Chopin podał mu dłoń

Chopin podał mu dłoń

Rafał Blechacz zwycięzcą Konkursu Chopinowskiego. Po 30 latach Polak powtórzył sukces Krystiana Zimermana Do piątku, 21 października, była tylko nadzieja, że po 30 latach od pamiętnego zwycięstwa Krystiana Zimermana 20-latek Rafał Blechacz powtórzy ten sukces. Co więcej, była też jednocząca wielu melomanów wola, aby się tak stało. Polskie Radio od samego rana, jeszcze przed ostatnim występem naszego faworyta, próbowało w swoich wiadomościach zastosować samosprawdzającą się przepowiednię i stwierdzało, że o Rafale mówi się jako o najbardziej prawdopodobnym triumfatorze konkursu. W istocie już od paru dni budowano pogłoskę, że nagroda czeka na Polaka. Nawet właściciel pewnego zakładu fryzjerskiego, który strzygł jednego z polskich jurorów, przysięgał, iż od swego klienta usłyszał zapewnienie: Rafał musi wygrać. Gwiazdy błękit rozjaśnią Ale zwycięstwo łatwo nie przyszło. Jurorzy XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina wciąż przesuwali godzinę odczytania werdyktu, a zgromadzeni w holu Filharmonii Narodowej uczestnicy konkursu, pedagodzy, sympatycy i dziennikarze przestępowali z nogi na nogę. Wreszcie tuż przed pierwszą w nocy padły oczekiwane słowa. Rafał Blechacz, uczeń prof. Katarzyny Popowej-Zydroń, student Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, zdobył pierwsze miejsce, złoty medal, 25 tys. dol. i dodatkowe nagrody za najlepsze wykonanie mazurków, polonezów i koncertu. – Jeszcze nigdy nie przeżywałem takich emocji i takich braw – wyznał nasz laureat. Drugiej nagrody nie przyznano, dwie trzecie wręczono braciom Lim z Korei Południowej. Dwie czwarte dostali Japończycy, Shohei Sekimoto oraz Takashi Yamamoto. Piątej nagrody nie przyznano, a szóstą zdobyła Chinka Ka Ling Colleen Lee. Pozostali finaliści otrzymali wyróżnienia. A ze słabością łamać uczmy się za młodu Trzeba zacząć maksymalnie wcześnie, w czwartym, piątym roku życia. Kto nie będzie, jak mówi poeta, „dzieckiem w kolebce” zmagał się z klawiaturą, ten nigdy nie sięgnie po laury w wieku 17-27 lat. Taka jest granica dopuszczająca do najtrudniejszego w świecie konkursu muzycznego – im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Na nic kupczenie tzw. cudownymi dziećmi. Zgubiło to jednego z polskich faworytów, Stanisława Drzewieckiego, bo wszyscy inni, którzy na ten konkurs przyjechali, zaczynali równie wcześnie jak on, harowali dzień w dzień przez całe dzieciństwo i tylko przydomek „cudowny” nie był im dany. Do nieba pójdzie po laury W gronie pianistów wczesny początek jest normą, za to „późny” wręcz sensacją. Na V Konkursie Chopinowskim w 1955 r. ósmą nagrodę zdobył wybitnie uzdolniony Andrzej Czajkowski, który z konieczności zaczął się uczyć dopiero w wieku lat 10, bo dopiero wtedy, w 1945 r. nastąpiło wyzwolenie spod niemieckiej okupacji. Specjalistom trudno było uwierzyć, że tak szybko osiągnął konkursową formę. Wcześniej mały Andrzejek jako dziecko z domieszką krwi żydowskiej musiał się ukrywać, by przeżyć, a nie ćwiczyć palce, grając gamy i pasaże. Andrzeja Czajkowskiego nie ma już między nami, zmarł przedwcześnie w wieku 47 lat. Śmierć przerwała poważną międzynarodową karierę wirtuozowską i kompozytorską. Inne smutne pożegnanie z laureatem Konkursu Chopinowskiego miało miejsce całkiem niedawno. W wieku 35 lat odszedł Aleksiej Sułtanow, fenomenalny Rosjanin, który 10 lat temu zdobył wraz z Francuzem Philippe’em Giusiano drugą nagrodę (pierwszej wtedy nie przyznano). Sułtanow był murowanym faworytem konkursu – perfekcyjny, ekscytujący, błyskotliwy, umiejący otaczać się aurą tajemniczości. Niedługo po sukcesie w Warszawie opuścił Rosję i osiadł w Ameryce. Tu zwyciężył w jeszcze jednym konkursie – im. Van Cliburna, ale tu też dopadła go nieuleczalna choroba. Polscy przyjaciele organizowali nawet zbiórkę pieniędzy na leczenie pianisty, jednak latem tego roku już żadna pomoc nie była potrzebna. Kędy zapał tworzy cudy Wspominanie tych faktów w dniach wielkiej radości z odkrycia nowych talentów pianistycznych nie powinno zakłócać podniosłego nastroju. Niech los okaże się łaskawszy dla tegorocznych laureatów, bo są wśród nich prawdziwe perły, które pełnym blaskiem mogły zalśnić dopiero w finałowym etapie konkursu. Jest to rodzaj pięcioboju pianistycznego. Oba koncerty Chopina, które mieli do wyboru finaliści, składają się z trzech części. Pierwsza wymaga ogromnej muzykalności i umiejętności konstrukcji sonatowego allegra, bo tutaj kompozytor przedstawia najpierw dwa tematy (melodie), a potem dokonuje ich przetworzenia. Druga

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 43/2005

Kategorie: Kultura