Co zostało z hasła „Niech żyje nam górniczy stan”?

Co zostało z hasła „Niech żyje nam górniczy stan”?

Prof. Jacek Wódz, socjolog, Uniwersytet Śląski Nic nie zostało. Hasło to należy do pokolenia, które w tej chwili coraz mniej znaczy. Obecnie wszystko, co związane z górnictwem, kojarzy się z restrukturyzacją, kłopotami, zwolnieniami, jest przedmiotem ludzkiej troski i ścierania się opinii. Myślę, że jeśli coś zostało, to same zmartwienia. Antoni Wit, dyrygent, b. szef Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach Z jednej strony, hasło kojarzy się z niepotrzebnym za czasów PRL-u gloryfikowaniem branży, co jest jednym ze źródeł obecnych trudności i tego, że olbrzymia grupa zawodowa czuje się zdegradowana. Z drugiej, kojarzy się z dobrą robotą, bo śląskie kopalnie wyrobiły w ludziach poczucie odpowiedzialności. Żyjąc przez wiele lat na Śląsku, stykałem się z tradycją rzetelnego wykonywania obowiązków i bardziej poważnego niż gdzie indziej traktowania pracy. Krystyna Loska, b. prezenterka Telewizji Katowice Miłe wspomnienia. Górniczy stan w moim domu reprezentowany jest przez galowy mundur górniczy z orderami, biały pióropusz, szablę górniczą, kilofek i latarkę górniczą oraz… męża, który jako mgr inż. górnik przez 16 lat pracował w kopalni „Ziemowit”, potem w ministerstwie, a gdy już mieszkał w Warszawie, też zjechał pod ziemię, nadzorując budowę metra warszawskiego. Z tego jesteśmy dumni. Hasło kojarzy się nie tylko z Barbórką i zabawą, ale również ze stadionem Górnika Zabrze. To była moja ulubiona drużyną, której kibicowałam na stadionie i na ekranie – zapowiadałam w TVP transmisje meczów. Nie zapomnę nigdy emocji podczas meczu Górnika z drużyną AS Roma i spotkania ze słynnym trenerem Włochów, Herrero, który nawet zaproponował mi transfer do Romy, gdy dowiedział się, że mecze, które zapowiadałam, z reguły wygrywał Górnik. Znajomość z tamtych lat z rodzinami Staszka Oślizły i Włodka Lubańskiego przekształciła się w przyjaźń trwającą do dziś. Znów będziemy mieli okazję, by przy szampanie powspominać i zaśpiewać: „Niech żyje nam górniczy stan”. Wojciech Kuderski, perkusista zespołu Myslovitz W zasadzie bardzo mało. Wszystko się sypie. Górnictwo i tradycja zanikają, nikt nie zaprasza do karczmy piwnej. Sześć lat przepracowałem w kopalni jako mechanik, czasami chciałoby się jeszcze zjechać na dół i popracować, choć to niemożliwe. Dobrze, że kolega, ratownik górniczy, zaprosił mnie w Barbórkę „na flachę”, całkiem prywatnie. Tu, w Mysłowicach, nic się chyba wtedy nie będzie działo. Jerzy Markowski, senator SLD Niewiele zostało. W górnikach – wielkie rozgoryczenie. Niektórzy zaczynają wierzyć w swoją winę, że w ogóle wydobywają ten węgiel, co stale im się wmawia. A oni tego nie robią dla siebie, bo górnicy nie potrzebują węgla. Im potrzeba pracy. Nie jest też sprawą górników, jak dzielić sprawiedliwie to, co wydobędą – to zadanie zarządzających gospodarką. Górnictwo dotyka wielka niesprawiedliwość biorąca się z braku wyobraźni gospodarczej i głupoty, której przykładem jest powiedzenie z warszawskich salonów: „Po co nam kopalnie i elektrownie, skoro prąd jest w gniazdku”. Ta głupota boli nas, górników. Z drugiej strony, myślę, że jeśli ci głupi zmądrzeliby, znów przyszłoby nam pracować we wszystkie soboty i niedziele. Lepiej, że są głupi. Jestem górnikiem z dziada pradziada i pozostanę nim mentalnie do końca życia, bo 28 lat pracowałem pod ziemią. Red. Krystyna Bochenek, pomysłodawczyni ogólnopolskiego dyktanda, dziennikarka, Polskie Radio Katowice Pierwsze skojarzenie: pod oknem mojej sąsiadki Barbary, lekarki, co roku gra tego dnia orkiestra górnicza w pióropuszach, za to, że dobrze dzieci górnicze leczyła. Drugie skojarzenie: film Kutza „Paciorki jednego różańca”. Trzecie: szacunek do ojca rodu i do matki. Czwarte: czyste okna w familokach i nowoczesnych blokach. To zasługa śląskich kobiet, także ładne i czyste firanki w tym brudnym regionie. A obok czystych okien rolada modra i kluski z dziurką. Piąte: dużo goryczy w sercu, jak w dokumentalnej telenoweli według scenariusza państwa Murawskich „Serce z węgla”, który pokazuje dzisiejszą tragedię śląskiej ziemi. Mirosław Cichoń, górnik dołowy, od 18 lat w kopalni „Wujek” w Katowicach, działacz „Solidarności” Nie zostało prawie nic. Wszystko roztrwoniono. Mówi się o braku perspektyw, ale większość nie orientuje się, jak wygląda sytuacja i że przed paliwami stałymi jest przyszłość. Niestety, nikt nie próbuje tego rozgłosić, bo wszyscy zostali nastawieni do górnictwa negatywnie. Jest w tym też wina prasy, radia i telewizji, które rozpowszechniały informacje,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 49/2001

Kategorie: Pytanie Tygodnia