywiście, to trudne, bo będzie przełomem w mentalności, a takie zmiany najpóźniej dają efekty. Ale im wcześniej zaczniemy, tym szybciej będziemy mieli pokolenie odczuwające wstręt do korupcji. – Antykorupcyjne szkolenie oświata powinna zacząć od siebie. – Oczywiście. Nie będzie poważnego wprowadzania tego przedmiotu, jeżeli nie zaczniemy od siebie samych, od dyrektorów szkół, nauczycieli, samorządowców. Jeżeli uczniowie zobaczą, że w konkursie na najlepszego pedagoga wybrano nauczyciela gorszego, ale „swojego” albo że nauczyciel faworyzuje ucznia, bo zna jego rodziców, to nie uwierzą, że prawy człowiek jest tak bezcenny, jak im się mówi. – Za to ci wspomniani samorządowcy chętnie likwidowali małe, wiejskie szkoły, jedyne centrum życia kulturalnego. – W latach 1999-2001 zlikwidowano nagle parę tysięcy szkół. Stała się rzecz fatalna. Od roku 2004 wejdzie obowiązek edukacji sześciolatków i teraz tęsknimy za tą infrastrukturą usytuowaną najbliżej miejsca zamieszkania dziecka. W tej sytuacji około 50 tys. sześciolatków musimy dowieźć, bo w pobliżu nie ma małej szkoły, która mogłaby mieć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 36/2003

Kategorie: Wywiady