Covid po polsku, czyli zbiór absurdów

Covid po polsku, czyli zbiór absurdów

W Warszawie w każdym tygodniu jakaś szkoła zmaga się z ogniskiem koronawirusa 18 stycznia najmłodsze dzieci oraz uczniowie szkół specjalnych, młodzieżowych ośrodków wychowawczych i socjoterapii wrócili do lekcji przy tablicy. Nauczyciele byli testowani, choć wielkiego sensu to nie miało, bo już 4 lutego w Warszawie ok. 50 szkół i przedszkoli przeszło na zajęcia online. Żeby testowanie miało sens, musiałoby się odbywać co najmniej raz w tygodniu. Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, wcześniej ogłaszał triumfalnie naukę w „bańkach”, czyli na terenie szkoły jedna klasa – jeden nauczyciel. To nierealne, bo dzieci mają także język angielski czy religię, a ci nauczyciele prowadzą lekcje w różnych klasach. Najmłodsi uczniowie są też na zajęciach świetlicowych. Tam kontaktują się z kolejnymi nauczycielami i dziećmi z wielu klas. Minister jakby zapomniał, że od czasu do czasu trzeba również myć ręce w toalecie i zwyczajnie wyjść na korytarz, by się przebiec, a w stołówce zjeść obiad bez maseczki. Poza tym do wiejskich szkół dzieci dojeżdżają kilkoma autobusami, gdzie są kompletnie wymieszane, a potem nagle są wrzucane w sztuczne bańki. Wychodzą ze szkoły i wracają do domu autobusami. Jest zatem w idei baniek „głęboki sens i logika”. Jak w wielu innych działaniach. W szkole mojego syna niemal wszystkie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 08/2021, 2021

Kategorie: Kraj