Co państwa najbardziej rozbawiło w tym roku?

Co państwa najbardziej rozbawiło w tym roku?

Zapytaliśmy ludzi z poczuciem humoru: Andrzej Czeczot, satyryk Oczywiście, Lepper – jego wspaniała gęba i sposób wysławiania się. Poza tym obydwie „firmy”, które weszły do Sejmu: Liga Polskich Rodzin i Samoobrona. To są przemiłe formacje polityczne o dużych zdolnościach komediowych. Szymon Szurmiej, aktor i reżyser Rozpłakałem się ze śmiechu, kiedy się dowiedziałem, że Lepper został wicemarszałkiem. A w innych dziedzinach życia, poza polityką, co nas może w tej chwili rozśmieszyć? Michał Ogórek, satyryk Bawi mnie pewna cecha uderzająca w naszym życiu publicznym, która objawiła się w tym roku: udawanie, że nic się nie stało. To się przejawia w różnych dziedzinach. W polityce w tym, co zrobiła prawica podczas wyborów parlamentarnych – prawicowi politycy do końca wierzyli, że wszyscy wszystko im zapomną, że nikt nie zauważy tego, co zrobili z krajem, chociaż sondaże pokazywały, że nie mają żadnych szans. Najwyraźniej mieli wszystkich za kretynów niewiedzących, co się działo. A potem nagle obudzili się zdziwieni. Tę cechę widzieliśmy też w programie „Big Brother” – kogoś odwieziono do domu wariatów, a reszta udawała, że nic się nie stało. Jednego zabrakło – dawniej tak z Biura Politycznego znikali ludzie – i nikt nawet tego nie zauważył! Niby jest jawność, bo widzowie stale mają podgląd bohaterów, ale ta jawność polega na tym, że gdy ktoś znika, nikt o niego nie zapyta. Widzę w tym analogię z polityką – można robić rozmaite rzeczy prawie jawnie i udawać, że nic się nie stało, że wszystko jest „okey”. Żeby nie być jednostronnym: to nie dotyczy tylko prawicy. Podobnie wyglądała sprawa z prokuratorem: wszyscy mówili do końca, że nic się kiedyś nie stało, sądzili, że nikt nie będzie pamiętał. To się nazywa w potocznym języku „iść w zaparte”. Z tej postawy wynika ogólne zaparcie życia społecznego. Andrzej Samson, psycholog Wybory, oczywiście. Był to ogólnopolski show, o niespodziewanym finale i królu balu niespotykanym. Co prawda, był to trochę śmiech przez łzy, ale ostatnio innego w Polsce nie było. I jeszcze jedna rzecz: że 300 naszych żołnierzy jedzie do Afganistanu. Tak się składa, że byłem w Stanach Zjednoczonych w czasie katastrofy i odczułem panującą tam atmosferę. Zderzenie z tym naszych 300 żołnierzy wysyłanych na Wschód mnie rozbawiło. Janusz Rewiński, aktor Najbardziej rozśmieszył mnie Holoubek na spotkaniu różnych znanych ludzi z nowym ministrem kultury, Andrzejem Celińskim, który niezwykle nadaje się na to stanowisko. Holoubek mówił smutne rzeczy, ale powiedział też anegdotę: „Jedzie w autobusie rozwalony na siedzeniu cham, a staruszka stoi, biedna, nad nim, nie wie, czego się trzymać. I mówi staruszka: „No, kultura…”. A on na to: „Kultura jest, tylko miejsca nie ma””. Wiem, że to dowcip stary jak świat, ale powiedział go Holoubek do nowego ministra kultury i to mnie baaaaardzo rozśmieszyło. Andrzej Mleczko, satyryk Rozśmieszyło mnie, jak Antoni Macierewicz tłumaczył kardynałowi Glempowi, że ten nie powiedział tego, co powiedział, w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej. Anna Chodakowska, aktorka Dopiero w tym roku widziałam film Almodovara „Wszystko o mojej matce”. Rozśmieszyło mnie – a mało rzeczy mnie rozśmiesza – żywiołowe, nieosiągalne w Polsce aktorstwo, bardzo komediowe, choć sam film nie jest komedią. Liryzm komiczny tego filmu jest dla mnie wydarzeniem roku. Druga rzecz, śmieszno-gorzka: ostatnio w wywiadach prasowych najbardziej zakłamane harpie Rzeczypospolitej, których podstawą bytu jest zemsta, pokazują się jako medytujące buddystki. Kiedy się je pyta, czym żyją, odpowiadają, że medytacją, wyciszeniem wewnętrznym. I śmieszy mnie Lepper – nie tyle on sam, raczej to, że nikt nie wie, co z nim zrobić. Stefan Friedmann, satyryk To, co kiedyś było smutne, teraz jest śmieszne i na odwrót. Wszystko jest tragikomiczne… Naprawdę śmiesznie jest, jak ktoś się potknie. Zwłaszcza jeśli nogę złamie i trafi do kliniki prywatnej albo szpitala państwowego – w obu ma zabawę do zrywania boków ze śmiechu. Ale najbardziej rozśmiesza mnie oddział rolnych-polnych partyzantów w czerwono-białych krawatach, jak idzie główną aleją w Sejmie. Kiedy to widzę w telewizji, bardzo mi się chce śmiać, chciałbym, żeby oni tak szli i szli, jak najdłużej, bo to cudny widok. Te twarze są fantastyczne – żałuję, że to posłowie, a nie aktorzy komediowi – żaden charakteryzator

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 51/2001

Kategorie: Kraj