Czarna śmierć w zatoce

Czarna śmierć w zatoce

Największa katastrofa ekologiczna w dziejach USA spowoduje miliardowe straty Miotające się bezradnie, pokryte czarną mazią ptaki, skazane na pewną śmierć. Wyrzucone na plaże morskie żółwie. Zrozpaczeni rybacy, którzy tracą środki do życia. Oto szokujące obrazy z Zatoki Meksykańskiej. Tu rozgrywa się jedna z największych katastrof ekologicznych w dziejach Stanów Zjednoczonych. Jej dramatyczne następstwa trudno jest przewidzieć. Z pewnością stwierdzić można, że jest zapowiedzią podobnych wypadków. Do nieszczęścia doszło 20 kwietnia na polu naftowym zwanym Macondo. Próbne wiercenia prowadziła zbudowana w Korei Południowej masywna, nowoczesna platforma Deepwater Horizon, należąca do szwajcarskiej firmy Transocean. Platforma pracowała na zlecenie koncernu British Petroleum (BP), który, zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych, ponosi pełną odpowiedzialność za katastrofę. Szacuje się, że koszty akcji ratowniczej, jak również niezliczonych odszkodowań, które będzie musiał pokryć BP, sięgną 15 mld dol., być może okażą się znacznie wyższe. Feralnego dnia na Deepwater doszło do potężnej eksplozji i pożaru. W płomieniach straciło życie 11 ludzi. 22 kwietnia platforma poszła na dno. Do morza zaczęła przedostawać się ropa. Czarna maź tryskała z trzech wycieków, największy znajdował się przy dnie morskim, na głębokości ponad 1,5 tys. m, dwa inne w rozerwanych rurach. Każdego dnia do Zatoki Meksykańskiej przedostawało się 800 tys. litrów ropy (ponad 700 ton, więcej, niż 5 tys. baryłek). 4 maja przedstawiciele firmy BP oraz innych koncernów naftowych przedstawili kongresmanom Stanów Zjednoczonych czarny scenariusz – jeśli nie uda się zablokować wycieków, do oceanu będzie dostawać się coraz więcej ropy – 40 tys., może nawet 60 tys. baryłek dziennie. Nie wiadomo, kiedy przecieki zostaną usunięte. Być może upłyną miesiące, zanim to się stanie. Plany BP przewidują spuszczenie na przeciek stalowego dzwonu, swoistej kopuły o masie 98 ton. Ma ona działać jak gigantyczny odkurzacz i odpompować 85% wydostającej się do morza ropy na pokład statku wiertniczego „Enterprise”. Podobnej operacji nie przeprowadzano jednak na znacznej głębokości. Czy się powiedzie, nie wiadomo. 5 maja poinformowano, że ekipy BP uszczelniły najmniejszy z przecieków, jednak, zdaniem funkcjonariuszy Straży Przybrzeżnej, nie zmniejszyło to ilości dostającej się do morza ropy. Według ekspertów, jedynym skutecznym sposobem zmniejszenia ciśnienia ropy, co pozwoli na zablokowanie wypływów ropy, jest dokonanie odwiertu na głębokości 6 tys. m. Komendant Straży Przybrzeżnej USA, Thad Allen, powiedział, że taka operacja potrwa co najmniej 90 dni. Największa do tej pory podobna katastrofa wydarzyła się w 1989 r., kiedy to będący pod wpływem alkoholu kapitan zbiornikowca „Exxon-Valdez” skierował statek na skały u wybrzeży Alaski. Ocean zatruło wtedy 40 tys. ton ropy, które zanieczyściły 2 tys. km wybrzeża. Jeśli ropa będzie tryskać w dotychczasowym tempie z dna zatoki jeszcze przez jakieś 50 dni, ten smutny rekord zostanie pobity. Na temat przyczyn katastrofy można na razie tylko snuć domysły. Systemy eksploatacyjne platform wyposażone są w 15-metrowy zawór bezpieczeństwa, tzw. Blowout-Preventer, właściwie składający się z trzech zaworów. Ten aparat powinien w przypadku awarii włączyć się automatycznie, tak aby nie doszło do erupcji wybuchowej mieszaniny ropy i gazu. W Deepwater Horizon mechanizm jednak nie zadziałał. Niektórzy uważają, że firma zamierzała zaoszczędzić i nie wyposażyła zaworu w wyłącznik akustyczny. Urządzenie to reaguje na fale dźwiękowe i w razie konieczności automatycznie zamyka odwiert. Przepisy obowiązujące w USA nie wymagają jednak instalowania wyłączników akustycznych, zdaniem niektórych ekspertów system hydrauliczny, który także działa automatycznie, wystarczy. Wydaje się, że zawiodła cementowa plomba otworu odwiertowego. Po próbnych wierceniach otwór zamykany jest cementem. Potem, kiedy rozpoczyna się komercyjna eksploatacja złoża, plomba zostaje usunięta. Ale ta technika jest zawodna. W cemencie niekiedy tworzą się szczeliny, przez które przedzierają się będące pod ogromnym ciśnieniem gaz i ropa. Najmniejsza iskra może spowodować eksplozję. Plama czarnej, toksycznej mazi rozlała się szeroko. Jej pierwsze, jeszcze cienkie macki dotarły do delty Missisipi w stanie Luizjana, którego władze ogłosiły stan

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2010, 2010

Kategorie: Świat