Chyba jesteś moim ojcem

Chyba jesteś moim ojcem

Magda dowiedziała się, że jestem owocem letniego zauroczenia, a ojca cudzoziemca poznała dopiero, mając 22 lata Według danych Spisu Powszechnego z 2002 r., prawie 20% rodzin w Polsce stanowią rodziny niepełne, z czego jedna dziesiąta to przypadki, kiedy to ojciec samotnie wychowuje dziecko. Te statystyki mogą doprowadzić do konkluzji, że we współczesnym modelu rodziny ojciec odgrywa marginalną rolę. Magda do dziś z zazdrością patrzy na młodych mężczyzn bawiących się ze swoimi dziećmi, mimo że Anna, jej matka, starała się ze wszystkich sił zrekompensować córce brak ojca. – Generalnie brakowało mężczyzn w naszym domu – mówi 27-letnia dziś Magda. – Dorastałam z trzema pokoleniami kobiet: mamą, babcią i prababcią, a każda z nich miała inny pomysł na wychowanie mnie. To był dom pełen napięć przedmiesiączkowych. Nie było w nim faceta, który uderzy pięścią w stół i powie: „Zamknijcie się, baby! Dajcie spokój temu biednemu dziecku”, wspomina ze śmiechem. Gdzie jest tatuś? Po raz pierwszy Magda zapytała o to, gdzie jest tatuś, gdy miała cztery lata. Anna odpowiedziała wtedy: „Daleko”, co nie było niezgodne z prawdą. Z czasem Magda coraz częściej pytała o tatę. W końcu dostała od Anny kartkę, na której były obco brzmiące nazwisko oraz adres korespondencyjny w Amsterdamie. – Jakiś czas później dowiedziałam się, że jestem owocem letniego zauroczenia, a mama wiele lat temu podjęła decyzję o samotnym rodzicielstwie – mówi Magda. – Prawda była bolesna, ale nigdy nie obwiniałam mamy, że nie zawalczyła o rodzinę. Starałam się ją zrozumieć, sama nie wiem, jak bym postąpiła na jej miejscu – dodaje. Gdy Anna zorientowała się, że jest w ciąży, była przerażona. Wiedziała, że to zmieni jej dotychczasowe życie o 180 stopni. Była przekonana, że ojciec dziecka nie przeprowadzi się do Polski. Ona może by i pojechała do niego do Holandii, ale w tamtych czasach to nie było takie proste. Patowa sytuacja. Anna postanowiła zrobić to po swojemu, tzn. nie informować go o ciąży. Dopiero po urodzeniu Magdy wysłała do niego krótki list z jej zdjęciem, licząc na to, że gdy ją zobaczy, wzruszy się, zadzwoni i wspólnie znajdą sposób, aby być wszyscy razem, we trójkę. Niestety, list pozostał bez odpowiedzi. Obie pogodziły się ze swoim losem. Magda schowała karteczkę z danymi ojca, nie wiedząc jeszcze, w jaki sposób i czy kiedykolwiek zrobi z niej użytek. Pewnego lata w Polsce Marc miał 22 lata, gdy przyjechał do Polski na Wakacyjny Kurs dla Młodych Kompozytorów, organizowany przez Polskie Towarzystwo Muzyki Współczesnej. – Studiowałem wtedy muzykologię. To był 1984 r., Polska pogrążona w kryzysie. Rok wcześniej, podczas mojej pierwszej wizyty, widziałem czołgi na ulicy. Dla człowieka zza drugiej strony muru berlińskiego to był szok – wspomina Marc. – Ale było coś, co mnie urzekło w tym kraju i sprawiło, że postanowiłem przyjechać ponownie. To byli ludzie, towarzyscy, optymistyczni i obdarzeni niesamowitym poczuciem humoru – dodaje. W Kazimierzu Dolnym Marc poznał wielu młodych, utalentowanych muzyków. Wśród nich była Anna, studentka Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. – Nasz romans był intensywny, lecz krótki. Lato się skończyło, wróciłem do domu i zapomniałem o wakacyjnej miłości. To przecież nic niezwykłego, gdy się ma dwadzieścia parę lat. Ona się nie odzywała, więc sądziłem, że dla niej to też jest już koniec – stwierdza Marc. Dziewięć miesięcy później dostał list ze zdjęciem nowo narodzonego dziecka. – Byłem w szoku. Nie tylko dlatego, że Anna zaszła w ciążę, ale też, że nie wspomniała o tym wcześniej. Po tak długim czasie nie miałem wątpliwości, że to, co było w Polsce, zostało w Polsce. Moje życie potoczyło się dalej w Holandii – mówi. Marc był wściekły na Annę, że nie dała mu szansy na to, aby mogli wspólnie zdecydować, co dalej. – Nie byłem gotowy na bycie ojcem, sam byłem jeszcze dzieciakiem. Pamiętam, że dwukrotnie pytałem, czy nie będzie problemu, jeżeli nie użyjemy prezerwatywy, na co odparła, że nie. Poczułem się „złapany na dziecko” – kwituje z goryczą. Kolejne listy zdawały się potwierdzać tę teorię. Były w nich roszczenia o alimenty i groźby skierowania sprawy do sądu. Wówczas Marc powiedział o wszystkim matce, która doradziła mu spotkanie z prawnikiem. Podejrzewała,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 33/2012

Kategorie: Reportaż