Pod rządami Kuczyńskiego, najpierw jako ministra finansów, a od kilku miesięcy jako premiera, Peru przeżywa najlepsze pięciolecie w ostatnich 50 latach swojej historii Pedro Pablo Kuczyński, premier Peru – „Caretas”, najbardziej znane pismo w Peru, napisało kiedyś, że jest pan ewenementem. Ze względu na kwalifikacje jednego z najlepszych ekonomistów praktyków na świecie i koneksje biograficzno-rodzinne mógłby pan być nie tylko premierem swego kraju, ale także pełnić kluczowe funkcje w gabinetach Stanów Zjednoczonych, których ma pan obywatelstwo, oraz Polski, Niemiec i Francji, których obywatelstwo… mógłby pan posiadać. – Czy chce mnie pan zapytać, co ja tu robię? Z formalnego punktu widzenia, istotnie – ze względu na ojca mógłbym mieć obywatelstwo polskie i niemieckie, a po matce – francuskie. To po dodaniu do ojczystego peruwiańskiego i amerykańskiego nabytego po latach zamieszkiwania w USA tworzy teoretyczną możliwość, o jakiej mowa. Rozumiem, że obaj traktujemy to jako żart… Wszystkie te kraje są mi bliskie, choć Peru naturalnie najbardziej. – Nasza rozmowa ukaże się przed wyborami prezydenckimi w Peru, które odbędą się 9 kwietnia. Wielu rodaków oczekiwało, że pan w nich wystartuje. Sam pan tego, zdaje się, nie wykluczał. Polska i Peru miałyby być może głowy państw o bardzo podobnym, swojskim nazwisku… – Kandydatów na prezydenta mamy 17. I proszę mi wierzyć, że nie znam innego kraju, gdzie trudniej byłoby zostać prezydentem niż w Peru. Nie zaburzam tej rywalizacji. Polsko-francuskie korzenie – Czy to kwestia brzmienia nazwiska? Odbioru jego posiadacza jak gringo – obcokrajowca? – To na pewno nie jest problem peruwiański. Mieliśmy przecież Fujimoriego – prezydenta o nazwisku japońskim. – Skąd u pana to nazwisko? – Oczywiście po ojcu, który był Polakiem. Matka z kolei była Francuzką ze Szwajcarii. Poznali się i pobrali w Peru i tu przyszedłem na świat. Oboje czuli się Peruwiańczykami, stąd też hiszpańska wersja moich obu imion: Pedro Pablo, czyli Piotr Paweł. Zgodnie z tradycją południowoamerykańską pełna wersja mego nazwiska brzmi Pedro Pablo Kuczyński Godard, gdzie ostatni człon to nazwisko rodowe matki. – Takie samo nosi słynny reżyser i twórca nowej fali w kinie francuskim, Jean-Luc Godard. Przypadek? – Nie. Jean-Luc to mój starszy o osiem lat brat cioteczny. Jego ojciec podobnie jak mój był lekarzem. – I to jakim! Maxime (Maksymilian) Kuczyński był twórcą peruwiańskiej medycyny społecznej, wpisując się zresztą w wyrazistą tradycję polskiej obecności w Peru, zapewne panu znanej… – Naturalnie. Pierwsze koleje budował tu Malinowski, trakty drogowe – Miecznikowski, pierwszą politechnikę zakładał Habich, a główne budynki w Limie, z Pałacem Prezydenckim włącznie, projektował Jaxa Małachowski. Ma tego świadomość każdy uczeń w szkole. Peru docenia imigrantów. – Pomówmy o pana polskich korzeniach. – Rodzina mego ojca wywodzi się z Poznania i okolic. Dziadkowie krótko przed jego urodzeniem w 1890 r. przenieśli się do Berlina. Ojciec ukończył tam studia medyczne i w 1912 r. uzyskał tytuł doktora. Podczas I wojny światowej wcielono go do armii niemieckiej. Brał w niej udział w kampanii bałkańskiej, w kilku bitwach na terenach Rumunii i Turcji, a następnie na terenach Warmii i Mazur. Po wojnie skoncentrował się na pracy naukowej. Uczestniczył w wielu ekspedycjach, m.in. na Syberię, do Mongolii i Chin, do kilku krajów afrykańskich i wreszcie w 1929 r. do Brazylii. Miał ustalić mapę chorób nękających ludność rejonu Amazonii, m.in. cholery, tyfusu i trądu. Ta choroba była prawdziwą plagą. Przypisywano jej rozmaite, wielokroć magiczne interpretacje. Amazonką dotarł w 1935 r. ze swoją ekspedycją do Iquitos we wschodnim Peru. Tam założył stanowisko lecznicze San Pablo. Jego badania szybko zyskały rozgłos. Został zaproszony do stolicy i zaproponowano mu posadę dyrektora generalnego systemu publicznej opieki zdrowotnej. Przyjął ofertę i stworzył od podstaw medycynę społeczną w tym kraju. – W Limie zakochał się w pięknej Francuzce… – Była profesorem literatury Uniwersytetu Genewskiego z naukową wizytą w Peru. Osobą utalentowaną muzycznie, grającą na fortepianie i flecie na poziomie koncertowym. Pobrali się w 1937 r., a rok później się urodziłem. Wkrótce przyszedł na świat mój brat. – Profesorostwo Kuczyńscy nie chcieli wracać do Europy? – Mieli takie plany. Ojciec miał zaproszenia do podjęcia pracy
Tagi:
Waldemar Piasecki









