Co majstrował UOP?

Co majstrował UOP?

Były funkcjonariusz oskarża UOP o montowanie spisku przeciwko Millerowi i Siemiątkowskiemu

W głośnej przed pięcioma laty sprawie katowickiego UOP nastąpił sensacyjny przełom. Marek Barański, redaktor naczelny „Trybuny”, jako pierwszy dotarł do zeznań byłego funkcjonariusza służb specjalnych, który zupełnie niespodziewanie zaczął mówić. Tomasz Z. przyznał, że za zatrzymaniem w 2000 r. znanego sosnowieckiego biznesmena, Krzysztofa P., kryła się akcja służb wymierzona przeciwko lewicy. Układ był jasny. P. zostanie łagodniej potraktowany, jeśli zezna, że Leszek Miller, Zbigniew Siemiątkowski i Ireneusz Sekuła byli umoczeni w nielegalny obrót pieniędzmi byłej PZPR. Tomasz Z. ujawnił też, iż UOP prowadził tają akcję o kryptonimie „Temida”, wymierzoną w sędziów i prokuratorów. Mimo tych rewelacji Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego, nie zdecydował się na objęcie postępowania specjalnym nadzorem Prokuratury Krajowej. A szkoda. Jeśli bowiem Krzysztof P. i Tomasz Z. mówią prawdę, za wszystkim kryje się jedna z największych afer w III RP.

Czysty układ

Krzysztof P. był jednym z najbardziej znanych sosnowieckich biznesmenów. Mówił o się, że ma dobre kontakty z politykami lewicy. Najprawdopodobniej ów fakt sprawił, iż służby specjalne, którym dowodził wówczas płk Zbigniew Nowek, obecny „ekspert” sejmowej Komisji Śledczej ds. afery Orlenu, zainteresowały się osobą Krzysztofa P. Ale po kolei.
W 2000 r. oficerowie katowickiej delegatury UOP zatrzymali Krzysztofa P. w posiadłości w Międzybrodziu. Zarzuty, jakie mu przedstawiono, wstrząsnęły opinią publiczną na Śląsku. Biznesmen miał bowiem dopuścić się wielomilionowych oszustw oraz skorumpować wiceprezesa Sądu Okręgowego w Katowicach. Akcja katowickiego UOP odbiła się szerokim echem. I równie szybko została wyciszona.
Wkrótce jednak Krzysztof P. w obecności adwokatów oświadczył, iż wiceszef katowickiego UOP, Mariusz Sz., w zamian za łagodne potraktowanie, zaproponował mu współpracę ze służbami. Układ był jasny. P. zostanie łagodniej potraktowany, pod warunkiem że zezna, iż Leszek Miller, Zbigniew Siemiątkowski i Ireneusz Sekuła byli umoczeni w nielegalny obrót pieniędzmi byłej PZPR. Lista kolejnych nazwisk polityków lewicy miała być sukcesywnie poszerzana. Po tych rewelacjach prokuratura gdańska wszczęła w śledztwo. Przesłuchała Krzysztofa P. oraz kilku funkcjonariuszy katowickiej delegatury UOP, w tym Tomasza Z., który brał udział w aresztowaniu P. oraz rewizji w jego domu. Następnie całe postępowanie pięć razy umarzano i ponownie uchylano. Jak się po czasie okazało, to właśnie Tomasz Z. stał się kluczową postacią w sprawie. Kiedy w lutym 2001 r. zeznawał po raz pierwszy, pracował w UOP. Dopiero po czterech latach zdecydował się zmienić wersję zeznań. Pod koniec ubiegłego roku Tomasz Z. napisał list do jednego z adwokatów występujących w tej sprawie, mecenasa Leszka Piotrowskiego. Nie tylko potwierdził wersję Krzysztofa P., ale też wyjawił kolejne bulwersujące fakty. Zeznał, że wtargnięcie do domu Krzysztofa P. odbyło się bez nakazu prokuratora i bez nakazu aresztowania go. Potwierdził, że rozmowa wiceszefa UOP, Mariusza Sz., z Krzysztofem P. była nagrywana, a potem manipulowano przy kasetach. Najważniejsze było jednak potwierdzenie przez niego faktu nakłaniania Krzysztofa P. do złożenia zeznań obciążających Millera, Siemiątkowskiego i Sekułę. Tomasz Z. stwierdził, iż podczas rewizji otrzymał konkretne polecenie: znalezienia dowodów na współpracę P. z lewicą i korumpowanie sędziów. Zeznał też, iż słyszał o kombinacjach, żeby podrzucić jednej z osób występujących w tej sprawie dokumenty mające skompromitować wiceprezesa katowickiego sądu okręgowego, Andrzeja H. Stwierdził również, że kiedy sprawa się wydała, funkcjonariusze byli instruowani, jak mają zeznawać. I wreszcie ujawnił, iż UOP prowadził tajną akcję o kryptonimie „Temida”, wymierzoną w sędziów i prokuratorów, której ofiarą padł najprawdopodobniej sędzia Andrzej H.

Zbrodnia sądowa?

Mając takie argumenty, mecenas Leszek Piotrowski, przed laty znany działacz opozycyjny, poseł i senator, były wiceminister sprawiedliwości, przystąpił do działania. „Trybuna”, która jako pierwsza poinformowała o całej sprawie, dotarła do jednego z pism adwokackich, jakie w tej sprawie napisał Piotrowski. „Lektura protokołów ze śledztwa prowadzonego piąty rok oraz wiedza adwokata (…) uprawnia do stwierdzenia, że mamy do czynienia z sytuacją potocznie zwaną „zbrodnią sądową”. Bezprawnie, przestępczo pozbawiono znanego przedsiębiorcę wolności, przestępczo tworzono fałszywe dowody, stosowano podstępne zabiegi, łamano procedury, doprowadzono w końcu do fałszywego oskarżenia kilku osób (…) – czego rezultatem jest tymczasowe aresztowanie Krzysztofa P. przez 27 miesięcy i zawieszenie w czynnościach sędziego Andrzeja H. od września 2000 roku oraz pozbawienie go funkcji wiceprezesa Sądu Okręgowego w Katowicach. (…) W opisach sposobu prowadzenia działań operacyjnych i postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Delegaturę UOP w Katowicach brakuje jedynie tortur, aby zrównać te metody z metodami właściwymi represjom stalinowskim”.
W rozmowie z nami Piotrowski jest równie kategoryczny. – W tej sprawie od początku jest wiele skandalicznych wydarzeń. Dziś wiadomo już, że w chwili zatrzymania funkcjonariusze nie mieli żadnych dowodów przeciwko Krzysztofowi P. Tworzono je dopiero w trakcie śledztwa. W tym czasie pojawiają się też ludzie, którzy obciążają biznesmena. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że wiceszef katowickiego UOP, Mariusz Sz., zażyczył sobie, by zaraz po zatrzymaniu przyprowadzić P. do jego gabinetu. To nie do pomyślenia, by oficer, w cztery oczy, rozmawiał z domniemanym przestępcą – wyjaśnia Leszek Piotrowski.
To w czasie tego spotkania miała paść propozycja układu. P. odmówił. – Tuż po rozmowie opowiedział funkcjonariuszom UOP o układzie, jaki zaproponował mu ich zwierzchnik. Funkcjonariusze potwierdzili to w trakcie przesłuchania – dodaje mecenas Piotrowski.

Metoda na wariata

Wobec nowych faktów gdańska prokuratura nie miała innego wyjścia, tylko ponownie przesłuchać Z. Zeznania zostały złożone 28 grudnia 2004 r. w obecności Piotrowskiego i dwóch prokuratorów. Dlaczego wobec tego rzecznik prasowy gdańskiej prokuratury, Konrad Kornatowski, kilkanaście dni temu dezinformował opinię publiczną, twierdząc, że Tomasz Z. był ostatnio przesłuchiwany blisko dwa lata temu?
Pojawiają się też informacje, w których – próbując podważyć wiarygodność zeznań Tomasza Z. – sugeruje się, iż leczył się psychiatrycznie i miał skłonność do hazardu. Próbowaliśmy ustalić, czy w katowickiej delegaturze ABW wiedzą coś o kłopotach byłego pracownika. – Mamy zakaz wypowiadania się. Występujemy w tej sprawie w charakterze świadków i jakiekolwiek nasze komentarze mogłyby zostać źle odczytane – uciął jeden z funkcjonariuszy.
Zdaniem Leszka Piotrowskiego, ktoś celowo „wpuszcza szczura”. – To kompletna bzdura. Tomasz Z. zajmuje obecnie wysokie stanowisko w jednej z prywatnych spółek. Nie ma żadnego materiału, który uzasadniałby wątpliwości co do jego stanu psychicznego. W swoim zeznaniu użył sformułowań miażdżących dla innych funkcjonariuszy. Przesłuchiwało go do dwóch prokuratorów. I nie kwestionowali zachowania świadka – złości się Piotrowski.
Przełom w sprawie katowickiego UOP bez wątpienia powinien zainteresować Lecha Kaczyńskiego, który w 2000 r. był ministrem sprawiedliwości. W grudniu 2000 r. trafił na jego biurko list, w którym Leszek Miller i Zbigniew Siemiątkowski informowali go, że są zaniepokojeni zeznaniem sosnowieckiego biznesmena. Ówczesny minister sprawiedliwości nie zareagował na list, ponieważ – jak dzisiaj tłumaczy – wcześniej na jego polecenie zostało wszczęte tajne śledztwo w tej sprawie, prowadzone przez prokuraturę w Gdańsku. Warto też przypomnieć o innej skandalicznej sprawie rozgrywającej się w tym czasie w katowickim UOP. W czerwcu 2001 r. kapitan Sz. został zatrzymany na polecenie prokuratury, która zarzuciła mu, że ostrzegł prezesa firmy Centrozap o grożącym mu aresztowaniu. Sprawa ta doprowadziła do ostrego spięcia między Kaczyńskim a premierem Jerzym Buzkiem. Obecny prezydent Warszawy napisał list do premiera, w którym ubolewał, że Buzek nie ukrócił „działań w oczywisty sposób kwestionujących zasady praworządności”. Po tym liście, na początku lipca 2001 r., premier odwołał Kaczyńskiego, stwierdzając, że minister wadliwie rozumie współpracę między prokuraturą a UOP. Kaczyński stwierdził wówczas, że premier działał pod naciskiem UOP.

Co się za tym kryje?

Po pięciu latach sprawa katowickiego UOP zaczyna się w zasadzie od początku. W ubiegłym tygodniu prokuratura gdańska rozpoczęła przesłuchanie świadków. Tych samych, którzy już w tej sprawie zeznawali. Tymczasem na marzec zaplanowano kolejne trzy rozprawy przed Sądem Rejonowym w Krakowie, gdzie toczy się proces Krzysztofa P. i sędziego Andrzeja H. Według prokuratury, P. dał H. jako łapówki – mercedesa i 100 tys. dol.
– Proces w Krakowie toczy się przeciwko osobom fizycznym. Przesłuchania w Gdańsku dotyczą nadużycia władzy przez funkcjonariuszy UOP. Ale oczywiście w grę wchodzą te same zdarzenia Zarówno przesłuchania gdańskie mogą być istotne dla sprawy przed sądem krakowskim, jak też odwrotnie – tłumaczy Piotrowski.
Jego zdaniem, ustalenia śledztwa będą mizerne, jeśli zeznający świadkowie nie zostaną zwolnieni z tajemnicy państwowej i służbowej. Adwokat domaga się też odtajnienia części akt sprawy. – Interesuje mnie np. czy „Temida” dotyczyła tylko sędziów śląskich, czy była akcją ogólnopolską.
To tylko część z 10 wniosków, które Leszek Piotrowski złożył w gdańskiej prokuraturze 6 stycznia br. Mimo iż minął miesiąc, większość z nich nie została przez prokuraturę rozpoznana. Mecenas wysłał w tej sprawie pismo do Kazimierza Olejnika, zastępcy prokuratora generalnego, prosząc o interwencję. Prokurator Olejnik zna sprawę, bo kilkanaście dni temu przeglądał w Gdańsku akta śledztwa. Nie zdecydował się jednak na objęcie postępowania specjalnym nadzorem Prokuratury Krajowej. A szkoda. Jeśli bowiem Krzysztof P. i Tomasz Z. mówią prawdę, może to oznaczać, że za rządów AWS tajne służby podlegały nie tylko paragrafom, lecz także zamówieniom politycznym.

 

Wydanie: 07/2005, 2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy