Chrześcijanie uciekaja z Iraku

Chrześcijanie uciekaja z Iraku

Fanatyczni dżihadowcy porywają i mordują wyznawców Chrystusa, pala ich sklepy i wysadzają kościoły W Iraku stworzonym przez Blaira i Busha nie będzie miejsca dla chrześcijan – pisze komentator dziennika „Belfast Telegraph”. Powstanie w Mezopotamii radykalnego państwa islamskiego jest coraz bardziej prawdopodobne. Zbrojni muzułmańscy radykałowie terroryzują wyznawców Chrystusa, dążąc najwidoczniej do talibanizacji kraju. Upadek irackich Kościołów, należących do najstarszych na świecie, założonych w czasach apostołów, będzie jednym z tragicznych następstw wojny wszczętej przez USA i Wielką Brytanię, państwa przecież chrześcijańskie. Roztropni hierarchowie Watykanu przewidzieli ten rozwój wypadków. Papież stanowczo się sprzeciwiał inwazji na Irak – daremnie. W ciągu pierwszych dwóch tygodni sierpnia br. 40 tys. wyznawców Chrystusa uciekło z Kraju Dwurzecza. Codziennie Mezopotamię opuszczają setki chrześcijańskich rodzin. Takie dane podał w wywiadzie dla dziennika „Asharq al-Awsat” minister ds. migracji i jedyny chrześcijanin w tymczasowym rządzie w Iraku, Asyryjczyk Pascale Isho Warda. Wielu innych znalazło schronienie w irackim Kurdystanie, gdzie wciąż jest w miarę spokojnie, a Kurdowie przeważnie odrzucają islamski fanatyzm. Iraccy chrześcijanie znajdują bezpieczny port w Jordanii, a zwłaszcza w Syrii. W tym ostatnim kraju wyznawcy Chrystusa stanowią około 10% mieszkańców, a władze zapewniają im równouprawnienie i bezpieczeństwo. W Syrii wielkie chrześcijańskie święta są wolne od pracy. Władze sprawuje świecka partia Baas (która od lat była skłócona z iracką partią Baas Saddama Husajna). Komentatorzy piszą, że chrześcijanie w Syrii powinni się modlić, aby Waszyngton nie przeprowadził zbrojnej operacji zmiany reżimu w Damaszku. Wtedy także Kościoły syryjskie mogą się stać celem ataku islamskich derwiszów świętej wojny, jak to się dzieje w Iraku. Joseph Kassab, przewodniczący Narodowego Kongresu Chrześcijan Chaldejskich w Michigan, zapytał telefonicznie stojącego już na granicy znajomego z Iraku, dlaczego zdecydował się na wyjazd. Ten odpowiedział: „Nie mamy z czego żyć. Islamiści spalili mój sklep z alkoholem, ukradli mój samochód. Grożą porwaniem moich dwóch córeczek, w końcu wysadzili w powietrze mój kościół. Powiedz mi, co mam robić?”. Kassab, którego brat jest chaldejskim arcybiskupem Basry, nie potrafił udzielić żadnej rady. Wielka ucieczka irackich chrześcijan rozpoczęła się po 1 sierpnia, kiedy muzułmańscy terroryści dokonali samobójczych zamachów bombowych na pięć chrześcijańskich świątyń w Bagdadzie i jeden w Mosulu. Ataki przeprowadzono, aby zabić jak największą liczbę wiernych. W niedzielny wieczór kościoły były pełne (w muzułmańskim Iraku niedziela jest dniem powszednim, dlatego chrześcijanie przychodzą przeważnie na msze wieczorne). Potężne eksplozje zabiły 11 osób, kilkadziesiąt zaś zraniły. Na strzępy rozerwani zostali narzeczeni, 32-letni Ferase Jalou i 28-letnia Dania Cholok, którzy właśnie zakończyli spowiedź przedmałżeńską. Te pierwsze zamachy na chrześcijańskie świątynie w historii Iraku ostro potępili politycy i duchowni. Przywódca szyitów, wielki ajatollah Ali al-Sistani, nazwał je straszliwą zbrodnią i stwierdził, że chrześcijanie i wyznawcy innych religii powinni żyć w pokoju. Ale 9 sierpnia ostrzelano z moździerzy centrum chrześcijańskich Asyryjczyków w Bagdadzie. Z obawy przed zamachami wierni nie przychodzą na msze. W kościele Piotra i Pawła w Bagdadzie w porannym nabożeństwie uczestniczyło zazwyczaj 400 parafian, teraz – zaledwie 15. Wielu nieobecnych jest już za granicą. W Damaszku znalazł schronienie George Lutfi, diakon chaldejskiego kościoła Solaqa w Bagdadzie, przerażony panującym w kraju bezprawiem. „Irak jest moją ojczyzną. Piłem wodę z irackich rzek, tu zostawiłem moje serce. Ale teraz nie mogę tam wrócić”, mówi diakon. John Rabah, który również uszedł z Iraku, pyta: „Przez pokolenia żyliśmy razem z muzułmanami, należymy do tego samego narodu. My także cieszyliśmy się, gdy muezini wzywali z minaretów do modlitwy, gdyż modlimy się do tego samego Boga. A teraz? Jak mogło do tego dojść?”. Duszpasterze wzywają wiernych, aby pozostali w swej ojczyźnie. Chrześcijanie byli przecież w Mezopotamii stulecia przed arabskim najazdem. Katolicki arcybiskup Bagdadu obrządku ormiańskiego, Antoine Atamian, powiedział podczas mszy w jednym ze zbombardowanych kościołów: „Nie możemy opuścić Iraku. Za naszą miłość do ojczyzny zapłaciliśmy cenę krwi”. Ale ci, którzy pozostali, żyją w strachu. Podczas mszy bram świątyń strzegą nauczyciele katechizmu uzbrojeni w pistolety maszynowe. Wokół kościołów wierni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 36/2004

Kategorie: Świat