Polski belfer w oczach studentów pedagogiki Po czym można rozpoznać studenta I roku pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego? Po tym, że nerwowo chodzi po korytarzu i wypytuje, gdzie tu jest męska toaleta. Z danych Ministerstwa Edukacji wynika, że pedagogika jest drugim kierunkiem studiów pod względem popularności wśród studentów, zaraz po zarządzaniu i marketingu, a w roku szkolnym 2003/2004 pracę w polskich szkołach podjęło około 37 tys. nauczycieli stażystów. To spore, mocno sfeminizowane grono. Tutejszy rodzynek ma genialne wytłumaczenie, gdy spóźni się na wykład: przepuszczałem w drzwiach kobiety. – Spotkać na tym wydziale studenta rodzaju męskiego to tak, jakby zobaczyć śnieg w środku lata. Poza anomaliami, niemożliwe – żartuje Bogna Kołodziej, studentka III roku. Skąd te dysproporcje? Może dlatego, że kobiety są bardziej empatyczne. Ona na przykład zdawała tylko i wyłącznie na ten kierunek. Zawsze mówiła, że chce zostać nauczycielką. I te słowa niezmiennie wywoływały uśmiech na twarzach jej znajomych. – Cóż, ludzie zupełnie nie widzą, jak wiele od nas będzie w przyszłości zależeć. Że to my będziemy kształcili kolejne pokolenia. Kształcili ludzi, którzy za jakiś czas będą kierować państwem. Jednak na Wydziale Pedagogiki tylko nieliczni wybierają specjalizację nauczanie początkowe. Czyli, krótko mówiąc, mało kto marzy tu o nauczycielskiej karierze. I pewnie dlatego Dzień Nauczyciela u niewielu wzbudza jakiekolwiek emocje. Na wydziale żadnych oficjalnych imprez nie ma, niektórzy po cichu liczą tylko, że może władze ogłoszą godziny dziekańskie. Zresztą w tym czasie wydział i tak świeci pustkami, bo studenci są na praktykach w szkołach. Tak jest już od lat. Wracają potem i licytują się, gdzie gęściej słał się goździk, gdzie była dłuższa akademia i gdzie pierwszaki miały do wkucia na blachę więcej wierszyków. I wtedy ożywają wspomnienia. – Pamiętam, że w liceum to się często na powietrze gdzieś wyskakiwało, a wcześniej, w podstawówce, robiliśmy kanapki i chodziliśmy po całej szkole wszystkich częstować – wspomina Wojtek, student II roku. W przyszłości chce być pedagogiem, ale do szkoły raczej nie trafi. Jak patrzy na tych, którzy nie dostali się na specjalizację ogólną i znaleźli się na edukacji początkowej? – Ze współczuciem! Chroniczny brak ideowców W 2001 r. Wydział Pedagogiki przeprowadził wśród swoich studentów I roku badania na temat motywacji do uczenia się na tym kierunku. Identyczny kwestionariusz dostali studenci w Finlandii. Okazało się, że w Polsce o wyborze edukacji początkowej decydują na równi trzy czynniki: poczucie powołania, chęć wpływania na innych i olbrzymie parcie do zdobycia wyższego wykształcenia. Dla studentów z Finlandii na pierwszym miejscu jest powołanie. – Jeszcze 10 lat temu ludzie kierowali się swoimi ideałami – mówi wykładowca, dr Dorota Sobierańska. – Zostawali do końca studiów, a potem podejmowali pracę w zawodzie. Teraz, to już efekt naszych czasów, więcej jest ludzi, którzy nie mają jeszcze pomysłu na siebie. Owszem, niektórzy przekonują się do zawodu. Mówią, że kochają dzieci, wielu z nich już się gdzieś sprawdziło. Jako instruktorzy w harcerstwie, w organizacjach kościelnych, w świetlicach Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Niestety, na studiach praktyk mamy coraz mniej. To źle, bo wielu studentów właśnie zaraz po praktykach określa swoje predyspozycje do pracy w zawodzie nauczyciela. Bognie życie ułożyło się tak, że jeszcze jako uczennica szkołę zmieniała dwanaście razy. Licząc od podstawówki po liceum. Na nauczycieli trafiała różnych. – I nie mam najlepszych wspomnień. Odpowiedzialność zbiorowa, systematyczne próby zabijania w człowieku potrzeby bycia jednostką. Bywało, że tępiono we mnie własne zdanie. Bo ja już jestem taka, że nie zawsze zgadzam się z większością – wspomina.- Pewnie dlatego nie wyobrażam sobie siebie w roli surowej nauczycielki z ciasno związanym koczkiem, obrzucającej wszystkich karcącym spojrzeniem zza okularów w rogowej oprawie. Chciałabym, żeby mówiono o mnie: to nauczycielka z pasją! Jednak mało kto na uczelnianym korytarzu mówi z takim entuzjazmem o swoich planach. Że powołanie? – Ja znam może kilka osób, które zupełnie szczerze chcą być nauczycielami – mówi Piotrek, student II roku. I dodaje: – Myślę, że tu będzie coraz więcej ludzi z przypadku. Media napędzają takim studiom popularność. Kiedyś naprodukowaliśmy specjalistów od reklamy i marketingu. Teraz rusza seryjna produkcja pedagogów. Mam nadzieję, że nie spotkamy się
Tagi:
Paulina Nowosielska









